Czy etniczność jest ważna?

Dodano   0
  LoadingDodaj do ulubionych!

Medialna burza, która przetoczyła się po ostatnim Marszu Niepodległości, pokazała bardzo wyraźnie, jak delikatną i zarazem istotną sprawą jest klasyfikacja jednostki do danego narodu. Klasyczny, bezprzymiotnikowy nacjonalizm to ideologia, która w hierarchii wartości stawia naród na pierwszym miejscu. Stąd też ruch narodowy powinien być najbardziej zainteresowany istotą samego narodu oraz odpowiedzią na pytanie, na czym polega przynależność do danego narodu.

W istocie bez głębokiej analizy na temat istnienia narodów jako bytów społecznych nie może być mowy o poważnym ruchu społeczno-politycznym, zmieniającym rzeczywistość według własnych upodobań.

Ostatnia sytuacja każdego narodowca musi zmusić do refleksji. Czy zatem osoba czarnoskóra może być Polakiem? Tak, może, ale z pewnym zastrzeżeniem. Czy Polacy są narodem białym? Tak – są.

Podstawowa definicja narodu mówi o wspólnocie etnicznej, związanej wspólnym językiem, kulturą oraz – co istotne – pochodzeniem.

Naród polski, jak zresztą każdy inny, kształtował się w konkretnym przedziale czasowym, na konkretnej przestrzeni geograficznej z ludów, które ją zamieszkiwały. Nie jest to miejsce na wdawanie się w szczegóły. Oprócz wszystkich istotnych czynników – od religii do ścierania się z innymi narodami – należy zaakcentować także mit wspólnego pochodzenia. Podkreślmy jeszcze raz – chodzi o mit.

Mit polegający na stwierdzeniu, że moi przodkowie zamieszkiwali polskie ziemie od setek lat, tworzyli moją kulturę, mój język, moje istnienie. Stwierdzenie to nie jest uroczystą deklaracją, powzięciem jakiejś decyzji czy też nawet uświadomieniem sobie tego faktu. Chodzi o wewnętrzną, irracjonalną tożsamość, która istnieje sama przez się, warunkowana czynnikami zewnętrznymi.

Na marginesie trzeba zauważyć, że ów mit jest reprodukowany przez kulturę. Tytułem przykładu można podać legendę o Lechu, Czechu i Rusie czy „Starą Baśń” Kraszewskiego. Mit ten ma przecież umocowanie w historii – naród polski został stworzony przez białe etnosy słowiańskie.

Czynnik wspólnego pochodzenia etnicznego należy rozpatrywać właśnie w ten sposób. Gdy mówimy bowiem o realnych więzach etnicznych bądź jak kto woli – więzach krwi – siłą rzeczy dojdziemy do absurdów.

Jak bowiem sprawdzić kim byli moi przodkowie sprzed kilkuset lat? A jeśli nawet uda się to sprawdzić i okaże się, że z tamtymi dziejami Polski, z którymi obecnie się utożsamiam, nie mają oni nic a nic wspólnego, to co wtedy? Przestanę być Polakiem? Będę gorszym Polakiem niż osoba, która może poszczycić się lepszym rodowodem? Co z zasłużonymi polskimi narodowcami z niemieckimi korzeniami? Pytania można mnożyć w nieskończoność, wniosek będzie taki sam: oparcie narodowości na realnych więzach pochodzenia, które występują w rodzinie, nie ma racjonalnego uzasadnienia.

Niemniej jednak taka konstatacja nie oznacza, że etniczność nie jest istotna. Naród polski, podobnie jak większość narodów europejskich, ukształtował się w oparciu o białe etnosy. To jednak nie przeszkadzało mniejszości tatarskiej osiedlić się na polskim terytorium i z biegiem czasu stać się Polakami. W tym miejscu można zadać pytanie: czy pierwszy Tatar, który przybył na „rdzennie” polskie ziemie, był Polakiem, jeśli założymy, że w ogóle możemy mówić w kategoriach polskości w tamtych czasach? Nie był. Tatarzy stali się Polakami wskutek upływu setek lat, podczas których wrośli w polską kulturę i rzeczywistość.

Bardzo ważne jest zrozumienie, że naród to nie wspólnota zawieszona w próżni, która zależna jest od naszego mniemania  o nim. Polski  naród, podkreślmy jeszcze  raz, powstał  w  konkretnych warunkach, w konkretnym czasie i z tego powodu obecnie istnieje obecnie w konkretnej formie. Wystąpił długi i niepowtarzalny proces, który trwa po dziś dzień – proces tworzenia narodu polskiego.

Jako że nowoczesny naród polski został ukształtowany przez białe etnie, stąd mamy przeświadczenie, że jesteśmy białym narodem. I nie ma w tym kropli rasizmu – takie są historyczne fakty. Do tego dochodzi czynnik, że Polacy są narodem jednolitym etnicznie.

W związku z tym poczucie wspólnoty narodowej jest mimowolnie oparte o postrzeganie wspólnego fenotypu. Widząc osobę, która wyglądem nie przypomina „rdzennego” Polaka, automatycznie myślimy o niej w kategorii cudzoziemca, kogoś obcego. Poznając bliżej osobę, która mimo podobnego wyglądu, mówi  innym  językiem, ma inne  zwyczaje, kulturę, słowem – jest  innej narodowości – myślimy tak samo.

