We współczesnej (anty)kulturze rozdziałem historii Kościoła katolickiego, który wzbudza prawdopodobnie najsilniejsze emocje jest Święta Inkwizycja. Mit brutalności i tortur rzekomo stosowanych przez Inkwizycję można uznać za składnik “pakietu startowego” przeciętnego antyklerykała, który rozpaczliwie musi znaleźć dobry powód, by wyjaśnić swojej babci niechęć do unikania kiełbasy w piątek. Mit ten, w przeważającym stopniu, jest także wytworem wyobraźni, a w kulturze popularnej zagnieździł się za sprawą głośnych dzieł takich jak “Imię róży” Umberto Eco. Dlatego właśnie od czarnej legendy Inkwizycji zaczniemy cykl Katolicyzm Odkłamany.
Zacznijmy od podstaw i zrozumienia kontekstu historycznego, którego znajomość jest niezbędna do rzetelnej oceny działań Świętego Oficjum.
Po co i w jakich okolicznościach powstała Inkwizycja?
Święte Oficjum powstało w XII wieku, a więc około 100 lat po zakończeniu najważniejszego etapu chrystianizacji Europy. Powstające w tamtym czasie ruchy rewolucyjne (heretyckie) stanowiły zagrożenie dla systemu monarchicznego i kościelnego, a więc dla wszystkiego, na czym została zbudowana Europa. Dodatkowym powodem była także konieczność sądowego rozstrzygania kwestii religijnych, ponieważ zbyt gorliwe chłopstwo nie stroniło od oskarżania siebie nawzajem o rzekome czary, czy herezje. Znane z filmów lincze chłopstwa gotowego nabić heretyka na widły były właśnie tym, przed czym Inkwizycja miała ich chronić, odbierając niewykształconej gawiedzi “prawo” do samosądów.
Czym naprawdę była Inkwizycja i kim był heretyk?
Z czysto racjonalnego, “ziemskiego” punktu widzenia Święte Oficjum stanowiło rodzaj policji, którego zadaniem było czuwanie nad porządkiem społecznym, opartym o naukę Kościoła i Pismo Święte. Innymi słowy, Inkwizytorzy byli swego rodzaju detektywami i zajmowali się wykrywaniem ognisk rewolucji.
Zrozumienie roli, jaką odgrywała ta instytucja utrudnia mylne, choć głęboko zakorzenione wyobrażenie o heretykach. Wychowani w modelu “edukacji” krytycznym wobec wszystkiego co katolickie, wyobrażamy sobie często heretyków jako nikomu niewadzących ludzi, którzy po prostu mają inne spojrzenie na wiarę. To zniekształcenie powoduje, że heretycy i rewolucjoniści widziani są przez mainstream jako ofiary totalitarnego katolicyzmu, które masowo płonęły na stosach za posiadanie “własnego zdania”. Jest to też powodem, dla którego rewolucja Lutra jest postrzegana jako coś pożytecznego, jednak tym kłamstwem zajmiemy się w osobnym artykule.
Aby zobaczyć prawdziwy obraz herezji, dla przykładu warto powiedzieć, iż sekta Katarów, po przekłamaniu praktycznie całej nauki Kościoła, postanowiła go “odnowić” niszcząc i profanując wszelkie obiekty kultu. Z krzyży robiła narzędzia rolne i szykanowała katolików nie reagując na napomnienia władz. Swoją drogą ideologia ta była dość bliska współczesnemu marksizmowi – jej celem było wywrócenie porządku społecznego, rozbicie rodziny, unieważnienie umów, przyrzeczeń i w końcu anarchia. Skutki takiej ideologii możemy na własne oczy oglądać w liberalnej Europie zachodniej. Kłamstwem jest też twierdzenie, jakoby herezje były oddolnymi, obywatelskimi inicjatywami – zarówno Luter, Kalwin, Henryk VIII jak i Katarzy dysponowali ogromnymi majątkami (własnymi lub użyczonymi), które pozwalały na rozlewanie ich intelektualnych trucizn w wielu różnych krajach, na wiele różnych sposobów. Waldensi z kolei próbowali udawać ubogich i prostych ludzi wiary, jednak nie zamierzali ograniczyć się do własnego ubóstwa. Twierdzili bowiem, że Kościół należy karać za posiadanie bogactw, wobec czego organizowali napaści na hierarchów, kościoły i klasztory, które grabili, i niszczyli. Odrzucali także legalność sądów i ich wyroki, a więc byli jawnymi anarchistami. Kościół niejednokrotnie dawał im możliwość debaty i nawrócenia, z których nie zamierzali skorzystać.
Warto zauważyć, że śledztwa Inkwizycji w ogromnej mierze dotyczyły… kapłanów. Burzy to mit prześladowań prostego ludu przez krwiożerczych inkwizytorów. Powód tego jest bardzo prosty: kaznodzieje, myśliciele i wykształcone osoby publiczne byli po prostu skutecznymi demagogami i to oni, nadając szeroki przekaz, czynili największe szkody wobec porządku społecznego. W istocie, zwyczajni ludzie, którzy “mieli własne zdanie” otrzymywali tylko kary kanoniczne (czyli kościelne) niewiele różniące się od pokuty, jaka przyznawana była po spowiedzi. Najczęściej po prostu nie mieli do czynienia z Inkwizycją.
Do kar kanonicznych nakładanych przez Inkwizycję należało:
– noszenie worka pokutnego (żółtej szaty symbolizującej winę żal za grzechy);
– podróż do jakiegoś szczególnego sanktuarium;
– w przypadku lichwiarzy, którzy wzbogacili się na nieludzkich “pożyczkach” – wsparcie budowy katedr czy świątyni.
Nie było także mowy o prześladowaniu każdego, kto palnął jakąś głupotę, czy raz w roku pominął niedzielną Mszę. Nikt nie zajmował się tak błahymi sprawami, ponieważ celem Inkwizycji było po prostu utrzymanie systemu społecznego, a nie stalinowski terror. Wręcz przeciwnie, każdy heretyk mógł w ciągu tzw. czasu łaski (30-90 dni przed rozpoczęciem śledztwa) zgłosić się do biura Inkwizycji, złożyć zeznania i ogłosić swoje nawrócenie. Unikał wtedy kar fizycznych tak, jak dzieje się to współcześnie, w przypadku zgody na współpracę z wymiarem sprawiedliwości. Natomiast zeznania wymuszane siłą były nieważne (każdy miał 24h na odwołanie zeznań), a nieuczciwych inkwizytorów zgłaszano do Stolicy Apostolskiej.
A stosy? Czy czarownice nie płonęły w każdym mieście?
Teorie o masowo płonących stosach są po prostu zjawiskiem propagandowym, stosowanym mniej więcej od czasów luterańskiej reformacji i nasilonym w okresach późniejszych, m.in. podczas rewolucji francuskiej, i jawnie antykatolickiego wieku XIX. Nawet dziś, po wpisaniu hasła “Inkwizycja” w wyszukiwarkę Google widzimy sugestywne ilustracje pokazujące młodziutkie dziewczyny torturowane przez sadystycznych mnichów, łamane na kole, czy po prostu palone. Ten rodzaj manipulacji chętnie wykorzystywał Luter, który miał świadomość, że jego przeciętny czytelnik nie ma nawet możliwości, czy chęci sprawdzenia przekazywanych mu rewelacji, za to na pewno podda się emocjom wywołanym przez obraz tortur. Nie uświadczymy jednak w wyszukiwarce żadnych dowodów na te rewelacje, tak jak nie było ich za czasów Lutra.
Nawet lewicująca Wikipedia musiała w końcu przyznać(1), że przez 600 lat istnienia Inkwizycji, z jej powodu, nie zginęło więcej, niż kilkanaście tysięcy rewolucjonistów różnej maści. Daje to maksymalnie 32 wyroki śmierci rocznie (a więc dzisiejsze szkoły statystycznie są bardziej “zabójcze”), z których i tak nie wszystkie zostały wykonane.
Nieprawdziwość teorii o milionach ofiar Oficjum bardzo łatwo wykazać powołując się na dane demograficzne Europy z tamtego okresu. Wystarczy spojrzeć na ogólnodostępne statystyki dla poszczególnych krajów(2), aby dowiedzieć się, że całkowita populacja Europy do 1350 roku wynosiła 70-100 mln ludzi. Żeby zabić rzeczone 50 mln “czarownic”, Inkwizycja musiałaby stracić dokładnie 50 razy tyle ludzi, ile żyło w ówczesnej Polsce lub 125% obecnej jej populacji. Nikt o zdrowych zmysłach w to nie uwierzy.
Historia nie jest jednak tak łaskawa dla anglikanów, czy luteranów, którzy tworzyli własne “inkwizycje” często mylone z katolickim Świętym Oficjum. Jak podaje doc. Józef Kossecki w swojej książce Historia systemu sterowania społecznego Kościoła katolickiego(3):
Trzeba w tym miejscu dodać, że w późniejszym okresie inkwizycję zorganizowano w państwach protestanckich, a także w Anglii po oderwaniu się od Kościoła katolickiego. Spośród 300 tysięcy spalonych na stosie czarownic 200 tysięcy stanowią ofiary inkwizycji protestanckiej, zaś 70 tysięcy inkwizycji anglikańskiej. Inkwizycja katolicka najczęściej stosowała pokuty kościelne, zaś wyroków śmierci wydawała stosunkowo niewiele i w dodatku nie wszystkie były wykonywane. Np. w całym okresie działania inkwizycji w Hiszpanii wydano 3 – 5 tys. wyroków śmierci (dokładnymi danymi nie dysponujemy), przy czym nie wiadomo ile z nich wykonano naprawdę.
No właśnie, a co ze słynną Inkwizycją hiszpańską?
Inkwizycja hiszpańska faktycznie ma na sumieniu więcej niż ta “zwykła”, czyli kościelna. Jednak właśnie w tym zawiera się całe nieporozumienie. Inkwizycja hiszpańska była niemal całkowicie świeckim urzędem i została odcięta od realnych wpływów papiestwa. Wynikało to z politycznej i społecznej sytuacji Hiszpanii. Na tamtych terenach trwał nieustanny konflikt katolików z muzułmanami i żydami, których hiszpańska monarchia musiała na wszelkie sposoby śledzić, a w razie potrzeby – utrudniać im działania wywrotowe. Historia pokazuje, że nie tylko postępowanie tego konkretnego urzędu nie było pod kontrolą Kościoła, ale także nie było już nastawione na działania związane z religią. Inkwizycja hiszpańska stała się po prostu kolejnym aparatem policyjnym władzy.
Artykuł ten nakreśla jedynie obraz prawdziwej Inkwizycji, który znajduje swoje potwierdzenie w dowodach i opracowaniach historycznych, a nawet samych archiwach Watykanu. Czytelnikowi zainteresowanemu tym tematem polecam przystępne i opatrzone wieloma źródłami opracowanie “W obronie Świętej Inkwizycji” doktora Romana Konika. Po świeże materiały dotyczące historii katolicyzmu, podane w przystępnej formie, wraz ze źródłami zapraszam na stronę autora: facebook.com/katolicyzmodklamany.
Przypisy:
(1)https://pl.wikipedia.org/wiki/Inkwizycja
(2)https://pl.wikipedia.org/wiki/Demografia_%C5%9Bredniowiecza
(3)Józef Kossecki, Historia systemu sterowania społecznego Kościoła katolickiego, książka udostępniona za darmo przez autora https://socjocybernetyka.files.wordpress.com/2010/07/koscster1.pdf
(4)Źródło ogólne: Konik R., “W obronie Świętej Inkwizycji