Prawo jako ogólnoludzki fenomen ma wielki wpływ na kształtowanie postaw oraz poglądów tych, którzy podlegają jego reżimowi. Już samo istnienie takiego aktu prawnego jak kodeks karny, wskazuje nam jakich czynów możemy dokonywać, a jakich powinniśmy się wystrzegać, nie chcąc narazić się na konfrontację z tymi instytucjami, które urzeczywistniają normy prawne.
Prawo nie jest jednak, jak chcieliby zwolennicy pozytywizmu prawnego, abstrakcyjnym tworem umysłu, który wyemancypował się ze swojego otoczenia. Jest w dużej mierze nośnikiem tych idei, celów, programów, które przyświecają kręgom kształtującym dany reżim prawny w określonej rzeczywistości historycznej. Zasady prawne umieszczone w spisanym akcie prawnym, nazywanym zazwyczaj „konstytucją”, której na skutek decyzji politycznej przysługuje pierwszeństwo przed innymi aktami prawnymi, które powinny wynikać i nie być sprzeczne z dyspozycjami zawartymi w niej, wskazują na charakter ustroju prawnego danego państwa.
Jedną z konstytucyjnych zasad, obecnych także w obowiązującej Konstytucji RP z 2 IV 1997, jest prawne usankcjonowanie tak zwanej „demokracji walczącej”, terminu rozpropagowanego przez Karla Loewensteina w 1937 roku. „Demokracja walcząca” oznacza wprowadzenie do systemu prawnego szeregu mechanizmów, które pozwolą nie dopuścić do samolikwidacji ustroju demokratycznego, jak miało to miejsce w przypadku Republiki Weimarskiej.
W Konstytucji z 1997 przykładem prawnej realizacji powyższej zasady jest Artykuł 13:
„Zakazane jest istnienie partii politycznych i innych organizacji odwołujących się w swoich programach do totalitarnych metod i praktyk działania nazizmu, faszyzmu i komunizmu, a także tych, których program lub działalność zakłada, lub dopuszcza nienawiść rasową i narodowościową, stosowanie przemocy w celu zdobycia władzy lub wpływu na politykę państwa albo przewiduje utajnienie struktur, lub członkostwa”. W literalnym brzmieniu artykuł ten wprowadza podstawę prawną do delegalizacji (lub do odmowy rejestracji) partii politycznej (lub innej organizacji), która chciałaby odwoływać się do totalitarnych praktyk wymienionych trzech ideologii. Pozwala jednocześnie na odwoływanie się do metod i praktyk o charakterze nietotalitarnym. Choć brzmi to maksymalnie absurdalnie, to odwoływanie się do „nietotalitarnych metod i praktyk” komunizmu uniemożliwia sądową delegalizację stowarzyszenia, jakim jest Komunistyczna Partia Polski.
Podobnie nieprecyzyjnym zwrotem jest użycie określenia „stosowanie przemocy w celu zdobycia władzy lub wpływu na politykę państwa”. Wynika z tego, że partia polityczna stosująca przemoc w innym celu niż zdobycie władzy lub wywieranie wpływu na politykę państwa, może to robić legalnie w świetle norm konstytucyjnych. Nie wiadomo także, co może oznaczać zwrot: „zakłada lub dopuszcza nienawiść”. Nienawiść jest pojęciem nieostrym, nie istnieje akt prawny, który zawierałby wykaz „stopnia nienawiści”. Nienawiść jest określana jako silna niechęć, wrogość. Zatem sąd orzekający w danym przypadku organizacji, która „dopuszcza nienawiść” będzie musiał ocenić czy ma do czynienia, przykładowo, z „nienawiścią rasową” czy tylko ze „sceptycyzmem rasowym”, który wywołuje tylko średnią niechęć.
Zatem mamy przed sobą normę, która, choć na pierwszy rzut oka wydaje się prosta, w rzeczywistości może prowadzić do absurdalnych i niebezpiecznych rozstrzygnięć. Spójrzmy na kontekst historyczny, w jakim powstawała obecnie obowiązująca Konstytucja. Spójrzmy jaką politykę ideologiczną reprezentowali ojcowie założyciele Trzeciej RP i z kim „demokracja walcząca” miała walczyć. Pomińmy zaburzenia psychiczne, każące zakładać grupy rekonstruujące komunizm i nazizm, i zastanówmy się, przypomnijmy sobie, w jakim kontekście i wobec kogo, zazwyczaj w połowie listopada, reprezentanci establishmentu gardłują o szybkiej delegalizacji, prawnie uzasadnionej Artykułem 13 Konstytucji.
Drugim przykładem prawnego zwalczania poglądów radykalnie prawicowych, prawnokarnej reakcji na nacjonalizm, którą można by umownie określić jako karanie za „przestępstwo z nacjonalizmu”, jest artykuł 256 § 1 Kodeksu Karnego. Art. 256 KK § 1. Kto publicznie propaguje faszystowski lub inny totalitarny ustrój państwa, lub nawołuje do nienawiści na tle różnic narodowościowych, etnicznych, rasowych, wyznaniowych albo ze względu na bezwyznaniowość, podlega grzywnie, karze ograniczenia wolności albo pozbawienia wolności do lat 2. Przestępstwo to może być popełnione w dwóch odmianach: pierwszą będzie nawoływanie do nienawiści na tle konkretnej przyczyny nienawiści, którą nie będziemy się zajmować oraz drugą, jaką jest interesujące nas „propagowanie faszyzmu lub innego systemu totalitarnego”.
