Aż 360 tys. euro otrzymał z niemieckiego budżetu Syryjczyk, który przybył do Niemiec w ubiegłym roku. Ghazia A. mógł liczyć na wsparcie, ponieważ miał na utrzymaniu cztery żony i 23 dzieci. Choć jedna z córek po pewnym czasie wyszła za mąż i przeniosła się do Arabii Saudyjskiej.

Niemiecki dziennik „Bild”, który opisał historię 49-latka, zwraca uwagę, że islam daje mężczyźnie prawo do posiadania czterech żon, o ile jest w stanie utrzymać liczną rodzinę. Z drugiej strony niemieckie prawo nie uznaje poligamii. Dlatego też azylant musiał wybrać jedną, „oficjalną” żonę, zaś pozostałe są traktowane jako „partnerki”.

Syryjski uchodźca oraz jego liczna rodzina mieszkają obecnie w Montabaur, w kraju związkowym Nadrenia-Palatynat. Uchodźca przyznaje, że rzadko przebywa z „oficjalną rodziną”, gdyż musi dzielić czas także między pozostałe.

Zgodnie z religią mam obowiązek składać wizyty po równo w każdej rodzinie i nie mogę wywyższać żadnej z nichCały czas kursuję między jedną, a drugą rodziną, ale mam nadzieję, że również znajdę pracę. Zapewnia A., który w Syrii posiadał wypożyczalnię samochodów i miał warsztat naprawczy.

Dodano w Bez kategorii

/ fot. wikipedia commons

“Łowcy kłamstw” to grupa wolontariuszy, która dba o dobre imię Polski na świecie. Wolontariusze śledzą informacje o rzekomych zbrodniach wojennych, które mieliby popełnić Polacy, a następnie prostują kłamstwa.

Inicjatywę komentuje jeden z członków, Krzysztof Jeżewski: Nasza praca polega na edukowaniu redakcji i umiejętnej perswazji. Skutecznie wpłynęliśmy na zmianę stylebooków redakcji gazet, telewizji czy rozgłośni radiowych.

Grupę ma tworzyć aż 3 tysiące osób na całym globie (z 74 krajów świata). Największa ilość wolontariuszy ma przebywać w Polsce i Wielkiej Brytanii.

“Łowcy kłamstw” reagują, gdy pojawiają się takie oskarżenia jak: polski obóz pracy, polskie getto, polski obóz koncentracyjny. Korekty obraźliwych wobec Polski tekstów, wynoszą ponad 80 proc. przy ok. 300-350 interwencjach rocznie.

Z naszej strony przypominamy o tym, że trwa zbiórka funduszy na film dokumentalny German Death Camps w języku angielskim, który ma odkłamywać fałszywą narrację o „polskich obozach koncentracyjnych”. Wsparcia można udzielić w serwisie zrzutka.pl lub za pośrednictwem PayPala.

Link do zbiórki: https://zrzutka.pl/german-death-camps
Strona internetowa filmu: http://germandeathcamps.film
Facebookhttps://facebook.com/film.german.death.camps
Twitterhttps://twitter.com/GDC_Film
Wsparcie przez PayPal: można udzielić pod tym linkiem

dorzeczy.pl

Dodano w Bez kategorii

Radosne wieści dotarły do nas właśnie z zespołu prawnego Marszu Niepodległości. Sąd Rejonowy dla Warszawy-Śródmieścia uniewinnił dziś Marcina Falkowskiego. Marcin był uczestnikiem antyrządowego protestu po wybuchu tzw. afery taśmowej, od zarzutu naruszenia nietykalności cielesnej policjanta.

Przypominamy, że M.Falkowski został niesłusznie zatrzymany, oskarżony i skazany prawomocnie na 6 miesięcy bezwzględnego więzienia wskutek obciążających go zeznań trzech funkcjonariuszy Policji. Warto przypomnieć, że wyrok na Marcina w I instancji wydał kontrowersyjny sędzia Wojciech Łączewski. Sędzia wciąż wydaje wyroki w śródmiejskim sądzie (w wydziale cywilnym).

Dzięki podjętym przez obrońców Marcina krokom (prośba do prezydenta o ułaskawienie, kasacja do Sądu Najwyższego) i presji opinii publicznej, wymierzona mu kara więzienia została wstrzymana przez Prokuratora Generalnego. Po wielu miesiącach (na początku tego roku) Sąd Najwyższy uznał kasację i uchylił wyroki skazujące. Przekazał sprawę do rozpoznania ponownie w I instancji, ale w innym składzie.

Tym razem Marcin Falkowski trafił na sędziego, który rzetelnie i prawidłowo i obiektywnie przeprowadził postępowanie dowodowe. Wykazało ono, a właściwie potwierdziło niewiarygodność zeznań policjantów i bezzasadność stawianych mu zarzutów. Dziś zapadł wyrok, który po 3-letniej batalii, przywraca wiarę w sprawiedliwość polskich sądów.

Z relacji jaką przekazał nam obrońca Falkowskiego – adwokat Marcin Iwanowski – Sąd w uzasadnieniu ustnym wydanego wyroku stwierdził, iż nie dał wiary zeznaniom funkcjonariuszy Policji. Uznał je za ogólnikowe, schematyczne i tendencyjne. Zauważył także, iż sądy i prokuratorzy zapominają o konieczności należytego gromadzenia materiału dowodowego. Miało to bowiem miejsce w niniejszej sprawie. Zdaniem sądu, do postępowania przed sądem w tej sprawie w ogóle nie powinno dojść.

