Hiszpania Franco w czasie wojny domowej. Faszystowska czy narodowo- katolicka?

Dodano   0
  LoadingDodaj do ulubionych!

/ fot. wikipedia

Dzień po marokańskim buncie Franco, 18 lipca 1936 roku, do tamtejszych rebeliantów przyłączyły się jednostki wojskowe stacjonujące w Andaluzji. Generał Gonzalo Queipo de Llano wraz ze swymi żołnierzami i grupą falangistów zdobył stolicę prowincji, Sevillę. Mola, zgodnie z planem, zajął Pampelunę, w niedługim zaś czasie, przy pomocy karlistów, całą Nawarrę. W rękach rebeliantów znalazły się w niedługim czasie Castilla la Vieja, Galicja, Wyspy Kanaryjskie i Baleary (poza Minorką). Pucz poniósł natomiast klęskę w regionach zindustrializowanych i wielkich ośrodkach miejskich.

Gdy okazało się, iż próba błyskawicznego obaleniu rządu Frente Popular zakończyła się fiaskiem, te obszary kraju, które znalazły się wówczas pod władzą rebeliantów, zostały przez nich samych ochrzczone mianem „Hiszpanii narodowej” (España Nacional). Na terenach tych zwyciężyła więc wizja Hiszpanii katolickiej, której pokolenia jej zwolenników poświęciły mnóstwo wysiłków, niejednokrotnie zaś – własne życie. Republikanie zgodnym chórem określali zwolenników rebelii mianem „faszystów”, co było nie tyle rzeczywistą charakterystyką sił stojących po drugiej stronie linii frontu, ile raczej określeniem czysto propagandowym, mającym na celu przedstawienie wroga w jak najgorszym świetle. Sami zaś rebelianci mienili się nacionalistas (nacjonaliści, narodowcy, patrioci), co w założeniu miało zdyskredytować sympatyków Frontu Ludowego jako „antyhiszpańskich” i „antynarodowych”.

Przewrót wojskowy Franco miał na celu obalenie lewicowego rządu, likwidację jego mocno „postępowych” reform, godzących w Kościół, monarchię i tradycję, jak również zdławienie separatystycznych dążeń autonomistów baskijskich i katalońskich. Ideolodzy Hiszpanii katolickiej przedstawiali pucz przede wszystkim jako „nieuniknione
i usprawiedliwione całą chrześcijańską tradycją nauki o prawie do oporu przeciwko antyboskiej i antyludzkiej tyranii powstanie” 1). Myśl tę Franco wykorzystał dla przedstawienia mitu cruzady, wytworzonego w średniowieczu i scalającego społeczeństwo w okresie walk z Maurami, jako idei globalnej, antykomunistycznej krucjaty, której miała przewodzić Hiszpania. Wojna domowa, która wówczas rozgorzała, miała przynieść zagładę Hiszpanii „liberalnej”, republikańskiej, identyfikowanej z siłami Zła, Hiszpania zaś katolicka miała przewodzić po zwycięstwie sanacji moralnej i odrodzeniu gospodarczemu kraju, jak również powrócić do XVI – wiecznej potęgi i tradycji, co zgodne było z kolei z głoszoną przez Ramiro de Metzu koncepcją tzw. hispanizmu (hispanidad).

