Szczepan Wójcik, prezes Instytutu Gospodarki Rolnej nie ma najlepszego zdania na temat wprowadzanych zmian w prawie o ochronie zwierząt. Swoimi krytycznymi przemyśleniami dzieli się w rozmowie z portalem medianarodowe.com.
Panie prezesie, wiele wskazuje na to, że niebawem posłowie będą próbowali po raz kolejny zaostrzyć prawo o ochronie zwierząt. Instytut Gospodarki Rolnej wielokrotnie zabierał głos w debacie nad poszczególnymi punktami proponowanej nowelizacji. Jak pan ocenia twardy upór zwolenników zmian?
Po pierwsze, z żalem musze przyznać, że wszystko to, co działo się i dzieje wokół pomysłów dotyczących nowelizacji, ciężko nazwać debatą. Do debaty potrzebni są uzbrojeni w merytoryczne argumenty przedstawiciele obu stron. Tymczasem mamy do czynienia ze ślepym poparciem wszystkiego, co rękami Parlamentarnego Zespołu Przyjaciół Zwierząt zaproponowała jedna z organizacji prozwierzęcych. I na nic zdają się tu nasze rzeczowe odnoszenie się do kolejnych punktów projektu. Jesteśmy obrażani, zakrzykiwani i posądzani o bestialstwo. Brakuje tylko zarzutów o odprawianie czarnych mszy…
Pan chyba przesadza…
Absolutnie! Tylko powiem panu, że nie mam zamiaru wdawać się w te pyskówki. Smutne jest jednak to, że ludzie, którzy operują takimi pseudo-argumentami mają wpływ na polityków, którzy w ostatecznym rozrachunku zadecydują o losie wielu polskich przedsiębiorstw. Nie dalej jak kilka dni temu w jednej z największych telewizji przedstawiciel tegoż Zespołu nazwał każdego, kto nie będzie popierał jego projektu, lobbystą. Oczywiście – w rozumieniu tego posła pojęcie to ma jedynie pejoratywny wydźwięk. Poza tym, proszę zwrócić uwagę na to, że w rzeczywistości mamy do czynienia z dwoma równoległymi projektami, a sejmowa forpoczta organizacji prozwierzęcych stara się zatrzeć między nimi różnice.
To chyba dobrze, że w procesie przygotowywania projektów ustaw dochodzi do negocjacji i wypracowywania wspólnych projektów…
Tak, ale nie może być tak, że w jednym projekcie mieszają się modele, podejścia, czy też filozofie dotyczące jakiegoś zagadnienia. W tym przypadku obserwujemy bardzo szkodliwe zacieranie granicy pomiędzy dwoma definicjami dbałości o dobrostan zwierząt. Nie ukrywam, że bardzo pozytywnie odnoszę się do penalnego podejścia Ministerstwa Sprawiedliwości. Chodzi w nim o obiektywne potraktowanie problemu znęcania się nad zwierzętami i wprowadzenie dużo surowszych kar za popełnienie tego przestępstwa. Wokół takiego rozwiązania łatwo zbudować szerokie prorozumienie. Tylko naprawdę podłe jednostki są bowiem przeciwko stanowczemu karaniu za wyżywanie się na zwierzętach. Z drugiej strony mamy filozofię subiektywnego i słabo uargumentowanego poszerzania definicji znęcania się nad zwierzętami, czego praktycznym wyrazem ma być likwidacja określonych przedsiębiorstw. I to jest prawdziwa puszka pandory, której musimy uniknąć.
Dlaczego?
Ponieważ realizacja takich postulatów kreuje bardzo niebezpieczny precedens i tworzy zagrożenie dla istnienia kolejnych branż związanych z hodowlą zwierząt. Poza tym, nie ma społecznego przyzwolenia na takie narzucanie subiektywnego światopoglądu. Obywatele są np. za zwiększaniem kontroli nad fermami zwierząt futerkowych, za podnoszeniem standardów hodowli, za penalizacją wszystkich nadużyć, ale nie są za całkowitą likwidacją tej branży w Polsce. Oczywiście – zadając bardzo uproszczone i zawierajace określoną sugestię pytanie sondażowe, tzw. obrońcy praw zwierząt uzyskują odpowiedzi nawołujące do zakazu hodowli. Ale to już jest kwestia uczciwego traktowania społeczeństwa, a te organizacje niestety mają z tym problem…
Czy to oznacza, że poparłby pan ustawę przygotowaną przez Ministerstwo Sprawiedliwości?
Poparłbym każde rozwiązanie, które przyczyni się do rzeczywistej poprawy dobrostanu zwierząt w Polsce, wprowadzi surowe kary za patologie i będzie poparte rzeczowymi argumentami, a nie jedynie odrealnionym wyobrażeniem o faktach mniejszości. Pierwotne propozycje resortu sprawiedliwości były bardzo dobre. Teraz rzecz w tym, aby nie dać się zmanipulować i wmieszać w wojenki organizacji prozwierzęcych. Chcę bardzo stanowczo podkreślić, że w temacie ochrony zwierząt wspólnie możemy zrobić bardzo wiele. Konieczne jest zwiększenie kar za znęcanie się nad zwierzętami, konieczne są kojce, konieczne jest rozsądne odchodzenie od łańcuchów, tzn. takie, które będzie połączone z edukacją i obowiązkiem ogrodzenia swojej posesji przez właścicieli psów. Konieczne jest też wprowadzanie dodatkowych narzędzi kontroli nad adoptującymi zwierzęta. Rozsądne wydaje się także uderzenie w tzw. przemysł hyclowy, Wydaje się także, że wyeliminowanie dzikich zwierząt z cyrków również byłoby pożądane. Tylko wszystkie te postulaty poparte są rzeczowymi argumentami, natomiast walka z ubojem na rzecz wspólnot religijnych oraz z hodowlą zwierząt futerkowych jest pozbawiona uzasadnienia.