Zdeformowana polsko-ukraińska pamięć historyczna

Dodano   0
  LoadingDodaj do ulubionych!

Rozczarowująca współczesność
Po rozpadzie ZSRS Polska i Ukraina uzyskały suwerenność.
Wydawałoby się, że nadszedł czas by uruchamiać niewykorzystane synergie współpracy, wyzyskując ogromny potencjał naszych państw tkwiący w położeniu geograficznym i demografii.
Niestety, wszystkie ważne projekty infrastrukturalne ciągną się latami a stosunki wzajemne huśtane są emocjami.
Przykłady. W latach dziewięćdziesiątych na terenie polski zaczęły powstawać samowolnie stawiane upamiętnienia poległych bojowników UPA. Po stronie ukraińskiej przy każdej zmianie rządów na pro zachodnią pojawiały się pomniki, ulice osób kojarzących się w Polsce z czystkami etnicznymi i ludobójstwem. Dziś trzy lata po zwycięstwie Majdanu i przejęcia rządów przez zdecydowanie po europejskie formacje polityczne widać zmiany w przestrzeni publicznej. Znikają relikty komunizmu, pomniki Lenina, zmieniane są nazwy miast i ulic.

Jednak, dla wielu przyjaciół Ukrainy w Polsce pojawia się poważny problem osłabiający ich kapitał polityczny. Z jednej strony coraz więcej upamiętnień działaczy OUN-B, dowódców UPA a z drugiej różnego rodzaju prowokacje czynione przez nieustalonych sprawców. Niszczenie grobów polskich ofiar UPA, a nawet atak na polski konsulat.

Po polskiej stronie pod hasłami walki z banderyzmem zaczęto niszczyć na cmentarzach upamiętnienia i groby członków UPA. Ze strony ukraińskiej tamtejszy odpowiednik naszego IPN pod kierownictwem Volodymyra Wiatrovycza, w ramach retorsji wstrzymał ekshumacje polskich ofiar na Wołyniu. Nie będziemy wnikać kto stoi za tą spiralą działań gromadzących coraz silniejsze negatywne emocje po obu stronach granicy. Wiemy, że nawet najlepszy biznes może się nie udać kiedy pojawia się brak zaufania i negatywne emocje. Straci na tym interes naszych państw. Strona, której może zależeć na psuciu relacji polsko ukraińskich może odczuwać satysfakcję.

Polsko ukraińskie splątanie

Przed II wojną światową na terenach II RP mieszkało ok 4,5 mln Ukraińców, z których wielu żywiło nadzieję na powstanie niezależnego państwa ukraińskiego. Te aspiracje stały w sprzeczności z polskim dążeniem do zachowania integralności z takim trudem wywalczonego swojego państwa. Wśród polskich formacji politycznych byli zwolennicy porozumienia z Ukraińcami jak też zwolennicy “twardego” kursu i integracji poprzez asymilację. Jednak do końca międzywojnia, mimo prób nie znaleziono rozwiązania satysfakcjonującego dla obu społeczności.

Pamięć polskich ofiar, pamięć krzywd

Ważnym komponentem naszej polskiej zbiorowej pamięci historyczną jest doświadczenie II wojny światowej i ogrom zbrodni do jakich doszło na terenach II RP latach 1939-1947 r. Polacy doświadczyli zbrodni i rabunków ze strony Niemców, Sowietów, jak i różnych innych formacji polityczno militarnych.
Zajmijmy się tu jednak traumą mieszkańców kresów południowo wschodnich, bo ta jest niestety często instrumentalnie używana we współczesnych rozgrywkach politycznych.

Wołyń i Małopolska Wschodnia już w 1939 r, doświadczyła zbrodni i napadów na polskich żołnierzy i cywili ze strony ukraińskich formacji sprzyjających Sowietom, głównie związanych z Komunistyczną Partią Zachodniej Ukrainy. Komuniści przed wojną w województwach wschodnich II RP byli o wiele liczniejsi od ukraińskich nacjonalistów. Ten wątek jest słabo znany polskiej opinii publicznej i wymaga jeszcze wielu badań z uwagi na przypisywanie wielu zbrodni komunistycznych ukraińskim nacjonalistom. W czasach PRL-u jakkolwiek można było pisać o zbrodniach ukraińskich szowinistów, to o komunistycznych już przemilczano, bądź przypisywano je a to Niemcom a to nacjonalistom ukraińskim. Innymi grupami atakującymi Polaków były formacje kolaborujących z Niemcami nacjonalistów, głównie członków Organizacji Ukraińskich Nacjonalistów związanych z Andrijem Melnikem.

Dużym problemem były zwykłe grupy przestępcze korzystające z chaosu wojennego grabiące i mordujące polską ludność cywilną. Ciekawe, że frakcja związana ze Stepanem Banderą powstrzymywała się w tym czasie przed zaangażowaniem w walkę z Polakami z uwagi na zinterpretowanie paktu Ribbentrop- Molotow oddającego Ukrainę Sowietom jako zdradę ukraińskich interesów przez III Rzeszę.

Co zniknęło z polskiej świadomości historycznej?

W szerokim spektrum ukraińskich organizacji politycznych, jednak to nie zdeklarowani wrogowie Polski stanowili większość a Ukraińskie Zjednoczenie Narodowo-Demokratyczne szukające kompromisu z władzami RP. To z nimi współpracował legendarny pułkownik wojsk URL broniący Zamościa przed bolszewicką konarmią Budionnego – Marko Bezruczko.

Przypomnijmy, że przywódcy tej organizacji 24 sierpnia 1939 r wystosowali odezwę do Narodu Ukraińskiego:

“Naprężenie w obecnych stosunkach międzynarodowych osiągnęło swój szczyt i grozi wybuchem zbrojnego konfliktu. (…) Społeczeństwo ukraińskie powinno zachować spokój i równowagę ducha, nawet w najcięższych chwilach (…) W obecnej chwili nie widzimy żadnej postronnej potęgi, która by zmierzała do rozwiązania ukraińskiej sprawy. Z tych względów propaganda, która nakazuje nam czekać na pomoc z zewnątrz, nie jest zgodna z ukraińską narodową racją stanu.(…) Piętnujemy rozmaite próby wciągania naszego społeczeństwa w jakąkolwiek akcję dywersyjną jako działalność obcych agentur i przestrzegamy przed nimi ukraińskie społeczeństwo, a zwłaszcza naszą młodzież. (…) Nie spuszczając z oka narodowo politycznych dążeń ukraińskiego narodu do stania się całkowicie równych i pełnoprawnym członkiem w kole europejskich narodów i nie rezygnując z politycznej walki o pełnię praw ukraińskiego narodu w Polsce Komitet Narodowy stwierdza,że tę historyczną dla ukraińskiego i polskiego narodu chwilę wchodzimy, niestety, z niewyrównanym politycznym rachunkiem(…). Komitet Narodowy wierzy,że historyczna konieczność doprowadzi w obopólnym interesie obydwa narody do wyrównania politycznych różnic między nimi”.

Oświadczenie zostało wygłoszone przez przewodniczącego UNDO Wasyla Mudrego 2 września 1939 r
Natomiast inny działacz UNDO i poseł na Sejm RP z Wołynia Stefan Skrypnik mówił z trybuny sejmowej:

„Czuję się szczęśliwy, mając możliwość stwierdzić, że społeczeństwo ukraińskie Wołynia, należycie odczuło wielka odpowiedzialność, jaka na nim zaciążyła wobec Państwa, własnego narodu i przyszłych pokoleń. Na pierwsze wezwanie Rzeczpospolitej ludność ukraińska Wołynia najdokładniej wykonała wszystko czego państwo zażądało. Już dzisiaj moim bracia zraszają własną krwią Ziemie Polską, świadomie dając dowód gotowości złożenia na ołtarzu obrony wspólnych skarbów ofiary najdroższej – ofiary życia, własnej krwi”.

Czy w Polsce znane są osoby, które stały za sformułowaniem tych tekstów? Czy wiemy co się z nimi stało podczas okupacji sowieckiej? Przypomnijmy choćby Dmytro Lewickiego. Aresztowany 28 września 1939 r przez NKWD zmarł w 1942 w Uzbekistanie.

Inną postacią wartą przypomnienia a przynajmniej uwagi historyków był Ivan Mitrynga- nacjonalista ukraiński, członek Provydu OUN-B, wykładowca w szkole wojskowej im. Jevgenija Konovalca w Krakowie funkcjonującej za przyzwoleniem władz Generalnej Guberni.

W 1940 r. ten ukraiński aktywista wchodzi w konflikt z Stepanem Banderą na tle stosunku do III Rzeszy.
Choć we wcześniejszych publikacjach używa radykalnego języka swoistego dla ówczesnych nacjonalistów, chce bezkompromisowej walki z ukraińskimi zdrajcami narodu to już w warunkach wojennych formułuje hasło „Razem z Polakami, Francuzami, narodami ZSRR za wolną Europę bez Hitlera i Stalina”. Czyni go to podobnym do wielu polskich działaczy narodowo radykalnych, którzy pod wpływem wydarzeń wojennych potrafili dokonać przewartościowań swoich postaw i poglądów.

