[OPINIA] Langowska: GENDER ostateczne marksistowskie rozwiązanie kwestii tradycyjnych wartości

Dodano   0
  LoadingDodaj do ulubionych!
Zdjęcie ilustracyjne

Zdjęcie ilustracyjne / Fot. Pixabay

Na wstępie zadajmy sobie pytanie: do kogo należą dzieci?

Kim/czym jest dziecko? Dziecko biologicznie jest po części i swoją matką, i swoim ojcem – jest połączeniem dwojga ludzi, w związku z czym kolejne pytanie się nasuwa: czyje ono jest? To akurat pytanie jest postawione bardzo błędnie. Dziecko nie jest własnością rodziców – jest ich częścią, jest ich kontynuacją. Rodzice powinni mieć obowiązek ponoszenia odpowiedzialności za to, co się dzieje z dzieckiem, za wyjątkiem rodziców patologicznych, od których najczęściej trzeba dzieci odciąć, a przede wszystkim od ich wpływu, ale nigdy z założenia na stałe – należy podjąć wszelkie możliwe środki (terapeutów od uzależnień, psychiatrów, psychologów i prawników), by z czasem rodzinę scalić z powrotem, nie czyniąc tą rozłąką dziecku ani rodzicom zbyt wielkiej szkody. A tymczasem… pojawia się GENDER – ostatnia faza rozwoju ideologii marksistowskiej…
MARKSIZM – ideologia mająca na celu ogłupienie narodów, wepchnięcie ich w tryby nieludzkiej pracy dla celów – i na utrzymanie! – rządzących, polegająca na mordowaniu dosłownym i w przenośni na wszelkie różne dostępne sposoby (a w razie potrzeby na wymyślonych nowych, wedle zaistniałej „potrzeby”), choć ekonomicznie zupełnie bez cienia sensu (o czym Karol Marks sam pisał w swoim „Manifeście komunistycznym”) i bez innego znaczącego celu, oprócz podanego wyżej.

POCZĄTKI

Końcówka II połowy XIX wieku. Rozkwit przemysłu i techniki. Kapitalizmu. Przedsiębiorcy osobiście chodzą, jeżdżą po regionach i swoim kraju w poszukiwaniu dobrze wykwalifikowanych pracowników, których nie ma. Właściciele większych fabryk budują zatem swoim pracownikom wręcz osiedla (miasteczka robotnicze całe) dla pracowników i ich rodzin – z boiskami, sklepikami, parkami, restauracjami, szkołami przyzakładowymi (odpowiadającymi potrzebom rynku, wykładającymi adekwatne przedmioty i kierunki), by przyciągnąć i zmobilizować jak największą ilość osób. Kapitalizm kwitnie, uśmiecha się, macha radośnie rączką. Komunistów krew jasna zalewa i z oczu ich nawalają gromy. Z racji, iż marksistom nie można odmówić tęgości łbów ani przenikliwości oraz – a raczej przede wszystkim – interpretacji rzeczywistości czy umiejętności jej naginania dla własnych potrzeb, wypadałoby się nad myślowymi fiksacjami pochylić. Otóż kolejnym patentem ulepszenia marksizmu (jego „uatrakcyjnieniem” – z możliwością zainfekowania jeszcze większej ilości osób celem zataczania coraz większych kręgów wpływu oraz kolejnych „sukcesów” tej ideologii), było przystosowanie… psychoanalizy Zygmunta Freuda oraz „rewolucji seksualnej” Wilhelma Reicha.

Reich był uczniem Freuda (który to osobiście w 1834 r. wywalił go ze Stowarzyszenia Analityków za upolitycznianie swojej psychoanalizy) – człowiek z obsesyjnym i maniakalnym wręcz podejściem do orgazmu, seksu i masturbacji. Reich uważał, że jedynym i ostatecznym celem człowieka, ta jedyna forma przeżycia szczęścia absolutnego, dostępną człowiekowi – jest niczym nie skrępowany orgazm – wyzwolony z jakichkolwiek hamulców kulturowych, religijnych, społecznych, materialnych, psychologicznych i wszelkich innych. Jego zdaniem „mieszczańska” kultura i moralność religijna – w służbie obrzydliwego kapitalizmu – tłumi w dzieciach popęd seksualny, by dzieci mogły się skupić w pełni na nauce, by były posłuszne, by można je było w duchu tradycji wychować, w konsekwencji czego dzieci są nieznośnie inteligentne, zaradne, mające możliwości godziwego zarabiania w przyszłości i bogacenia się – tworząc burżuazję!, której komuniści nienawidzili i z którą zaciekle i brutalnie walczyli w ramach „walki klas” Marksa. Zatem Wilhelm Reich sobie ubzdurał, że przemysł to patologizowanie natury (w jego mocno spaczonym pojmowaniu i wyobrażeniu) człowieka – po prostu.

WIELKIE PLANY ZMIAN

W planie było stworzenie tak bezmyślnych roboli, żeby nie byli oni w stanie pracować ani wydajnie, ani – przede wszystkim – twórczo, kreatywnie. Jeśli zatem statystycznie poziom wykształcenia dzieci spadnie chociaż o kilka procent, to system musi się ekonomicznie zawalić. Wtedy państwo powraca do poziomu zdemoralizowanego, XIX-wiecznego proletariatu, do którego w swoich „dziełach” odwoływał się Karol Marks. Dopiero człowiek pozbawiony zdolności do pracy, chcący radykalnie zmienić swoje nędzne położenie, będzie skłonny do podjęcia aktywności rewolucyjnej. Jest to zatem zamiar wyzerowania społeczeństw kapitalistycznych do punktu wyjścia, czego świadkami i uczestnikami jesteśmy obecnie i w Polsce. Frankfurtczycy „pracowali” (w obfitym pocie czoła, a jakże!) i rozmyślali, jak „naprawić” [a dosłowniej – jak zepsuć, zdeprawować, zdemoralizować, ogłupić, uzależnić od państwa, ubezwłasnowolnić, poniżyć do roli posłusznej małpy i wykorzystać] człowieka, zaczynając od najmłodszych jego lat życia, wprowadzając wszelkie możliwe środki, choćby były najbardziej gorszące, najbardziej absurdalne czy najbardziej brutalne.

KOMBINOWANIE, KOMBINOWANIE…

Najważniejsze elementy osobowości ludzkiej kształtują się w dzieciństwie, lecz do pewnego wieku popęd seksualny z niczym nie koliduje, nie dekoncentruje dziecka (u dzieci 11-13 lat – z powodu nie w pełni jeszcze rozwiniętych narządów płciowych i hormonalnych -> okres latencji), ale też w tym drugim, najważniejszym okresie rozwoju dziecka (mowa o przedziale 11-13 lat) następuje olbrzymi przełom w kształtowaniu się jego osobowości: odkrywa ono samego siebie, swoje „ja”, jest ciekawe świata, rozchwiane emocjonalno – hormonalnie, poszukuje autorytetów.

Wróćmy jednak do starań komunistów: ich zdaniem jedynym warunkiem, by w pełni móc przeprowadzić rewolucję, jest skuteczne doprowadzenie do zniszczenia systemu kapitalistycznego, który tak bezlitośnie krępuje seksualność człowieka, a przede wszystkim dziecka – w myśl marksistowskiej maksymy, brzmiącej mniej więcej: „zawładnij najmłodszymi, przerób ich na swoją modłę, odbierz je rodzicom, a zbudujesz sobie rzeszę wielbicieli na wieki”. Celem komunistów wszelakich, jak Darwin, Freud, Nietzsche, Lenin, Mao, Pol Pot itp., łączy jedno: walka z kulturą, religią, tradycją, dotychczasową moralnością, etosem pracy, ogółem rozpierdzielić wszystko, by stworzyć nowy ład świata, nowego człowieka. Wg Reicha rozwiązanie problemu kapitalizmu ze wszystkimi jego „negatywnymi” skutkami na psychikę pojedynczego proletariusza jest dość proste: najpierw musi nastąpić rewolucja społeczna, dopiero potem będzie możliwe wyzwolenie seksualne człowieka. W 1927 roku wstąpił on do austriackiej partii komunistycznej, potem pootwierał sieć „niby-poradni” (klinik aborcyjnych). Na początku lat 30. sami komuniści skarżyli się na niego swoim zwierzchnikom, gdyż Reich wpadł na genialny pomysł, by pozamieniać wszystkie szkolne sale gimnastyczne na burdele… W tym samym czasie, w tym samym środowisku „krążył” Erich Fromm („wielki humanista”), na którego p o w o j e n n e książki powołują się wszystkie obecne uczelnie, jednakże to na początku lat 30. we frankfurckim Instytucie Badań Społecznych wpadł na „genialny” pomysł (a – podkreślam – podstawowym zagadnieniem ówczesnych „socjologów”, podstawową frapującą ich strasznie bolączką było „jak skutecznie wprowadzić na stałe komunizm”), by „destruktywne” tendencje społeczeństwa kapitalistycznego, nad którymi płakał Reich, po prostu odwrócić: sprowadzić społeczeństwo do zgrai debili, skupionych tylko na swoich potrzebach, którymi będzie się można swobodnie i bez oporów ani skrupułów posługiwać, manipulować, dowolnie przekierowywać, z łatwością indoktrynować, okłamywać, okradać, obdarowywać profitami – nagradzać, zachęcać i przekupywać, by potem, w razie potrzeby znów karać, by mobilizować…

ROZPĘDZONA MASZYNA

Jedynym sensem i jedynym celem gałęzi marksizmu o nazwie GENDER jest pozbawienie ludzi zdolności do pracy oraz swoisty mord na katolickiej doktrynie wychowania, życia i moralności, na etosie pracy, sumieniu, rodzinie… Potocznie, w tej chwili, pojęcie to jest kojarzone z pojęciem „tożsamości” i w zasadzie nie jest wprost powiedziane, na czym miałaby polegać „utrata tożsamości” dotychczas, by musiano i by należało przywrócić (oraz nagłośnić i uwydatnić) ten wyimaginowany problem. [„W socjalizmie są ofiarnie pokonywane ‘trudności’, jakich nie ma w żadnym innym ustroju” – się zwykło mawiać…].

Pierwszym i podstawowym powodem „przywołania [tego zagadnienia] do tablicy” i upublicznienie go medialnie, globalnie (koncepcji znanej przecież dużo wcześniej → „rewolucja seksualna” Wilhelma Reicha), była książka Judith Butler „Uwikłani w płeć: feminizm i polityka tożsamości” z 1990 roku, po której fala zainteresowania tym „problemem” tylko rosła. Tam nie chodziło o żadną tożsamość płciową – chodziło o elementarna tożsamość człowieka, bez której człowiek nie jest w stanie poznawać oraz racjonalnie oceniać rzeczywistość – samoświadomość, racjonalne myślenie, logika, percepcja we wszystkich zakresach, rozumowanie analogiczne –skojarzeniowe, realizm. Genderyzm ma za zadanie wręcz zamordować wszelkie przejawy zdrowego rozsądku, tradycji,związków emocjonalnych i psychicznych z otoczeniem i ze sobą!, ogłupienie, lecz też wprowadzanie i
podtrzymywanie jednostkowego, indywidualnego samozachwytu, jak również ma zniszczyć, zdeprawować oraz totalnie do góry nogami przewrócić JAKĄKOLWIEK tożsamość człowieka: tożsamość osobniczą, tożsamość wspólnotową, tożsamość religijną, tożsamość narodową – JAKĄKOLWIEK KAŻDĄ. Człowiek nie ma prawa orientować się w żadnej dziedzinie życia racjonalnie, ma nie wiedzieć nic i ma być zdany tylko i wyłącznie na manipulację poprzez media, internet, ma popadać w skrajny egoizm, samouwielbienie, rozpieszczać tylko siebie (reklamy – zakupy), lecz ma być w pełni sterowalny np. przez… nauczycieli, „autorytety” danych środowisk, danych grup wiekowych, starannie wyselekcjonowanych i natrętnie promowanych i bezdyskusyjnie narzucanych. Człowiek ma być pozbawiony instynktu, w tym – rzecz jasna i przede wszystkim – samozachowawczego.

A TYMCZASEM W POLSCE…

Dzisiaj jest jasne i klarowne, jaka przyszłość czeka Polskę, patrząc na bloki polityczne, dominujące w obecnej polityce warszawskiej (które w kolejnych latach będą wpływały na sytuacje w kraju): sterowany z Waszyngtonu, proizraelski, pseudopatriotyczny, socjalistyczny obóz pisowski ORAZ liberalny, centro-lewicowy Grzegorza Schetyny (który teraz miłościwie przygarnia byle kogo się da z lewicy pod swoje skrzydła) ORAZ turbogejowski, turbosocjalistyczny, genderowski program Biedronia, licytującego się z Jarosławem Kaczyńskim o to, który z nich da czystszy komunistyczny program, odpowiadający w jeszcze większym stopniu – niż swojego oponenta – pomysłom, a właściwie instrukcjom, zawartym w „Manifeście komunistycznym” lub w dyrektywach WHO (world Health Organization), Światowej Organizacji Zdrowia, która wręcz zassała standardy edukacji seksualnej z pomysłów Reicha, a które to standardy – wraz z niemiecką Federalną Centralą Edukacji Zdrowotnej (niem. BzgA; pol. FCEZN) – „przerobiono” na system nauczania. Genderyzm – według nich – a być wdrażany, wplatany i wmieszany we wszystkie przedmioty szkolne w całej Europie do 2030 roku (Agenda 2030 = „Polityka zrównoważonego rozwoju” = „Plan Morawieckiego”). Dzieci w niedalekiej przyszłości uczone będą obchodzenia się z wibratorami, kulkami waginalnymi, skórzanymi pejczami i kajdankami oraz tego, gdzie który z tych (i wielu innych) przedmiotów pasuje oraz tego, jak urządzić dom publiczny (burdel), który zaspokoi potrzeby WSZYSTKICH ludzi o wszelakich skłonnościach seksualnych. Taka dygresja: pamiętacie aferę burdelu ze zwierzętami dla zoofilów w Danii? Tamtejszy Minister Żywności, Rolnictwa i Rybołówstwa Vlad [groza] Jorgensen oświadczył pod koniec sierpnia 2017 roku, iż stosunki intymne ze zwierzętami są konstytucyjnym prawem obywateli tego kraju. Zgodnie z duńskim prawem „jest całkowicie normalnym zaangażowanie się w każdy rodzaj seksu ze wszystkimi gatunkami zwierząt” – to są te ważne zadania, którymi mają zajmować się nasze dzieci. Nudne i często usypiające filmy przyrodnicze podczas lekcji biologii mają zostać zastąpione przez filmy porno, aby nauczyć dzieci odpowiedzialnego podejścia do tego zagadnienia, a zaznaczam, że ma to dotyczyć uczniów w wieku od 12 roku życia. Natomiast dla dzieci młodszych, „uświadamianie” przewiduje wzajemne dotykanie się, przebieranie za chłopca/dziewczynkę, malowanie siebie i nawzajem, zabawy w doktora, co ma zwrócić uwagę dzieci na różnice zewnętrzne ciał.

Odpowiedzialnym za wcielanie tych innowacyjnych pomysłów, ogłaszając je standardami, jest współzałożyciel BzgA (FCEZN) – Uwe Sielert (propagator genderowej edukacji seksualnej). Neguje on w sposób jawny i na kazdym kroku trzy podstawowe, związane z naturą ludzką: rodzinę biologiczną, heteroseksualność oraz łańcuch pokoleń (generatywność).

W 1995 roku na konferencji w Pekinie, niejaka Dale O’leary – najogólniej rzecz ujmując – wykrzykiwała, iż należy zlikwidować wszelkie prawa rodzicielskie oraz religijne, które tylko przeszkadzają dzieciom w ich poznawaniu samych siebie, świata i w eksperymentowaniu. Kto zaś nie zaakceptuje tego rodzaju nauczania dla swojego dziecka, będzie miał problemy… z prawem. I będzie penalizowany.

Dodano w Bez kategorii

POLECAMY