Czytając wypowiedzi polityków PiS z 2014 roku na temat polskiego górnictwa doszedłem do wniosku, że są one nadal aktualne, tylko w miejsca, gdzie była mowa o „rządzie PO-PSL”, należy podstawić „rząd PiS”. Warto zwrócić uwagę na pewne aspekty: zalewanie polskiego rynku węglem z Rosji, unijną strategię na rzecz „neutralności klimatycznej”, nowoczesne technologie ekologicznego spalania węgla.
Wrzesień 2014. Politycy PiS na zwołanej w Sejmie konferencji prasowej alarmują: na hałdach przy kopalniach węgla w Polsce jest wiele milionów ton niesprzedanego węgla. Apelują o embargo na rosyjski węgiel. Mariusz Błaszczak podkreśla, że rosyjski węgiel jest tańszy, ale jest złej jakości. – Jest dotowany przez Putina, ze sprzedaży tego węgla Putin czerpie określone korzyści, to powoduje, że ma pieniądze na to, by napadać sąsiednie kraje. Tymczasem polski węgiel leży na hałdach – stwierdza Błaszczak. Działacze PiS przypominają, że ich formacja złożyła projekt noweli ustawy o zamówieniach publicznych, który zakłada, że instytucje państwowe – np. szpitale, szkoły czy wojsko – będą zobowiązane do kupowania węgla polskiego, a nie rosyjskiego. Grzegorz Tobiszowski pyta, dlaczego jest tak, iż „mierny rosyjski węgiel wyciska polski węgiel z polskiego rynku”. – Mówi się, że rosyjski węgiel wpływa strumieniami i jest to już dziś jedni mówią 5 mln, inni mówią 8, a i 10 mln ton – zauważa. Konferencja odbywa się po tym, jak górnicy zdecydowali się zablokować przejście graniczne Braniewo-Mamonowo w proteście przeciwko importowi rosyjskiego węgla.
Styczeń 2020: Górnicy chcą blokować węgiel z Rosji na przejściach granicznych. Załogi górnicze gotowe są blokować przejścia graniczne, aby chronić swoje miejsca pracy i nie dopuścić do masowego importu obcego węgla, głównie z Rosji – czytamy w najnowszym oświadczeniu górniczych związków zawodowych. – Na zwałach kopalni zalega tak dużo węgla, że wkrótce wydobycie na tychże kopalniach trzeba będzie zatrzymać, a górników odesłać na przymusowe postojowe – czytamy w piśmie związkowców. – Wydaje się, że rząd przestał już niestety panować nad sytuacją w górnictwie węglowym. Błędy w zarządzaniu spółkami węglowymi doprowadziły natomiast do sytuacji, w której spółki energetyczne odmawiają odbioru zakontraktowanego węgla. Sama tylko Polska Grupa Górnicza mogłaby paczkować i sprzedawać z dużą marżą milion ton węgla rocznie. Tymczasem paczkuje – wedle wiedzy strony społecznej – zaledwie od 100 do 150 tysięcy ton – czytamy w oświadczeniu. – Polskie elektrownie odmawiają realizacji kontraktów na podpisane dostawy z polskich spółek węglowych, bo coraz częściej korzystają z importu. Przynajmniej jedna spółka kontrolowana przez Skarb Państwa zajmuje się sprowadzaniem i przetwarzaniem rosyjskiego węgla – zwracają uwagę górnicy. 7 stycznia 2020 Komisja Krajowa WZZ „Sierpień 80” zwróciła się do premiera z wnioskiem o informację które spółki zależne od Skarbu Państwa, ile i na jakie potrzeby zaimportowały w ostatnich dwóch latach zagranicznego węgla, głównie z Rosji. Związek Zawodowy Górników w Polsce zaapelował 24 stycznia o podjęcie pilnych działań służących rozwiązaniu problemu zalegających przy kopalniach zwałów węgla, a także zapewnieniu rynku zbytu dla węgla służącego do ogrzewania domów. Związek sprzeciwia się też zamknięciu rudzkiej kopalni Pokój.