Czym jest propagowanie? Można je zdefiniować jako upublicznianie informacji na temat danego ustroju państwa w taki sposób, który będzie zachęcał, agitował do poparcia takiej koncepcji. Może wiązać się z tym powiększanie jego zasług oraz umniejszanie lub przemilczanie wad. W szerszym znaczeniu może być to samo upublicznianie wiadomości na ten temat (oczywiście poza wyjątkami zawartymi w paragrafie trzecim tego artykułu, jakim jest działalność artystyczna, naukowa, kolekcjonerska). W orzecznictwie sądowym panuje pogląd, że charakter „faszystowskiego lub innego totalitarnego ustroju państwa”, ma charakter powszechnie znany, zatem nie ma potrzeby powoływać odpowiedniego biegłego w celu uzyskania jego fachowej pomocy w tej materii. Przestępstwo to ma charakter formalny, nie potrzeba wywołania żadnego skutku, aby zaistniało. Popełnić można je tylko z działania oraz umyślnie. Popełnić je może każdy zdolny do ponoszenia odpowiedzialności karnej.
Tak przedstawia się skrót teorii. Jak jest w rzeczywistości, pokazuje szereg orzeczeń sądowych oraz praktyka, które nasuwają elementarne wątpliwości dotyczące brzmienia tej normy prawnej. Zastanówmy się: jeśli faktem powszechnie znanym są elementy składowe państwa totalitarnego, to jak jednocześnie można uznać faszyzm za ustrój o charakterze totalitarnym? Oczywiście chodzi tutaj o ten historyczny, a nie o „słowo-wytrych” służące jako stygmat dla tych, których chce się wykluczyć z demoliberalnej rzeczywistości. Oczywiście to nie miejsce na takie rozważania, ale w telegraficznym skrócie: historyczny faszyzm włoski lokował się bliżej ustroju sanacyjnej Polski niż Trzeciej Rzeszy. Podobnie liczba jego ofiar zbliżona jest do liczby ofiar sanacji, a już zdecydowanie blednie w porównaniu z ludobójczymi praktykami anarchistów, o których ustawy konsekwentnie milczą.
W takiej sytuacji przydatnym dowodem może być dowód z opinii biegłego. Jednak tutaj nasuwa się podstawowy problem, jakim jest sam biegły, stan jego wiedzy i kompetencji do rozstrzygania, czym jest „faszyzm”, a czym ten „faszyzm” nie jest. Często termin „faszyzm” nie będzie przez niego rozumiany jako „ustrój państwa”, ale jako rezerwuar dla całej myśli prawicy radykalnej. Nie można także wykluczyć, że jego metodą będzie zastosowanie marksistowskiej metodologii, do której dodana zostanie dominująca, liberalna poprawność polityczna. Ponadto, warto zastanowić się, czy zakres czynu zabronionego przez ustawodawcę, może zawierać się tylko w propagowaniu „faszyzmu jako ustroju państwowego” albo w dążeniu do ustanowienia takiego państwa w przyszłości, jako że dalej wymieniane są „inne ustroje totalitarne państwa”.
Zatem czynem, za który nie można karać, będzie propagowanie faszyzmu nie jako „ustroju państwa”, ale na przykład jako stylu życia, spędzania wolnego czasu, odwołując się przy tym do krótkiego okresu, w którym historyczny faszyzm włoski istniał jako ruch kombatancki, w pewnym sensie kontrkulturowy? Jest to całkiem poważne pytanie, ponieważ wydaje się, że każdy, kto propaguje faszyzm nie jako „ustrój państwa totalitarnego”, ale jako coś innego, nie powinien podlegać oskarżeniu z artykułu 256 kodeksu karnego. Oczywiście sens i cel tej normy, umieszczonej przez ideologicznych demokratów i liberałów w tym konkretnym kodeksie karnym z 6 VI 1997 roku, w mojej opinii wcale nie zawiera się w teoretycznych rozważaniach na temat tego, kiedy zaczyna się faszyzm, a kiedy nie ma się z nim jeszcze do czynienia. Nie chodzi również o szlachetną walkę z wrogami wolności, ale o prawne usankcjonowanie możliwości karania przez państwo swoich obywateli za promowanie poglądów na tyle radykalnych, że na podstawie subiektywnej, swobodnej decyzji politycznej, można uznać je za „propagowanie faszyzmu”. A to słowo we współczesnym świecie kompletnie oderwało się od swojego pierwotnego znaczenia. Państwo, które zbudowali liberałowie, demokraci i postkomuniści, pozwala sobie na legalne stosowanie przemocy wobec tych, których uzna za „faszystowskich radykałów”. Istnienie takiej normy prawnej w kodeksie karnym oraz przykłady jej dotychczasowego stosowania przez orzekające sądy może w przyszłości, zwłaszcza po zakończeniu okresu rządów Prawa i Sprawiedliwości, wykazującego się pewną przychylnością wobec nacjonalistów, stać się podstawą do wzmożonych, legalnych represji wobec zwolenników nacjonalizmu.
Zatem na zakończenie chciałbym zaapelować do Posłów na Sejm Rzeczypospolitej Polskiej VIII Kadencji, o zainicjowanie zmian prawnych, które wyeliminują możliwość wszczynania represyjnych procesów karnych przeciwko nacjonalistom.