Do skandalicznych wydarzeń, które kilka dni temu miały miejsce na warszawskim Ursynowie w rozmowie z redaktorem Dominikiem Cwikłą odniósł się dyrektor centrum interwencji procesowej fundacji Ordo luris Pan Bartosz Lewandowski. Zostaną podjęte odpowiednie kroki – zapewnił.
Podobne ataki na fundację Pro-Prawo do życia miały już miejsce w przeszłości.
Lewicowy radykalizm
„W ramach programu interwencji procesowych Ordo luris objęliśmy Pana Jana, który był kierowcą ciężarówki pomocą prawną. W najbliższym czasie wniesiemy zawiadomienie o możliwości popełniania przestępstwa z artykułu 190 paragrafu 1 kodeksu karnego o groźbach karalnych i znieważeniu. Zawiadomimy policję o popełnionym wykroczeniu drogowym i będziemy domagać się skierowania do właściwego sądu wniosku o ukaranie sprawców tej napaści.”
Na pytanie prowadzącego o potencjalne konsekwencje wobec sprawców zamieszania drogowego znany adwokat odparł: – za zablokowanie drogi sprawcom grozi grzywna, natomiast za wypowiadanie gróźb, mogą zostać ukarani nawet kilkuletnim pozbawieniem wolności.
W dalszej części wywiadu redaktor dopytywał o legalność napisów na ciężarówce:- jak tłumaczył działacz Ordo luris środowiska subkultury LGBT pozwały fundację Pro-Prawo do życia. Sąd okręgowy w Gdańsku uznał, na potrzeby toczącego się postępowania, że treści znajdujące się na banerach są prawdziwe. Środowiska LGBT po prostu dążą do wdrożenia permisywnej edukacji seksualnej w szkołach – podkreślił mecenas Lewandowski.
Napisy na ciężarówce zgodne z prawem
Odpowiadając na pytanie red. Cwikły o możliwości czynnego podważania orzecznictwa sądowego, gość mediów narodowych stanowczo stwierdził: – działania środowisk lewicowych stoją z pewnością poza prawem, a niestosowne zachowania przedstawicieli takich ruchów bezpośrednio wynikają z niezgodności haseł widniejących na ciężarówkach z ich własną ideologią.
Przedstawiciel środowiska Ordo luris udzielił również cennej porady jak bronić się przed tego typu sytuacjami: – z całą pewnością bardzo dobrym sposobem jest rejestrowanie zdarzenia. Proszę zwrócić uwagę, że kierowca ciężarówki w pierwszej kolejności poinformował o zarejestrowaniu całego zamieszania na kamerze, którą dysponował. Pozwala to w toku ewentualnego postępowania rozwiać wszelkie niejasności.
W praktyce tutaj w Warszawie, sąd potrzebuje od 1,5 do 2 lat na rozpatrzenie sprawy i wydanie prawomocnego orzeczenia – stwierdził Bartosz Lewandowski w odpowiedzi na ostatnie z pytań. Cała rozmowa z dyrektorem centrum interwencji procesowej Ordo luris jest dostępna na kanale You Tube Mediów Narodowych.
MEDIA NARODOWE