[OPINIA] Krystian Kamiński: Coraz bliżej Brexit

Dodano   0
  LoadingDodaj do ulubionych!
Poseł Krystian Kamiński Konfederacja

To, co parę dni temu sondaże sugerowały, stało się faktem. Ogromne zwycięstwo Partii Konserwatywnej. Największe od 1987 roku, czyli od czasów Margaret Thatcher. Jest to przede wszystkim zasługa premiera Borisa Johnsona, który był wiarygodny w tym co mówił.

Przypomnijmy sytuację wyjściową. W maju odbyły się wybory do Europarlamentu. Wygrała partia Brexit zdobywając 5 248 533 głosów czyli 31,6%. Za nią uplasowali się Liberalni Demokraci, Partia Pracy oraz Partia Zielonych. Dopiero na piątym miejscu byli konserwatyści, którzy zdobyli tylko 1 512 147 głosów, czyli 9,1%. Stracili ok. 15% i 15 mandatów. Szok był ogromny, mówiono nawet o zmierzchu partii. Teresa May ustąpiła w czerwcu i po niezbyt pasjonujących wyborach, nowym liderem oraz premierem został Boris Johnson. Barwna postać, która już wcześniej jako burmistrz Londynu (2008-2016), pokazała, że potrafi byś skuteczna oraz autentyczna.

Zapowiedział on, że 31.10.2019 będzie ostateczną datą Brexitu, jednak zastany układ sił w Izbie Gminy uniemożliwił mu dotrzymanie tego terminu. W zwiazku z tym musiał poprosić o przedłużenie terminu (31.01.2020) oraz zagrał va banque i postanowił dążyć do nowych wyborów, które ostatecznie ustalono na 12.12.2019.

Obie wiodące partie starały się prowadzić swoją narracje w kampanii. Konserwatyści cały czas podkreślali, że w ich celem podstawowym jest Brexit (Get Brexit done) i właściwie tylko tym tematem się zajmowali. Laburzyści próbowali narzucić temat zdrowia oraz edukacji. Na ich niekorzyść głośno wybrzmiala w mediach kwestia antysemityzmu. Środowiska żydowskie zarzuciły przewodniczącemu Partii Pracy Jeremy Corbyn, że toleruje w swoim otoczeniu wrogość wobec Żydów. Liberalni Demokraci starali się stworzyć wizerunek partii całkowicie oddanej sprawie pozostania UK w strukturach Unii Europejskiej, ale patrząc na wyniki albo im się to nie udało albo po prostu nie ma takiego zapotrzebowania.

Przy frekwencji na poziomie 68,5% wybory ostatecznie wygrała Partia Konserwatywna zdobywając ok. 14 mln głosów i zyskując 365 (+66) mandatów. W porównaniu z majem jest to wzrost o ok. 12,5 mln wyborców. 90% wyborców partii Brexit tym razem zagłosowało na Konserwatystów. Dodatkowo swoje poparcie na rzecz PK utracił UKiP (Partia Niepodległości Zjednoczonego Królestwa). Nastąpił również przepływ ze strony Partii Pracy. Wiele nowych mandatów zostało zdobytych w regionach , gdzie tradycyjnie wygrywali Laburzyści, czyli w północnej Anglii. Również w Walii udało się odbić 8 mandatów co można uznać za spory sukces.

Partia Pracy zaliczyła najgorszy wynik od 80 lat. Jeremy Corbyn był przez całą kampanię niewiarygodny a Partia Pracy ugrzęzła w wewnętrznych sprzecznościach, próbując tłumaczyć komunizujące poglądy swojego lidera. Potracili dużą część mandatów w regionach, gdzie większość głosowała za Brexitem. Nie byli autentyczni w przekonywani, że oni wiedzą co z tym problemem zrobić. Sam lider, który mówił sprzeczne rzeczy w tym nie pomagał. Corbyn zapowiedział już, że pozostanie na stanowisku tylko do czasu wyboru nowego przewodniczącego w przyszłym roku. Potrzeba dla nich kogoś nowego, który będzie potrafił porwać’ tłumy’ i przekonać wyborców, że Partia Pracy potrafi sprostać wymaganiom stawianym w XXI wieku.

Szkocka Partia Narodowa zdobyła w Szkocji 45% co dało 48 na 59 możliwych mandatów. Nicola Sturgeon, przewodnicząca SNP, umocniła tym zwycięstwem swoją pozycją i zapowiedziała … ponowne referendum o niepodległość Szkocji. SNP prowadziło swoją kampanię pod hasłem pozostania w UE. Nawet jeśli wygrają referendum, to wątpię, że UE pozwoli im zostać w momencie wyjścia UK, ale skoro taką narrację przyjęli i dała im zwycięstwo, to również wątpię, że naraz z niej zrezygnują. Konserwatyści aby osłabić ich narrację już ogłosili zwiększone nakłady na służbę zdrowia i edukację, ale jak pokazują wyniki wyborów (-7 mandatów w Szkocji) raczej ciężko będzie przekonać „potomków Bravehearta” do siebie.

Wielkim przegranym tych wyborów są również Liberalni-Demokraci. Nie dość, że stracili 10 mandatów to dodatkowo ich przewodnicząca Jo Swinson straciła miejsce w izbie i postanowiła zrezygnować z przewodnictwa. Kampania oparta na pozostaniu Wielkiej Brytanii w strukturach UE nie przyniosła dobrego rezultatu i również oni muszą przemyśleć swoją narrację, jeśli chcą uczestniczyć w brytyjskiej polityce.

Co te wyniki oznaczają dla Wielkiej Brytanii?

Z dużą dozą pewności można powiedzieć, że w końcu nastąpi Brexit. Brexit na warunkach, które sam Boris Johnson wyhandlował. Patrząc na prognozy gospodarcze może to oznaczać wzrost. Funt w końcu się odbił, gospodarka wydaje się już przystosowana do zmieniających się warunków a najgorszy okres przygotowawczy ma już za sobą. Podpisanie nowej umowy międzynarodowej z USA również może mieć pozytywny wpływ. Problemem może być ewentualne referendum o niepodległość Szkocji, które nie można całkowicie wykluczyć, jak i problem na granicy Irlandia/Irlandia Pólnocna oraz rozbudzone oczekiwania co do poprawy warunków życia po Brexicie.

Duży problem będzie miała również UE, ponieważ Wielka Brytnia była nie tylko drugim co do wielkości płatnikiem netto ale również ogromnym rynkiem, który nie będzie już wzamacniał Unię Europejską. Na tę chwilę chyba nikt z decydentów unijnych nie ma pomysłu jak to zrekompensować.

PS W Newcastle wyniki ogłoszono w godzinę i 27 minut po zamknięciu lokali wyborczych. Można ?

PSS W międzyczasie nastąpiło uzgodnienie nowej umowy handlowej między USA a China co jest materiałem na zupełnie oddzielny artykuł … który może kiedyś napiszę.

Dodano w Bez kategorii

POLECAMY