W grudniu 2019 przywódcy państw członkowskich UE zgodzili się, by w 2050 r. Unia osiągnęła neutralność klimatyczną. – Jedno z państw członkowskich potrzebuje więcej czasu, by móc zadeklarować gotowość do neutralności klimatycznej – poinformował Charles Michel, przewodniczący Rady Europejskiej. Chodzi o Polskę. Rząd PiS przekonuje, że nasz kraj otrzymał więcej czasu na osiągnięcie „neutralności klimatycznej”. Czy tak jest istotnie? – Z wywiadu niemieckiej komisarz wynika jednak, że niekoniecznie musi to dotyczyć tak długiego okresu, tzn. kilkudziesięciu lat. Sugestia polskiego premiera miałaby sięgać co najwyżej kilku miesięcy. Proszę posłuchać jak brzmiało całe zdanie von der Leyen: „Z tego powodu powiedziała nam (Polska), że potrzebuje więcej czasu, by zrozumieć co zrobić, aby osiągnąć ten cel, ale obiecała, że latem zaangażuje się razem z nami na rzecz neutralności klimatycznej (UE) do 2050 roku”. Dla mnie nie ma wątpliwości, że polskie władze nie chciały pod koniec ubiegłego roku składać wiążących deklaracji. Poprosiły tylko „o czas, aby zrozumieć co zrobić” – powiedział na początku stycznia prof. Mirosław Piotrowski, wieloletni europoseł, prezes partii Ruch Prawdziwa Europa. – Nasi obywatele doskonale wiedzą, że odejście od węgla, likwidacja polskich kopalni, spowoduje drastyczny wzrost cen energii. Według związkowców „Solidarności” będzie nas to kosztować 600-700 miliardów euro. To więcej niż wszystkie dotacje od wejścia Polski do Unii. Wywoła to zrozumiałe niezadowolenie, a przed nami, już za kilka miesięcy, w maju, wybory na urząd prezydenta Rzeczpospolitej. Mogłoby to więc pogorszyć notowania urzędującego Pierwszego Obywatela RP, tak ściśle związanego z obozem władzy. Po co ryzykować? Następny szczyt Rady Europejskiej w czerwcu, a więc miesiąc po prezydenckich wyborach. Wówczas premier Polski będzie mógł zakomunikować, że już „zrozumiał co zrobić” – ocenia prof. Piotrowski. Minister funduszy i polityki regionalnej Małgorzata Jarosińska-Jedynak oceniła, że szacunkowy koszt polskiej transformacji energetycznej, zmierzającej do osiągniecia neutralności klimatycznej, to 240 mld euro do 2030 r., a w perspektywie roku 2050 – prawie 500 mld euro.
W zamian za odejście od węgla i likwidację kopalń UE obiecuje Polsce rekompensaty finansowe. – Na razie Komisja Europejska mami kwotą 7,5 miliarda euro, ale nie tylko dla Polski, lecz dla wszystkich krajów UE porzucających węgiel w ramach Funduszu Sprawiedliwej Transformacji. Fundusz ten jest modułem, a może raczej protezą ideologicznego szaleństwa komisarza Fransa Timmermansa, które przedstawia w opakowaniu strategii Europejskiego Zielonego Ładu, całej a jakże, Unii Europejskiej. Wielu dziennikarzy jak i polityków podnieca się, że do Polski trafić z tego może nawet 2,5 miliarda. A Komisja chce przesuwać inne unijne fundusze tworząc przeróżne „dźwignie finansowe” oraz system dziwnych pożyczek. Słowem gmatwa – relacjonuje prof. Mirosław Piotrowski.