Wracając do Mitryngi, miał rację w tym wewnątrzorganizacyjnym sporze, bowiem Hitler drugi raz oszukał swoich ukraińskich sojuszników i po zdobyciu Lwowa miast go uczynić stolicą nowo powstałego państwa ukraińskiego kazał aresztować powołany przez banderowców rząd. Wraz z grupą działaczy nacjonalistycznych w 1941 r wychodzi z OUN-B i przechodzi do organizacji uznającej emigracyjny rząd URL i tworzącej oddziały zbrojne tzw. pierwszą UPA pod komendą Tarasa “Bulby” Borowca.

Kto w Polsce zna postacie W. Turczmanowycza i W. Rybaka -członków kierownictwa partii sprzeciwiającej się ludobójczym metodom walki o niepodległość? Nie mają nawet notek biograficznych w Wikipedii. Jedyną postacią tego środowiska, która przeżywszy wojnę i miała możliwość zaprezentować Polakom swój punkt widzenia był Borys Lewyckij piszący w Kulturze Paryskiej pod pseudonimem Ron Sikora.

Postać samego Tarasa Bulby Borowca oraz jego żony Anny także wymaga opracowań historyków. W wielu wspomnieniach bowiem powtarzają się opinie o atakach “Bulbowców” na polskie wsie. Do oskarżycieli przyłącza ostatnio się sam prezes ukraińskiego IPN Volodymyr Wiatrovycz. Taras Bulba Borovec jednak w dramatycznych listach pisanych do członków Provydu OUN-B potępiał mordy na ludności cywilnej i wzywał do opamiętania. Jego żona, działaczka polityczna została porwana przez bojówki OUN-B i po aresztowaniu męża przez gestapo zamordowana.

Taki sam los spotkał członków jego sztabu, współpracowników redagujących petlurowskie wydawnictwa.
Znany jest fakt próby nawiązania kontaktu grup związanych z Ivanem Mitryngą z polskim podziemiem. Do Warszawy przybył bowiem Borys Lywyckij. Niestety nie doszło wtedy do żadnych konkretnych uzgodnień. Polacy i Ukraińcy mieli bowiem odmienny punkt widzenia na temat przyszłego porządku powojennego.
Po co o tym piszę? Mówiąc bowiem o Ukraińcach łatwo generalizujemy utożsamiając wszystkich bojowników o niepodległość Ukrainy ze zbrodniarzami mordującymi polskie kobiety i dzieci w imię utworzenia jednorodnego etnicznie państwa. Według badacza problematyki polsko-ukraińskiej Wiktora Poliszczuka, niespełna 2% ludności na ziemiach Ukrainy Zachodniej popierała czystki etniczne organizowane przez OUN-B i UPA.

Patrząc na politykę historyczną współczesnej Ukrainy może dziwić, że niepodległościowi działacze ukraińscy nie będący jednak w OUN są tak mało widoczni. A przecież oni formowali program jakże współczesny. Ukrainę bowiem widzieli jako demokratyczne państwo prawa a nie dyktaturę czerwoną czy czerwono-czarną.

Skazani przez historiozofię komunistyczną na zapomnienie z trudem wychodzą z cienia, Warte jest też przepracowanie oceny postaw księży grekokatolickich włącznie z Andrzejem Szeptyckim. Czy arcybiskup sprzyjał OUN? Z dużym prawdopodobieństwem można stwierdzić, że nie. Przecież bojówka tej organizacji przed wojną w 1934 r. zabiła jego przyjaciela, działacza UNDO i dyrektora liceum ukraińskiego Iwana Babija. Znamy przykłady księży grekokatolickich ratujących Polaków w Małopolsce Wschodniej. Czy na Wołyniu zdarzały się przypadki chrzczenia noży przez księży grekokatolickich? Tu już możemy przypuszczać, że doszło do celowego wykrzywienia rzeczywistości, przez szykującej się do ostatecznej rozprawy z Grekokatolikami władzy sowieckiej.

Na Wołyniu bowiem była Cerkiew Prawosławna nie Kościół Grekokatolicki. I jeśli ktoś mógł chrzcić te noże to popi prawosławni… Naturalnie, wielu księży grekokatolickich było zwolennikami niepodległości Ukrainy i funkcjonowało w różnych ukraińskich organizacjach politycznych i wojskowych, również tych, które podjęły współpracę z Niemcami ( melnikovcy ) czy w UPA.

Analizując udział księży grekokatolickich w działaniach przeciw Polakom należy podchodzić do poszczególnych przypadków indywidualnie i wystrzegać się łatwych uogólnień prowadzaćych do oskarżeń całej organizacji kościelnej. Jak wiemy z historii Kościół Unicki powstał w celu zbliżenia Polaków i Rusinów nie ich dzielenia.