Dnia l października 1936 roku, podczas uroczystości przejęcia władzy, Franco stwierdził, iż zamierza przywrócić Hiszpanii jej dawną wielkość. Wydaje się jednak wątpliwe, aby wówczas miał już przygotowany plan działania i wiedział jak wykorzystać swoją władzę. Jego wypowiedzi publiczne z lipca i sierpnia tego roku, poza definicją rebelii jako „ruchu narodowego”, czy wręcz „krucjaty” przeciwko komunizmowi, nie zawierały konkretnych wskazówek politycznych 2). Następnego dnia, 2 października, biskup Salamanki  Enrique Pla y Deniel, w liście pasterskim, który wyrażał opinię hiszpańskiego episkopatu , określił tę bratobójczą wojnę jako „krucjatę w obronie wiary, ojczyzny i cywilizacji” 3). Dla hiszpańskiego Kościoła te krwawe wydarzenia stają się więc zbrojnym plebiscytem za lub przeciw cywilizacji chrześcijańskiej; duchowieństwo nie ma zatem wątpliwości, po czyjej stronie stanąć w tym konflikcie – niemal jednomyślnie udzieli poparcia i błogosławieństwa rebelii Franco. Nie należy jednak również zapominać o wielce istotnym fakcie – rewolucja, czy nawet ostateczne zwycięstwo Republiki, zagrażały interesom finansowo – politycznym tamtejszego kleru. Jak widać, sympatie hiszpańskich duchownych dla puczu nie wynikały wyłącznie z pobudek ideologicznych – miały one też swoje drugie, czysto materialne, dno.

Widzimy zatem doskonale, iż to nie falangiści czy karliści, ani też wojskowi, ale Kościół hiszpański właśnie odgrywał kluczową rolę w kształtowaniu ideologii Hiszpanii Franco. Całkowicie zrozumiały wydaje się fakt, iż kler, w strefie republikańskiej niejednokrotnie poddany krwawym i barbarzyńskim prześladowaniom, opowiedział się po stronie rebeliantów, którzy gwarantowali mu nie tylko dawne przywileje, lecz przede wszystkim uzyskanie nowych. Kościół wykroczył daleko poza moralne przyzwolenie na pucz, w konsekwencji zaś, na wojnę domową – jego poparcie dla Franco doprowadziło do tego, iż stał się on jedną ze stron tego konfliktu. Episkopat usprawiedliwiał pronunciamento, gdyż zostały wg niego spełnione wszelkie warunki, jakie św. Tomasz z Akwinu uważał za konieczne, by uzasadnić słuszny bunt przeciw władzy 4). Jednocześnie potępiał duchowieństwo baskijskie, które opowiedziało się po stronie swojego narodu, zaangażowanego w wojnę po stronie Frente Popular. Już wcześniej zresztą, gdy w wyborach do Kortezów w 1936 roku Partido Nacionalista Vasca (Nacjonalistyczna Partia Basków) wysunęła niezależne kandydatury, monsignore Pizzardo starał się w Watykanie skłonić ją do sojuszu z prawicą, argumentując, iż przy urnach rozegra się „walka między Chrystusem a Leninem” 5). Ostatecznie jednak, po wybuchu wojny domowej, Baskowie, choć przywiązani do katolicyzmu i tradycji, zdecydowali się poprzeć Front Ludowy, który dawał im gwarancje rozszerzenia autonomii, w przeciwieństwie do Franco, który już u progu rebelii wspominał o jej likwidacji.

Podczas licznych mszy polowych duchowni błogosławili wyruszających na front żołnierzy rebelianckich, niczym średniowiecznych krzyżowców. Teraz jednak krucjata odbywała się nie przeciw Maurom, lecz „czerwonej zarazie”, bo taką właśnie nazwą, wśród wielu innych, nacionalistas określali siły Frontu Ludowego. W kościołach odbywały się nabożeństwa w intencji rychłego zajęcia stolicy przez oddziały Franco, księża prowadzili z ambony agitację polityczną na rzecz generała i jego zwolenników, liczni kapłani przebywali na froncie jako wojskowi kapelani, wielu z nich uczestniczyło w walkach. Kościół odzyskał wpływ na szkolnictwo, cenzurę prasy, wprowadzone wcześniej przez rząd republikański śluby cywilne i rozwody zostały zniesione. Czy wizja Hiszpanii katolickiej zatriumfowała zatem na terenach zajętych przez buntowników? W świetle powyższych informacji można śmiało zaryzykować takowe stwierdzenie, nie należy jednak zapominać przy tym o innych, równie istotnych, czynnikach życia
społeczno – politycznego frankistowskiej Hiszpanii.

