Przemysław Żurawski vel Grajewski – doradca Andrzeja Dudy – powiedział, że Polacy powinni przyjąć do wiadomości, iż UPA walczyła z Niemcami, Sowietami, ale też Polakami. Ukraińska Powstańcza Armia dokonała w latach ’40 na Ziemiach Wschodnich ludobójstwa na tamtejszych Polakach, które zakończyło się dopiero w wyniku Operacji „Wisła” w roku 1947. Dla Mediów Narodowych wypowiedź Żurawskiego vel Grajewskiego skomentował ks. Isakowicz-Zaleski, duszpasterz Kresowian.
W wywiadzie dla „Kuriera Galicyjskiego” – polskojęzycznej gazety ukazującej się na Ukrainie, prezentującej giedroyciowską i ugodową linię wobec ukraińskich władz po zamachu stanu na Majdanie – Żurawski vel Grajewski stwierdził, że nie tylko Ukraińcy, ale też Polacy powinni zmienić postrzeganie UPA:
„W warunkach walki z Rosją symbolika twardego oporu jest dodatkowym czynnikiem, który utrudnia chłodne, realistyczne, historyczne ocenianie rzeczywistości lat ‘40. Znacznie bardziej utrudnia oczywiście Ukraińcom, niż Polakom. W Polsce natomiast utrudnia to, że ten obraz jest jednowymiarowy, faktycznie ograniczony do lat 43–44 z elementem walk w Bieszczadach, po rok 1947. Natomiast dalsze dzieje i walka UPA z Sowietami nie istnieją” – uważa doradca prezydenta Andrzeja Dudy.
Zarazem Przemysław Żurawski vel Grajewski twierdzi, że Ukraińska Powstańcza Armia była formacją „walczącą z Polakami”:
„Nie istnieje też świadomość, że UPA nie była formacją kolaborującą z Niemcami, narodziła się bowiem w momencie wydania przez OUN i wykonania rozkazu dezercji policjantów ukraińskich ze służby niemieckiej do leśnej partyzantki ukraińskiej, zatem była organizacją walcząca i z Niemcami, i z Sowietami, i z Polakami” – mówi doradca Andrzeja Dudy.
Przemysław Żurawski vel Grajewski jest członkiem Narodowej Rady Rozwoju przy Prezydencie RP Andrzeju Dudzie. Od 2014 roku udziela się również w ramach Rady Programowej PiS.
Ukraińska Powstańcza Armia dokonała w latach ’40 ludobójstwa blisko 100 tysięcy Polaków na Ziemiach Wschodnich. Stosowane metody mordowania były wyjątkowo okrutne, miały na celu nie tylko zadanie śmierci, ale też zwielokrotnienie cierpień zabijanych Polaków. Szczątki ofiar do dziś nie mogą zostać pogrzebane w wyniku zakazu poszukiwań i ekshumacji wydanego przez instytucje obecnego państwa ukraińskiego.
Specjalnie dla Mediów Narodowych obszernego komentarza udzielił w sprawie wypowiedzi Przemysława Żurawskiego vel Grajewskiego ksiądz Tadeusz Isakowicz-Zaleski, działacz społeczny, duszpasterz Kresowian:
– Wielu polskich polityków i ich doradców, głównie z Prawa i Sprawiedliwości i Platformy Obywatelskiej, bezkrytycznie wierzy w tzw. mit Jerzego Giedroycia. Mają oni przy tym swoją idée fixe, którą jest sojusz z Ukrainą. I to za wszelką cenę. A ceną ta jest ogromna. Jest nią świadome zapomnienie o Polakach i obywatelach polskich innej narodowości, wymordowanych w barbarzyński sposób przez ludobójców z Organizacji Ukraińskich Nacjonalistów i Ukraińskiej Powstańczej Armii oraz SS Galizien i innych ukraińskich formacji, które kolaborowały z niemiecką Trzecią Rzeszą – mówi Mediom Narodowym duchowny.
