Naród, podobnie jak każdy żyjący organizm, powstaje i rozwija, się w pewnym miejscu i czasie, przechodzi epoki dzieciństwa i dojrzałości, stany czuwania i snu, zdrowia i choroby, zmienia swoje formy i cząstki składowe lub wreszcie – dzięki własnej niemocy i zewnętrznym okolicznościom – umiera.
Gdzie zwiększa się ludność, wzrasta dobrobyt i oświata, doskonalą stosunki w sposób korzystny dla wszechstronnego rozwoju indywiduów, tam ogół przechodzi epokę czuwania i zupełnego zdrowia. Gdzie kapitały nikną, a powstają długi, gdzie słabną węzły łączące ludzi w jedną całość, gdzie nie ma prac samodzielnych w nauce i przemyśle, gdzie do klas izolowanych i wzajemnie sobie niechętnych wdzierają się cudzoziemskie żywioły – tam społeczeństwo przechodzi epokę choroby, przemiany lub zbliża się do ostatecznego upadku.Każde wstrząśnienie wewnętrzne lub zmiana okoliczności zewnętrznych powodują częściowy rozkład społecznego organizmu: im rozkład silniejszy, a organizm słabszy, tym pewniejsza śmierć. Gdy siły są dostatecznie wielkie, społeczeństwo pozbywa się szkodliwych pierwiastków, przyjmuje niekiedy doskonalsze formy i jak motyl powstały z obumarłej poczwarki, wstępuje w nową fazę życia.
Zazwyczaj na chorobliwy stan każdego społeczeństwa zewnętrzne i wewnętrzne składają się przyczyny. Pierwsze, niezależne od ogółu, ograniczają się na zmienianiu do pewnego stopnia pewnych życiowych objawów lub skierowywaniu ich do oznaczonego celu; drugie, tkwiące w samym społeczeństwie, paraliżują w zawiązku wszelki rozwój przyszły lub z gruntu i bezpowrotnie niszczą to, co dobrego pozostawiła przeszłość.Nad przyczynami pierwszej klasy nie mamy się potrzeby rozwodzić. Pomińmy więc to, co dotyka powierzchownych stron życia i co w zastosowaniu do naszego społeczeństwa leży poza obrębem sił naszych, a zajmijmy się natomiast nurtującymi nasze społeczeństwo chorobami, poznaniem ich wewnętrznych przyczyn i środków zaradczych – o ile takowe od nas samych zależą.
Jak w organizmie pojedynczym brak pokarmu staje się przyczyną osłabienia funkcji życiowych, tak brak kapitałów jest jedną z głównych przyczyn upadku życia społecznego. Bogactwem są wszystkie środki do zaspokojenia potrzeb służące, w tym razie pieniądz odgrywa rolę podrzędną, a surowe i przerobione produkty natury główną, na nieszczęście jednak nasz ogół inaczej uważa tę kwestię, w jego oczach bogactwem jest pieniądz – a któż policzy, ile zrobiło nam złego owe fałszywe pojęcie, wraz z nie oglądającym się na przyszłość egoizmem! Olbrzymie, pełne starodrzewu lasy znikły dla kraju na zaspokojenie częstokroć chwilowego kaprysu właścicieli, a na pożytek Niemcom; wszystkie części rolnego gospodarstwa upadły przez niedbalstwo gospodarzy i niesumienność dzierżawców i plenipotentów – a jakkolwiek w dawne i „spiżarni Europy” nie brak dziś jeszcze chleba, przecież niekiedy łatwiej nam o pomarańczę niż o jabłko…Czy klimat się zmienił, czy ziemia straciła płodność? Bynajmniej! Klimat i grunt pozostały niezmienne, tylko zmienili się ludzie, potomstwo bowiem traciło w obczyźnie bogactwa przez ojców na rodzinnej ziemi zebrane i dało początek długom, przez które duchowy letarg ziemian wdzięcznej aż dotąd ziemi się udzielił.
