Między wolnością a sprawiedliwością — katolicki (anty)kapitalizm

Dodano   0
  LoadingDodaj do ulubionych!

/ Źródło: racjonalista

„Granicą dla wolności osobistej będzie dobro powszechne i dobro osoby drugiej”
Kardynał Stefan Wyszyński

Z tego, iż dzisiejszy podział na prawicę i lewicę jest co najmniej nieaktualny, zdaje sobie sprawę coraz więcej osób. Do szufladki z napisem prawica upycha się wszystko, co patriotyczne, katolickie, wolnorynkowe, tworząc przy tym takie twory jak np. liberalny-konserwatyzm, które w odniesieniu do historii obu składowych terminów tego nurtu tworzą swego rodzaju oksymoron.

Jeśli chodzi o samą historię podziału sceny politycznej na prawą i lewą stronę, należy cofnąć się do okresu Rewolucji Francuskiej. W Zgromadzeniu Narodowym XVIII-wiecznej Francji po prawej stronie zasiadali zwolennicy starego ładu – przede wszystkim szlachta, duchowieństwo. Lewa strona natomiast należała do polityków będących za przemianami społecznymi w postaci obalenia monarchii i laicyzacji społeczeństwa francuskiego. Rewolucja Francuska była początkiem dla późniejszego podziału na rewolucjonistów, którzy zachłysnęli się ideą socjalizmu oraz kontrrewolucjonistów stojących w opozycji postulowanych przez nich zmian. Podział na lewicę i prawicę utrwalił się podczas hiszpańskiej wojny domowej, gdzie rozgrywały się walki pomiędzy lewicą – anarchistami, komunistami, anarchosyndykalistami, republikanami a prawicą – karlistami, narodowymi syndykalistami oraz mniej radykalnymi ugrupowaniami katolickimi. Spory między lewicą a prawicą dotyczyły nie tylko przemian politycznych, ale przede wszystkim obyczajowych – grupy te dzieliło przede wszystkim podejście do Kościoła katolickiego oraz narodowej tradycji.

Dziś niezmiennie podział na prawicę i lewicę jest determinowany podejściem do Kościoła, obyczajowości oraz kwestii gospodarczych. Prawica to obrońcy kapitalizmu, wolnorynkowcy, konserwatyści. Lewica to socjaliści, krzewiciele sprawiedliwości i równości, postępowcy. W swoim rozważaniu chcę skupić się jednak przede wszystkim na prawicy, która to wzięła sobie w obronę dwie niepodważalne dla wielu jej wyznawców „świętości” – kapitalizm i katolicyzm. W kwestiach gospodarczych prawica broni przede wszystkim własności prywatnej – bardzo słusznie, każdy człowiek powinien posiadać własne lokum i mieć możliwość prowadzenia własnej działalności gospodarczej, która będzie zaspokajała potrzeby rodziny. Jednak czy własność prywatna jest w swej istocie podstawą systemu kapitalistycznego? Od razu nasuwają się słowa Jose Antonio Primo de Rivery „Kiedy mówimy o kapitalizmie… nie mówi¬my o własności. Własność prywatna jest przeciwieństwem kapitalizmu”. Są to bardzo odważne słowa, ale zawierają w sobie wiele prawdy. Pokazał nam to XIX wiek, widzimy to i teraz. Zarówno przeciętny człowiek XIX wieku, jak i człowiek współczesny w zasadzie nie posiada nic na własność. Obecnie większość ludzi nie posiada ani własnej działalności gospodarczej, ani godnego wynagrodzenia od pracodawcy, ani też nie posiada własnego mieszkania, domu czy też działki, gdzie własne lokum w postaci kawałka ziemi czy też mieszkania powinno być oczywistą sprawą w gospodarce opartej o własność prywatną. System kapitalistyczny sprawia, iż własność prywatna zostaje skupiona w niewielu rękach. Kapitalizm w swej istocie wyrósł na materialistycznej filozofii liberalnej, którą przyniosło Europie oświecenie. Posiada on więc te same korzenie co i socjalizm i narodził się z idei laickiego społeczeństwa, w którym nie ma miejsca na moralność katolicką. Między innymi z tego też powodu nie może on iść w parze z katolicyzmem. Bardzo mylnie zestawia się ze sobą katolicyzm i liberalizm gospodarczy, gdyż Kościół Katolicki posiada własne wskazówki społeczno-gospodarcze, których fundamentem jest sprawiedliwość i miłosierdzie, nie zaś procesy kształtowane przez popyt i podaż. Sam Kardynał Stefan Wyszyński potępiał i wykazywał absurdy kapitalizmu i komentował go słowami: „Powstała nowa religia – pieniądza i bogactwa. Jej dogmaty – to nieograniczona wolność gospodarcza, wolna konkurencja, rozdział kapitału i pracy, najemnictwo, prawo podaży i popytu, mechanizm cen. Jej moralność – to brak wszelkiej moralności, przewaga kapitału nad człowiekiem i pracą, dobro produkcji, zysk jako dobry uczynek.” Katolickie społeczeństwo oraz zaistniałe w nim procesy gospodarcze kształtowane powinny być przez etykę chrześcijańską opartą na objawionym Słowie Bożym i tradycji Kościoła Katolickiego.

