Około 2 nad ranem zastępy straży pożarnej i policji ruszyły pospiesznie do tureckiego meczetu Koca Sinan Camii, położonego w berlińskiej dzielnicy Reinickendorf. Według danych z końca grudnia 2012 r. odsetek obcokrajowców wynosił 11,7%, a odsetek osób z tłem migracyjnym – 25,8%. Stopa bezrobocia wynosiła 30 kwietnia 2013 r. 15,2%.
Do ataku doszło kilka godzin po tym, jak policja poinformowała, że rozpoczyna śledztwo ws. podobnego przypadku w Lauffen am Neckar k. Stuttgartu. Do tego podpalenia doszło w czwartkową noc. Nie było żadnych ofiar. Również i ostatniej nocy w stolicy nikt nie ucierpiał, ale budynki zostały w obu przypadkach mocno uszkodzone.
Berlin Ditib Koca Sinan Camii'ne yapılan bu alçakça saldırıyı şiddetle,nefretle kınıyorum. pic.twitter.com/9DbgkA4GB6
— Kaptan KARTAL (@Kaptan_Kartal23) March 11, 2018
We wspólnym oświadczeniu policji i strażaków przyznano, że „kilka koktajli Mołotowa wrzucono do meczetu przez otwarte okno”. Atak policja uważa za akt islamofobiczny lub ewentualnie za wyraz protestu politycznego przeciw operacji wojskowej Turcji w Syrii, co mogłoby wskazywać na ślad kurdyjski.
Niemcy są domem dla około trzech milionów etnicznych Turków. W sobotę przywódca społeczności, Gokay Sofuoglu, potępił incydent ze Stuttgartu jako „nieludzką zbrodnię” i „akt terroru”.
Ciekawe jak opinia publiczna zareagowałaby na podpalanie kościoła…?
dzienniknarodowy.pl
Zobacz także: