[OPINIA] Gracz: Żeby reformować coś więcej niż tylko przeszłość

Dodano   0
  LoadingDodaj do ulubionych!

/ fot. YouTube

Nacjonalizm we współczesnym liberalnym dyskursie jawi się jako kompletne zaprzeczenie nowoczesności. Często określa się go jako coś irracjonalnego, pochodzące wręcz z wcześniejszej przed-modernistycznej epoki. Mówi się o nim, że jest „średniowieczny”, „przedpotopowy”, „zacofany”; „skansen” stojący na drodze do rozwoju, postępu danego społeczeństwa.

Określany jest jako bardziej emocja – zawierająca w sobie rezerwuar okropności – niż program na podstawie, którego można zbudować pewien projekt. Oczywistością będzie tutaj stwierdzenie, że sami jego reprezentanci na to solidnie zapracowali. Nawet jeśli w Polityce Narodowej ukazują się często bardzo wnikliwe opracowania bardzo abstrakcyjnych i specjalistycznych zagadnień albo program Ruchu Narodowego z 2016 zawiera konkretne propozycje, o których można dyskutować z poważnymi ludźmi – choć moim zdaniem jest zbyt zachowawczy i zbyt szczegółowy jak na dokument będący tylko pewną „mapą drogową”, ale dla innych jest właśnie zbyt oględny i powierzchowny – to i tak w dyskursie – nawet  w tym tworzonym przez samych nacjonalistów, dominują sentymentalne powtórzenia, które skupiają się na przeszłości.

Zatem główną osią na której nacjonalizm operuje w sferze symboliki i polityki jest przeszłość i dziejąca się w niej historia. Legitymacja dla nacjonalizmu jest wzięta z przeszłości, z działalności co do zasady kogoś innego niż obecni w teraźniejszości ludzie. Dlaczego jesteśmy nacjonalistami? Bo Polskie Państwo Podziemne było największe w Europie. Czemu jesteśmy Polakami? Bo mieliśmy husarię i zwycięskie, spektakularne bitwy. Legitymowanie w taki sposób ruchu politycznego siłą rzeczy prowokuje do uznawania go za rekonstrukcję historyczną. Jeśli tak nacjonaliści lubią historię, to może powinni w niej zostać i dać żyć innym? Ile razy słyszeliście takie słowa z ust liberałów, lewicowców czy zwykłych normalsów?

Historie polskich projektów modernizacyjnych ostatnich lat można podzielić na dwie grupy. Jedną prezentują liberałowie oraz podporządkowani im lewicowcy. Polska ma stać się państwem i społeczeństwem takim jak zachodnie i finalnie rozpuścić się w zjednoczonej Europie. Zatem ma być przedmiotem polityki, a nie podmiotem. W etapie końcowym znika – jak można pomyśleć – już na zawsze. Dla lewaków w tęczowym komunizmie, dla liberałów w technokratycznej, liberalnej, zjednoczonej Europie.

Drugi projekt reprezentuje Zjednoczona Prawica i obsługująca go sieć think-tanków i instytutów tworzących ideologiczną podwalinę – tak zwany nowy mesjanizm, nowy sarmatyzm – dla sprawowania władzy przez te ugrupowanie. Dziś już możemy zaobserwować ile zostało z tak zwanego Planu Morawieckiego, z Programu Mieszkanie Plus, z modernizacji armii itp. Widzimy też ile kosztuje jego realizacja nawet w tak ułomnym kształcie jak to się dziś dzieje: kraj zalewa największa fala imigrantów zarobkowych w najnowszej historii, trwa postępujący demontaż uprawnień pracowniczych, cały kraj pokrywają specjalne strefy ekonomiczne, a obcy lobbyści pełnią funkcję quasi-gubernatorów interesów danego państwa w Polsce. Reasumując, zamiast wyjść z półkolonialnej zależności, tak jak Zjednoczona Prawica obiecywała i na początku jej kadencji można było w to uwierzyć, Polska jest śmietnikiem Europy, do której ściąga się stare samochody, stare ubrania, śmieci nadal jest państwem teoretycznym. Zjednoczona Prawica uwierzyła we własną propagandę, a potem zapomniała, że nie kąsa się ręki, która karmi, zwłaszcza gdy ona tak długo karmi.

Czy inna modernizacja jest możliwa? Czy nacjonalizm może być kojarzony z pewną szeroko rozumianą nowoczesnością czy wręcz – choć to słowo obarczone negatywnym wydźwiękiem – postępowością? Spójrzmy na poniższą, roboczą listę zagadnień odnoszących się do codzienny trosk  i problemów ludzi, a które mogą stać się elementami dyskursu nacjonalistycznego, nawet jeśli jako obiekt krytyki. Oczywiście nie uważam, że podane przeze mnie zagadnienia są moimi oryginalnymi pomysłami, wiele z nich jest tylko zebraniem w przestępnych słowach pomysłów kogoś innego. Szereg powyższych propozycji pojawiło się już w programie RN z 2016. Jednak co do zasady dowiedzieć się o nich można tylko po żmudnej lekturze stu stronicowego dokumentu. Poza tym nie słyszy się, aby nawet dla celów propagandowych RN starał się forsować te bardzo postępowe i nowatorskie propozycje (zwłaszcza te odnoszące się do forsownego unowocześnienia gospodarki) poprzez wprowadzanie ich do swojego języka politycznego, którym mówią jego członkowie i sympatycy. Zamiast tego w jego języku polityki nadal dominuje historyczny sentyment.

Deglomeracja. Jest to koncepcja, która zakłada, aby przenieść część urzędów i innych ośrodków władzy poza obszar stolicy państwa, tak aby życie polityczne nie koncentrowało się w jednym ośrodku. Często używanym argumentem za deglomeracją jest to, że przy dzisiejszej technologii i infrastrukturze nie jest konieczne, aby wszystkie ośrodki (ministerstwa, sady, siedziby przedsiębiorstw, urzędy) znajdowały się na jednej ulicy, dzielnicy czy mieście. Ponadto wskazuje się tutaj uwarunkowania militarne: atak konwencjonalny lub hybrydowy na stolicę jest w stanie zdestabilizować za jednym zamachem całą administrację państwową. Deglomeracja ma na celu także zrównoważony rozwoju kraju. Przykładem kraju mającego skrajną koncentrację ośrodków władzy i administracji jest Francja i właśnie Polska. Choć należy zaznaczyć, że w ostatnich latach ten postulat jest w pewnym ograniczonym stopniu realizowany np. część administracji Ministerstwa Finansów lub Poczty Polskiej swoje siedziby znalazły poza Warszawą.

Trzeba podkreślić, że często deglomeracja jako postulat jest podnoszony przez środowiska liberalno-lewicowe, dążące do demontowania w ten sposób jednolitej władzy państwowej poprzez budowanie bardzo samodzielnego samorządu, w co wpisywać się ma także deglomeracja, która w ich zamyśle służy właśnie do rozbijania siły danego państwa. Warto w tym miejscu podkreślić, że deglomeracja nie musi oznaczać jednoczesnego rozproszenia władzy i oddania jej w ręce lewackich burmistrzów i prezydentów miast. W mojej opinii deglomeracja może ograniczyć się do przemieszczenia geograficznego, za którym stoją silne argumenty (np. odnoszący się do kwestii obronności państwa), ale już nie do rozproszenia jednolitej władzy centralnej.

Narodowa konstytucja.
Znam oczywiście szereg argumentów przeciwko liberalnemu czy wręcz całemu konstytucjonalizmowi, które przez wieki zostały wypracowane przez prawicową myśl polityczną i co więcej zgadzam się z nimi. Niemniej uważam, że nie można mówić do ludzi, którzy nie rozumieją danego języka, właśnie tym językiem. Wiadomo, że w dalszej perspektywie to oni powinni się z nim zapoznawać, jednak to nie stanie się w jednym momencie i nie będzie to właśnie dzień dzisiejszy. Zatem tak jak każda inna partia w Polsce, warto aby powstał projekt jakiejś formy ustawy mieszczącej się w obecnym systemie prawnym, która miałaby być podstawą dla przyszłego narodowego ustroju państwa. Oczywiście każdy wie, że droga do tego jest bardzo daleka, ale taki dokument może oddziaływać już na dzisiejszą sferę polityczną.

Gabinet cieni. Podobnie i ta forma ma charakter czysto propagandowy, ponieważ ma przekonywać otoczenie, że powołujące taki gabinet ugrupowanie jest poważne i jest w stanie objąć rządy od razu, w każdych okolicznościach, bez nadmiernego opóźnienia. Choć dziś powoływanie takiego gabinetu mogłoby być zbyt daleko idące i dosyć karykaturalne, to nie można wykluczyć, że za dwa, cztery lata nastroje społeczne będą kierowały się w stronę lawinowego odpływania legitymacji społecznej od rządzącej liberalnej prawicy i wtedy taki ruch będzie jeszcze bardziej uzasadniony. Los obecnego rządu i partii rządzącej udowadnia, że aby uniknąć wrogiego przejęcia swojej struktury, należy nie pokładać wiarę w „apolitycznych fachowców”, którzy będą służyli każdej władzy, bowiem praktyka życia pokazuje wręcz, że jest odwrotnie.

Szkolnictwo wyższe. Uczelnie i akademie znajdują się w potężnym kryzysie. Nie rozwiąże go neoliberalna reforma obecnego ministra. Wydaje mi się, że prawdziwie nowatorskim spojrzeniem byłaby deklarowana chęć przecięcia tego węzła gordyjskiego i uznanie rzeczy takich jakie są: nie da się aby edukacja wyższa była i elitarna i masowa. Zatem siłą rzeczy w takim społeczeństwie jakie dziś mamy – masowym, z masową partycypacją w kulturze, polityce itp., szkoły wyższe poza pewnymi wyjątkami nie będą niczym więcej jak dużymi szkołami zawodowymi z mającą bardzo wysokie mniemanie o sobie kadrą pracowniczą. Zawsze będą w kryzysie swojego etosu i „akademickości”. Rozwiązać go może tylko radykalna zmiana: wyprowadzenie szeregu zagadnień, które są na nich rozwijane do innych instytucji, np. szkół powszechnych, „szkół spec-zawodowych”, które kształciłby dłużej i dogłębniej niż dotychczas, w celu wykształcenia optymalnego pracownika, który będzie mógł funkcjonować w wysoko rozwiniętej gospodarce przy jednoczesnym pozbawieniu uniwersytetów możliwości kształcenia młodych ludzi, którzy źle profilując swoje możliwości oraz otrzymując przekłamaną ofertę edukacyjną, wybierają kierunki studiów, których obecność w strukturze szkolnictwa wyższego wynika tylko z faktu, że dla pewnych grup interesu muszą gdzieś znaleźć się miejsca pracy. Ważne, aby młodzi ludzie nie byli wprowadzani w błąd co do możliwych kompetencji i ich wartości, które otrzymują za pośrednictwem studiów wyższych oraz aby zdjąć społecznych przymus studiowania, nawet tylko dla tak zwanego alibi. Nie ma obecnie stronnictwa politycznego, które widziałoby tę sprawę w taki sposób. Konserwatyści opierają się na sentymencie, liberałowie wierzą, że stworzą fabrykę wiedzy, a trockiści, że stworzą safe-space. Nikt nie chce spojrzeć prawdzie w oczy, która mówi, że czas uniwersytetu modernistycznego, dziewiętnastowiecznego już minął.

Ustrój państwa.
W jaki sposób Polska ma wyciągnąć się z kilkudziesięcioletniego czy też wręcz kilkusetletniego zapóźnienia, w ustroju politycznym, którego źródłem jest Konstytucja Wielkanocna z 1997 roku, stworzona przez grupy interesu, często ze sobą rywalizujące, zawierające w sobie dziwaczną aksjologię, nieracjonalne instytucje, powodujące permanentny chaos, który jest kontrolowany z zewnątrz? Rozwiązanie tego problemu, nieobcego też innym państwom, poznali ci politycy, których projekty polityczne zwyciężają, wśród nich jest Jarosław Kaczyński. W świecie euroregionów, demokracji burmistrzów, światowego obywatelstwa, kosmopolityzmu odpowiedzią, która pozwoli zbudować podmiotowość państwa polskiego nie jest jakaś władza sieciowa, deglomerowanie władzy, władza blisko ludzi w postaci samorządu itp., tylko właśnie złączenie władzy w jak najwęższym ośrodku. Nie dzielenie władzy ma wiele wad, których nawet nie trzeba tutaj wymieniać. Niemniej każdy kto podniesie taki argument, niech się zastanowi nad zagadnieniem, w jaki inny sposób można zapewnić szybkość zmiany i jej nie storpedowanie przez wrogie temu państwu grupy interesu znajdujące się na zewnątrz i wewnątrz, a co powinno być priorytetem w dzisiejszej sytuacji. Łączenie władzy, które ma na celu powstrzymanie rozpadu państwa narodowego, obserwowalne dzisiaj na świecie nie jest domeną państw, które liberalne media określają jako autorytarne dyktatury. Proszę spojrzeć na politykę jaką prowadzi prezydent Macron we Francji – można ją określić jako liberalny autorytaryzm w państwie i tak skrajnie scentralizowanym, będącym pewną formą postmodernistycznej monarchii.

Szkoły polityczne. Powołanie takich instytucji jest jednym z postulatów z programu RN z 2016, których realizacja byłaby możliwa już teraz. Jest to absolutnie konieczne, jeśli nie chce dopuścić się do sytuacji, że w chwili danej prosperity określoną grupę zasilą przypadkowi karierowicze i rzekomi apolityczni eksperci, którzy po czasie przemodelują kierunek polityki danej partii, jak ma to miejsce na przykład z obecnym rządem i rządzącą partią.

Ustawy antyagenturalne. Pojęcie agentury wpływu nie jest domeną twórców filmów z żółtymi napisami. Jest pojęciem, którym posługuje się na przykład nauka jaką jest geopolityka. Mamy zatem do czynienia z realnie istniejącą sytuacją. W niedalekiej przyszłości postulat poskromienia działalności tych organizacji pozarządowych, trzeciego sektora, które pod przykrywą swojej działalności statutowej prowadzą aktywną politykę, dziwnym przypadkiem korzystna dla zewnętrznych podmiotów politycznych powinien być jednym z podstawowych postulatów środowiska narodowego. W poważnym państwie nie może być tak, że przykład rzekomo masowe protesty oburzonych obywateli są w pełni obsługiwane przez dane organizacje pozarządowe, który natomiast są uzależnione od zewnętrznych podmiotów w ten pośredni sposób ingerujące w naszą wewnętrzną sytuację. Obecna Zjednoczona Prawica nie chce przeprowadzić repolonizacji mediów (chociaż w jej przypadku będzie to oznaczała monopol obecnego rządu na propagandę), ani tym bardziej nie realizuje powyższego postulatu.

Sądownictwo. Spory prawne, które toczą się wokół Trybunału Konstytucyjnego i Sądu Najwyższego powodują wśród społeczeństwa znudzenie i jeszcze głębsze lekceważenia porządku prawnego. Oczywiście nie sposób zaprzeczyć, że wiele diagnoz, które postawiła Zjednoczona Prawica ma uzasadnione podstawy. Niemniej nikt nie podnosi na głos innych rażących wad polskiego systemu sądownictwa. Wymienić można na przykład rozbuchane do granic absurdu uprawnienia stron postępowania sądowego lub administracyjnego do odwoływania się w różnych formach od orzeczeń
i decyzji wydawanych przez dany organ. Strony poprzez realizowanie swoich uprawnień, które zostały na skutek przyjęcia skrajnie liberalnej aksjologii eksponującej prymat indywidualnej jednostki, same przedłużają do niebotycznych rozmiarów daną sprawę sądową czy też administracyjną.

Innym odcieniem tej samej wady jest forsowanie za wszelką cenę – choć powstrzymane przez rząd zjednoczonej prawicy – zasady kontradyktoryjności, nawet w postępowaniu karnym. Kontradyktoryjność ma rzekomo mobilizować strony do aktywności i walce o swoje interesy. Wszystko to utrzymane jest w duchu skrajnie liberalnym. Tymczasem i okoliczności faktyczne  i narodowy charakter Polaków, wskazuje, że sądy i inne organy powinny otrzymywać większe uprawnienia do samodzielnego prowadzenia danej sprawy, tj. postępowania powinny być bardziej inkwizycyjne niż kontradyktoryjne.

Kolejnym zagadnieniem jest – podobnie jak z resztą z lekarzami – zbyt mała liczba sędziów i ogólnie prawników. W mojej ocenie powiększenie liczby wyżej wymienionych pracowników, choć jeszcze bardziej obniży rangę tych zawodów i funkcji, jest konieczne. Pamiętajmy, że w ciągu ostatnich dwóch dekad powstało kilkanaście nowych dziedzin prawa, co głównie było związane z faktem obowiązywania prawa europejskiego w Polsce jak i postępującego rozwoju technologii. Wydaje się także, że w przyszłości powinno stawiać się i promować sądy arbitrażowe, czy też różne formy mediacji, sędziów pokojów itp., niż tradycyjne sądy.

Jeszcze innym problematycznym zagadnieniem jest problem precedensu w prawie polskim. Choć przepisy prawa w ogóle nie wskazują takiego źródła prawa, a zapisy konstytucji nakazują organom działać w granicach i na podstawie prawa, w tym także sędziom i sądom, to praktyka, z którą każdy może zapoznać się w sposób samodzielny, pokazuje, że tak zwany sędziowski aktywizm tworzy prawo zamiast orzekać na jego podstawie, powołując się przy tym często na ogólne zasady, które znalazły się w obowiązującej konstytucji jako rodzaj ozdobnika lub w ogóle na samego ducha konstytucji czy też prawa. Jak ma to się z nadal obowiązującym trójpodziałem władzy, który zakłada oddzielenie władzy ustawodawcze (prawodawcze) od sądowniczej? Lub z rzekomą obowiązującą zasadą suwerenności narodu, który jest źródłem z którego prawo (poprzez przedstawicieli tego narodu) pochodzi?

Reindustrializacja. Nacjonaliści powinni także – przynajmniej na dziś w swojej propagandzieopowiadać się za stricte gospodarczymi rozwiązaniami: reindustrializacja państwa, przywrócenia znaczenia upadłym zagłębiom przemysłowym (w których nadal zachowana została np. baza logistyczna), budowa elektrowni atomowych, metra w kolejnych aglomeracjach miejskich, nowych portów, lotnisk, wykorzystywanie na szeroką skalę dronów oraz cyborgów w przemyśle, a także wzrost ich obecności w armii. Istotne jest to aby Polska mogła gospodarczo korzystać w pełni wolny sposób ze swojego największego atutu jakim jest położenie pomiędzy zachodnią Europą a Eurazją (co notabene było chyba jedynym powodem (obok taniej siły roboczej) dlaczego Niemcy i Francja potrzebowały Polski w Unii Europejskie).

Populizm. Nie jestem przekonany czy myśl neoendecka jest najlepszym i jedynym fundamentem ideowym dla partii, która zastąpi Zjednoczoną Prawicę w swojej hegemonii politycznej. Bardziej skłaniałby się ku inkluzyjnej formacji o profilu populistycznym, alternatywno prawicowym, alternatywno konserwatywnym, swego rodzaju eintopf, jak na przykład Ruchu Pięciu Gwiazd. Zatem jej program powinien łączyć pozornie sprzeczne ze sobą postulaty jak niższe podatki i jednoczesne bezpieczeństwo socjalne dla Polaków. Przykład partii znanego muzyka rockowego, pełniącą oczywiście funkcję wentylu bezpieczeństwa, kontrolowanej opozycji w latach 2014-2015 (głoszącej przy tym najgłupszy pomysł w najnowszej historii politycznej Polski, jakim były jednomandatowe okręgi wyborcze, które w sposób trwały ustaliłby system dwupartyjny), pokazuje jednak, że taki typ formacji cieszy się większym zaufaniem i potencjałem. Bowiem ściśle wyprofilowana partia dotrze do pewnej, przypisanej jej grupy osób (jak np. Razem, albo PSL) i zatrzyma się na tym etapie.

W tym miejscu możemy zakończyć. Jestem świadomy, że powstanie niezależnego rządu w Polsce doprowadzi natychmiast do wybuchu hybrydowej wojny. Niemniej obecny rząd rozwiązał jedno zagadnienie, które trapiło mnie od lat: co się stanie gdy powstanie rząd, który będzie reformował (mniejsza o ocenę, która z dnia na dzień staje się coraz bardziej negatywna) Polskę wbrew ustaleniom elit europejskich. Ostatnie trzy lata pokazują, że pomimo wielu klęsk, to rząd Zjednoczonej Prawicy nie złożył władzy pod wpływem obcych retorsji, tak jak na przykład stało się to
w Austrii po wyborach parlamentarnych w 1999 roku.

Dodano w Bez kategorii

POLECAMY