[TYLKO U NAS] Zabójstwo czy nieszczęśliwy wypadek? Sprawa Polki Marty H. nadal zbija sen z powiek, jak brzmi prawda?

Dodano   0
  LoadingDodaj do ulubionych!

Sąd odrzucił apelację Marty H., która została skazana na dożywotnie pozbawienie wolności za zabójstwo z premedytacją. W naszym poprzednim artykule nawiązywaliśmy do rasistowskiego wyroku. Braliśmy także pod uwagę opinię publiczną oraz wiele komentarzy internautów, którzy nie pozostawili suchej nitki na irlandzkim wymiarze sprawiedliwości. Postanowiliśmy bliżej przyjrzeć się tej sprawie, w związku z tym skontaktowaliśmy się z bliską osobą z rodziny.

W rozmowie dowiedzieliśmy się wielu rzeczy, które jeszcze bardziej skłaniają do zastanowienia się nad sprawą, a nawet przekonują do tego o czym piszą w komentarzach internauci. Wyszło także na jaw wiele niejasności i manipulacji. Dlaczego nie wzięto pod uwagę innych dowodów, które mogłyby świadczyć o tym, że Marta H. nie zabiła z zimną krwią? Tak więc kim naprawdę był mężczyzna, które miała zabić Marta? Jak więc znalazł się w jej samochodzie? To wszystko postara się nam wyjaśnić nasz rozmówca.

Media Narodowe: Tak więc jak to było z  tym telefonem o tak wczesnej porze?

Nasz rozmówca: Wiele osób pyta się o godzinę – dlaczego to akurat 5:00 rano była, zwracają uwagę, że to bardzo wczesna pora, że to jakieś podejrzane. Prawda jest taka, że sąd miał wykaz telefonów 2 tygodnie wstecz, przed tym wypadkiem i są tam rozmowy, smsy między nimi, ale również z innymi osobami, ze znajomymi o różnych godzinach np.: 2:00 czy 3:00 w nocy, czy 4:00 lub 5:00 nad ranem, bo przecież  ludzie pracują też w porach nocnych, czy to w hotelach, czy gdzieś indziej i jest to normalne, że i w tych porach się komunikują między sobą. Ale akurat ten jeden telefon, o tej 5 rano tak wszystkich zdziwił…

Dobrze to kwestia wczesnej pory wyjaśniona, ale po co ona w ogóle do niego zadzwoniła?

Dzień wcześniej, tak gdzieś około godziny 19:00 mieli ze sobą dość ostrą rozmowę, która miała być ostatnia. Mężczyzna obwiniał ją, że zniszczyła jego ostatnią nadzieję, że on już nie ma po co żyć, nie może spać ani jeść. Mówił Marcie, że już nie daje sobie rady i ma dosyć. Z tymi słowami ją zostawił. Co można sobie pomyśleć słysząc coś takiego? Ona naprawdę zaczęła się bać, bo wiedząc o tym na co go było stać, jakie były sytuacje wcześniej, że on potrafił ją np śledzić. Zrobił jeden wielki mętlik w jej głowie. Myślę, że wystarczająco ją zastraszył i zmanipulował, stąd ten telefon. Nie chciała, aby zrobił jakąś głupotę, krzywdę jej albo samemu sobie, chciała mu jakoś przegadać… ”weź się chłopie ogarnij… daj sobie spokój, bo nie może tak być… to małe miasteczko, wspólni znajomi, wspólna praca, tak się nie da żyć.” Dlatego zadzwoniła, aby jakoś przemówić mu do rozsądku.

Bywało, że ją śledził? Czy Marta zgłosiła to na Garde?

Nie zgłaszała, ponieważ nie chciała mu robić problemów. Ten mężczyzna miał już kiedyś miał podobną sprawę, dostał sądowy zakaz zbliżania się do tamtej dziewczyny. To była podobna miłosna obsesja i ona o tym wyroku wiedziała. Tak więc nie chciała mu komplikować życia, pewnie drugi wyrok w takiej sprawie mógłby mu bardziej zaszkodzić. Teraz wiemy że bardzo głupio postąpiła, że tego jednak nie zgłosiła, tak jak tamta dziewczyna. Niestety nie przewidziała, że to może obrócić się przeciwko niej i że z ofiary zostanie uznana za oprawcę.