Konkludując, sąd stwierdził, że do opisu działania organów ścigania w sprawie Falkowskiego można zastosować cytat stalinowskiego prokuratora: Dajcie mi człowieka, znajdę na niego paragraf. Mec.Iwanowski zastrzega, że dzisiejszy wyrok nie jest jeszcze prawomocny. Jednak treść uzasadnienia wyroku i krytyka jakim zostały poddane policja, sądy i prokuratura, powinny powstrzymać prokuraturę przed dalszymi działaniami wymierzonymi w M.Falkowskiego.

Mec. Iwanowski zapowiada dalsze kroki w sprawie w celu pociągnięcia do odpowiedzialności karnej policjantów za fałszywe zeznania. Obrona M.Falkowskiego odbywała się w ramach Straży Prawnej Stowarzyszenia Marszu Niepodległości. Jest ona kierowana przez mec. Łukasza Moczydłowskiego.

Dodano w Bez kategorii
Muzeum

/ fot. youtube

Tak skandalicznej wypowiedzi dopuścił się na antenie radia TOK FM dyrektor Muzeum Żydów Polski POLIN Dariusz Stola. Spotkało się to z mocną ripostą prezesa obecnie działającego Związku Żołnierzy Narodowych Sił Zbrojnych.

Dariusz Stola odniósł się do uchwały sejmowej upamiętniającej Narodowe Siły Zbrojne. Nie kryje żalu, że przyjęto ja przez aklamację, czyli bez poprzedzającej debaty. Dlaczego?

Ponieważ – jak twierdzi historyk – żołnierze NSZ byli “faszystami”. “Byli dumni z tego, że są faszystami, nie wiem dlaczego dzisiejsze ich wnuki ideowe się tego zapierają. Oni byli dumni z tego, że należą do wielkiej faszystowskiej rodziny faszystów europejskich, którzy zwalczali demokrację jawnie…” – twierdzi dyrektor Muzeum Żydów w rozmowie w TOK FM.

Na te zarzuty odpowiada prezes obecnie działającego Związku Żołnierzy Narodowych Sił Zbrojnych Karol Wołek. W przeciwieństwie do Stola, Wołek nie stara się tworzyć antagonizmów i podpiera się faktami historycznymi. W związku z przyjętą przez aklamację w imieniu całego Narodu uchwałą Sejmu RP na 75-lecie Narodowych Sił Zbrojnych, dyrektor Muzeum Historii Żydów Polskich POLIN oskarża o rzekomy “faszyzm” i próbuje wzniecać podziały narodowościowe w polskim społeczeństwie. Warto przypomnieć, że w NSZ byli także Żydzi, nawet w stopniach oficerskich. Brygada Świętokrzyska NSZ uratowała 180 Żydówek przed spaleniem żywcem przez Niemców. Oddziały Akcji Specjalnej NSZ ścigały i likwidowały bandy komunistyczne m.in. za mordy na Żydach ukrywających się w lasach w czasie okupacji niemieckiej.” – napisał w swoim oświadczeniu na Facebooku.

W dalszej części prezes oznajmia, że Żydzi też mogą stanowić i stanowią bohaterów dla polskich narodowców. “Mamy nie upamiętniać “Dzika”, bo był żołnierzem NSZ pochodzenia żydowskiego? Będziemy go upamiętniali. Jest jednym z naszych Bohaterów z NSZ. Był żołnierzem Narodowych Sił Zbrojnych. Walczył i poniósł śmierć za Wielką Polskę w walce z okupantem.” – w tym momencie Wołek udowadnia wyższość swojego przekazu nad narracją Stola, który bazuje na uprzedzeniach i stara się pogłębiać wzajemną wrogość.

Przykładów bohaterskich postaw Polaków ratujących Żydów jest mnóstwo. Co więcej, nawet liderzy przedwojennego środowiska narodowego poświęcali życie dla ratowania uciemiężonej ludności, w tym właśnie Żydów.

 

Dodano w Bez kategorii

/ fot.wikipedia commons

Patriotyzm poprowadził Polaków do walki o wolność. Powiedział na sesji Zgromadzenia Ogólnego ONZ Donald Trump. Prezydent USA poruszył w swoim przemówieniu wiele wątków. Jednym z bardziej wyrazistych było ultimatum postawione Korei Północnej.

Prezydent USA Donald Trump, przemawiając na sesji Zgromadzenia Ogólnego ONZ oświadczył, że czas powstrzymać terroryzm. Powstrzymamy terroryzm islamski, ponieważ nie możemy pozwolić, żeby podarł on na kawałki cały świat.

Trump podkreślił, że czas już zdemaskować kraje, które popierają takie ugrupowania jak Al-Kaida czy Hezbollah. Natomiast ekstremistów islamskich nazwał nieudacznikami. Prezydent USA stwierdził, że patriotyzm poprowadził Polaków do walki o wolność. Wezwał także do wielkiego ożywienia narodów, odrodzenia ich ducha, dumy, ludzi i patriotyzmu.

Prezydent USA podkreślił również, że czas już, by wszystkie kraje współpracowały, żeby odizolować reżim Korei Północnej, dopóki nie zaprzestanie on zachowywać się wrogo. Ostrzegł, że jeśli USA będą zagrożone, nie będą miały innego wyjścia niż całkowite zniszczenie Korei Północnej. Mówiąc o Kim Dzong Unie, Trump oświadczył, że przywódca reżimu prowadzi misję samobójczą dla siebie i swojego kraju.

Trump jednoznacznie stwierdził, że porozumienie społeczności międzynarodowej z Teheranem w sprawie irańskiego programu nuklearnego było jedną z najgorszych i najbardziej jednostronnych transakcji, do jakich kiedykolwiek przystąpiły Stany Zjednoczone.