Kolejną siłą, stanowiącą o obliczu obozu narodowego, byli karliści. Masowym wręcz poparciem cieszyli się w Nawarze, gdzie od czasów XIX – wiecznych wojen karlistowskich ich główny bastion stanowiła konserwatywna, przywiązana do tradycji wieś. Podobnie rzecz miała się w Kraju Basków, jednak tutaj katoliccy, zachowawczy chłopi zdecydowali się poprzeć Front Ludowy, który obiecał przyznanie statusu autonomicznego dla prowincji – klarowność istniejących wówczas podziałów społecznych została zakłócona, gdy dążenia do emancypacji narodowej odniosły zwycięstwo nad identyfikacją polityczno – ideową 6). Baskom bowiem, którzy niemalże od zawsze popierali ugrupowania o proweniencji prawicowej, katolickiej, bliżej z pewnością było do poglądów, jakie prezentowali narodowcy, niż do antyklerykalnej, radykalnej lewicy Frente Popular.

Karlistowskie bojówki paramilitarne requetés, wspomagane przez pelayos 7) i margaritas 8), miały ogromny wkład w militarne sukcesy rebeliantów, jednak znaczenia karlistów w wojnie domowej nie należy sprowadzać jedynie do aspektu wojskowego. To przede wszystkim oni nadali temu konfliktowi wymiar religijny, głosząc od jego początku, iż pucz jest niczym więcej, jak tylko krucjatą przeciw wszelkim tendencjom liberalnym, demokratycznym czy socjalistycznym, utożsamianymi przez nich z siłami Zła, które prezentowały ugrupowania Frontu Ludowego właśnie. Już wcześniej, w 1931 roku, w karlistowskim piśmie El Cruzado Español możemy przeczytać: Jesteśmy w posiadaniu prawdy. Posiadamy prawdę religijną i patriotyczną. Jesteśmy zbawieniem dla Hiszpanii! Jak moglibyśmy nie być optymistami i nie być gotowi dokończyć dzieła? Jesteśmy po stronie Chrystusa (…) Kto stanie przeciwko nam?
9). Karliści występowali zatem w obronie boskiego porządku, na który odważyli się, w ich mniemaniu, podnieść rękę republikanie. Dla carlistos, walczących z ryngrafami, na których widniało Gorejące Serce Jezusa, na piersi, przystępujących przed bitwą do Komunii św., do ataku ruszających z okrzykiem Viva Christo Rey! lub z chóralnie odmawianą modlitwą Ave Maria na ustach, wojna ta była niewątpliwie krucjatą .

Karlizm można więc śmiało określić mianem ruchu reakcyjnego – jego katoliccy, ultrakonserwatywni zwolennicy opowiadali się za przywróceniem monarchii z przedstawicielem młodszej linii Burbonów na tronie, za restauracją, a nawet rozszerzeniem przywilejów Kościoła, wreszcie, odrzucali demokratyczne reformy II Republiki, jak również cały dorobek XIX – wiecznego hiszpańskiego liberalizmu 11). Wywarł on znaczny wpływ na ukształtowanie się ideologii Hiszpanii katolickiej, która z karlistowskich idei, cieszących się długą tradycją, czerpała pełnymi garściami.