Jak zaznacza ksiądz Isakowicz-Zaleski, którego korzenie sięgają Monasterzysk koło Tarnopola, w Małopolsce Wschodniej, wspomniany wcześniej Przemysław Żurawski vel Grajewski już w przeszłości odznaczał się agresywną postawą względem Kresowian, których przodkowie i krewni zostali zamordowani przez UPA:
– Najjaskrawszym tego przykładem są wypowiedzi Przemysława Żurawskiego vel Grajewskiego, który z nominacji prezydenckiej został powołany do Narodowej Rady Rozwoju, zostając koordynatorem sekcji “bezpieczeństwo, obronność, polityka zagraniczna”. Ów prominentny doradca, należący także do gremiów powołanych przez obecnego wicepremiera Piotra Glińskiego (w tzw. rządzie z tabletu) i byłego szefa MSZ Witolda Waszczykowskiego, już nieraz szokował rodziny ofiar UPA i SS Galizien, atakując zajadle uchwałę Sejmu RP, popieraną m.in. przez PiS i PSL, która ukraińskie ludobójstwo nazywała po imieniu i która oddawała hołd tak ofiarom (w tym też sprawiedliwym Ukraińcom, którzy ratowali Polaków), jak obrońcom polskich wiosek z Armii Krajowej, Batalionów Chłopskich i samorzutnie powstających Samoobron Kresowych – powiedział duszpasterz.
Ksiądz Isakowicz-Zaleski twierdzi ponadto, iż antyrosyjskość banderowców i ich współczesnych apologetów nie może być z punktu widzenia Polaka żadnym usprawiedliwieniem, ponieważ w parze z nią idzie także wrogość do Polski, czego nie chce z kolei widzieć Przemysław Żurawski vel Grajewski:
– Teraz z kolei w różnych mediach, także ukraińskich, stara się on urabiać kolejną tezę, że kult ludobójców z UPA “nie ma charakteru antypolskiego, ale antyrosyjski”. Jest to ogromna brednia. Ideologia banderowska bowiem, lansowana obecnie odgórnie przez wspomnianego prezydenta Poroszenkę i innych ukraińskich dygnitarzy, od początków swego istnienia miała charakter antypolski i antysemicki, a zarazem proniemiecki. Oczywiście od połowy 1944 r. banderowcy zwalczali także struktury sowieckie, ale już po wymordowaniu Polaków i Żydów, którzy jako pierwsi poszli “pod nóż”, a ściślej mówiąc pod siekierę. Jednak walka UPA z NKWD w żaden sposób nie usprawiedliwia wcześniej dokonanego ludobójstwa na bezbronnej ludności cywilnej. Tak jak walka z Armią Czerwoną nie usprawiedliwia zbrodni niemieckiego SS i ich kolaborantów np. z Litwy, Francji czy Skandynawii. Kult tych formacji jest więc moralnie naganny. I przy tym bardzo dla Polaków niebezpieczny, bo współcześni gloryfikatorzy i „wybielacze” UPA wcześniej czy później mogą przejść od słów do czynów. Liczne wypowiedzi ukraińskich polityków na temat “polskiej okupacji” potwierdzają, że antypolonizm jest nadal mocno obecny w ideologii banderowskiej, do której odwołują się nie tylko parlamentarzyści z partii “Swoboda” i ugrupowania Ołeha Laszko, ale i innych partii tworzących obecną koalicję rządową. Szczególnie w tej kwestii agresywne są też niektóre instytucje państwowe, jak np. Instytut Pamięci Narodowej w Kijowie. Podobna sytuacja panuje też w wielu oddziałach armii ukraińskiej i formacjach paramilitarnych, które za swoich patronów obierają morderców Polaków, posługując się przy tym symboliką hitlerowską – podkreśla duchowny, który od dawna zwraca uwagę, że relatywizm moralny w ocenie UPA jest czymś całkowicie nie do zaakceptowania.
