Węgierscy nacjonaliści zatrzymali marsz homoseksualistów w Budapeszcie [WIDEO]

Dodano   0
  LoadingDodaj do ulubionych!

/ fot.pest.hvim.hu

Marsz homoseksualistów „Budapeszt Pride” był zawsze związany z przemocą. Nacjonalistyczni kontrdemonstranci zakłócali marsz każdego roku. Kilkukrotnie zdarzyło się, że progejowscy aktywiści byli ścigani także po marszu. W związku z tymi doświadczeniami, węgierska policja użyła ogromnych sił do obrony marszu i wyłączyła z ruchu otaczające trasę marszu ulice, żeby zapobiec dostaniu się kogokolwiek w pobliże marszu. Dzięki temu, dewianci maszerowali rok po roku pustymi ulicami gdzie nikt nie mógł ich zobaczyć. To był ich największy problem, dlatego że głównym celem ich marszu było pokazanie swoich chorych skłonności całemu światu.

Przez ostatnie 2 lata doszło tylko do kilku incydentów związanych z marszem, dlatego organizacje LGBTQ ogłosiły, że w tym roku będą maszerować otwartymi dla ruchu ulicami, bez ochrony policji. Argumentem, którym motywowali swoją decyzję był fakt, że podczas ostatnich marszy nie było w ogóle kontrmanifestantów. Posunęli się nawet do tego, że zagrozili policji, że jeśli pojawią się policyjne kordony zabezpieczające marsz, sami je usuną albo zmienią trasę marszu. Marzyła im się manifestacja na wzór zachodnioeuropejskich „Gay Pride”: półnadzy mężczyźni tańczący w świetle dnia na platformach gorszący niczego nie spodziewających się przypadkowych przechodniów.

I wtedy wkroczyli węgierscy nacjonaliści zgromadzeni w ruchu HVIM (Ruch 64 Komitatów) niwecząc marzenia dewiantów. Nacjonaliści ogłosili, że jeśli manifestacja nie będzie oddzielona od normalnych ludzi kordonem policji, to oni sformują kordon, który powstrzyma publiczne sianie zgorszenia i zatrzyma marsz homoseksualistów. Już w poprzednich latach, nacjonaliści wiedli prym w przeciwdziałaniu promowaniu zboczeń w sferze publicznej, aktywnie zwalczając tego typu marsze. W 2013 roku 2 działaczy HVIM w związku z udziałem w blokadzie marszu zostało umieszczonych w areszcie. Zostali oskarżeni o pobicie ludzie rozchodzących się po „Budapeszt Pride”. Jeden z nich został następnie zwolniony z powodu braku dowodów, ale drugi działacz został uznany winnym. W 2014, członek HVIM przeniknął do kolumny marszowej dewiantów i wspiął się na szczyt głównej platformy,dezorientując organizatorów i policję. W ten sposób zatrzymał marsz, podczas gdy jego koledzy przebiegli przez policyjny kordon. Po tym  incydencie, kontrmanifestanci zaatakowali kończący „Budapeszt Pride” piknik w miejskim parku.

W tym roku, policja pomimo buńczucznych deklaracji dewiantów zdecydowała się zabezpieczyć marsz, spowodowało to reakcję ze strony organizatorów marszu, którzy tuż przed rozpoczęciem całego wydarzenia zdecydowali się zmienić trasę. W tym czasie kontrmanifestanci zbierali się już w bezpośredniej bliskości miejsca rozpoczęcia marszu, ale ich protest nie był agresywny, a jedynie głośno wyrażał przywiązanie do chrześcijańskich wartości i tradycyjnej rodziny. Po nagłej zmianie trasy przemarszu, węgierska policja nie była wstanie przegrupować się na tyle sprawnie, żeby uniknąć szybkiej reakcji nacjonalistów, którzy błyskawicznie przedostali się na nową trasę marszu. Nacjonaliści zablokowali Most Łańcuchowy, zatrzymując marsz dewiantów. Na banerze, który mieli ze sobą, mieli napisane „Jesteśmy kordonem”, zgodnie ze złożoną wcześniej deklaracją. Pojawiające się na miejscu oddziały policji otoczyły nacjonalistów z obu stron (blokując możliwość rozejścia się) i nakazały im opuścić most. Aktywiści HVIM zareagowali śpiewając katolickie pieśni i stare węgierskie pieśni wojskowe. Nacjonaliści kontynuowali śpiewanie nawet wtedy kiedy policja zaatakowała ich i usunęła ich z mostu jednego po drugim.


Swoim działaniem, aktywiści HVIM,  spowodowali wstrzymanie marszu dewiantów na pół godziny i pokazali im, że Budapeszt jest dla nich nadal nieprzyjaznym miastem i nie ma przyzwolenia porządnych ludzi na szerzenie grzesznych postaw.

Dodano w Bez kategorii

POLECAMY