Podpisana prawie rok temu przez Donalda Trumpa ustawa 447 JUST to kolejny akt podjęty przez jedno z wiodących mocarstw, który „nie dotyczy Polski”. Wiemy to, bo zarówno ze strony polityków PiS, jak i prorządowych dziennikarzy, powtórzone to zostało już dziesiątki razy. Argumentem na rzecz wyłączenia Polski z ustawy 447 jest nie tylko jakoby brak wzmianki o naszym kraju w treści aktu, ale też uregulowanie przez rząd PRL w ramach umowy indemnizacyjnej z 1960 roku z USA kwestii roszczeń obywateli amerykańskich, których majątek pozostał w Polsce. Wreszcie, ustawa 447 ma być nie tylko „sprzeczna z prawem międzynarodowym”, ale i sprzeczna „z normami cywilizowanego prawa”, jako odnosząca się do tzw. mienia bezspadkowego.
W związku z powyższym należy ogłosić, iż Lwów, Wilno i całe Kresy należą nadal do państwa polskiego, zaś umowy jałtańskie są dla nas niewiążące. Rażąca sprzeczność z prawem międzynarodowym, w tym przede wszystkim Kartą Atlantycką z 1941 roku, stawia pod znakiem zapytania obecny, niesprawiedliwy przebieg polskiej granicy wschodniej. Granice wschodnie Polski są efektem gwałtu, zaś nasze Ministerstwo Spraw Zagranicznych z całą mocą podkreśla, głównie przy okazji komentarzy dotyczących Krymu, że nie uznaje żadnej siłowej zmiany granic.
W związku z powyższym analogia do ustawy 447 jest oczywista – wszak sami politycy PiS przyznają, że przyjęta przez USA ustawa jest sprzeczna z prawem międzynarodowym. A przecież nikt, a już szczególnie Stany Zjednoczone, nie może sobie pozwolić na bezkarne gwałcenie prawa międzynarodowego i dobrze się stało, że tego typu zapewnienia ze strony polskiego rządu wreszcie padły.
Co więcej, naród polski nigdy nie zatwierdził w sposób demokratyczny zrzeczenia się swojego terytorium, zmiana granic dokonała się w sprzeczności z polskim konstytucjami – marcową z 1921 roku, jak i kwietniową z 1935 roku. Politycy PiS uspokajają, że ustawa 447 nie wywołuje żadnych skutków prawnych dla Polski, a jak się na dodatek okazuje, żadnych skutków prawnych dla Polski nie mają także umowy jałtańskie. Zgodnie z polskim prawem, jadąc do Wilna i Lwowa nie wyjeżdżamy poza granice Rzeczypospolitej, co jest o tyle krzepiące, że do niedawna PiS ciężko było posądzać o wrażliwość na kwestę Kresów Wschodnich. Donald Trump dał więc silny oręż do ręki polskiemu rządowi, by wyjaśnił teraz kwestie sporne z Ukrainą, Białorusią i Litwą.
Ustawa 447 nie grozi ponadto Polsce, gdyż jest sprzeczna „normami cywilizowanego prawa”. Zamyka to definitywnie kwestię jakichkolwiek roszczeń żydowskich wobec Polski i zrzuca kamień z serca Donaldowi Trumpowi, który był zmuszony tę „skłócającą Polaków i Żydów” (chapeau bas, Panie Sakiewicz, za ukucie tej frazy! któż, jak nie Pan!) ustawę podpisać. Gdyby jednak Żydzi zdecydowali się wykorzystać ustawę 447 przeciwko Polsce, to Amerykanie zyskują w naszej obronie kluczowy argument, albowiem nigdy nie postąpią oni wbrew normom cywilizowanego prawa, a już szczególnie wobec Polski. Stąd też politycy PiS przekonująco twierdzą, że „ustawa jest martwa” – i z pewnością nie mylą się.
Tym samym po raz kolejny amerykański sojusznik dał nam do ręki argument w kwestii anulowania umów jałtańskich. Były one rażąco sprzeczne z normami cywilizowanego prawa, decydujące ustalenia zapadły bez udziału Polski, ponadto dotyczyły pierwszego kraju, który zbrojnie przeciwstawił się III Rzeszy Niemieckiej, co więcej, aneksję Kresów przeprowadził sojusznik Hitlera z lat 1939-41. Normy cywilizowanego prawa, zupełnie tak jak w kwestii ustawy 447, bezsprzecznie przemawiają zatem za Polską. Propolski wydźwięk ustawy 447 całkowicie rehabilituje również amerykański współudział w jałtańskim spisku przeciwko Rzeczypospolitej i wymazuje winy naszych obecnych sojuszników. Stąd też dla orientacji prozachodniej Polski nie ma alternatywy.
Kto więc tego jeszcze nie uczynił, ten już dziś dzięki sojuszowi z USA może jechać do Wilna i Lwowa jak do siebie. Nasze prawo krajowe, prawo międzynarodowe, a wreszcie normy cywilizowanego prawa nie pozostawiają tu żadnych wątpliwości. Fort Trump, który umocni nasz sojusz tak, jak nie uczyniła tego nawet ustawa 447, pomoże nam z kolei wyegzekwować słuszne roszczenia wobec okupowanego przez Moskali Królewca (pod okupacją moskiewską zwanego – tfu! – Kaliningradem) na podstawie traktatów welawsko-bydgoskich z 1657 roku, dotyczących m.in. spełnionych już dawno warunków powrotu Prus Książęcych do Polski. Stalin zabrał, ale Putin musi oddać i tym razem nie o Krymie mowa. Bo czyż nie dlatego obecność wojsk sojuszniczych nad Wisłą jest wymierzona właśnie w Rosję?
Wszak amerykańskie gwarancje bezpieczeństwa to nie ustawa 447 i te „martwymi” być nie mogą. Póki jesteśmy w sojuszu z USA, włos nam z głowy spaść nie ma prawa.
Tekst można dowolnie kopiować i powielać z podaniem źródła: MediaNarodowe.com