Główne partie prawicowe, które w lipcu 1936 roku poparły wojskowy przewrót, CEDA i Renovación Española, podczas wojny domowej uległy całkowitej marginalizacji. Ich rolę przejęli omawiani wyżej karliści i falangiści, również utrzymujący od wczesnych lat trzydziestych paramilitarne bojówki. Faszyzująca momentami Falange Española przed wojną stanowiła margines hiszpańskiej prawicy. Gwoli wyjaśnienia warto tutaj wspomnieć, że z faszyzmem hiszpańskim winna się kojarzyć nie tyle osoba José Antonio Primo de Rivery, co raczej Ramiro Ledesmy Ramosa.  Jego Juntas de Ofensiva Nacional Sindicalista (Związki Ofensywy Narodowo – Syndykalistycznej) stają się osobliwą próbą połączenia idei anarchosyndykalizmu z nacjonalizmem, co miało zaowocować tzw. nacionalsindicalismo , sam zaś wielokrotnie nawoływał do przebudowy Hiszpanii w duchu walki nie tylko z marksizmem, ale również, a może przede wszystkim, z tradycjonalizmem: „Precz ze starym, niech żyje nowe!” (Abajo lo viejo y arriba lo nuevo).

Falange Española Primo de Rivery natomiast, mimo wielorakich oskarżeń, które padały pod jej adresem zwłaszcza ze strony karlistów (w szczególności głośny później spór o obecność wokół Franco niedobitków tzw. camisas viejas w rodzaju Dionisio Ridruejo), nie była par excellence ruchem faszystowskim, choć nie da się również zaprzeczyć, iż stanowiła coś na kształt przekaźnika idei włoskiego faszyzmu na grunt hiszpański, cechowało ją bowiem dążenie do upolitycznienia społeczeństwa i totalizacji wszystkich przejawów jego aktywności. Kłóciło się to oczywiście z modelem stosunku na linii jednostka – zbiorowość, jaki wyznaczał katolicyzm, stąd nie powinno chyba wywoływać zdziwienia, że falangizm budził odrazę i pogardę wśród karlistowskich tradycjonalistów. Z drugiej jednak strony nie należy zapominać, że „faszyzm” Falangi ograniczał się w zasadzie do fascynacji pewnymi formami organizacyjnymi, jakie zaistniały we ówczesnych Włoszech, sama zaś organizacja czerpała pełnymi garściami z dorobku ideologicznego imperialnej Hiszpanii katolickiej, rozwijając specyficzną i niezwykle oryginalną wersję hispanizmu (hispanidad).

Zjednoczone w 1934 roku Falanga i JONS,  jako Falange Española de las Juntas de Offensiva Nacional Sindicalista (Hiszpańska Falanga oraz Rady Frontu Narodowo -Syndykalistycznego), umiejętnie wykorzystały lukę, jaka wytworzyła się na prawej stronie sceny politycznej po rozpadzie tradycyjnych partii podczas wojny domowej, stając się w stosunkowo niedługim czasie najsilniejszym ugrupowaniem Hiszpanii Franco. Ten nagły wzrost liczebności Falangi wiązał się z wstępowaniem w jej szeregi tych wszystkich, dla których członkostwo w niej stanowiło swego rodzaju akt lojalności wobec nowej władzy i dawało względne poczucie bezpieczeństwa – doprowadziło to w konsekwencji do ideowego rozmycia tej organizacji 12). Wielu jej starych działaczy, w tym założyciel partii, José Antonio Primo de Rivera, poległo w walkach. Oblicza się, iż Falanga straciła w czasie wojny około sześćdziesięciu procent swych przedwojennych członków 13).

