Tytuł nie przypadkowo nawiązuje do popularnych, na jednym z portali społecznościowych, „superhiperkumatych” grupek, na których zgraja piwniczaków zastanawia się, jak będzie w Polsce rządzonej przez reprezentantów ich wyśnionej ideologii. Nawiązuje do nich, gdyż w poniższym artykule postaram się wyjaśnić, jak w Wielkiej Polsce do kwestii wolności słowa podchodzić będą, rządzący nią nacjonaliści.
Popularne hasło na wielu manifestacjach brzmi „wolność słowa dla nacjonalistów” i zasadniczo tak wyglądać będzie podejście władz do omawianego zagadnienia. Jako osoby troszczące się o Polaków, nacjonaliści zakażą propagowania szkodliwych, antynarodowych oraz antypaństwowych ideologii takich jak komunizm, anarchizm – i wszelkie jego odmiany – czy liberalizm. Przez ten ostatni rozumiem zarówno jego odgałęzienie obyczajowe, promujące m.in. dewiantów seksualnych, jak i liberalizm ekonomiczny rozbijający więzi społeczne, prowadzący do atomizacji członków narodu i prowadzący do wyzysku jego najuboższych warstw.
Zamiast tego swobodnie będzie można rozmawiać o zagadnieniach dziś zakazanych ze względu na wszechobecną „tolerancję” i polityczną poprawność. Wśród powyższych tematów znajdzie się na pewno wpływ międzynarodowej finansjery i organizacji ponadnarodowych na funkcjonowanie teoretycznie niezależnych państw. Żydzi i ich rola w wydarzeniach XX wieku oraz we współczesnym świecie. W końcu to, czego tak panicznie boi się dzisiejszy mainstream, czyli rasy i różnice pomiędzy nimi. Nie będzie także prześladowań za nazwanie pedała pedałem czy cygana cyganem.
W tym momencie nasuwa się pytanie, czy w Wielkiej Polsce będzie istniała polityczna poprawność? Odpowiedź jest co najmniej skomplikowana. Na pewno nie będzie to polit. poprawność w liberalno- lewicowej formie. Niemniej jeżeli propagowanie pewnych treści będzie zakazane, można mówić o częściowej cenzurze, w której jedną z form wyegzekwowania nieużywania zakazanych treści jest polityczna poprawność.
Przejście od lewicowo- liberalnej politycznej poprawności do narodowo radykalnej troski o eliminowanie szkodliwych ideologii z publicznej dyskusji musi się jednak odbyć mniej topornie niż zmiana linii propagandowej, jaką niedawno PiS zaserwował TVP. Natychmiastowy zwrot o 180 stopni odbył się z gracją przysłowiowego „słonia w składzie porcelany” w związku z czym większość przeciętnych telewidzów o niewyrobionych poglądach politycznych uznała, że dopiero teraz telewizja publiczna zaczęła kłamać – zwłaszcza, że największe stacje prywatne w dalszym ciągu uprawiały tę samą linię propagandy.
Dobrym przykładem, jak rozwijać tę formę cenzury jest też sama polityczna poprawność. Jeszcze kilkanaście lat temu nikogo nie gorszyło słowo „pedał”. Dziś praktycznie nikt poza nacjonalistami nie używa go publicznie. Podobnie jest z wieloma innymi terminami, które kiedyś uchodziły za zupełnie normalne, a obecnie spotykają się z ostracyzmem wobec wypowiadającej je osoby.
Nie oznacza to jednak, że zmasowany atak lewicowo- liberalnej poprawności nie może zostać odparty bez przejęcia władzy w państwie. Dość powiedzieć, że dopóki sukcesu frekwencyjnego i propagandowego nie odniósł Marsz Niepodległości, nawet miłość do własnej ojczyzny czy narodu spotykała się z oskarżeniami o faszyzm, nazizm etc. Właśnie ten przykład pokazuje, że cenzurę można osłabić, a w przyszłości powalczyć o wprowadzenie własnej!
Bartosz Poznański