Tańce na Jasnej Górze, czyli kilka słów o godnej postawie w czasie modlitwy

Dodano   0
  LoadingDodaj do ulubionych!

/ fot. Wikipedia Commons / CC BY-SA 3.0 PL

W wigilię Wniebowzięcia NMP na Jasną Górę dotarła Salezjańska Pielgrzymka Ewangelizacyjna. Piękna sprawa! Jej uczestnicy jako cel poza pielgrzymowaniem zakładają również ewangelizację w drodze, a na postojach „zamiast odpoczywać pląsają wciągając do Bożej zabawy mieszkańców [*].”

Godna pochwały inicjatywa i chwała im za to, że dzielą się radością z przeżywania wiary. Jest to niezmiernie ważne i potrzebne. Sam św. Paweł pisze do Filipian: „Radujcie się zawsze w Panu; jeszcze raz powtarzam: radujcie się! (Flp 4,4).

Problem, który skłonił mnie do napisania kilku zdań, pojawił się kiedy na profilu narodowcy.net na FB opublikowano film z czuwania pielgrzymów. Obraz zdumiewający: Bazylika Jasnogórska (!) w wigilię Wniebowzięcia Maryi czyli ukoronowania wszystkich świąt maryjnych (!), wypełniona pielgrzymami trzymającymi kolorowe chusty, porozkładane miksery i głośniki, hucząca muzyka i śpiewy, a raczej krzyki w rytmach stadionowych, ludzie dosłownie wszędzie, łącznie z prezbiterium. Kapłan krzyczący słowa piosenek do mikrofonu, powtarzane następnie przez ludzi. Nic innego jak fajny koncert rozrywkowej muzyki, gdzie cała sala świetnie się bawi. I pewnie nie byłoby w tym nic dziwnego gdyby nie to, że te występy odbywały się w tak ważnym dla Polaków i godnym szacunku miejscu, gdzie przechowywany jest Najświętszy Sakrament, gdzie dokonuje się z łaski Bożej tyle cudów. Jeżeli, jak mówił Jan Paweł II w czasie swojej pierwszej pielgrzymki, że na Jasną Górę przybywa się „by usłyszeć, jak bije serce Kościoła i serce Ojczyzny w Sercu Matki”, to oglądając zamieszczony w internecie film można mieć wrażenie, że to serce bliskie jest zawałowi.

Zdecydowanie zabrakło wyczucia kapłanom odpowiedzialnym za pielgrzymkę. Są takie miejsca i takie chwile, a Bazylika Jasnogórska, jak i każdy kościół, zdecydowanie do nich należy, gdy trzeba pozwolić przemówić do siebie Panu Bogu. Jeżeli chce się autentycznie słuchać Jego głosu, poczuć nie emocje, a autentyczną obecność, to trzeba pozwolić, by choć na chwilę wsłuchać się sercem i duchem w to, co Bóg ma nam do powiedzenia.
Zgadzam się w pełni, że emocje i atmosfera są częścią ludzkiego życia, a także częścią przeżywania wiary. W procesie ewangelizacji niewątpliwie odgrywają swoją ważną rolę. Nie można jednak dopuścić, by stanęły w miejscu należnym Tajemnicy – Sacrum.

Podskakiwanie i darcie się przed Najświętszym Sakramentem, śpiewy i okrzyki nie mające nic wspólnego z pięknem oraz gimnastyka z szarfami przypominająca poranny aerobik nie są formą modlitwy. Gdyby przytoczyć najprostszą definicję modlitwy, która stanowi, że jest ona rozmową z Bogiem, to to, co widać na filmie, przypomina raczej poważną awanturę gdzie tylko jedna strona krzyczy bez opamiętania. Pana Boga absolutnie tam nie widać. Nawet jeżeli ktoś powie, że świetnie się tam czuł, napełniony radością, doświadczający wspólnoty, etc. to co z tego, skoro nie poczuł, że jest w świętym miejscu, gdzie czeka na niego sam Bóg. Nie ty masz się przecież człowieku świetnie bawić, ale masz oddać chwałę Swojemu Zbawicielowi. Modlitwa to najbardziej intymne spotkanie do którego trzeba się dobrze przygotować. To spotkanie w którym, jak niegdyś Mojżesz, tak i każdy z nas rozmawia z Panem twarzą w twarz, tak jak się rozmawia z przyjacielem. (por. Wj 33,11a).

