Leszek Miller przedstawił, co jego zdaniem było kluczowe dla tak wysokiego zwycięstwa Prawa i Sprawiedliwości w ostatnich wyborach parlamentarnych. Jak przyznał, największą jego zdaniem winę ponoszą za to… partia Razem oraz „Gazeta Wyborcza”.
Leszek Miller przypomniał, że w 2015 r. podczas kampanii wyborczej SLD próbowało stworzyć jedną wielką listę lewicy, która miała skupiać różne środowiska. To by się udało gdyby nie Zandberg. – przyznał wprost. Dopytywany, czy przypadkiem nie miała na to wpływu również „Gazeta Wyborcza”, Miller nie miał wątpliwości. Oczywiście też. Dzisiaj jeżeli ktoś może sobie pluć w brodę to Gazeta Wyborcza. – stwierdził,
Gazeta Wyborcza kiedy tylko mogła przyłożyć SLD, to robiła to z dziką namiętnością. Gdy się tylko pojawiał jakiś konkurent. Najpierw był to Palikot, później pani Nowacka, no a w samej końcówce pojawił się pan Zandberg. – wspomina Miller ostatnie lata w polskiej polityce.
Były premier zauważył, że nie chodzi tylko i wyłącznie o samo pismo, ale o całe środowisko reprezentowane właśnie przez „GW”. Nie tyle sama „Wyborcza”, co nazwijmy to „salon warszawski” który zawsze krzywił się gdy słyszał o SLD. I zawsze szukał lepszej lewicy. I teraz, gdy się spotykają i szczerze rozmawiają, to myślą „po cholerę myśmy to robili? Ten SLD był jaki był, ale przynajmniej był obliczalny” – tłumaczy.
Zdaniem Leszka Millera, Jarosław Kaczyński wzorując się na przedwojennej Sanacji, dąży do ograniczenia demokracji w Polsce. Gdyby Kaczyński ruszył z nowym projektem konstytucji, to jestem przekonany że byłaby ona wzorowana na tej z 1935 roku. Z tą zmianą, że tam była olbrzymia władza prezydenta, a tutaj jest olbrzymia władza premiera. – stwierdził i dodał, że jeszcze rok temu nie zgadzał się z twierdzeniami o autorytarnych tendencjach Kaczyńskiego, ale teraz zmienia zdanie.