Dodano w Bez kategorii

O wyższości Kukiza nad Kaczyńskim

Dodano   0
  LoadingDodaj do ulubionych!
partia sejm polska

fot. Piotr Drabik via Foter.com / CC BY / fot. Piotr Drabik via Foter.com / CC BY

O Pawle Kukizie możecie sobie wypisywać co chcecie: ma swoje wady, jak każdy człowiek, i popełnia błędy, jak każdy, kto cokolwiek robi – ale jestem pewien, że gdyby ktoś z jego klubu przyszedł z propozycją: mamy tu publiczną kasę na zbożny cel (dajmy na to, promocję dobrego imienia Polski za granicą), weźmy z tego paręnaście baniek na taką kampanię, która co prawda ze zbożnym celem nic wspólnego nie ma, ale poprawi nam notowania, a przy okazji (mrugnięcie) zarobimy, to Paweł we właściwej sobie stylistyce wyjaśniłby takiemu osobnikowi, przez kogo i w jakich okolicznościach został poczęty, a potem kazałby mu spi***lać.

Tu jest odpowiedź na często zadawane przez pisowskich hejterów pytanie, dlaczego zamiast maszerować w rytm podawany przez „Sieci” i „Gazetę Polską” ośmielam się coraz głośniej wątpić w „Dobrą Zmianę”, jawnie wspierać środowiska na prawo od PiS, w tym Kukiza zwłaszcza, a medialnemu zapleczu PiS wytykać praktyki i mentalność żywcem przejęte od michnikowszczyzny. Minęło dwa tygodnie od ujawnienia bilbordowego skandalu. Jeśli ktoś liczył, że okaże się on skutkiem nadgorliwości i lepkości rąk jakichś niżej postawionych funkcjonariuszy władzy, że prezes PiS, gdy się dowie, zareaguje, ukarze kogo trzeba, przeprosi podatników i postraszy ewentualnych naśladowców – to już chyba może porzucić te nadzieje. Insajderzy twierdzą wręcz, że przeciwnie, Komendant skierował swój gniew przeciwko tym, którzy nie poszli w zaparte i nie chcieli należycie – czyli ze wszystkich sił – wesprzeć kampanii demaskującej skrytych pod togą złodziei kiełbas i pendrajwów.

Wyznam: specjalnie zaskoczony nie jestem. Po wyborach oceniałem, że rozpędu wystarczy nowej władzy na jakieś dwa lata, a potem, w miarę, jak narastać będzie opór materii, zaczną się pojawiać pierwsze objawy deprawacji. I tak się dzieje.

Wieść niesie – wieść, niestety, potwierdzana przez osoby dobrze poinformowane – że jeden z bardziej znanych pisowskich jakobinów napisał do prezesa TVP regularny donos na redaktora Warzechę, że ten szkodzi PiS, m.in. na tłiterze. Wydaje się Wam to absurdalne – a po cóż takie donosy, przecież prezes TVP też jest na tłiterze? Otóż mechanizm jest prosty: kiedy na biurku Jacka Kurskiego leży donos demaskujący Warzechę, a ten nie reaguje, to już jest podstawa do napisania następnego donosu, adresowanego wyżej, być może do samego Komendanta – na Kurskiego, że toleruje w tyle wizji występy szkodzącego „nam” publicysty. „Wróg pod skrzydłem redaktora”, jak to ujmował Mścisław Laurowicz.

To tylko jeden z przykładów. Niestety, dziennikarz wie zawsze więcej, niż może napisać i obronić potem przed sądem. Bilbordy nie są jedynym przykładem dojenia publicznych spółek na cele wątpliwe. Im wyżej szybują sondaże, tym bardziej co poniektórzy beneficjenci Dobrej Zmiany chamieją, zaczynają traktować powierzone im przez wyborców dobro jak swoje folwarki, a podwładnych jak fornali i folwarczne dziewki. Różne naciski na usuwanie z odzyskanych mediów nie dość wiernie realizujących propagandową linię partii czy agentów zdrajcy z Pałacu Prezydenckiego też nie zaczęły się bynajmniej od wspomnianego donosu.

O, rzecz jasna, pisowcom daleko jeszcze do tego, co wyprawiali za czasów swej potęgi cwaniacy z PO i PSL. Ale poczucie dokonującej się sprawiedliwości dziejowej i przekonanie, że nie ma z kim przegrać, narasta. A jednocześnie na zapleczu rządzącej formacji szerzy się dokładnie ta sama postawa, która przed laty uczyniła elity III RP absolutnie bezbronnymi wobec świństw i nadużyć ekipy Tuska, doprowadzając w końcu do jej bezgranicznego rozbezczelnienia i zgnicia: nic nie zauważać, nie krytykować, milczeć, nie szkodzić, bo dla tej władzy nie ma alternatywy, bo jest nasza, inaczej przyjdą „oni”!

Pan Janek (gratulacje dla jubilata) śpiewał za poprzedniej władzy, że „niby mamy wolną Polskę, a nie wiedzieć czemu – rzygać chce się”. Do rzygania wciąż jeszcze daleko, ale właśnie zacząłem odczuwać pierwsze mdłości.

Rafał A. Ziemkiewicz

Dodano w Bez kategorii

/ fot. pixabay.com

Polacy coraz chętniej podróżują po kraju. Wybierają rodzime kurorty na wypoczynek w wakacje i ferie, ale zwiedzają kraj także podczas zwykłych weekendów poza sezonem. W I połowie 2017 roku krajowe podróże wzrosły o 7 proc. w porównaniu do I połowy 2016 roku. Ministerstwo Sportu i Turystyki i Polska Organizacja Turystyczna chcą ten ruch zintensyfikować – ma temu służyć akcja „Polska zobacz więcej – weekend za pół ceny”, której trzecia edycja będzie miała miejsce od 6 do 8 października. Zgłosiło się do niej 560 podmiotów oferujących usługi turystyczne.