Czego możemy się jeszcze obawiać?

Wobec pojawiających się możliwości realizacji ważnych dla obu państw strategicznych projektów gospodarczych mogą się nasilić działania po obu stronach granicy rozbudzające negatywne emocje.
Na Ukrainie może dojść do zwiększenia częstotliwości upamiętnień osób oskarżanych w Polsce o dokonywanie, bądź inspirowanie zbrodni na polskiej ludności cywilnej. W Polsce może być kontynuowana wojna z pomnikami zabitych członków formacji UPA. Mogą też zacząć pojawiać się kolejne kontrowersyjne upamiętnienia…

Takie działania polane patriotycznym patosem mogą zyskać uznanie w społeczeństwach obu krajów.
Wiedzę o zapomnianych ukraińskich działaczach politycznych i wojskowych walczących o niepodległość swojego kraju, ale nie przyjmujących zgoła nie chrześcijańskiej zasady “cel uświęca środki” tu w Polsce należy upowszechniać.

Co zatem należy zrobić?

Truizmem jest stwierdzenie, że tylko prawda, nawet trudna uniemożliwi manipulacje i wykluczy zewnętrznych arbitrów o nieczystych intencjach. Przeciwdziałanie coraz lepiej przygotowanym akcjom zmierzającym do pogorszenia stosunków polsko-ukraińskich leży w jak najlepiej pojętym wspólnym interesie.

Przede wszystkim w Polsce należy dziś uporządkować prawnie sprawę grobów zabitych członków UPA.
Nawet najwięksi zbrodniarze w naszym kręgu cywilizacji łacińskiej mają prawo do pochówku. Nikt przecież nie niszczy np. cmentarza w Nadolicach na Śląsku, gdzie spoczęli żołnierze niemieckiej brygady SS Dirlewangera. Jednostki przypomnijmy odpowiedzialnej za rzeź ludności na warszawskiej Woli podczas Powstania Warszawskiego.

Mamy okazałe upamiętnienia na głównych alejach naszych cmentarzy zbrodniarzy komunistycznych i kolaborantów sowieckich. Leżą tu na polskiej ziemi pochowani żołnierze zbrodniczych formacji NKWD.
Polscy patrioci nie powinni dać się wciągać do akcji niszczenia czyichkolwiek grobów.

Apel także do przyjaciół Ukraińców, by zwracali uwagę z jakim odbiorem poza ich krajem mogą spotkać się niektóre ich poczynania polityków. Wiemy, że postępuje szybka dekomunizacja przestrzeni publicznej, ale może lepiej upamiętniać przy tej okazji tych co jednak walcząc za niepodległa i wolną Ukrainę i nie mieli na sumieniu krwi kobiet i dzieci? Którzy nie kompromitują idei niepodległej Ukrainy a wzbudzą zamiast kontrowersji, współczucie i sympatię? Jak widać Ukraina ma wielu bohaterów, którzy czekają na swój czas

Możemy się domyślać, że nieprzypadkowo historiozofia sowiecka pomijała tych ukraińskich działaczy niepodległościowych, którym nie można było zarzucić czynów niegodnych, zbrodni na cywilach. Banderowcy z UPA mieli kompromitować samą ideę niepodległej Ukrainy. Zbudowano zatem sterotyp walczącego o niepodległość – nazistowskiego kolaboranta, banderowca faszysty, fanatycznego ludobójcy w imię nacji. Inni działacze, inne organizacje prócz OUN wyparowaly z pamięci zbiorowej.

A przecież każda ulica nazwana imieniem zamordowanego uczestnika Majdanu, żołnierza poległego na wschodzie w Donbasie, wolontariusza jest przyjmowana przez społeczność międzynarodową jako akt sprawiedliwy i godny szacunku.
My nie chcemy nikomu narzucać bohaterów, ale wiemy ,że niektórzy nawet najbardziej zaangażowani bojownicy o wolność mogą mieć na sumieniu czyny, którymi nie należy się chwalić w cywilizowanym świecie. My w Polsce dobrze wiemy jakie emocje może wzbudzać interpretacja historyczna.

Do dziś w mediach i na portalach społecznościowych toczą się spory znane sprzed 100 lat między zwolennikami marszałka Józefa Piłsudskiego a jego wielkiego oponenta Romana Dmowskiego. Wierzymy, że ocena postaci historycznych wraz z upływem czasu będzie coraz mniej emocjonalna a coraz bardziej racjonalna. A historia, na którą wpływu przecież dziś nie mamy, nie stanie się barierą nie do pokonania w naszych wzajemnych stosunkach.

dr Mariusz Patey – dyrektor Instytutu im. Romana Rybarskiego

Dodano w Bez kategorii

POLECAMY