Z drugiej strony, przyjmując od Zachodu nowe potrzeby, zapomnieliśmy o stworzeniu odpowiednich im środków i na zniszczone grunta nowy nałożyliśmy podatek. Nie mamy zamiaru występować przeciw słusznie należącym się człowiekowi wygodom, owszem cieszymy się nawet z ich rozwoju – lecz jakkolwiek piękne są fraki z cienkiego sukna, koszule z cienkiego płótna, niech jednak to sukno i to płótno z nasze j wełny i lnu w naszym też wyrabia się kraju, niech zamiłowanie do wygód klas bogatszych stanie się źródłem utrzymania ubogich krajowców, nie zaś kopalnią dla obcych.Nie upadek zatem, ale cudowną, siłę społeczeństwa podziwiać, nie okoliczności, ale samych siebie obwiniać należy, gdy mowa o naszej ekonomicznej sytuacji.
Kraj, zniszczony we wszystkich kierunkach, po upływie jakiego dziesiątka lat wrócić może do dawnej zamożności, lecz nie wróci do niej, gdy zaniedbawszy ziemię, wynajdywać będziemy coraz skuteczniejsze zubożenia jej sposoby, trwoniąc nie tylko własne siły przez próżniactwo, lecz i zasoby ogólne przez marnotrawstwo.Z ekonomicznego przechodząc na duchowe pole łatwo poznamy, że tam jest właściwe źródło naszych nieszczęść. I rzeczywiście, czy mógł podnosić gospodarstwo, myśleć o obowiązkach względem ogółu i przyszłości człowiek nie mający pojęcia o naukach przyrodzonych, nie wiedzący o istnieniu nauk społecznych? Fabryki również wymagają specjalnych wiadomości pracy, a ponieważ kwestie te były nam obce i wstrętne, więc też po dziś dzień jedne leżą odłogiem, inne przeszły do obcych i nie wiadomo nawet, czy i kiedy powrócą do nas.
Smutna to rzecz przyznawać się do własnych win i występków, których małą zaledwie wypowiedzieliśmy tutaj cząstkę, a które tak chętnie przypisujemy wpływowi innych, lecz trudno: chcąc złe poprawić, musimy je poznać i przyczyny jego wymienić, inaczej bowiem nie wyjdziemy z przepaści, w którą nas grzechy własne i dawniejszych pokoleń wepchnęły. Zamykanie oczu przed ogniem, gdy ten już pali, oszczędzanie się wzajemne, gdy nas już nikt nie oszczędza, byłoby cechą niedojrzałości lub zgrzybiałości; aby więc jednego i drugiego uniknąć zarzutu, lepiej otwarcie powiedzmy, że wszystkich nieszczęść naszych my najpierwszą jesteśmy przyczyną.
My niegdyś nie umieliśmy korzystać z okoliczności dających nam nie znaną w świecie potęgę, my nieprzezornością i brakiem taktu przygotowaliśmy sobie nieprzyjaciół zewnętrznych, nasze niedbalstwo oddawało i oddaje Niemcom miejscowy przemysł i rolnictwo – słowem zawsze i wszędzie największymi naszymi nieprzyjaciółmi sami jesteśmy. I jeżeli tak dalej pójdzie, jeżeli nie spojrzymy w siebie i wokoło siebie i nie pomyślemy o środkach zaradczych, to w niedalekiej przyszłości spotkają nas hańba i zagłada.
Wspomnieliśmy o środkach zaradczych, lecz jakież są owe środki?
Jak dla chorób naszych dwa rodzaje przyczyn istnieją, tak muszą być dwa rodzaje lekarstwa – zewnętrzne i wewnętrzne; że zaś kategoria przyczyn wewnętrznych okazała się ważniejszą, więc i na drugi rodzaj lekarstw główną, jeżeli nie wyłączną, zwrócić musimy uwagę.
Łatwo pojąć, że jedną z przyczyn klęsk, które nas dotknęły, był brak harmonii między siłami i zamiarami, a straszny to błąd nie wiedzieć o własne j słabości, ciężko też pokutujemy za niego. Dziś więc nauczeni doświadczeniem zmieńmy system ograniczając plany i prace nasze do szczupłego koła codziennych stosunków. Według ogólnego porządku natury silni tylko mają głos i wpływy, a niezrozumienie tego prawa, wdzieranie się na wyniosłe stanowiska bez odpowiednich kwalifikacyj wzbudzić może śmiech i pogardę, podczas gdy mężne pogodzenie się z losem przynajmniej godność naszą ocali.