Mówienie o „ideologicznym szaleństwie” (za prof. M. Piotrowskim) w kontekście wygaszania kopalń w Polsce ma swoje podstawy. To nie Polska, a nawet to nie Europa odpowiada za kluczową emisję zanieczyszczeń na świecie. To Rosja, Chiny, Indie i USA. Nawet, gdyby cała Europa nagle np. zniknęła pod wodą jak mityczna Atlantyda, emisja zanieczyszczeń na świecie spadłaby w niewielkim stopniu. Drugą kwestią jest – czy węgiel nie może być paliwem ekologicznym? Może być! Choćby w połowie 2018 roku portal wnp.pl donosił: „Ekologiczne paliwo z węgla jest na wyciągnięcie ręki. Dlaczego nikt go nie chce?”. „Konsorcjum Przedsiębiorstw Robót Górniczych i Budowy Szybów przez kilka lat pracowało we własnym zakresie nad technologią produkcji paliw płynnych z węgla. Nie udało się jednak pozyskać środków unijnych na dalsze prace i projekt został wstrzymany. Tym bardziej, że nie było szczególnego zainteresowania ze strony przemysłu.(…) z węgla można produkować nie tylko syntetyczną benzynę. Po zmieleniu wysokokalorycznego węgla na cząsteczki o wielkości kilkudziesięciu mikronów i zmieszaniu go z wodą pod dużym ciśnieniem powstaje suspensja, czyli emulsja wodno-węglowa, zwana też paliwem wodno-węglowym, o właściwościach zbliżonych do oleju opałowego, która może być wykorzystywana zamiast węgla jako paliwo w elektrociepłowniach, zapewniając znacznie niższą emisję szkodliwych substancji do atmosfery. – Dzisiaj z powodzeniem stosują tę technologię Chińczycy, ale także Rosjanie czy Włosi, a u nas niestety się nie przyjęła – mówi w rozmowie z WNP.PL dr Leopold Sikora” – można przeczytać na tym portalu. Jeszcze wcześniej, bo w 2012 roku „Dziennik Gazeta Prawna” podał: „Są już sposoby na to, żeby węgiel był czystym, nieszkodzącym środowisku surowcem energetycznym. Nazywa się je „czystymi technologiami węglowymi”. Zaliczyć do nich można, poza zupełnie nowymi proekologicznymi metodami produkcji energii z węgla, niemal każdą technologię udoskonalającą klasyczne elektrownie węglowe. Bo prawie każda z tych technologii zmniejsza emisję dwutlenku węgla czy pyłów i gazów szkodzących otoczeniu.” We wrześniu 2019 w wywiadzie dla „Dziennika Zachodniego” wiceminister energii Adam Gawęda przyznał, że współcześnie węgiel można spalać ekologicznie. – Oczywiście! Węgiel może być dziś spalany w różnych instalacjach. Jeśli mówimy o węglu sortowanym, tzw. grubym, dedykowanym do kotłów klasy 5, to urządzenia przydomowe pozwalają w sposób czysty, chroniący środowisko, wykorzystywać paliwa stałe, takie jak węgiel.(…) Drugi taki element to możliwość zastosowania węgla w nowoczesnych technologiach, w skali przemysłowej, czyli tam, gdzie węgiel może być poddany obróbce termicznej. Może być zgazowany, może to być proces poligeneracyjny, w trakcie którego ten łańcuch jest wydłużony i to, co wcześniej było odpadem, może być produktem chemicznym – podkreślił polityk.
Dlaczego polski rząd, wiedząc, że dysponujemy technologiami ekologicznego wykorzystania węgla, zamiast tego idzie wskazaną przez UE drogą „neutralności klimatycznej”, jedynie opóźniając (choć nie wiadomo na ile realnie) zamykanie kopalń? Dlaczego partia rządząca ponad 5 lat po tym, jak sama protestowała przeciwko zalewaniu polskiego rynku rosyjskim węglem, nie wdraża rozwiązań, które sama wówczas proponowała? Do sprawy ekologii, węgla nie można podchodzić bezrefleksyjnie, na zasadzie płynięcia z głównym nurtem. Mam coraz bardziej poważne obawy, że Polski rząd tę zasadę obrał za obowiązującą.