Sprawiedliwość, jeden z głównych przymiotów katolickiej gospodarki, z łaciny iustitia pochodzi od słowa WYRÓWNYWAĆ. Oczywiście nie oznacza to, że katolicka nauka społeczna uznaje ideę bezgranicznej równości. Obce są jej również tezy zbiorowej własności rodem z komunizmu. Sprawiedliwość jest sprawnością w oddawaniu każdemu tego co mu się należy. Jest kluczową cnotą w życiu społecznym, gdyż to właśnie od niej zależne jest dobro wspólne. Sprawiedliwość reguluje stosunki między ludźmi, stąd też pochodzi ten termin – wyrównywać. Przedmiotem tej cnoty zawsze jest druga osoba czy też grupa osób. Św. Tomasz dzielił sprawiedliwość na sprawiedliwość społeczną oraz sprawiedliwość w stosunku do jednostki. Stosunki gospodarcze powinny być przedmiotem obu tych rodzajów sprawiedliwości, gdyż dotyczą one zarówno ludzi zgrupowanych w społeczeństwach, jak i każdego człowieka z osobna. Stąd też osoby zatrudnione i wykonujące pracę powinny otrzymywać godne wynagrodzenie. Przez godne wynagrodzenie rozumiemy taką płacę, która pozwala na utrzymanie rodziny oraz oszczędzanie w celu nabycia własnego mienia. Z umiłowania cnoty sprawiedliwości bierze się również katolicka zasady, aby wynagrodzenie otrzymywali ci, którzy pracę rzeczywiście wykonują. Według nauczania Św. Tomasza z Akwinu niegodziwym zyskiem jest ten zysk, na który pracują inni i nie otrzymują za to odpowiedniej zapłaty. Tak więc z katolickiej perspektywy zysk musi łączyć się z wykonywaniem pracy czy to fizycznej, czy umysłowej. Zysk nie może wypływać z samego posiadania przedsiębiorstwa, papierów wartościowych czy też z giełdowych spekulacji.

Kolejną kwestią kapitalizmu, z jaką nie godzi się katolicka nauka społeczna jest ujęcie człowieka w życiu gospodarczym jako jednego ze środków produkcji. Tak zwany „kapitał ludzki” jest niczym innym jak umieszczaniem człowieka na równi z zasobami, jakimi dysponuje podmiot gospodarczy, czyli maszynami, kopalniami czy ziemią. Ekonomia liberalna zapomina o tym, iż wszelkie stworzenie – ziemia, zwierzęta czy też surowce mineralne zostały stworzone, by służyć człowiekowi. Pan Bóg podczas dzieła stworzenia powiedział do ludzi, aby czynili sobie ziemię poddaną. Ziemia ma być poddana całemu rodzajowi ludzkiemu, niepojedynczym jednostkom. Również praca jest po to, aby człowiekowi służyć w osiąganiu celów nadrzędnych oraz utrzymaniu życia. Św. Tomasz z Akwinu wyróżniał podstawowe cele pracy, do których zaliczył utrzymanie na godnym poziomie bytu rodziny, służbę społeczeństwu oraz uszlachetnienie charakteru poprzez przeciwstawienie się lenistwu. Praca nie jest więc celem samym w sobie. Wypaczone pojęcia produkcji i pracy powodują, iż w kapitalistycznej gospodarce człowiek staje się niewolnikiem zysku (zazwyczaj cudzego) i ofiarą kultu postępu, który nakazuje to coraz bardziej „innowacyjne” rozwiązania w celu wypromowania produktu posiadającego często jedynie wartość marketingową. W ten sposób stwarza się sztuczny popyt na bezużyteczne rzeczy. Obok człowieka będącego niewolnikiem produkcji, liberalizm serwuje nam kolejną wizję osoby ludzkiej zwaną „Homo œconomicus”, czyli „człowiekiem racjonalnym”, którego naturalnym działaniem jest rzekomo dążenie do maksymalizacji zysku. Rzecz jasna w cenę każdej wykonanej pracy musi zostać wliczona nadwyżka, pozwalająca osobie pracującej się utrzymać, jednak zysk nigdy nie może być celem samym w sobie i niezgodne z etyką katolicką jest dążenie do jego maksymalizacji za wszelką cenę. Celem katolickiej gospodarki jest nie tylko dobro jednostki, ale w równej mierze także dobro wspólne. Dobro wspólne jest wyższe od interesów jednostki i wraz z dobrem drugiej osoby jest granicą wolności osobistej.

Kolejną wadą nieposkromionego niczym rynku jest to, iż usuwanie barier gospodarczych niesie w skutkach globalizację, która z punktu katolickiego nie jest pozytywnym zagadnieniem, gdyż niszczy kulturę oraz tożsamość zarówno narodową, jaki i religijną, oraz daje przyzwolenie na ogromne nierówności społeczne. Proces tak zwanej globalizacji niszczy nie tylko kulturę chrześcijańską, ale i wszelkie inne kultury wraz z całym ich dziedzictwem.

Ekonomia klasyczna uznaje za negatywne zjawisko istnienie stowarzyszeń pracowniczych, gdyż widzi w nich zagrożenie dla pozostawionego swojej „niewidzialnej ręce” rynku. Stowarzyszenie pracowników może wywierać wpływ na kształt płacy czy też warunki pracy, a więc są przeszkodą dla działania prawa popytu i podaży. Katolickie vademecum dla życia społeczno-gospodarczego w postaci społecznych encyklik papieskich zalecają zrzeszanie się w grupy zawodowe, które będą składały się z pracowników i pracodawców, co zapobiegać ma wyzyskowi oraz niezdrowej konkurencji. Kościół zaleca współpracę w ramach solidaryzmu społecznego zamiast nierówności społecznych i wynikającej z nich nienawiści. Tego typu stowarzyszenia mają cele nie tylko gospodarcze jak obrona praw pracowników danego zawodu, ale również powinno się stawiać im cele integracyjno-kulturowe, by zapobiegać atomizacji społeczeństwa i degeneracji kultury, gdyż to właśnie kultura wznosić ma ludzkie dusze na wyżyny obcowania z pięknem.

We współczesnej ekonomii wyróżnia się pojęcie rynku doskonałego, czyli takiego, w którym konkuruje ze sobą jak najwięcej przedsiębiorstw. Gospodarka oparta o drobne przedsiębiorstwa rodzinne jest odpowiednia dla katolickiego społeczeństwa. Należy jednak pamiętać, że nie możliwe jest by każdy prowadził własne przedsiębiorstwo. Część osób nawet w tak zwanym doskonałym rynku będzie zatrudniona przez inne podmioty gospodarcze, czy to prywatne, czy państwowe. Dlatego katolik nie może być jedynie obrońcą własności prywatnej (choć warto pielęgnować pierwiastek przedsiębiorczy w społeczeństwie), problemy dotykające osób zatrudnianych są równie ważne z perspektywy katolickiej nauki społecznej, nie tylko dlatego, że osoby zatrudnione zawsze będą stanowić większość nad pracodawcami, ale przez sam fakt dążenia do gospodarki sprawiedliwej i miłosiernej.

Należy pamiętać, iż sprawiedliwość i miłosierdzie nie są tu przypadkowymi cechami, są to główne przymioty Boskie. Ze względu na miłość bliźniego katolicyzm nie może iść w parze z kapitalizmem, gdyż ten wywodzi się z materialistycznych pobudek. Katolik od prawa popytu i podaży wyżej stawiać musi Prawo Boże, które zawsze widzi najwięcej w tych pozornie najmniejszych.

Dodano w Bez kategorii

POLECAMY