Franco, świadom siły, jaką stanowiła Falanga, postanowił uczynić ją jednym z politycznych filarów nowej władzy. Doprowadził wówczas, po wcześniejszym usunięciu jej kierownictwa, do zjednoczenia falangistów i karlistów w ramach jednej, monopartyjnej formacji, zwanej Falange Española Tradicionalista y de las Juntas de Ofensiva Nacional – Sindicalista (Tradycjonalistyczna Hiszpańska Falanga oraz Rady Frontu Narodowo -Syndykalistycznego). Na jej czele stanął oczywiście sam Franco. W roku 1938 organizacja ta liczyła 362 tys. członków, w roku następnym – już 650 tys. Deklaracje ideowe Falangi z roku 1934 stały się oficjalnym programem obozu narodowego. Potępiono w nim, rzecz jasna, marksizm, socjalizm i komunizm, lecz skrytykowano również liberalizm ekonomiczny i wyzysk klasy robotniczej oraz mas chłopskich. Rebelia przedstawiania była odtąd nie tylko jako cruzada w obronie cywilizacji chrześcijańskiej, ale także jako sui generis narodowa rewolucja, dążąca do zbudowania społeczeństwa bez walki klasowej. Narodowcy odrzucali liberalny kapitalizm i marksistowski materializm, odwołując się do społecznej nauki Kościoła, jak również do idei włoskiego korporacjonizmu, który głosił, iż w społeczeństwie zjawisko walki klasowej nie ma miejsca, istnieje natomiast jedność narodowa. W roku 1938, zapewne wzorując się na włoskiej Carta del Lavoro z 1927 roku, przyjęto Fuero del Trabajo (Kartę Pracy). W sferze gospodarczo – socjalnej narodowy syndykalizm, lansowany od 1938 roku przez frankistów, dążył do oparcia państwa na pracowniczych organizacjach samorządowych – syndykatach (skupiających zarówno pracodawców, jak i pracowników), jednak to, co go diametralnie różniło od lewicowego anarchosyndykalizmu, to przede wszystkim głoszenie potrzeby istnienia silnego państwa, autorytarnej władzy, poszanowanie tradycyjnych wartości oraz nacjonalizm właśnie.

Po zwycięstwie nad Republiką, Franco zepchnął jednak głoszone przez falangistów idee przebudowy społecznej państwa na dalszy plan – na czoło wysunęły się znów te wartości, którym hołdował on od dawna: konserwatyzm, tradycjonalizm, reakcjonizm. Falanga nie była nigdy partyjnym monolitem – tarcia między zwolennikami zabitego
w wojnie Primo de Rivery a karlistami były na porządku dziennym. Caudillo, bo taki m. in. tytuł nosił Franco od 1936 roku, chcąc zerwać z faszystowską przeszłością części Falangi, na którą oburzali się karlistowscy działacze (którzy potępili również hitlerowską inwazję na Polskę we wrześniu 1939 roku), stopniowo oczyszczał jej szeregi
z radykalnych, jeszcze przedwojennych działaczy. W latach wojny domowej organizacja ta stała się jednak ogniwem, łączącym pokrewne sobie, mimo wszystko, choć niejednokrotnie różniące się między sobą wyjątkowo mocno, ugrupowania hiszpańskiej prawicy.

Gdy mówi się o udziale cudzoziemskich ochotników w tym bratobójczym konflikcie, ma się na myśli przede wszystkim Brygady Międzynarodowe. Zapomina się jednak często o fakcie, iż również po stronie Franco walczyli obcokrajowcy, dla których jego rebelia była swoistą antykomunistyczną krucjatą – byli to Rumuni z Legionu Świętego Michała Archanioła, sześciuset Irlandczyków z faszyzującej organizacji Blue Shirts, skupionych w Irish Brigade, którą dowodził Eoin O’ Duffy, Portugalczycy w liczbie ok. 12000 – 20000 osób, zgrupowani w Legião Viriato, w mniejszym stopniu, Francuzi czy też mieszkańcy krajów Europy Środkowej. Licznie przybywali ochotnicy do lotnictwa, w tym również z Polski. Środki finansowe i sprzęt napływały z USA, krajów Europy Zachodniej oraz latynoamerykańskich państw całego świata 14), generała poparł również papież Pius XI i, jak już wcześniej wspominałem, hiszpański episkopat 15). Pomoc, jakiej faszystowskie Włochy i nazistowskie Niemcy udzieliły rebeliantom, w zamian za koncesje gospodarcze wystawiając regularne jednostki wojskowe, stanowiła dla republikanów dowód na rzekome na faszystowskie inklinacje caudillo. Pod względem liczebności największy był kontyngent włoski (Corpo Truppe Volontarie), w skład którego wchodziło ok. 40 – 50 tys. żołnierzy. Niemiecki korpus lotniczy Legion Condor, który 26 kwietnia 1937 roku dokonał barbarzyńskiego bombardowania baskijskiej Guerniki, liczył ok. 6 tysięcy lotników .

