Dziś słysząc o Powstaniu Warszawskim czy w ogóle o polskim ruchu oporu, mamy na myśli zaraz żołnierzy tylko Armii Krajowej. Niestety większość Polaków nie słyszała o narodowym podziemiu zbrojnym w czasie okupacji, a jeśli słyszała, to duży procent powtarza nadal komunistyczną oraz dzisiejszą,”europejsko-demokratyczną” propagandę jego dotyczącą. Wynika to z tego, że obecnym demoliberalnym, sprzedajnym rządom, którym zależy wyraźnie tylko na władzy, tzw. “stołkach”, oraz korzyściach materialnych ze sprzedaży Polski – nie jest na rękę ukazywanie narodowców w pozytywnym świetle. Wielkim problemem w tej materii jest także to, że większość dzisiejszych “autorytetów” oraz “historyków” wywodzi się jeszcze ze szkół PRLu, a ponieważ większa część z nich poglądowo często zakorzeniona jest jeszcze w poprzednim, bądź już obecnym systemie, to nie czują oni ani potrzeby ani chęci propagowania prawdziwych informacji dotyczących ruchu narodowego. Warto zacytować w tym momencie Leszka Żebrowskiego, historyka specjalizującego się w historii Narodowych Sił Zbrojnych, czyli największej i najbardziej znanej narodowej organizacji walki podziemnej – “(…) Zresztą, wystarczy prześledzić, jak i co się obecnie pisze na temat NSZ. Żenujące argumenty, wiedza prawie zerowa, kompletny brak znajomości archiwaliów… Tak było np. podczas dyskusji o NSZ w Gazecie Wyborczej w 1992 r. Naukowcy III RP byli praktycznie całkowicie zgodni z tym, co reprezentował np. ppłk UB Ryszard Nazarewicz, czy gen. UB Tadeusz Walichnowski. Nawet uczeni, którzy nigdy nie byli formalnie powiązani z władzą komunistyczną, posługują się propagandowymi frazesami o ‘wojnie domowej’, czy o rzekomej koncepcji NSZ, jakoby od 1943 r. głównym wrogiem Polski był Związek Sowiecki, a nie Niemcy. Tymczasem całe piśmiennictwo NSZ oraz praktyka działania tej organizacji całkowicie temu przeczy. Od początku do końca uważano bowiem, że wróg jest jeden, obojętnie, jak się nazywa – Niemiec czy bolszewik”.
\Najlepiej jednak o narodowcach świadczy ich postawa w czasie II wojny światowej. Już w październiku ruch narodowy przeszedł do konspiracji i zaczął tworzyć swoje siły partyzanckie, których celem była walka z dwoma okupantami – hitlerowskimi Niemcami oraz komunistycznym Związkiem Radzieckim, który dokonał 17 września 1939 roku inwazji na Polskę, wymierzając jej cios w plecy, który walnie przyczynił się do ostatecznej klęski wrześniowej wojny obronnej (która niestety była pewna od samego początku, z racji braku należytej modernizacji Wojska Polskiego przez sanacyjne rządy, do poziomu nowoczesnych sił zbrojnych, gotowych do konfrontacji z wielką siłą militarną III Rzeszy czy ZSRR). Największa partia polityczna II Rzeczpospolitej, Stronnictwo Narodowe, posiadające ponad 200 tysięcy członków rok przed wybuchem wojny, przeszła do działalności podziemnej, działając pod kryptonimem “Kwadrat”. Już w tym samym miesiącu powstał zalążek przyszłej narodowej organizacji partyzanckiej zależnej od SN – pierwotnie nosiła ona nazwę “Armia Narodowa”, a następnie “Organizacja Wojskowa Stronnictwa Narodowego” i “Narodowe Oddziały Wojskowe”, by ostatecznie pierwszego lipca 1941 roku przyjąć nazwę “Narodowa Organizacja Wojskowa”. W roku 1942 NOW liczyło sobie ponad 80.000 żołnierzy. Bezpośrednią przyczyną utworzenia odrębnej organizacji podziemnej przez narodowców była chęć osobnego oddziaływania na naród, przekonanie o szansie zdobycia przez nich władzy pod pozbyciu się z Polski okupantów, oraz przekonanie że oficjalna organizacja zależna od rządu Polskiego na uchodźstwie – “Służba Zwycięstwu Polski”, czyli późniejsza “Armia Krajowa”, związaną jest z przedwojenną sanacją, której byli przeciwni ze względów politycznych. Mimo to, w tym samym roku, dokładniej trzeciego maja 1942 roku, Narodowa Organizacja Wojskowa podporządkowuje się Armii Krajowej. W NOW dochodzi do rozłamu.
Także narodowi radykałowie, skupieni przed wojną w dwóch organizacjach – Obozie Narodowo-Radykalnym (skupionym wokół dziennika “ABC”, skąd pochodzi określenie “ONR-ABC” dla tego środowiska) oraz Ruchu Narodowo-Radykalnym (skupionym wokół osoby Bolesława Piaseckiego i pisma pt. “Falanga”, skąd określenie “RNR Falanga”, czasem błędnie “ONR-Falanga”), przechodzą do konspiracji tworząc swoje oddziały partyzanckie. “Grupa Szańca”, czyli środowisko konspiracyjne skupiające przedwojennych działaczy ONR-ABC, 15 października 1939 roku w Warszawie tworzy “Organizację Wojskową Związek Jaszczurczy”, natomiast ludzie wywodzący się z Falangi powołali do życia “Konfederację Narodu”. Konfederacja Narodu już od listopada 1941 roku przechodziła pod zwierzchnictwo Związku Walki Zbrojnej (ZWZ, następca SZP, poprzednik Armii Krajowej), co ostatecznie kończy się całkowitym połączeniem obu organizacji na jesień 1943 r. (już w ramach AK). Związek Jaszczurczy (podobnie jak NOW), uznawał co prawda rząd na uchodźstwie, jednak stawał w całkowitej opozycji do oficjalnych inicjatyw kierowanych przez niego, czyli Delegatury Rządu RP na Kraj i jego siły zbrojnej czyli SZP/ZWZ/AK. Kiedy w 1942 r. doszło do rozłamu w szeregach NOW, wywołanego przez narodowców przeciwnych scaleniu z Armią Krajową, nadal postrzeganą przez nich jako organizacja sanacyjna, wraz z działaczami “Grupy Szańca” (ZJ), oraz kierownictwem Stronnictwa Narodowego – utworzyli we wrześniu 1942 roku Narodowe Siły Zbrojne – czyli największą i najbardziej znaną narodową organizację walki podziemnej, zrzeszająca według różnych źródeł od 80.000 do 100.000 żołnierzy-narodowców.
Gdy wojska niemieckie po wyniszczającej bitwie pod Stalingradem poniosły klęskę z Armią Czerwoną, stało się wiadomym, że to właśnie komuniści “wyzwolą” Polskę spod okupacji niemieckiej. Perspektywa przejścia z jednej okupacji w drugą – stała się faktem. Faktycznym celem Powstania Warszawskiego nie było więc tylko wyparcie ze stolicy Niemców, ale też przejęcie władzy w Warszawie, co pozwoliłoby uchronić Polskę przed przejęciem w niej władzy przez “polskich” komunistów, idących za plecami Armii Czerwonej. Głównym celem rozpoczętej w listopadzie 1943 roku, przez Komendanta Głównego Armii Krajowej, gen. Tadeusza Komorowskiego ps. “Bór”, akcji “Burza”, stało się ukazanie Rosjanom że Polską rządzą Polacy, a jednym prawdziwym, polskim rządem jest rząd znajdujący się w Londynie oraz zależna od niego Delegatura Rządu na Kraj, która reprezentowała go na terenie Państwa Polskiego. Miało to także unieważnić podział na strefy operacyjne wojsk alianckich, według których na terenie Polski operować miały wojska Związku Sowieckiego. Jak jednak pokazała przyszłość – Polska została najzwyklej w świecie sprzedana przez zachodnich aliantów (USA i Wielka Brytania) komunistom.
Wbrew pozorom, do idei wybuchu powstania w Warszawie początkowo dowództwo AK (w tym sam gen. Bór-Komorowski) – podobnie jak gen. Władysław Anders czy nawet Naczelny Wódz gen. Kazimierz Sosnkowski – podchodziło bardzo sceptycznie. Jednak sytuacja wymagała zdecydowanych kroków – komuniści zbliżali się już do przedmieść polskiej stolicy. Ostateczna decyzja o konieczności walki w Warszawie padła 25 lipca, w czasie zebrania Komendy Głównej Armii Krajowej. W czasie głosowania za ideą powstania opowiedzieli się między innymi: gen. Pełczyński ps. „Grzegorz” i gen. Okulicki ps. „Kobra”, płk. Rzepecki ps. „Sędzia”, płk. Szostak ps. „Filip”, płk. Sanojca ps. „Kortum” i płk. Chruściel ps. „Monter”. Przeciwko byli z kolei: gen. Skroczyński ps. „Łaszcz”, płk Bokszczanin ps. „Sęk”, płk Pluta-Czachowski ps. „Kuczaba”, płk Iranek-Osmecki ps. „Heller” oraz ppłk Muzyczka ps. „Benedykt”. Jak więc widać nieprawdziwy jest mit, że przeciwko powstaniu byli tylko narodowcy, co często lubi wykorzystywać lewacka propaganda – zachwalająca z kolei marginalny udział (z racji marginalnej liczebności w ogóle) anarchistycznych czy komunistycznych grup w Powstaniu (będącym przecież zrywem patriotycznym, narodowym, nie tylko antynazistowskim, ale też antykomunistycznym), co nie przeszkadza wcale w jednoczesnym posługiwaniu się retoryką typu “nie jestem Polakiem, tu się tylko urodziłem, a że mówię tym językiem – to kwestia wychowania” (tekst z jednej z anarchistycznych piosenek). Jak widać – hipokryzja, manipulacja i najzwyklejsza głupota – trzyma się ich mocno.
Oczywistym faktem jest, że narodowcy występowali przeciwko Powstaniu ze względu na swoje podejście do idei militarnych “zrywów”, nie podpartych realizmem i z góry skazanych na niepowodzenie. Wynikało to z samej idei narodowej – która łączyła w sobie romantyczną ideowość oraz pozytywistyczną koncepcję “pracy u podstaw”, krytykując zarazem błędy tak romantyzmu (szafowania krwią polskich patriotów, oderwanie od rzeczywistości etc.) jak i pozytywizmu (działanie nieideowe, typowo obronne etc.), opierając się także na realizmie politycznym i chłodnej ocenie otaczającej Polaków rzeczywistości, by zawsze wybierać idealną drogę dla dobra Polski i narodu.
Niestety – powstanie do takich “zrywów” się zaliczało. Brak odpowiedniego wyposażenia, uzbrojenia, amunicji – na ponad 35.000 zmobilizowanych powstańców, tylko 3.500 było uzbrojonych, a amunicji wystarczało na 4 dni walki. Do tego brak możliwości wsparcia powstania przez siły zachodnich aliantów, świetne wyposażenie przeciwnika, wrogość tak okupujących Warszawę Niemców, jak i stojących po drugiej stronie Wisły komunistów – powstanie te więc było skazane na niepowodzenie, rzeź patriotów i wyniszczenie miasta. Mimo niechęci narodowców do idei powstania, wszystkie ich siły spełniły w czasie powstania swój żołnierski obowiązek. Najlepiej obrazuje to tekst znajdujący się w organie NSZ – „Wielka Polska”, w dniu kapitulacji stolicy (2 października 1944) – “(…) Nie byliśmy entuzjastami idei Powstania, wywołanego w dniu 1-szym sierpnia. Decyzja podjęcia każdej walki musi być w naszym pojęciu dyktowana racją polityczną i poczuciem odpowiedzialności za następstwa wszczętych działań. Jesteśmy jednak również żołnierzami i czyniliśmy to, co każdy żołnierz winien czynić z momentem rozpoczęcia walki (…)”.
W walkach udział wzięły między innymi – Zgrupowanie Chrobry II, dowodzone przez mjr Leona Nowakowskiego ps. „Lig”, wraz z kompanią NSZ “Warszawianka” (700 żołnierzy), 1 Brygada Zmotoryzowana “Koło”, dowodzoną przez ppłk Zygmunta Reliszko ps. „Kołodziejski” (1200 żołnierzy), Pułk NSZ im. Sikorskiego (200 żołnierzy), Pułk NSZ im. J. H. Dąbrowskiego, Kompania NSZ im. “Szarego” (142 żołnierzy), a także liczne mniejsze oddziały NSZ walczące w szeregach zgrupowań i oddziałach AK, takich jak np. „Elektrownia”, batalion „Iwo”, „Gustaw”, „Harnaś”, „Kiliński”, „Gozdawa”, czy zgrupowanie „Żmija”. Armia Krajowa nie poinformowała NSZ o konkretnych planach powstania, przez co 1 sierpnia wiele jednostek było niezmobilizowanych, co przełożyło się znacząco na stany osobowe i osłabiając przy tym ich wartość bojową. Były to siły zależne od “Grupy Szańca”, a więc przedwojennego ONRu-ABC. W walkach wzięły udział także siły Konfederacji Narodu, wywodzącej się z przedwojennego Ruchu Narodowo-Radykalnego, walcząc jednak w oddziałach Armii Krajowej. KN do walki wystawiło – VII batalion Uderzeniowych Batalionów Kadrowych (UBK) pod dowództwem Kpt. Czesława Szymanowskiego ps. „Korwin” (ok. 100 żołnierzy), Pluton “Niedźwiedzi” (ok. 50 żołnierzy) oraz Pluton “Mieczyków” (ok. 40 młodych narodowców w wieku 15-18 lat, których cechował wielki idealizm), zależny od młodzieżówki KN – “Młodzież Nowej Polski”, a także wiele sanitariuszek oraz łączniczek. Według różnych źródeł łącznie były to siły w wielkości od dwóch do ponad czterech tysięcy (z czego poległo ok. 1100). Należy jednak pamiętać, że były to siły zależne od narodowo-radykalnych organizacji. Wielka część narodowców wywodzących się z przedwojennego Stronnictwa Narodowego (endecja) walczyła w szeregach Armii Krajowej, w szczególności od czasu połączenia Narodowej Organizacji Wojskowej z AK.