– Turystyka to biznes. Usługi, kulinaria, noclegi, kultura, sport, rekreacja – to system naczyń powiązanych, a zadaniem polskiego rządu jest wzmacniać turystykę, budować jej potencjał, a także efektywnie ją promować zarówno w kraju, jak i za granicą – podkreśla w rozmowie z agencją informacyjną Newseria Biznes Witold Bańka, minister sportu i turystyki.

Ocenia się, że turystyka to jedna z najszybciej rozwijających się gałęzi gospodarki w Polsce. Jej udział w PKB to ok. 6 proc. Szacuje się, że w turystyce pracuje ponad 760 tys. osób, a na rozwoju rynku korzystają inne sektory gospodarki, m.in. budownictwo, transport czy rolnictwo.

– Znaczenie turystyki wewnątrz naszego kraju jest ogromne. Mamy wielki potencjał – Polska jest zróżnicowana pod względem krajobrazowym, kulturowym, każdy region historyczny różni się od siebie. Jeżeli chcielibyśmy zwiedzić całą Polskę, to musimy poświecić na to wiele czasu, nawet po latach zawsze odkryjemy coś nowego. To także napędza gospodarkę, nawet gdy możemy wybierać podróże zagraniczne, wielu Polaków chce odpoczywać właśnie w kraju – mówi Maria Koc, wicemarszałek Senatu RP.

Dane Głównego Urzędu Statystycznego wskazują, że w 2016 roku Polskę odwiedziło 17,5 mln turystów zagranicznych (wzrost o 4,5 proc. rdr.), przede wszystkim Niemców. Coraz częściej na zwiedzanie naszego kraju decydują się Włosi, Francuzi, Brytyjczycy, Szwedzi, Słowacy i Amerykanie.

Rośnie też rodzimy ruch turystyczny. Z „Charakterystyki krajowych i zagranicznych podróży mieszkańców Polski w 2016 roku”, przygotowanej przez resort turystyki, wynika, że Polacy wzięli udział w 43,5 mln krajowych podróżach turystycznych, w tym w 17 mln długookresowych i 26,5 mln krótkookresowych. Rosnącemu zainteresowaniu krajową turystyką sprzyjają organizowane ogólnopolskie akcje promujące wypoczynek w Polsce.

– Nowe dane – w porównaniu do lat ubiegłych – wskazują, że mamy zdecydowany wzrost podróży wewnątrzkrajowych, krótkookresowych i długookresowych realizowanych przez naszych rodaków. Jeśli chodzi o podróże długookresowe, powyżej pięciu dni, jest ich ponad pół miliona więcej, co pokazuje, że jest zainteresowanie, że akcje promujące Polskę i miejsca dotąd może nieodkryte mają sens, bo przekładają się na wzrost podróży – przekonuje minister sportu i turystyki.

W całej Polsce organizowana jest akcja „Polska zobacz więcej – weekend za pół ceny”, podczas której turyści mogą skorzystać z 50-proc. zniżek. Najbliższa jej edycja odbędzie się w dniach 6–8 października. Do akcji dołączyło 560 podmiotów, a cały projekt ma ożywić krajową turystykę w niższym sezonie i wzmocnić promocję oferty wśród turystów krajowych. Z wiosennej akcji skorzystało 70 tys. osób. Ocenia się, że w październiku ze zniżek może skorzystać 100 tys. Polaków.

– Akcja „Polska Zobacz Więcej – weekend za pół ceny” jest organizowana po raz trzeci przez Polską Organizację Turystyczną i Ministerstwo Sportu i Turystyki. Biorą w niej udział wszystkie polskie regiony. Liderem jest województwo małopolskie, gdzie do akcji zgłosiło się ponad 100 obiektów i miejsc, a w dalszej kolejności Dolny Śląsk (62) oraz województwo pomorskie (49) – wskazuje Jacek Janowski, dyrektor Departamentu Produktu Turystycznego i Współpracy Regionalnej Polskiej Organizacji Turystycznej.

Do akcji dołączają partnerzy nie tylko z miejsc doskonale już znanych turystom, lecz także z tych nieco mniej popularnych zakątków Polski. Dla nich takie inicjatywy są szansą na zaistnienie wśród zwiedzających Polskę.

– Rozwijają się one wówczas pod względem społecznym i gospodarczym. Turystyka jest więc bardzo ważną gałęzią gospodarczą nie tylko wtedy, gdy przyjeżdżają turyści z zewnątrz, lecz także wtedy, kiedy ruch turystyczny wewnątrz kraju jest spotęgowany – ocenia Maria Koc.

Eksperci podkreślają, że istnieje wiele marek turystycznych, które są dobrze znane w danym regionie, ale w skali całego kraju są słabo kojarzone. Przykładem może być Wielki Gościniec Litewski, czyli szlak turystyczny nawiązujący do dawnego szlaku handlowego i pocztowego z czasów I Rzeczypospolitej, obejmujący oprócz Polski także Litwę i Białoruś. Zobaczyć będzie można jednak znacznie więcej.

– Do akcji zgłosiły się bardzo różnorodne obiekty. W Centrum Szkła w Krośnie turysta może zobaczyć, jak tworzy się szkło, własnoręcznie wyprodukować jakiś element szklany, przy okazji zwiedzić Krosno i odwiedzić Bieszczady. Atrakcje można łączyć z noclegiem, a wszystko jest znacznie tańsze niż w sezonie letnim – podkreśla Jacek Janowski.

Dodano w Bez kategorii

12 września Kościół obchodzi święto Najświętszego Imienia Maryi. W 1877 r. ten dzień był wyjątkowy także z innego powodu. Wtedy to w Gietrzwałdzie na Warmii poświęcono figurę Matki Bożej, co zakończyło prawie trzymiesięczne objawienia.

Cała historia ma swój początek 27 czerwca tego samego roku. Tego dnia trzynastoletnia Justyna Szafryńska wracała z gietrzwałdzkiego kościoła po pomyślnym zdaniu egzaminu dopuszczającego do pierwszej komunii świętej. Usłyszawszy dzwony bijące na Anioł Pański, odmówiła modlitwę. Wówczas na klonie rosnącym w pobliżu plebanii ujrzała, jak sama relacjonowała, ,,niezwykłą jasność, a w niej biało ubraną postać z długimi włosami opadającymi na ramiona, siedzącą na złocistym tronie”. Później okazało się, że osobą tą była Maryja. Matce Bożej towarzyszył anioł oddający jej hołd. Wizja ponowiła się następnego dnia, gdy Justyna wraz z koleżankami odmawiała różaniec.

Kolejne objawienie miało miejsce 30 czerwca. Maryję, oprócz Szafryńskiej, ujrzała też jej kuzynka, o rok starsza Barbara Samulowska. O wcześniejszych widzeniach wiedział miejscowy proboszcz – ks. Augustyn Weichsel. On też polecił wizjonerce, aby przy najbliższej okazji zapytała ukazującą się postać, kim jest. Tak też zrobiła Justyna. Na pytanie ,,Kto Ty jesteś?”, otrzymała odpowiedź ,,Jestem Najświętsza Maryja Pana Niepokalanie Poczęta”. Matka Boża zażyczyła sobie też codziennego odmawiania różańca. Od tej pory przychodziła Ona codziennie, podczas praktykowanej przez dziewczęta modlitwy różańcowej. 3 lipca Maryja obiecała, że będzie objawiać się jeszcze przez dwa miesiące. Zapewniła też, że uzdrowi chorych, którzy będą odmawiali różaniec.

W następnych wizjach Matka Boża odnosiła się do wielu problemów ówczesnego społeczeństwa. Zapowiadała odrodzenie Kościoła na Warmii i w całej Polsce. Przyrzekła też, że jeśli ludzie będą się gorliwie modlić, to osierocone w wyniku Kulturkampfu parafie otrzymają kapłanów. Zwróciła ponadto uwagę na plagę alkoholizmu. ,,Nie pijcie wódki” – wzywała i ostrzegała przed karą dla pijaków oraz zepsutych dziewcząt. Prosiła o modlitwę w intencji zaprzestania prześladowań Kościoła oraz o posłuszeństwo wobec duchownych. Od samych wizjonerek oczekiwała wstąpienia do zakonu i dodała: ,,Dobrze jest, jeśli do klasztoru idzie tyle osób, ile może”. Maryja troszczyła się także o nawrócenie mieszkańców Gietrzwałdu i okolic, w tym protestantów. Najczęściej powtarzanym orędziem była prośba o odmawianie różańca. Matka Boża wzywała, by praktykować tę modlitwę codziennie. Tak też robiły wizjonerki, a wraz z nimi miejscowa ludność. Rano gromadzono się na odmawianiu części radosnej, w południe bolesnej, a wieczorem chwalebnej.

Maryja zapowiedziała, że po raz ostatni przyjdzie w święto Jej narodzenia, czyli 8 września. Widząc smutek Justyny i Barbary z powodu ostatniej wizji, powiedziała: ,,Nie smućcie się, bo Ja zawsze będę przy was”.  Tego dnia pobłogosławiła też cudowne źródełko. Wieczorem podczas odmawiania różańca, ludność zgromadzona w kościele usłyszała przeraźliwe odgłosy interpretowane jako szczęk broni lub krzyk opętanego. Uświadomiono sobie, że było to działanie demoniczne. Szatan już wcześniej próbował zakłócić objawienia. 10 sierpnia w domu miejscowej krawcowej zasłabła Justyna Szafryńska. Po ocuceniu ujrzała Matkę Bożą (jak się później okazało była to wizja fałszywa), która kazała jej codziennie przychodzić do tego miejsca. Na drugi dzień przybyła tam z Barbarą jednak obie dziewczyny znów odczuwały mdłości. Ks. Weichsel zabronił im chodzić do tego miejsca, a Maryja powiedziała, że tamta wizja pochodziła od złego ducha. 12 września miało miejsce poświęcenie figury Matki Najświętszej. Podczas nabożeństwa dziewczęta niespodziewanie dostąpiły jeszcze jednego objawienia. Maryja po raz kolejny zachęciła ich do gorliwego odmawiania różańca.

Gietrzwałdzkie wizje wydały błogosławione owoce. Przyczyniły się one do odrodzenia świadomości narodowej na Warmii. Wzmacniał je fakt, że Matka Boża mówiła w miejscowej gwarze. Odnowione zostało także życie religijne. Coraz więcej osób gromadziło się na codziennym różańcu, wielu ludzi się nawróciło, zmniejszała się plaga pijaństwa. Do Gietrzwałdu przybywali pielgrzymi z odległych stron. Udokumentowano też liczne uzdrowienia. Władze zaborcze na próżno próbowały przeszkodzić rozwojowi kultu w Gietrzwałdzie. Represje dotknęły m.in. proboszcza ks. Augustyna Weichsela. Aresztowano go ok. 70 razy. Wielokrotnie nakładano na niego grzywnę. Istnieją relacje mówiące, że sam duchowny dostąpił wizji Maryi i św. Józefa. Dzięki objawieniu miał się dowiedzieć, że po jego śmierci w Gietrzwałdzie zamieszkają zakonnicy (od 1945 r. zakon kanoników regularnych). Ten wątek jest jednak słabo zbadany.

Obie wizjonerki wstąpiły do Zgromadzenia Sióstr Miłosierdzia. Szafryńska wystąpiła z niego przed złożeniem ślubów i wyszła za mąż. Barbara Samulowska zaś wytrwała z zakonie. W 1884 r. została wysłana do Paryża, gdzie pracowała w żłobku. Pięć lat później złożyła oblacje wieczyste i przyjęła imię Stanisława. Następnie skierowano ją do Gwatemali. Tam spędziła resztę życia. Najpierw pełniła funkcję dyrektorki seminarium Zgromadzenia Sióstr Miłosierdzia. Potem pracowała w szpitalu w Antiqua. Była także przełożoną szpitala głównego w Gwatemali, a później sierocińca. Zmarła 6 grudnia 1950 r. Trwa jej proces beatyfikacyjny.

Gietrzwałdzkie wizje są jedynymi zatwierdzonymi przez Kościół objawieniami maryjnymi na terenie Polski. Obecnie do sanktuarium przybywa ok. miliona pielgrzymów rocznie. Gietrzwałd bywa nazywany ,,polską Fatimą” lub ,,polskim Lourdes” ze względu na liczne podobieństwa do tych objawień. Bowiem we wszystkich trzech przypadkach Matka Najświętsza ukazywała się ubogim dzieciom. Podobnie jak w Portugalii zachęcała do codziennego odmawiania różańca oraz, tak samo jak w Lourdes, przedstawiła się jako Niepokalanie Poczęta. Treść gietrzwałdzkiego orędzia pozostaje nadal aktualna. Wszak problemy takie jak zepsucie moralne, alkoholizm, czy prześladowania Kościoła dalej istnieją. Wciąż obowiązuje też wezwanie do nawrócenia i codziennego odmawiania różańca. Warto zatem poznać, co Maryja przekazała Justynie i Barbarze i zacząć wprowadzać to w życie.

Filip Bator

Dodano w Bez kategorii

Rewolucja narodowa tu i teraz!

Dodano   0
  LoadingDodaj do ulubionych!

/ fot. polandmaster.deviantart.com

Victor Orban jest wielkim przywódcą, który tworzy wielkie Węgry, prawdziwe, silne i niezależne państwo.
To przywódca z krwi i kości, który rozprawia się z opozycją, wzmacnia gospodarkę, nie boi się przeciwstawiać mocarstwom i Unii Europejskiej. Prowadzi swoją niezależną politykę i nie liczy się z nikim, a zwłaszcza z wrogami. Rozwiązuje problemy zwykłych Węgrów, a same Węgry kojarzą się z poczuciem godności, dostojeństwem, z siłą.
Jeżeli poprowadzimy mądrą politykę i wybierzemy prawdziwych patriotów w wyborach, to będziemy mieli nad Wisłą drugi Budapeszt. Taką oto wizję często przedstawiają nam prawicowi politycy i publicyści. Marzy im się model władzy na wzór węgierski. Bezrefleksyjnie chcieliby kopiować pomysły węgierskich polityków i ich sposób rządzenia. Oczywiście, widzą jedyną nadzieję w wielkim polityku i mężowi stanu jakim jest Jarosław Kaczyński. Wspaniały strateg, racjonalny polityk, prawdziwy patriota, człowiek, który poświęcił całe swoje życie, a nawet Brata dla Polski.
W obu tych przypadkach jest pewien wzór czy wspólny mianownik, którym jest wspaniały wielki przywódca, który jak za odjęciem magicznej różdżki, zmieni szarą i smutną rzeczywistość w naszym kraju.

Nie jest to wizja nowa, gdyż już wiele razy w historii naszego kraju i świata mieliśmy przykłady wiary w moc wielkiego przywódcy. Nie musimy sięgać daleko wstecz, wystarczy popatrzeć, choćby na legendę Piłsudskiego. W dalszym ciągu wielu naszych rodaków liczy, że pojawi się na horyzoncie przywódca, który niczym wódz na kasztance przegoni plugastwo z naszego kraju.
Spróbujmy zestawić powyższe pragnienia, z marzeniami nieco bliższymi dla nacjonalistów.
Tak jak prawica i część naszego narodu wierzy w przywódcę, który „chwyci za mordę cały ten burdel”, tak też część nacjonalistów wierzy, że nagle w przyszłości, a możliwe, że nawet dzisiaj nastąpi wielka, mityczna, narodowowyzwoleńcza rewolucja. Rewolucja narodowa.
Mimo, że oba te pragnienia różnią się diametralnie, mają kilka wspólnych cech. Główną z nich jest oczekiwanie, że ktoś albo jakaś bliżej niedookreślona sytuacja lub przebudzenie narodowe zrobi porządek w kraju.
Wiara, że to ktoś albo coś, nie Ja czy kolega siedzący obok mnie dokona przemiany w kraju. Koreluje to idealnie z naszymi narodowymi cechami, jak wieczne narzekanie, brak chęci współpracy czy wreszcie kompletnym brakiem aktywności publicznej naszych rodaków.

