W najbliższą sobotę ulicami Hajnówki przejdzie trzeci już Marsz Pamięci Żołnierzy Wyklętych. Wydarzenie rokrocznie wzbudza niemałe kontrowersje. O komentarz postanowiliśmy poprosić Mateusza Magnuszewskiego, koordynatora Brygady Podlaskiej ONR i jednego z organizatorów Marszu.
Czy mógłbyś przedstawić pokrótce historię Marszu Pamięci Żołnierzy Wyklętych w Hajnówce? Kiedy i w jakich okolicznościach zrodziła się idea marszu?
Tak naprawdę spontanicznie. Pierwszy hajnowski marsz pamięci miał miejsce w 2016 roku. W rozmowach prywatnych od dłuższego czasu widzieliśmy, że miasto nie dba o lokalną politykę historyczną. Widzieliśmy, że samorządowcy nie kwapią się nawet, aby zorganizować obchody z prawdziwego zdarzenia na 11 listopada. Dlatego też postanowiliśmy zrobić coś oddolnie. Co ciekawe nasza inicjatywa była tak naprawdę pierwszym zgromadzeniem publicznym organizowanym przez mieszkańców miasta. Chcąc zgłosić marsz urząd miasta nie posiadał odpowiednich dokumentów. Do dziś musimy posiłkować się formularzami zgłoszeniowymi innych miast. To tylko utwierdza nas w przekonaniu jak wiele jest tu do zrobienia.
Czy Marsz od początku wzbudzał tak liczne kontrowersje?
Niestety. Odnoszę wrażenie, że z roku na rok jest co raz gorzej. Podczas pierwszej edycji dostaliśmy jasny sygnał, że idea Wyklętych nie jest w smak niektórym środowiskom. Od samego początku obydwa kościoły w mieście są dla nas zamknięte. Ewenement na skalę kraju. Odmawia nam się Mszy Świętej za Ojczyznę. Mało tego, Hajnówka jest najprawdopodobniej jednym z nielicznych miast (o ile nie jedynym), w którym to 1 marca nie jest w ogóle obchodzony przez władze samorządowe. W ubiegłym roku burmistrz miasta (Pan Sirak z SLD) w drodze administracyjnej zakazał nam zgromadzenia. Argumentował to względami bezpieczeństwa. W jego mniemaniu zachodziło poważne podejrzenie narażenia życia lub zdrowia mieszkańców miasta. Obawy oczywiście wyssane z palca. Jako organizatorzy odwołaliśmy się do Sądu Okręgowego, który uchylił decyzję burmistrza. Sąd Apelacyjny podtrzymał wyrok pierwszej instancji. W tym roku władze lokalne wystosowały oficjalne pismo do ministra MSWiA, w którym domagają się nowelizacji ustawy, w myśl której władza centralna będzie mogła dekretami zakazywać zgromadzeń. W ubiegłym roku arcybiskup drohiczyński Dydycz ujął się za nami i bardzo krytycznie odniósł się do osób, które negują ideę naszego marszu. Oczywiście jego wypowiedź została skrytykowana, a radni miasta Hajnówka stwierdzili, że od tego momentu arcybiskup nie jest już przyjacielem miasta, a także osób wyznania prawosławnego. Można powiedzieć, że tymże marszem naruszyliśmy gniazdo szerszeni. To tylko pokazuje jak ważną inicjatywą jest kultywowanie pamięci o Niezłomnych na tych terenach.
W jaki sposób kształtuje się stosunek mieszkańców Hajnówki do Marszu? Czy wydarzenie posiada więcej przeciwników czy zwolenników?
Ciężko jest obiektywnie ocenić, ale z tego co rozmawiamy z ludźmi widzimy pewną korelację. Mianowicie, czym młodszy mieszkaniec Hajnówki, tym życzliwiej wypowiada się o Niezłomnych. Natomiast, czym wiek respondenta był wyższy, tym stosunek do podziemia antykomunistycznego był co raz bardziej niechętny. Oczywiście nie jest to norma. Są młodzi ludzie sceptycznie nastawieni, ale też i mamy osoby w starszym wieku, którzy wspierają takie inicjatywy jak nasze. Nie jest to tez tajemnicą, że ci co wychodzą na ulicę, by nas prowokować jest garstka. Pomagają im przyjezdni z warszawskich Obywateli RP oraz zbłąkane owieczki z antify. Można odnieść wrażenie, że jest ich wielu, ale to tylko złudzenia. Robią wokół siebie dużo hałasu, nic więcej. Próbują nam zaszkodzić, ale nie przejmujemy się tym. „Psy szczekają, karawana jedzie dalej”. Tym marszem chcemy przełamać pewien impas. O Wyklętych nie mówiono tutaj wcale, a jeśli już to przedstawiano ich w negatywnym świetle.