Jednocześnie ksiądz Isakowicz-Zaleski przypomina o zakazie ekshumacji i pochówków ofiar UPA, wydanym przez instytucje obecnego państwa ukraińskiego oraz o przemilczaniu tej kwestii przez osoby piastujące najwyższe urzędy w Rzeczypospolitej:
– Takie wypowiedzi bardzo ranią Kresowian i ich potomków, którzy z powodu zakazu ze strony władz Ukrainy do dziś nie mogą pochować swoich krewnych. Jedynie 15% ofiar ludobójstwa ma swoje groby. Wypowiedzi te, padające z ust bądź co bądź prezydenckiego doradcy, jak i innych osób z tego obozu, mają na celu nie tylko ocieplić wizerunek współczesnych banderowców, ale i usprawiedliwić spolegliwość wobec Ukrainy. I to nie tylko w sprawie polityki historycznej. Mają też usprawiedliwić uchylenie się prezydenta RP i kolejnej ekipy rządowej od obowiązku pamięci i prawdy o ofiarach ludobójstwa Kresach Wschodnich – mówi duszpasterz Kresowian.
Źródło: „Kurier Galicyjski”, 27 marca–12 kwietnia 2018 nr 6 (298) / MediaNarodowe.com
Od redakcji:
Należy się zgodzić w całej rozciągłości z księdzem Isakowiczem-Zaleskim w kwestii jego krytycznej oceny chorobliwej ukrainofilii, w skrajnych przypadkach obierającej wręcz postać banderofilii, którą wyznawcy Giedroycia usprawiedliwiają antyrosyjskością apologetów Bandery, Szuchewycza, Kłaczkiwskiego czy innych inspiratorów oraz wykonawców ludobójstwa ludności polskiej na Ziemiach Wschodnich. Dla decydentów z PiS-u takie kwestie jak godne pochówki Rodaków na Wołyniu – bestalisko zamordowanych tylko dlatego, że byli Polakami – czy też żywotne interesy narodowe na Wileńszczyźnie, gdzie żyją do dziś nasi bracia i siostry, całkowicie schodzą z pola widzenia. Dla PiS-u najważniejszym imperatywem jest bowiem montowanie antyrosyjskiej koalicji w Europie Wschodniej, przy czym jedynymi właściwie „partnerami” gotowymi na taki alians są apologeci banderyzmu z upadającego i zdewastowanego ekonomicznie post-państwa ukraińskiego o PKB równym gospodarce Mazowsza oraz szowinistyczny mikroskopijny twór, nazywany „Republiką Litewską”, który za punkt honoru obrał sobie wynarodowienie naszych Rodaków na Ziemi Wileńskiej. Jednocześnie za antyrosyjskością ww. podmiotów nie idzie w parze propolskość, czego analfabeci geopolityczni, do których należy zaliczyć także Żurawskiego vel Grajewskiego, nie chcą przyjąć do wiadomości. Ostatecznie niech Republika Litewska nadal zamyka szkoły, kradnie ziemię, zakazuje stosowania polszczyzny w przestrzeni publicznej, niech kości pomordowanych Polaków na Wołyniu nadal walają się po lasach, polach i dołach na szambo – dla owładniętego obsesjami PiS-u nie ma to kluczowego znaczenia. Szczęśliwie w społeczeństwie polskim nie ma fundamentalnej zgody na takie ostatenacyjne poniżanie narodowej godności, dlatego tym bardziej warto rozważyć, czy tegoroczny Marsz Niepodległości nie powinien przebiegać pod hasłem „PiS, PO – jedno zło” pod pretekstem identycznego stosunku ww. ugrupowań do suwerenności i godności Rzeczypospolitej bądź – jeśli afirmujemy samą tylko tematykę kresową – pod hasłem „Polski Lwów i polskie Wilno”, od którego PiS jako opcja giedroyciowska będzie się przecież musiał odciąć. Wtedy właśnie u łże-prawicy publicznie spadną maski, co będzie okazją do zamanifestowania politycznej samodzielności i realnej alternatywy przez obóz narodowy w Polsce wobec duopolu PiS-PO.