Nie chciałbym w zupełności dezawuować wizji zmian w Polsce, które dokonałyby się za pomocą jakiegoś ruchu społecznego, narodowego przebudzenia, czy nawet pojawienia się człowieka, który skupi wokół siebie znaczną część społeczeństwa, nie chcącego żyć w państwie, które zwie się III RP. Jednakże, wszystkie te zjawiska muszą być związane z ciężką i żmudną pracą u podstaw. Tak nie inaczej, w Polsce aby cokolwiek się zmieniło, należy przed wszystkim wrócić do myśli protoplastów idei narodowej oraz do myśli pozytywizmu i sięgnąć po wzory ich pracy. Dlaczego ? Wróćmy do naszego wodza Orbana.
Czy tak naprawdę zmienia On Węgry ? Czy przeżywają Oni przemianę myślenia, zmienia się ich duch narodowy ?
Większość Węgrów jest zgrabnie kupiona prze Orbana, waloryzacją emerytur, obniżkami rachunków za prąd, czy zwykłymi populistycznymi hasłami. Nie idzie to w parze z wzmożoną religijnością Węgrów, odpowiedzialnością za swój kraj, czy stworzeniem etosu narodowego, który wylewałby się z ich serc.
Nie dostrzegam jakiejś wielkiej przemiany. Nie słychać o systemowych rozwiązaniach rządu Orbana, choćby wobec narastającego problemu przestępczych grup cygańskich na Węgrzech.

Można oczywiście powyższym twierdzeniem zarzucić wybiórczość wskazać na elementy polityki Orbana, które doprowadziły do poprawy życia na Węgrzech oraz zmiany myślenia części węgierskiego narodu, tylko jest to pudrowanie rzeczywistości, przyjedzie kolejna władza, z rozsądniejszym programem i obietnicami i nic się nie zmieni, a być może te same osoby, głosujące dzisiaj na patriotę Orbana, zagłosują jutro na jego konkurenta nazywanego dzisiaj zdrajcą.

Zmienić kraj, stworzyć państwo z prawdziwego zdarzenia, państwo narodowe, można jedynie zmieniając sposób myślenia Polaków. Ktoś przewrotnie może stwierdzić, że aby tego dokonać trzeba mieć kapitał, przymus państwowy i media, czyli państwo.

Nie mogę się z tym stwierdzeniem zgodzić, bo mimo wieloletniej propagandy przeciętny Polak nie czuje się dobrze w obecnym ustroju. Najlepszym przykładem są wybory, w których nie uczestniczy większość naszych rodaków, a kolejna część i na ten moment większa głosuje na partie, które mówią o zmianie systemu, chociaż tego nie dokonają vide PiS i KNP.
Imigracja, wprowadzenie waluty euro, przywileje dla pederastów – mimo ogromnej propagandy władz i presji medialnej, większość Polaków ma negatywny stosunek do tychże wymysłów, a jest to związane z silnymi więzami społecznymi, a także ciężką pracą wielu grup w tym przy znacznym udziale nacjonalistów. To pokazuje, że musimy budować alternatywę dla działań systemu, która dotrze do naszych rodaków, poprzez własne środki przekazu jak portale, gazety, radio, muzykę, centra spotkań, ośrodki kulturowe.
Nie możemy również odrzucać myśli o starcie np. w wyborach samorządowych, dzięki którym mielibyśmy większy wpływ na działalność dla wspólnot lokalnych.
Jednakże najważniejszym przejawem naszej działalności jest praca prospołeczna czy walka o wartości, które muszą przetrwać, aby naród mógł się rozwijać. Wiara katolicka i sprzężona z nią moralność, duma narodowa, przywiązanie do Ojczyzny, odpowiedzialność za jej los, etos narodowy. To są wartości o, które należy walczyć wśród wszystkich grup społecznych.
To praca z młodymi ludźmi, zaszczepianie im patriotyzmu, wiary katolickiej, honoru, będą procentować w przyszłości. To ruchy prospołeczne, mogą mobilizować ludzi do pracy na rzecz wspólnoty lokalnej, czy całego kraju. Nieufność i bezradność państwa pozwala rozwinąć skrzydła nam, narodowcom. Pozwala docierać do ludzi i ich angażować w budowanie nowej rzeczywistości.

Pobudzanie mas, wciąganie coraz większej rzeszy ludzi do codziennej pracy na rzecz Narodu jest naszym obowiązkiem, jest moim obowiązkiem. Dokonuje się to w pracy, w szkole, na uczelni, w kościele, a nawet w trakcie dyskusji przy piwie. To w tych miejscach ludzie się spotykają i to w tych sytuacjach możemy do nich docierać. Nie wódz na kasztance, tylko Ja dzisiaj, teraz, wśród molekuł jakimi są moi znajomi, rodzina,
a w dalszej kolejności wśród kolegów z pracy, osób napotkanych na uczelni. To my i nasze zaangażowanie, może wywierać wpływ i zmieniać spojrzenie na wizję rodziny czy małżeństwa, na kwestię imigracji, wiary katolickiej, odbudowy polskiej gospodarki, niezależności Polski na arenie międzynarodowej, czy nawet geopolityki i sprzeciwu wobec imperializmu.
Nacjonalizm to ruch społeczny, masowy, republikański, narodowy. Jeżeli to dostrzeżemy, jeżeli zaczniemy działać i swoje wysiłki kierować w tenże stronę, to narodowa rewolucja zacznie się już dzisiaj. Bo narodowa rewolucja, to nie mundurki, broń czy mityczny przywódca, a działanie tu i teraz dla Narodu dziś i jutro!

MRO

Dodano w Bez kategorii

Rafał Gaweł, który jest dyrektorem Ośrodka Monitorowania Zachowań Rasistowskich i Ksenofobicznych ma długi liczone w setkach tysięcy złotych. Długi te to efekt różnego rodzaju oszustw jakich dopuścił się Rafał Gaweł i za które został skazany na 4 lata więzienia.

