Od kilku miesięcy na Filipinach trwa polityczny spór pomiędzy Prezydentem Rodrigo Duterte, a opozycją. Najnowszym elementem wzajemnych oskarżeń stał się KUL. Nauki z polskiej uczelni pobierał bowiem syn jednego z liderów opozycji. Miał on finansować edukację z funduszu zbrojnego Komunistycznej Partii Filipin.
Nie jest tajemnicą, że rządy Prezydenta Rodrigo Duterte opierają się od początku na bardzo ostrych decyzjach. Bowiem wolą obecnego przywódcy Filipin jest rozprawienie się z mafijnymi kartelami, handlujących między innymi narkotykami.
W tym celu praktycznie od zarania swojej prezydentury zwiększył on uprawnienia policji oraz innych służb bezpieczeństwa. Dodatkowo przydzielił im nowe możliwości wymierzania kary śmierci bez wcześniejszej zgody sądowej. Ich skala zdaniem opozycji przybrała charakter zbrodni wojennych.
Zobacz także: Watykan dopuszcza stosowanie kontrowersyjnych szczepionek
Jednym z głównych przeciwników obecnego prezydenta jest Carlos Isagani Zarate. Poprzez swoje prawnicze umiejętności, próbuje wraz z innymi liderami opozycji postawić Duterte przed Międzynarodowym Trybunałem Karnym w Hadze za łamanie praw człowieka i popełnienie licznych zbrodni, nadużywając uprawnień prezydenckich.
KUL nowym elementem sporu
Dotychczas Rodrigo Duterte oskarżał Zaratę i jego partię Bayan Muna o wspieranie rebeliantów z komunistycznej Nowej Armii Ludowej. Warto zaznaczyć, iż od lat 70-tych ubiegłego wieku prowadzi ona działalność partyzancką oraz jest traktowana jako organizacja terrorystyczna.
Tymczasem podczas jednego z cotygodniowych przemówień, prezydent Filipin stwierdził, że edukacja na polskim KUL, syna Carlosa Zaraty jest finansowana z rebelianckich podatków. Nazwał również swojego rywala “hipokrytą” i “szowinistyczną świnią”.
“Jego czesne, wyżywienie i inne wydatki były głównie pokrywane przez krewnych mieszkających za granicą. Jego matka i ja również wspieraliśmy go w ramach naszych środków do życia” – stwierdził natomiast lider opozycji.