Odszedł profesor Bogusław Wolniewicz. Umysł niebanalny. Profesora zapamiętam z inteligenckiego etosu, który bił z jego wypowiedzi i publikacji.
Myślę tu zwłaszcza o niezależności i bezkompromisowości. Prof. Wolniewicz był publicystą związanym z Radiem Maryja, a mimo to odważnie głosił tezy idące zupełnie wbrew oczekiwaniom tego środowiska. Popierał eutanazję, kwestionował istnienie Boga czy, ostatnio, ostro krytykował zwolenników tezy, że w Smoleńsku doszło do zamachu. Gwoli jasności – żadnej z przytoczonych opinii czy postaw nie podzielam, co nie umniejsza mojego podziwu dla człowieka, który nie dał się wtłoczyć w wyrobione przez innych koleiny myśli.
Łatwo jest „masakrować” politycznych przeciwników, wytykać ich błędy, śmieszności, niekonsekwencje. Niewielu jednak jest ludzi, którzy mają wewnętrzną siłę i odwagę, by w imię prawdy, w którą wierzą, twardo zajmować stanowisko wbrew swoim zwolennikom, współpracownikom, ideowym sojusznikom. I do tego potrafić swoje racje w kulturalny, ale stanowczy sposób wyłożyć.
To nauka przede wszystkim dla intelektualistów, na których, jako nauczycielach i wychowawcach narodu, spoczywa szczególna odpowiedzialność za to, by nie ulegać modom, trendom, tylko twardo stać na gruncie prawdy.
Niestety nie odnajdujemy w mediach informacji o jakiejś religijnej refleksji odchodzącego profesora. Pamiętając jednak o słowach św. Jana Marii Vianney’a, że nawet dla samobójcy, między mostem a rzeką jest jeszcze dość czasu na żal za grzechy, możemy mieć nadzieję, że ten nietuzinkowy umysł u kresu swej drogi zwrócił jednak swą myśl ku Bogu.