Nie chciała jemu zaszkodzić, ale zaszkodziła samej sobie. Jak to się stało, że on się znalazł w jej samochodzie?

Właśnie większość ludzi sądzi, że ona po niego pojechała, a wcale tak nie było. Tak się składa, że Marta już od wielu lat jeździła na plażę. To były wczesne godziny poranne, czy to 4:00 czy 5:00, czasem nawet 3:00 w nocy, w zależności kiedy kończyła pracę. To był już taki jej rytuał, pozwalał na odstresowanie się i wyluzowanie po pracy. Mogła spokojnie posiedzieć i pomyśleć, często oglądała wschody słońca, dzwoniła do swojej mamy, do Polski. No w każdym razie droga na te plażę przebiegała obok jego domu, a o tym, że siostra tam jedzie dowiedział się z rozmowy, bo to właśnie wtedy do niego dzwoniła. Musiał szybko wybiec, żeby ją złapać i to by się zgadzało, bo drzwi jego domu były otwarte.. Nie wiem po co ona głupia się zatrzymała i po co go wpuściła? Jak już ruszyli mówiła, że on zaczął bardzo się nakręcać. Mówił, że ma coś niby ważnego do powiedzenia., krzyczał, zaczął wyzywać ich wspólnego kolegę Viktora. Nie wiem co on sobie myślał, ale wyglądało na to, że był obsesyjnie zazdrosny.

Wpadł w histerię, ale co było dalej, jak wpadli do tej wody?

No właśnie wszyscy łącznie z sądem sugerują, że Marta zrobiła to specjalnie, a to był wypadek. Jednym z obciążających ją argumentów było to, że zostawiła sobie otwarte okno. Tutaj pojawia się niejasność, ponieważ na jednej z rozpraw, przed ławą przysięgłych, zostało jasno powiedziane i potwierdzone przez biegłego od spraw wypadkowych, że ta szyba (elektrycznie otwierana) została otworzona już jak wpadli do wody. To przecież logiczne, że jak masz taką sytuacje to pierwsze o czym myślisz, to jak się uwolnić? Tak więc co to za argument? Ona była w ciężkim szoku, nie pamięta wszystkiego dokładnie. Pamięta siebie jeszcze w aucie już po wpadnięciu do wody, ułamek sekundy – popatrzyła na niego, a on coś powiedział, chyba uciekaj. Potem pamięta tylko czarną wodę, ale już nie w aucie, bo mogła się ruszać cała i zaczęła wykonywać ruchy, jakby chciała wejść po drabinie do góry, ale poczuła wtedy, że coś ciągnie ją w dół. Nie wiadomo czy to był on, czy ciśnienie, ponieważ samochód już cały był zatopiony. Faktem jest, że straciła buty w wodzie i wyszła na boso.

Czyli Marta  ma zarzut morderstwa…. a dowodem w sprawie ma być otwarte okno?

Tak i czy to nie jest jakaś kpina? A jeszcze jest tu kolejna dziwna sprawa, a mianowicie chodzi o nagrania z kamer, które mogłyby być na korzyść Marty. Na jednej z pierwszych rozpraw wyświetlono nagranie, gdzie widać Martę jak idzie mokra i krzyczy pomocy. Nie słychać tego, ale widać, ona idzie bardzo wyczerpana, dosłownie ostatkiem sił. Jest uchwycone to co działo się po wypadku, ale nie ma nagrania tuż przed wypadkiem. Właśnie tam doskonale byłoby widać co się wtedy stało. Czy była jakaś szarpanina? Kto skręcił tą kierownicą? Jak do tego doszło? W sądzie jedynie przedstawiono, że podczas przegrywania tych wideo, nagranie przed wypadkiem uległo zniszczeniu. Tak, czyli akurat te najważniejsze kilka minut żadna z kamer nie zarejestrowała? Czy może zostały skasowane ”przypadkowo”? I czy to nie jest dziwne?

Są jakieś konkretne dowody, czy jedynie poszlaki – typu otwarte okno?