Główną siłę frankistowskiej rebelii stanowiły od samego jej początku formacje Legión Español (Hiszpańska Legia Cudzoziemska) i Fuerzas Regulares Indígenas. Hiszpańska Legia Cudzoziemska, którą dowodził Juan Yagüe Blanco i liczące ok. 75 tys. żołnierzy marokańskich jednostki Regulares, odegrały w początkowym okresie wojny decydującą rolę i przyczyniły się w ogromnym stopniu do końcowego sukcesu rewolty. Cechował je wojskowy profesjonalizm, doskonałe wyszkolenie taktyczne i dyscyplina, dzięki czemu bez trudu radziły sobie z powołanymi ad hoc milicjami robotniczymi, przede wszystkim zaś, niekwestionowana brutalność i niezwykłe okrucieństwo. Marokańczycy, w decydującej większości muzułmanie, ruszali do bitew, które często kończyły się krwawą rzezią przeciwników, przystrojeni wizerunkiem Serca Jezusowego. Nacjonalistyczny mit krucjaty przeciw siłom antychrześcijańskim zdaje się zatem upadać w sytuacji gdy Franco posyła spadkobierców Maurów do walki przeciw swym rodakom, w sporej części także katolikom, ale tylko pozornie – wszak to marokańscy żołnierze, choć wyznawcy Allaha, byli w tym konflikcie po stronie Dobra.

Na terenach Hiszpanii Franco od samego początku pronunciamento dokonywano masowych egzekucji działaczy lewicy i republikańskiego centrum, związkowców, członków milicji robotniczych oraz ugrupowań wchodzących w skład Frente Popular. Po tej stronie frontu, w przeciwieństwie do strefy republikańskiej, gdzie większość ofiar zapisać należy na konto niekontrolowanych, oddolnych działań zrewoltowanych mas proletariackich i chłopskich, czystki przebiegały w sposób systematyczny, zgodnie z zaplanowaną odgórnie akcją oczyszczenia kraju z elementów „antyhiszpańskich” i „antychrześcijańskich”. Pod pojęciami tymi kryły się marksizm, ateizm, wolnomularstwo czy też liberalizm. Likwidacja tych niepożądanych w Hiszpanii Franco elementów zamknęła się w liczbie ok. 40 – 50 tys. istnień ludzkich.

Obóz narodowy podjął też szeroko zakrojone działania na polu propagandowo – kulturalnym: walka rozgrywała się zatem nie tylko na linii frontu, lecz również w dziedzinie ideologicznej. Franco, którego popierali kapitaliści, finansujący zresztą od początku jego działania, latyfundyści, zamożniejsze warstwy klasy średniej, przede wszystkim zaś Kościół, rychło uwierzył w to, iż to właśnie on jest zbawcą kraju i jej mężem opatrznościowym, mającym stanąć na czele chrześcijańskiej krucjaty przeciw Hiszpanii Frente Popular, utożsamianej z siłami Zła 16). Frankistowska propaganda szybko podchwyciła tę myśl, kreując kult generała, sam zaś zainteresowany już w październiku 1936 roku ogłosił się generalissimusem (generalissimo) i szefem państwa (Jefe del Estado). Mienił się również – w nawiązaniu do chlubnej tradycji kastylijskich wodzów z czasów rekonkwisty – caudillo, co w latach trzydziestych budziło jednak nieodparte skojarzenia z tytułami, jakich używali przywódcy faszystowskich Włoch (duce) czy nazistowskich Niemiec (führer). Dyktatorską władzę sprawował Franco przy pomocy Junty Technicznej Państwa (Junta Técnica del Estado). W uznaniu zasług, jakie oddał mu hiszpański Kościół, dokonując niejako formalnej sakralizacji jego władzy, caudillo przywrócił duchownym prawo nauczania w szkołach, prawnie ustanowił św. Jakuba Apostoła patronem kraju, zaś święta Bożego Ciała i Niepokalanego Poczęcia Najświętszej Maryi Panny uczynił świętami państwowymi. Oddawał również uroczyście Hiszpanię w opiekę Maryi Dziewicy i św. Jakuba 17).