Przypomnijmy, iż kierownictwo IPN ugięło się pod listem ambasadora Białorusi, w którym ten domaga się zakazu uczestnictwa pracowników IPN w pokazie filmu “Podwójnie wyklęty”. Jak to możliwe, iż władze obcego państwa posiadają aż tak ogromny wpływ na decyzję polskiej instytucji państwowej? Czego może obawiać się IPN?
Tak szczerze powiedziawszy inne kraje od jakiś trzystu lat uzurpują sobie prawo do ingerowania w politykę wewnętrzną naszego kraju. To tylko pokazuje, że aby wybić się na tę prawdziwą podmiotowość i suwerenność jeszcze daleka droga. Oczywiście, decyzja IPN jest dla nas niezrozumiała, szczególnie że wcześniej nie było problemów, by pracownicy IPN brali udział w projekcjach filmu autorstwa Pani Ewy Szakalickiej. Być może taka a nie inna decyzja była podyktowana innymi, zakulisowymi względami np. handlowano potencjalnymi ekshumacjami na terenie Białorusi. Po cichu liczymy na jakieś wyjaśnienia ze strony polskiego MSZ lub samego IPN. Ale to chyba marzenie ściętej głowy.
Środowiska lewicowe zarzucają Wam niekiedy, iż Marsz wzbudza jedynie niepotrzebne napięcia i konflikty społeczne. W jaki sposób ustosunkujesz się do tych zarzutów?
Hajnówka leży w administracyjnych granicach państwa polskiego. W związku z tym narodowy dzień pamięci o żołnierzach wyklętych obowiązuje także i w tym mieście. Pewne środowiska alergicznie podchodzą do jakiejkolwiek inicjatywy ONR i innych organizacji narodowych. W tym wypadku marsz to jedynie pretekst do ataku. Dla tychże osób najlepiej, gdyby nas w ogóle nie było. Czasami odnoszę wrażenie, że bez tzw. hejtu ich egzystencja byłaby zagrożona. Jeśli to czytają, muszę ich zmartwić. Ich nienawiść w naszym kierunku – wzmacnia nas. A nagonka, która ma zniechęcić ludzi do naszej organizacji, powoduje iż właśnie Ci ludzie zaczynają nas popierać. Koronnym zarzutem wobec inicjatywy marszu jest to, iż rzekomo skłócamy prawosławnych z katolikami oraz Polaków z Białorusinami. Argument z typu trafionych jak kulą w płot biorąc pod uwagę fakt, że w oddziałach partyzanckich czynny udział brali i prawosławni i Białorusini. Nawet teraz, w naszych strukturach są osoby prawosławne, a podczas samych uroczystości maszerują z nami osoby wyznania prawosławnego. Z naszej strony nie ma złej krwi wobec osób innej wiary czy narodowości. Liczy się stosunek do państwa polskiego. Podobnymi kategoriami oceniali ludzi tzw. Żołnierze Wyklęci. Tu również był prosty podział. Albo jesteś komunistą albo antykomunistą. W tym sporze tak naprawdę nie chodzi tylko o postać Burego. Spór dotyczy ogólnie podziemia antykomunistycznego. Na tych terenach persona non grata to także Łupaszka czy Inka.
W jaki sposób ustosunkujesz się do zarzutów do osoby kpt. Rajsa “Burego”? Co powiedziałbyś osobom, dla których jest to postać co najmniej kontrowersyjna?
Więcej książek, mniej gazety koszernej i TVN. Romuald Rajs został w 1995 roku przez Sąd Wojskowy oczyszczony ze wszystkich zarzutów oraz zrehabilitowany. W świetle obowiązującego prawa „Bury” jest niewinny zarzucanych mu czynów. Owszem, jak to podczas działań zbrojnych, giną cywile ( w tym kobiety i dzieci). Niezwykle nad tym ubolewamy, ale czy kobiety nie mogły współpracować z ówczesnym aparatem władzy? Żeby była jasność, nie negujemy faktu, że w akcjach pacyfikacyjnych oprócz szpiclów i konfidentów zginęły osoby postronne. Ale trzeba zastanowić się w jakim kontekście straciły życie. A każdy wie, że chociażby w terenie zabudowanym – drewnianym bardzo łatwo o zbłąkaną kulę. Nie mam zamiaru wchodzić w kolejne szczegóły, ale warto podkreślić fakt, że sam IPN afirmował w ramach Przystanek historia film o kpt. Burym. Jedno jest pewne. Marsz w Hajnówce spowodował ogólnopolską dyskusję na temat wyżej wymienionej osoby. To dobrze.
Z Mateuszem Magnuszewskim, koordynatorem Brygady Podlaskiej ONR, rozmawiała Małgorzata Jarosz