Narodowcy brali czynny udział w zdobyciu budynku Poczty Polskiej czy gmachu Polskiej Akcyjnej Spółki Telekomunikacyjnej, w walkach o Ratusz, Kościół Świętego Krzyża, gmach Banku Polskiego i Komendy Policji, w obronie barykad na ulicach Piwnej, Miodowej czy Świętojańskiej oraz blokowaniu ruchów wojsk niemieckich w Alei Jerozolimskich. Oprócz działalności typowo militarnej, narodowcy (z braku uzbrojenia większości działaczy), zajmowali się także transportem, zaopatrzeniem, usługami sanitarnymi, działalnością saperską, remontową, rusznikarską i minerską. Wydawano i kolportowano także własne pisma – między innymi “Szaniec” (zależne od NSZ) i “Wielka Polska” (pierwotnie było to pismo zależne od NOW, po rozłamie stało się organem prasowym NSZ). Wszystkie te fakty historyczne burzą kolejny kłamliwy mit lewackiej propagandy, jakoby udział narodowców w powstaniu był znikomy.
Musimy się jednak zastanowić nad swoją własną postawą. Dziś, w skomercjalizowanym świecie, w którym życie wielu młodych sprowadza się często tylko do imprezowania, spędzaniu czasu tylko na własnych, osobistych i egoistycznych przyjemnościach, większość ludzi tylko na kilka dni w roku staje się patriotami – w dniu 11 listopada czy też 1-szego sierpnia. Dzisiejszy patriotyzm przybiera bardzo smutną postać. Bardzo prawdziwie określił go Marcin Król w swojej książce “Patriotyzm przyszłości”, człowiek który, jako demokrata i liberał, od strony ideologicznej nie ma ze mną zbyt wiele wspólnego – “polski patriotyzm miał jednak także drugą bardzo wyraźną cechę – był to patriotyzm w znacznej mierze fikcyjny. Fikcyjny nie oznacza tu, że uczucia patriotyczne były nieprawdziwe lub też wymyślone, czy też miały charakter koniunkturalny. Nie, uczucia te były oczywiście prawdziwe, tyle że w olbrzymiej większości przypadków była to duma z cudzych, a nie własnych zachowań. Nadawało to polskiemu patriotyzmowi ton fałszu. (…) Chodzi mianowicie o to, że (…) każdy mógł żywić przeświadczenie, że cierpiał za naród, ale nie było to przeświadczenie w najmniejszym stopniu usprawiedliwione. Patriotyzm był więc niemal z reguły formą życia na niby”. Niestety tak jest właśnie dziś. Prawdziwy patriotyzm jest wtedy, kiedy kierujemy się maksymą przedwojennych narodowców – “Życie i Śmierć dla Narodu”. Za Ojczyznę, w czasie walki z wrogiem, zginąć może każdy. Nie każdy jednak potrafi zdobyć się na odwagę by poświęcić dla Niej życie w czasie pokoju – dążąc do jej siły i wzrostu, budując ją na co dzień swoją nauką, ciężką pracą, zdobywaniem wiedzy, działalnością społeczną, czy na każdy inny sposób, tak, by już nigdy Naród Polski nie musiał z bronią w ręku walczyć o przywrócenie na mapy świata naszej ukochanej Ojczyzny.
My, narodowcy – nie czcimy porażek. Jak pisał twórca nowoczesnej myśli narodowej, wybitny polityk i mąż stanu, Roman Dmowski – “myśmy tak odbiegli od innych narodów, że święcimy klęski, gdy tamte święcą zwycięstwa”. Czcijmy jednak pamięć dziesiątek tysięcy ludzi, dla których najważniejsza była wolna, niepodległa, suwerenna Polska, dla której oddali swe, często bardzo młode, życie. W Powstaniu Warszawskim straciliśmy kwiat polskiej młodzieży, kwiat polskiej inteligencji, ludzi oddanych Polsce i jej niczym nie skrępowanej suwerenności. Nie powinniśmy czcić Powstania Warszawskiego jako takiego, gdyż nie możemy czcić klęsk. Pamiętać o tych ludziach musimy jednak zawsze. Nikt nie walczył w Powstaniu z myślą o śmierci. Walczyli dla Polski żeby wygrać – dlatego dzisiaj wszyscy PAMIĘTAMY!
Tomasz Dorosz