O poparciu dla wizji Hiszpanii o proweniencji narodowo – katolickiej, obok statusu społecznego i pozycji ekonomicznej, decydował przede wszystkim stosunek do religii. Po jej stronie opowiedzieli się ci wszyscy, dla których radykalny antyklerykalizm lewicy i niektórych ugrupowań centrowych był nie do zaakceptowania. Należy przy tym oczywiście pamiętać, iż obóz polityczny, uformowany wokół junty powstańczej i osoby caudillo, był bardzo szeroki i wewnętrznie mocno zróżnicowany 18). Nie zmienia to jednak faktu, że dla jego członków wojna domowa było krucjatą nie tylko w obronie wiary przodków, ale i ojczyzny, zagrożonej końcowym zwycięstwem Hiszpanii republikańskiej, którą, w ich mniemaniu, owładnęły siły Zła. I z takiej właśnie perspektywy należy spoglądać na Hiszpanię Franco – jako na tę, w której – dzięki nierozłączności religii i patriotyzmu – znalazła wreszcie urzeczywistnienie wizja Hiszpania narodowo – katolickiej.

Mariusz Borecki

1) Cyt. za: J. Bartyzel, Bandera Carlista. Historia tradycjonalizmu legitymistycznego w Hiszpanii.
Rozdział X: Krucjata i requetés, w: [http://www.wandea.org.pl/krucjaty.htm].

2) Cyt. za: L. Mularska – Andziak, Franco, London 1994, s. 65.

3) Cyt za: ibidem, s. 67.

4) T. Miłkowski, P. Machcewicz, Historia Hiszpanii, Wrocław 1998, s. 381.

5) Cyt. za: M. T. de Lara, J. V. Baruque, A. D. Ortiz, Kraków 2006, s. 561.

6) T. Miłkowski, P. Machcewicz, op. cit. , s. 378.

7) Pelayos – chłopięca organizacja karlistowska, nosząca taką nazwę od imienia pierwszego bohatera rekonkwisty, zwycięzcy spod Covadonga w 718 roku, wizygockiego króla Pelayo.

8) Margaritas – karlistowski ruch dziewczęcy, nazwany tak na cześć Margarity de Borbón – Parma, żony pretendenta do tronu Karola VII.

9) Cyt. za: Adam Wielomski, Religia w tradycjonalizmie i faszyzmie hiszpańskim, w: [http://konserwatyzm.pl/content/view/1180/99/].

10) J. Bartyzel, op. cit. w: [http://www.wandea.org.pl/krucjaty.htm].

11) T. Miłkowski, P. Machcewicz, op. cit. , s. 379.

12) Ibidem.

13) H. Thomas, The Spanish Civil War, New York 2001, s. 903.

14) A. Bachoud, Franco, Warszawa 2000 s. 138 – 139, 166; R. Casas de la Vega, Franco, żołnierz, Krzeszowice 2001, s. 268 – 269.

15) Ibidem, s. 144 – 145.

16) T. Miłkowski, P. Machcewicz, op. cit. , s. 378.

17) P. Skibiński, Państwo generała Franco, Kraków 2003, s. 51 – 53; A. Bachoud, op. cit., s.195.

18) J. Bartyzel, op. cit. w: [http://www.wandea.org.pl/krucjaty.htm].

Dodano w Bez kategorii

POLECAMY