Wyrok jest nieprawomocny. A Gaweł cieszy się wolnością i jest aktywny “społecznie”. Jest m.in. dyrektorem Ośrodka Monitorowania Zachowań Rasistowskich i Ksenofobicznych, który np. nazywa działaczy Młodzieży Wszechpolskiej przestępcami. Jeden z ostatnich wpisów na Facebooku Ośrodka ma tytuł “PRZESTĘPCY Z MŁODZIEŻY WSZECHPOLSKIEJ ŁAMIĄ PRAWO W CENTRUM BIAŁEGOSTOKU – POLICJA NIE REAGUJE”.
Na co nie reaguje policja, a no na to, że działacze MW spalili flagę Unii. Dla Ośrodka flaga Unii jest flagą… państwową. Ośrodek przytacza paragrafy prawa, które według niego zostały naruszone i przywołuje m.in. paragrafy z kodeksu karnego:
art. 137 kk
§ 1. Kto publicznie znieważa, niszczy, uszkadza lub usuwa godło, sztandar, chorągiew, banderę, flagę lub inny znak państwowy,
podlega grzywnie, karze ograniczenia wolności albo pozbawienia wolności do roku.
§ 2. Tej samej karze podlega, kto na terytorium Rzeczypospolitej Polskiej znieważa, niszczy, uszkadza lub usuwa godło, sztandar, chorągiew, banderę, flagę lub inny znak państwa obcego, wystawione publicznie przez przedstawicielstwo tego państwa lub na zarządzenie polskiego organu władzy.

https://www.facebook.com/osrodek.monitorowania/posts/622040484637755

Niedoukom z Ośrodka wyjaśniamy, że Unia nie jest państwem, chociaż może się tak wydawać prezesowi tego Ośrodka Konradowi Dulkowskiemu i dyrektorowi Ośrodka Rafałowi Gawłowi. A nazywanie innych osób, które nie popełniły przestępstwa przestępcami jest łamaniem prawa. Ośrodek zresztą słynie z tego, że uparcie łamie prawo, m.in. poprzez publikowanie na Facebooku wizerunków osób prywatnych, które dokonały na forach społecznościowych wpisów, które Ośrodek uznał za niewłaściwe. Prowadzący Ośrodek uznali, że mogą nie tylko stać ponad prawem, ale sami postawili się w roli sędziów wydając z góry “wyroki” na osoby publiczne i prywatne na lewo i prawo nazywając wszystkich przestępcami.

Tymczasem, jeżeli chodzi o działania przestępcze, to właśnie dyrektor Ośrodka Monitorowania Zachowań Rasistowskich i Ksenofobicznych został skazany wyrokiem (jeszcze nieprawomocnym) na 4 lata bezwzględnego więzienia. Co oznacza, że jak wyrok się uprawomocni to Rafał Gaweł wyląduje na 4 lata za kratkami. Do przestępczego procederu wciągnął jeszcze dwie inne osoby, które również zostały skazane. W tym 2 lata więzienia w zawieszeniu otrzymała małżonka Rafała Gawła.

Nie przeszkadza to jednak jego koledze Dulkowskiemu, z którym razem prowadzili przez lata Teatr TrzyRzecze gdzie Dulkowski był dyrektorem artystycznym, rzucać obelgami wkoło na innych poprzez wpisy na stronie facebookowej Ośrodka i nazywać ich przestępcami. Jako prezes Ośrodka bierze na siebie odpowiedzialność za zamieszczane tam treści i wcześniej czy później wydaje się, że w końcu on również, podobnie jak Gaweł, stanie przed sądem w roli oskarżonego. Hejt jaki prowadzony jest na stronach Ośrodka to bowiem czysta mowa nienawiści. Zamieszczanie zdjęć osób prywatnych i próba ich publicznego szykanowania to już ma znamiona poważniejszego przestępstwa. Dulkowski póki co czuje się bezkarny, a to, że Gaweł jest dyrektorem Ośrodka mówi wiele o kondycji etycznej i moralnej szefa Ośrodka.

Ośrodek przy każdym swoim wpisie na Facebooku zamieszcza apel o wpłaty na konto Ośrodka. Czy te pieniądze idą potem na spłatę długów Rafała Gawła, które wynoszą kilkaset tysięcy? Może tak być, szczególnie, że prokurator, który prowadzi sprawę przeciwko Rafałowi Gawłowi i szykuje kolejne akty oskarżenia, nie ma wątpliwości, że Gaweł spłaca swoje długi z pieniędzy organizacji, które prowadzi. Pisaliśmy o tym na łamach Dziennika Narodowego pod koniec sierpnia:
Warto też wspomnieć o tym co podczas kolejnej rozprawy, jaka miała miejsce w kwietniu tego roku, powiedział prokurator, który oskarża Rafała Gawła. Zwrócił on mianowicie uwagę, że Rafał Gaweł część swoich zobowiązań finansowych spłaca z… darowizn. To wiele wyjaśnia dlaczego na profilu facebookowym Ośrodka cały czas są “produkowane” jakieś kompletnie niedorzeczne materiały, ale za to każdy z apelem o wpłaty. W końcu zobowiązania finansowe Gawła to nie są kwoty kilku czy kilkunastu tysięcy, ale po kilkaset tysięcy.
Przypomnijmy również co mówił w lipcu ubiegłego roku na rozprawie sędzia, który skazał Gawła. Zwrócił m. in. uwagę, że Ośrodek otrzymał od Fundacji Batorego środki, ale tylko niewielką część tych środków przeznaczył na działanie Ośrodka.

Ośrodek Monitorowania Zachowań Rasistowskich i Ksenofobicznych musi więc jak najwięcej tworzyć postów kłamliwych, nienawistnych, tylko po to, aby pieniążki płynęły na konto. I tworzy.

 

Dodano w Bez kategorii