Po raz pierwszy Przystanek Woodstock zaistniał w 1995 roku i wyrósł na fali ruchu hippisowskiego, który zdecydowanie odrzucał jakiekolwiek wartości wyższe – rodzinę, Kościół, autorytety, normy społeczne, nakazy jak i zakazy. Kultura hippisów przez lata przyczyniała się do degradacji człowieka, który jest istotą społeczną i wpajała antywartości, tworząc najgorsze pokolenie jakie kiedykolwiek mogło zaistnieć („dzieci kwiaty”). To pokolenie porzuciło hierarchiczność i wszelkie zasady, zastępując je pustymi moralnie sloganami w stylu „Peace and love” czy „Make love, not war”. Pokłosiem tego wszystkiego było nieuznawanie żadnych autorytetów, a hippisi mieli w głębokim poważaniu cały cywilizowany świat.
Zaczęło się skromnie. Pierwszy przystanek zgromadził około 30 tys. osób, jednak z czasem chętnych zaczęło przybywać i w ciągu następnych lat ilość odwiedzających znacznie wzrosła. W latach 2011-2014 frekwencja osiągała od 500 do 700 tysięcy. W następnych spadła jednak o połowę. Niektórzy ten spadek upatrują w młodym pokoleniu w którym szaleją wiatry konserwatyzmu, niektórzy wiążą to z najrozmaitszymi skandalami, które od kilku lat towarzyszą Wielkiej Orkiestrze Świątecznej Pomocy jak i samemu Owsiakowi, zaś jeszcze inni twierdzą, że formuła wydarzenia zaczyna się powoli rozmywać lub zarzucają, że jest ono upolitycznione. Jedno jest pewne – Jerzy Owsiak jest typem człowieka, którego z łatwością można przypisać do wybranej opcji politycznej.
(A)Polityczny festiwal
Pomimo rzekomej apolityczności całego zjawiska jakim jest Przystanek Woodstock, Jerzy Owsiak upolitycznia go całym sobą. W wywiadzie udzielonym pewnej żydowskiej gazecie wcale nie kryje się ze swoimi sympatiami politycznymi. Jego działania z daleka pachną hipokryzją – jakiś czas temu nie miał problemu z zaproszeniem byłego prezydenta Bronisława Komorowskiego, ale teraz nie wyobraża sobie zaproszenia prezydenta Andrzeja Dudy z obawy przed niepotrzebnym upolitycznieniem. Z drugiej strony, na Przystanku pojawili się politycy opozycji, a pośród nich Grzegorz Schetyna, który wraz z Bartoszem Arłukowiczem i Borysem Budką nieskrępowanie agitowali na rzecz jedynej słusznej opcji politycznej, jaką jest Platforma Oszustów. Jak widać Jerzemu Owsiakowi wcale to nie przeszkadza i dostrzega w zorganizowanym przez siebie wydarzeniu prawdziwie obywatelską Polskę:
To, co świat zobaczył podczas protestów, widzimy na festiwalu od lat. Na czas Woodstocku tworzy się w Kostrzynie kilkusettysięczne społeczeństwo obywatelskie z prawdziwego zdarzenia
Jednocześnie zauważa coś niepokojącego:
Uważam, że taka sytuacja w kraju jaką mamy dziś, musiała się wydarzyć – dzieje Polski to sinusoida. W WOŚP już dwa lata temu zauważyliśmy, że zaczyna się dziać coś złego. Po komentarzach kilku polityków wylała się na nas fala nienawiści, serduszka WOŚP przyklejano do góry nogami.
Czyżby reżim kaczystowski nabierał rozpędu? A może ktoś niszczy demokrację? Na szczęście, na posterunku zawsze stoją jedyni w swoim rodzaju obrońcy demokracji i konstytucji. Tak się składa, że pojawili się również i na tym wydarzeniu. Funkcjonariuszki „Pokojowego Patrolu” kolportowały wśród uczestników spotkania na ASP z Rzecznikiem Praw Obywatelskich A. Bodnarem i sędzią J. Gwizdakiem, propagandowe plakaty KOD-u o treści “KONSTYTUCJA”. Propagandowe materiały były rozdawane również bezpośrednio przy wejściach do namiotu ASP. Wystąpienie miało charakter manifestu politycznego, co jednoznacznie obala mit o tym, iż Woodstock jest festiwalem wolnym od polityki, propagandy i fałszywej ideologii. Ktoś ma jeszcze jakieś wątpliwości, że Przystanek Woodstock jest apolityczny?
Na straży prawa i moralności
„Obiektywne” media często zarzucają organizatorom Marszu Niepodległości niedopilnowanie manifestacji oraz starają się ukazać je od jak najgorszej strony, nawet jeżeli faktycznie nie ma do czego się przyczepić (a ostatnie lata pokazują, że naprawdę nie ma do czego). Ich usilna retoryka próbuje ukazać 11 listopada w Warszawie jako zbiorowisko pseudokibiców i jak oni to określają „wylewu brunatnej fali”. Szkoda, że nie są w stanie zauważyć fenomenalnych statystyk policyjnych, jakie co roku zbiera Przystanek Woodstock.