Konkretów nie ma, a kolejnym argumentem obciążającym Martę, są jej słowa wypowiedziane po tym jak wyszła z wody, jak wołała pomocy. Kiedy przyjechała Garda to wołała ratujcie go, on nie umie pływać… I to też zaważyło – niby wiedziała już o tym wcześniej, a sama potrafiła pływać więc się mogła uratować. Prawda jest taka, że wtedy była bardzo zła pogoda, wysokie fale i nawet najlepsi pływacy mogliby mieć problem. Ona miała szczęście, że fala wyrzuciła ją jeszcze żywą na brzeg. Jak tu mówić o pływaniu, skoro nawet ekipa ratownicza miała problem z utrzymaniem się na powierzchni? To był cud, że Marta wyszła z tego cała.

Zapytam jeszcze o Waszą linie obrony? Czy Marta miała adwokata? Czy mogła liczyć na pomoc ambasady?

Na początku Marta broniła się sama, dopiero po jakimś czasie dostała adwokata z polecenia Gardy. Cały czas ją przekonywali, że wszystko będzie dobrze. Mówili daj pismo do podpisu, daj to do sprawdzenia, wszystko robiła co kazali. Oddała im laptopa, telefon, wszystkie kontakty, a nawet paszport. No właśnie i ten paszport oddali jej po pół roku, ponieważ chciała lecieć do Polski. Bardzo to wszystko przeżywała, potrzebowała rodzinnego wsparcia. Czy tak postępuje się wobec domniemanego ”mordercy”? Dlaczego akurat po 1,5 roku stawiają jej zarzut morderstwa? Skoro przez ten cały czas nic się nie zmieniło, wszystkie zebrane zeznania, opinie, argumenty podczas śledztwa były i są nadal te same. Nasuwa się więc pytanie dlaczego od razu nie postawili takiego zarzutu? Nigdy nie interesowałam się prawem, nie było mi to potrzebne, ale ostatnio dowiedziałam się, że chcąc oskarżyć ją np. o wypadek ze skutkiem śmiertelnym, musieliby postawić jej taki zarzut w ciągu pół roku. Skoro jednak po pół roku żadne zarzuty nie padły, to zostało jedynie morderstwo, ono nigdy się nie przedawnia. Ale czy tak ma postępować wymiar sprawiedliwości? Jeśli chodzi o zainteresowanie ze strony polskiej ambasady to był raczej kontakt na zasadzie informowania ich jakie są postępy w sprawie. Sami nic nie zrobili, żadnej inicjatywy z ich strony nie było. Zebrali sobie informacje z mediów, to co było dostępne i na tym skończyła się ich pomoc. Jedynie wysłali pismo do zakładu karnego o to, aby przyznano Marcie polskiego psychologa, jednak rodzina też wcześniej wnioskowała o taką pomoc, ale bez oczekiwanego skutku.

Tak więc uważacie, że zarzut morderstwa z premedytacją jest niesłuszny? Wierzycie, że Marta jest niewinna i dlatego wnioskowaliście o zmianę tego zarzutu na nieumyślne spowodowanie śmierci?

Nie to, że jest niewinna. Zdajemy sobie sprawę że poniesie za to odpowiedzialność, to ona prowadziła samochód. Jednak to nie było morderstwo. Całe to śledztwo jest oparte na jakiś dziwnych poszlakach. Co to za dowód typu otwarte okno albo umiejętność pływania? I to mają być argumenty, żeby skazać dziewczynę na dożywocie? To się w głowie nie mieści. Dla mnie najważniejsze to to, aby społeczeństwu przedstawić prawdę. Chciałabym, aby wszyscy poznali też naszą stronę, jak to wyglądało z perspektywy Marty. Wierzę, że chodzą po tym świecie mądrzy ludzie, którzy logicznie myśląc sami wyciągną właściwe wnioski. Jeśli ktoś chciałby pomóc w tej sprawie to zapraszam do odwiedzenia stron – www.pomocdlamarty.pl lub www.helpformartha.org

Serdecznie dziękujemy za rozmowę.

_____________

 

 

Dodano w Bez kategorii

POLECAMY