Przewodniczący Związku Gmin Wyznaniowych Żydowskich boi się nowego Holocaustu w Polsce i popiera delegalizację ONR

Dodano   0
  LoadingDodaj do ulubionych!

/ fot. wikipedia

Lesław Piszewski, przewodniczący Związku Gmin Wyznaniowych Żydowskich RP oraz członek-założyciel uważanej za żydowską masonerie – stojącą nawet ponad resztą lóż polskiej odnogi B’nai B’rith, udzielił wywiadu “Wirtualnej Polsce”, skarżąc się na rzekomy lawinowy wzrost antysemityzmu w naszym kraju.

Dekretem prezydenta Rzeczypospolitej Ignacego Mościckiego z dnia 22 listopada 1938 r. B’nai B’rith w Polsce została rozwiązana z uwagi na jej powiązania właśnie z masonerią. Stowarzyszenie reaktywowano w 2007 r. W imieniu prezydenta Lecha Kaczynskiego, Ewa Junczyk – Ziomecka – podsekretarz stanu jego biura wystosowała wtedy okolicznościowy list, w którym czytamy m.in.:

Blisko 70 lat temu w 1938 r. dekret prezydenta Rzeczpospolitej zakazał działalności B’nai B’rith w wyniku absurdalnego strachu, niezrozumienia i wprowadzenia w błąd, oraz zarządził nielegalność działalności w Polsce sekcji B’nai B’rith. Dlatego to powinno być rozważane, — jako symboliczny gest, — że ja teraz jestem tutaj przed wami jako reprezentant Prezydenta Rzeczpospolitej, po to żeby przywitać was i waszą organizacje, która po raz drugi otwiera działalność w Polsce.

Piszewski podkreśla, że nie czuje się już w Polsce bezpieczny.

Idąc w kipie na głowie jestem narażony na wyszydzanie, agresję słowną lub fizyczną. Chciałbym móc iść po ulicy, jako wolny człowiek i nie martwić się, że ktoś negatywnie zareaguje na moją obecność.

Twierdzi, iż do jego synagogi ciągle dzwonią anonimowe osoby, grożące dokonaniem nowego Holocaustu na nim i jego ziomkach. Zrobimy wam drugi Holocaust, Jeszcze przyjdzie na was pora – mają padać groźby.

W Polsce stało się Żydom dużo złego, byli bestialsko mordowani przez Niemców, więc Polacy powinni dbać podwójnie, żeby nawet przez myśl nie przeszło, że historia może się powtórzyć – pada dziwaczna teza sugerująca po raz kolejny polski współudział w zagładzie Żydów.

Przez sporą część wywiadu przewija się stereotyp tradycyjnego “chłopca do bicia”, czyli Obozu Narodowo-Radykalnego.

To są ludzie w brunatnych koszulach, którzy maszerują z dłońmi zaciśniętymi w pięść i kojarzą się z najgorszymi czasami. Z latami 30. XX wieku w Niemczech. Szczególnie widzą to starsi członkowie Gmin Żydowskich, którzy pamiętają czasy przed wojną i Holocaust. Gdy widzą takie obrazki, wraca strach. Tym bardziej, że brakuje reakcji ze strony rządu. A to działa, jak ciche przyzwolenie. Członkowie nacjonalistycznych organizacji widzą, że mogą swobodnie demonstrować i wykrzykiwać antysemickie hasła bez ponoszenia jakichkolwiek konsekwencji, a to może zachęcać do posunięcia się krok dalej. My się na to nie zgadzamy, naszym obowiązkiem jest reagować – mówi.

Na uwagę dziennikarza wspominającego o pomysłach delegalizacji ONR, odpowiada:

Ale jest ich za mało. Polska była chyba bardziej demokratyczna przed wojną, bo ta demokracja pozwalała na delegalizację organizacji faszystowskich i faszyzujących. A teraz się takie organizacje chroni. Coś jest mocno nie tak. Nie wyciągnęliśmy właściwej lekcji z historii.

Dodano w Bez kategorii

POLECAMY