W tym roku w czasie trwania całej imprezy dokonano 153 przestępstw (w tym 97 przestępstwa związane z posiadaniem środków odurzających, 34 kradzieży dokumentów, telefonów i innego mienia głównie z namiotów uczestników, a także 2 zgłoszenia o podłożeniu ładunku wybuchowego) i 367 wykroczeń ( w tym 127 za spożywanie alkoholu, 80 w kategorii ruchu drogowego, 48 dotyczy zaśmiecania, 18 używania słów obelżywych i 9 kradzieży sklepowych). Wisienkę na torcie stanowi jedna próba gwałtu, próba jego usiłowania, rozbój oraz ciężki uszczerbek na zdrowiu. Z ciekawszych „atrakcji” całego tego zgromadzenia był piątkowy wyczyn 27-letniego mężczyzny, który postanowił zażyć nieco adrenaliny i skoczyć z mostu do Warty. Funkcjonariusze Policji uratowali przed niechybną śmiercią lekkomyślnego śmiałka. W wyniku ich działań zatrzymano 118 osób.
Wiele osób stwierdzi przecież, że to nic takiego – ot, kilka czarnych owiec wśród licznego tłumu, które w żaden sposób nie mogą być reprezentatywne dla większości. No, niby mają rację, ale co w takim razie można powiedzieć o całej reszcie (a w każdym razie ogromnej części), która tapla się w błocie niczym orwellowskie świnie? Nie jest to widok ani smaczny, ani nazbyt okazały. W tym momencie umysł racjonalnego człowieka zaczyna płatać figle i zastanawia się nad celowością całej tej błazenady. Widocznie nowocześni ludzie są tak postępowi, że z jakiegoś niezrozumiałego powodu postanawiają wrócić do najciemniejszych wieków średniowiecza. W końcu każdy ma prawo do szczęścia. Bo niby kto zabroni zwykłej sekretarce harującej w ogromnej korporacji przez cały rok, pohasać sobie beztrosko na woodstockowym bagnisku w stroju pierwszej kobiety?
Skupisko antywartości
Człowiek, który zazwyczaj wybiera się na koncert bądź inne tego typu wydarzenie zazwyczaj potrzebuje jakichś walorów kulturotwórczych, a przede wszystkim bliskości z drugim człowiekiem. Organizatorzy Przystanku Woodstock wszystko to zapewniają, a w zasadzie udają, że tak jest – w rzeczywistości oglądamy coś, co jest krzywym zwierciadłem; pokraczną satyrą stworzoną ku uciesze odurzonych mas. Wszystko to, co jesteśmy w stanie zaobserwować co roku podczas tej zbieraniny to alkohol, seks i narkotyki, a przestępstwa i ogromne błotnisko tylko dopełniają cały ten nieszczęśliwy obraz. Wszystko to doskonale zakrywa koncerty, które powinny być głównym punktem programu. Organizatorzy tej farsy starają się zachwalać i wręcz nawołują do uczestnictwa w niej (najgłośniejszy jest sam Owsiak), tym samym urozmaicając wszystko warsztatami, na których w ramach praw człowieka stowarzyszenia „Nigdy więcej” czy „Tolerado” nauczą nas dziwnie pojmowanej tolerancji.
Ciekawą i zapewne bardzo pomocną opcją dla woodstokowiczów są warsztaty walki z uzależnieniami, a hitem tego roku okazały się warsztaty kultury arabskiej i nauka wiązania hidżabu, prowadzone przez organizacje pomagające w sprowadzaniu imigrantów i uchodźców. A to dopiero wierzchołek góry lodowej. Według Policji w tym roku w zbiegowisku zorganizowanym przez Owsiaka wzięło udział 120 tys. osób. Jeżeli to prawda, jest to najniższa frekwencja od co najmniej 15 lat.
Katolickie światełko w ciemnym tunelu
W opozycji do tego upadku wydaje się być ledwie zauważalny Przystanek Jezus, który w tym roku zgromadził ponad 500 osób.
Przede wszystkim zdecydowaliśmy się na codzienną Mszę na polu woodstockowym i to w dużej skali, sprawowanej przez biskupów i kilkudziesięciu księży. Ludzie przychodzą. Myślę, że kulminacją będzie sobotnia lub niedzielna Msza. (…) Jest dużo spowiedzi. To znaczy, że jest głód duchowy ludzi, pragnienie przebaczenia, żeby Bóg przebaczył, żeby rzeczywiście wejść na jakąś dobrą drogę, żeby przewietrzyć serce Duchem Świętym. Widziałem wiele razy takie akcje, że ludzie z Woodstocku biegli za księdzem i prosili o modlitwę i ratunek – powiedział PAP rzecznik Przystanku Jezus, Robert Kościuszko.
Przystanek Jezus jest inicjatywą skierowaną do młodzieży uczestniczącej w Przystanku Woodstock. Podczas trwającego Przystanku Jezus młodych ludzi odwiedzają duchowni, a każdego dnia odbywają się Msze Święte i wspólne modlitwy. Główną ideą przedsięwzięcia jest ewangelizacja uczestników Woodstocku.
Łukasz Jabłoński