W dniu dzisiejszym światło dzienne ujrzały nowe informacje w sprawie Amber Gold. Izabela Janeczek, zastępca prokuratora okręgowego w Łodzi, już od kilku godzin zeznaje przed sejmową komisją śledczą.
Prokurator Janeczek po przekazaniu w październiku 2012 r. śledztwa w sprawie Amber Gold z Prokuratury Okręgowej w Gdańsku do Prokuratury Okręgowej w Łodzi była jednym z referentów tej sprawy.
Dziś w trakcie składania zeznań wiceprzewodniczący komisji Jarosław Krajewski z PIS zapytał, czy szef Amber Gold Marcin P. posiadał jakiekolwiek środki na rozpoczęcie działalności gospodarczej.
Czytaj także: Te wątki afery Amber Gold są owiane największą tajemnicą. Teraz komisja chce się im przyjrzeć
–Nie posiadali środków. Stan konta w momencie, kiedy rozpoczęli działalność gospodarczą, a dla nas był to moment, kiedy została przyjęta pierwsza wpłata na lokatę w metale szlachetne, czyli 19 października 2009 r., to stan ten był zerowy. Państwo P. nie mieli żadnego kapitału. Państwo P. pozyskali ten kapitał na podstawie pieniędzy, które zostały wpłacone następnie przez pokrzywdzonych. Spółka, jak ustaliliśmy, nigdy nie korzystała z żadnego rodzaju dotacji, subwencji, kredytów, pożyczek. Pożyczek udzielała samodzielnie, ale ze środków, które były wpłacane przez klientów spółki- zeznaje prok. Janeczek
Poseł Krajewski dopytywał również, czy prokuratura łódzka ustaliła, “z czyjej inicjatywy i jaki był cel, że Marcin P. przelewał środki klientów Amber Gold na darowizny dla ZOO w Gdańsku lub na produkcję filmu fabularnego o Lechu Wałęsie”. Chodzi tu o kwotę 3 mln zł na realizację filmu i 1,62 mln zł na domki dla gibonów i wybieg dla lwów.
– Świadkowie wskazywali, iż Marcin P. samodzielnie wyraził inicjatywę przekazania tych pieniędzy. Jak sobie przypominam, z gdańskim ZOO było tak, że państwo P. sami się zgłosili, żeby finansować te klatki dla gibonów (…). Myślę, że dla P. wszelkiego rodzaju kwestie, które pozytywnie wpłyną na wizerunek – zwłaszcza tak działającej firmy – były niezwykle istotne- tłumaczy prokurator.
Przewodnicząca komisji Małgorzata Waserrmann zwróciła natomiast uwagę, iż w swoich zeznaniach Marcin P. twierdził, iż “sugerowano mu, jak ma płacić i gdzie ma płacić, żeby uzyskać przychylność urzędników gdańskich (…) a po przelaniu tych pieniędzy zaczęli się wypowiadać o nim pozytywnie”.
–Trzeba pamiętać, że wyjaśnienia, które w prokuraturze składał P., i materiały, które były wyłączone na podstawie tych wyjaśnień, zawsze kończyły się umorzeniem postępowania- odpowiada prok. Janeczek
niezalezna.pl
Zobacz także: