Były urzędnik warszawskiego ratusza, Krzysztof Śledziewski, wyznał, że wszystkie decyzje o reprywatyzacje zapadały nie w Biurze Gospodarki Nieruchomościami, ale w gabinetach władz miasta, w tym w gabinecie Prezydenta!
Dziś odbyło się przesłuchanie świadka Krzysztofa Śledziewskiego przed Komisją Weryfikacyjną w sprawie wyjaśnienia afery reprywatyzacyjnej. Śledziewski był urzędnikiem BGN i był bezpośrednim świadkiem przekrętów, który odbywały się w warszawskim ratuszu.
– W ratuszu istniała grupa koordynująca, która podejmowała decyzje reprywatyzacyjne. W jego pracach zawsze uczestniczyli dyrektor lub wicedyrektor biura. (…) „Góra wymagała od nas 300 decyzji reprywatyzacyjnych rocznie – zeznał Śledziewski
Tym samym potwierdził fakt, że bez udziału najwyższych urzędników ratusza większość przekrętów nie byłoby możliwa. Co więcej, istniała nieformalna grupa nacisku, która działała w warszawskim ratuszu, a nawet można powiedzieć, że czuła się tam jak u siebie w domu. M.in. Marcin M. i jego adwokaci.
– (Marcin M.) był częstym gościem w urzędzie i często telefonował. Gdy sprawy szły po jego myśli był kulturalny, ale gdy od 2014 zaczęły się komplikować, to mówił, że stać go na wydanie kilkudziesięciu tysięcy złotych, by w prasie pojawiły się artykuły lub, by jego znajomy został dyrektorem BGN. (…) To byli bardzo operatywni panowie – powiedział komisji urzędnik BGN-u.
Świadek zeznał również, że o wszystkim wiedziała HGW, często nawet osobiście decydowała o postępowaniach w Biurze Gospodarki Nieruchomościami. Oczywiście Prezydent Warszawy zaprzecza zeznaniom swojego byłego pracownika.
To nieprawda, że kiedykolwiek ingerowałam w postępowania #reprywatyzacja.
— Hanna Gronkiewicz (@hannagw) 26 czerwca 2017