Uciekła z Norwegii do Polski przed urzędem ochrony dzieci! Wstrząsająca relacja!

Dodano   0
  LoadingDodaj do ulubionych!

/ fot.pixabay

Nadgorliwość gorsza od faszyzmu! Doskonale przekonała się o tym Silje Garmo, która uciekła przed stosującymi niemal bolszewickie metody urzędnikami Barnevernetu, czyli urzędu ochrony dzieci.

Wszystko zaczęło się od donosu od ojca starszego dziecka, który miał pomówić Sliję Garmo o to, że nadużywa środków przeciwbólowych, prowadzi “chaotyczny tryb życia” oraz ma “zespół przewlekłego zmęczenia”. Nie miało to znaczenia, że badania lekarskie wykluczyły obecność leków. To jednak nie stanęło na przeszkodzie, by zatruć Norweżce życie.

Ktoś kiedyś porównał ich do rozpędzonego pociągu – jak już zaczną, to trudno zatrzymać. Żadne zarzuty się nie potwierdziły, ale oni i tak stwierdzili, że mogą mi odebrać także młodszą córkę! – twierdzi Slije Garmo w rozmowie z “Super Expressem”

Norwegia w tej kwestii pozostaje państwem bezprawia. Bez nakazu sądu odbyło się przeszukanie mojego mieszkania, przeglądanie moich dokumentów medycznych. (…) [Wszystko] na podstawie zmyślonego podejrzenia, że życie mojej córki może być zagrożone. – mówi kobieta

Co więcej, to akurat najmniejszy problem. Barnevernet stał się nie tylko państwem w państwie, ale instytucją rodem z “Lotu nad kukułczym gniazdem”. Urząd ma specjalny ośrodek dla matek.

Barnevernet umieszcza tam matki na obserwację, czy zarzuty się potwierdzą. Pobyt tam był dla mnie szokiem. Po pierwsze, fałszowano tam raporty pod tezę. Po drugie, wiele kobiet tam umieszczonych było faszerowanych lekami otępiającymi, żeby zgadzały się na takie traktowanie, odbieranie dzieci. Kiedy odmawiały przyjmowania leków, były przymusowe zastrzyki! – opowiada Norweżka

Barnevernet to instytucja bardzo zakorzeniona w naszej kulturze. Wiele złego zmieniło się po nowelizacji prawa w 1992 roku, kiedy poszerzono jej wpływy. Z każdym rokiem jest coraz gorzej. To tak silna część systemu, że nawet mój ojciec, który był norweskim dyplomatą i parlamentarzystą, przez długi czas nie mógł uwierzyć w nadużycia, na które pozwala sobie system, który współtworzył. Dopiero stosunkowo niedawno zmienił zdanie. W Norwegii, jeżeli skrytykujesz tę instytucję, ludzie nie będą się chcieli z tobą przyjaźnić! – dodaje

Dlatego zdecydowała się właśnie na ucieczkę do Polski. Urzędnik migracyjny w Polsce był w szoku, gdy okazało się, że prosząca go o azyl kobieta jest z Norwegii, państwa jednak cywilizowanego, gdzie nie toczy się wojna. Jak jednak mówi Slije Garmo nie jest to przypadek odosobniony.

Nie jestem pierwszą Norweżką, która uciekła do Polski, znam przypadki kilku innych rodzin, które się tu ukrywają od lat. Ja jestem pierwszą, która wystąpiła o azyl. W Polsce odebranie matce dziecka musi być naprawdę z konkretnych powodów. Barnevernet, instytucja państwowa, która w Norwegii chce mi je odebrać, robi to bez konkretnego powodu – mówi Garmo

Dodano w Bez kategorii

POLECAMY