Tak tedy pokorni wobec samych siebie, zrezygnowani wobec konieczności, zajmijmy się spłacaniem długów, oszczędnościami, podnoszeniem rolnictwa i przemysłu, ścieśnianiem rodzinnych i towarzyskich węzłów, zwiększaniem liczby małżeństw, zmniejszaniem śmiertelności dzieci, wspomaganiem nieszczęśliwych, rozszerzaniem zdrowej oświaty i moralności. Przy pracy tej niejeden ogromny majątek wypadnie podzielić na drobniejsze, niejeden frak zamienić na kapotę, herb na szyld, pióro na młotek i łokieć, wielu rzeczy sobie odmawiać, wielu zapominać, a najwięcej się uczyć i uczyć!… Lecz za to, mając rozum i dostatek, łatwiej będziemy mogli dotrzymywać zobowiązań, pieniędzmi i radą wspierać potrzebujących, dźwigać ciężary społeczne. Z drugiej znowu strony zahartowani w pracy, obeznani z wymaganiami praktycznego życia, zbliżeni pomiędzy sobą – łatwiej oprzemy się złudzeniom, a wytrwalej i pewniej zdobywać będziemy cele do osiągnięcia możliwe, spokojni o naszą własną i naszego potomstwa przyszłość.
O innej jeszcze, niesłychanej dla nas wagi, reformie pomyśleć należy, oto o powstrzymaniu kosmopolitycznej powodzi w naszej literaturze. W zdrowym społeczeństwie życiowy prąd wypływa z warstw najniższych i najliczniejszych, wznosi się do wyższych, przyjmuje tam odżywcze pierwiastki wiedzy i obyczajowości i zwraca się na dół, aby swoje źródło nowym nabytkiem zasilić i uszlachetnić. U nas nie słychać nawet o podobnym krążeniu. Poeci na przykład i powieściopisarze nie studiują naszego wiejskiego i miejskiego społeczeństwa, muzycy ludowych pieśni, lecz jedni i drudzy na Zachodzie czerpią natchnienie, a wskutek tego ukształcony nasz ogół większą połowę życia oddanego czytaniu w obcej przepędza sferze i pieśń salonu nie ma najmniejszej wspólności z pieśnią, jaką na polu i w chacie usłyszeć można. A gdzież są tanie i przystępne opisy miejscowych zwierząt, roślin i minerałów, rozprawy o kwestiach nasze społeczeństwo obchodzących?
Nie ma ich, ale są za to opisy krajów obcych, rozprawy o emancypacji kobiet na sposób zagraniczny, studia nad Ameryką i Australią itp. Wprawdzie żadne społeczeństwo nie może się izolować, każde w imię postępu musi coś przyjąć od bliższych i dalszych sąsiadów, lecz tak kolosalne pochłanianie obczyzny z krzywdą swojskich pierwiastków nie jest postępem, ale trawiącą gorączką, i jeżeli dalej tak pójdzie, to w końcu staniemy się Niemcami, Francuzami, Anglikami itd., którzy tutaj raczyli się urodzić i polskiego używać języka. Poznajmy więc jak najrychlej tę wadę naszą i silnych przeciw niej użyjmy środków, bo jest źle, choć krańcowi postępowcy zapewniają nas, że jest bardzo dobrze!…
W ten sposób przechodząc z manowców na drogę właściwą, zapewniając stanowczą przewagę żywiołom miejscowym nad obcymi, pozbywajmy się jednocześnie zarozumiałości i nienawiści, cnota bowiem i zasługa, gdziekolwiek jest, wszędzie jest godną szacunku, bez względu na okolice świata. Dlatego też wprawiajmy się w oddawanie słuszności każdemu, na swoje przede wszystkim wady pilne zwracając oko, i pamiętajmy, że tylko zachowawczość obok postępu, miłość wszystkich ludzi obok polegania na własnych wyłącznie siłach, pokora w duchu obok zachowania godności charakteru – zrobią nam to, że przy wszelkiej nędzy naszej nie stracimy i bez uszczerbku przekażemy następcom jedyny, najdroższy skarb każdego: honor…