Dziś trzeba tym bardziej pielęgnować poczucie sacrum, im bardziej człowiek wyzbywa się każdej świętości. Dziś już nie tylko pogaństwo wchodzi do duszy ludzkiej, do rozumienia godności czy szacunku ciała, ale wchodzi również do kościołów. Jeżeli wyzbędziemy się poczucia tego co święte, to pozbawimy się wszelkich granic, jakie stanowią naszą naturalną obronę przed głupotą.

Można wiele zarzucać współczesnym trendom protestantyzacji życia Kościoła Katolickiego, można porównywać, że w Niemczech czy Stanach Zjednoczonych jest inaczej czy fajniej. To zupełnie nie o to idzie! Wystarczy się autentycznie wsłuchać w siebie, by poczuć pragnienie świętości, modlitwy, bliskości Boga. Tego się nie odnajdzie w huku. Przecież wiemy, nawet kierowani wewnętrzną intuicją (zabijaną przez modę), jak trzeba się zachować – nikomu nie przyszłoby do głowy, by np. na pogrzebie wyjść i popląsać wokół trumny klaszcząc w ręce czy wybijając rytm żałobnych pieśni na tamburynie. Trzeba starać się zachować właściwe zasady i elementarne wyczucie. Ja wiem, że emocje są ważne, ze uwielbienie dokonuje się w radości, że niektórzy widzą w tym jakąś pomoc dla modlitwy – widać to na popularnych dziś Mszach o uzdrowienie. Czy spotkaliście się kiedyś z tym, by nie było tam muzycznego zespołu zapalającego do podnoszenia rąk czy zwyczajnie tworzącego „przefajną” atmosferę. Czy msza o uzdrowienie bez gitarki i bębenka miałaby jeszcze jakieś znaczenie, czy cuda by się dokonały? Tak i tam na Jasnej Górze, czy gdyby ci ludzie wcześniej potańczywszy i popląsawszy przed Wałami jasnogórskimi czy na Alejach, wchodząc do sanktuarium zwyczajnie się zatrzymali, uklęknęli i z godnością, w postawie oddania i ciszy poprosili Boga o siłę do ewangelizacji, czy ta modlitwa dla nich byłaby sensowna? Nie wiem jak dla innych, ale dla mnie byłaby najlepszym uwieńczeniem całego pielgrzymowania. Byłaby chwilą w której poczułbym się jak w domu, bezpiecznie i spokojnie.

Jestem przekonany, że autentyczna modlitwa, skoro ma być doświadczeniem umocnienia i cudu spotkania z Bogiem, nie może być łatwa. I praktyka pokazuje, że nie jest. Coraz trudniej człowiekowi słuchać, coraz trudniej zebrać myśli i w skupieniu zwrócić się do Boga, porozmawiać jak z przyjacielem. Ułatwiamy to sobie na wszelkie możliwe sposoby, ale trzeba pamiętać, że łatwizna do niczego nie prowadzi. Spróbujmy zdobyć się na takie elementarne wyczucie tego co święte i odwagę pomyślenia, że nie wszystko co się wyprawia i proponuje jest godne świętości Boga. On nas ukochał do końca, ale to nie znaczy, że jesteśmy wezwani do tego, by zrezygnować z szacunku i postawy właściwej stworzeniu – z uniżenia i pokory wobec Stwórcy i Pana. Jest czas i są miejsca, by dzielić się chrześcijańską szczerą radością, ale są też miejsca i czas w którym nie jako smutasy, ale jako świadomi przed kim stajemy musimy się od pewnych zachowań powstrzymać. Mam wrażenie, że więcej ogłady wykazujemy niejednokrotnie idąc w odwiedziny do starych znajomych, niż na spotkanie z Bogiem.

Ostatnia sprawa – nie bójcie się upominać księży za bylejakość i brak wyczucia. Czasem zwyczajnie patrząc na tłumy uśmiechniętych twarzy wydaje się im, że to dzieło Boże i że tak trzeba, bo jest efekt. Każdy ma prawo do tego, żeby się zapomnieć, bo jesteśmy ludźmi, ale właśnie dlatego jesteśmy Wspólnotą, żebyśmy siebie wzajemnie do świętości pociągali i to w poczuciu najczystszej odpowiedzialności. Pierwszym celem ma być zbawienie człowieka, a nie zorganizowanie mu dobrej zabawy. Nie wytłumaczysz, że w głębi kościoła, za wieczną lampką, jest miejsce, gdzie przebywa żywy Bóg w tajemnicy Eucharystii, jeżeli pół godziny wcześniej pozwolisz, by urządzono tam cyrkowe popisy nawet z pobożnymi słowami.

[*] Określenie użyte w informacjach o pielgrzymce na Facebooku

Ks. Marek Różycki

Dodano w Bez kategorii

POLECAMY