Tutaj leży istota etniczności. O przynależności do narodu nie decyduje tylko postawa jednostki wobec wspólnoty, ale także postawa wspólnoty wobec jednostki. Można to porównać do adopcji przez rodzinę. Osoba adoptowana, nawet jeśli przyjmie nazwisko nowej rodziny, chcąc nie chcąc wciąż będzie postrzegana jako ktoś z zewnątrz. Dopiero z czasem świadomość ta ulegnie zatarciu.

Współcześnie proces unaradawiania jednostki trwa znacznie krócej, niż w czasach kształtowania nowoczesnego narodu. Mamy bowiem szeroki dostęp do kultury, edukacji, międzynarodowej infrastruktury; dodatkowo każdego dnia następuje proces reprodukcji „banalnych” uczuć narodowych. Z drugiej strony proces postrzegania jednostki przez wspólnotę jest utrwalony przez mit, o którym wspomniano wyżej. Mit o genezie etnicznej jest jednym z narzędzi, które chroni naród przed multikulturalizmem i stanowi odpowiedź na postmodernistyczne teorie o płynnych definicjach tożsamości jednostki. Osoba różniąca się wyglądem od „rdzennego” Polaka, mówiąca innym językiem, mająca inne zwyczaje kulturowe, będzie miała dużo większe trudności z zaadaptowaniem się do środowiska. Mit ten nacjonaliści powinni podkreślać wraz z innymi determinantami narodowymi.

Jednostka, która mimo innych cech zewnętrznych poczuwa się do narodowej tożsamości, zna narodową kulturę, żyje w jakiś sposób życiem narodu, może być (zostać) także jego członkiem. Proces akceptacji przez wspólnotę jest wydłużony w czasie. Naturalnie, w niektórych przypadkach będzie on łatwiejszy, w niektórych trudniejszy.

Do tego należy dodać jedno, bardzo istotne zastrzeżenie – dotyczy to przypadków indywidualnych, które stały (stają się) członkami wspólnoty narodowej w sposób losowy, zazwyczaj niezależny od ich decyzji. Praktyka pokazuje, że jakakolwiek masowa migracja, wydzieranie jednej grupy z danego środowiska i przeszczepianie jej do drugiego, często skutkuje konfliktem kultur, które były wytworzone także w oparciu o dany etnos i kulturę. W państwach zachodniej Europy normą są wielkomiejskie imigranckie getta, których mieszkańcy nie chcą się integrować z rdzennym społeczeństwem. Pośrednie skutki możemy już obserwować – regularne zamachy, przedłużające się stany wyjątkowe, całkowita niemoc służb.

Na marginesie warto dodać, że proces adaptacji jednostki do narodu, proces rozciągnięty w czasie, przyjął postać zinstytucjonalizowaną. Jest nim nadanie obywatelstwa.  Zasadniczo w polskim systemie prawnym obowiązuje prawo (!) krwi. Zgodnie z nim, obywatelem III Rzeczypospolitej może  zostać  osoba,  której  jedno  z  rodziców  ma  obywatelstwo.  I  tak  nowoczesne  państwo narodowe, przynajmniej w teoretycznym zarysie, zabezpiecza swój etniczny substrat osobowy.

Mówiąc o imigracji w kontekście Europy i Polski nie można uciec od tematu uchodźców i Ukraińców. Badania opinii publicznej pokazują, że przytłaczająca większość Polaków nie chce sprowadzać do kraju przybyszy przymusowo relokowanych przez organy unijne, co zmusza nawet liberalne partie do zachowania ostrożnego stanowiska. Póki co, jakikolwiek postulat stworzenia z Polski poligonu multikulturalizmu naraża dane ugrupowanie na marginalizację.

Zgoła inaczej jest w przypadku „białej” migracji. Przyjęcie siedmiu tysięcy migrantów z Afryki Północnej i Bliskiego Wschodu elektryzuje masy – prawie dwa miliony Ukraińców żyjących w Polsce nikogo tak naprawdę nie obchodzi.

Dlatego też hasło o „białej Europie” należy traktować jako estetyczną fanaberię, element nowej formy subkultury bądź paneuropejski radykalizm na przekór.

Z punktu widzenia Polski, jednym z największych zagrożeń jest obecnie zapaść demograficzna spowodowana m.in. emigracją „białych” Polaków do krajów europejskich oraz imigracja setek tysięcy „białych” Ukraińców, których rozpalona tożsamość narodowa nie rokuje na ich asymilację. To powinno stanowić realne wyzwanie dla polskich etnonacjonalistów. Mit wspólnego etnicznego pochodzenia powinien być tamą przed imigracją jako taką.

Słowa krytyki należą się także drugiej stronie, która z wielkim pietyzmem zaczęła spowiadać się nie ze swoich grzechów. Nasi przeciwnicy oskarżają nas o rasizm? Pokażmy im czarnoskórego mężczyznę w barwach narodowych na patriotycznym marszu! Idea narodowa nie ma nic wspólnego z etnicznością – proszę, tutaj cytacik Wincentego Lutosławskiego sprzed stu lat! Polakiem jest ten, kto się nim czuje, zna polską kulturę i historię! Co w takim razie z Polakami, którzy się nimi nie czują, nie znają polskiej kultury i historii? Wielu takich można znaleźć.

Idea narodowa, aby była pełna, musi być zakorzeniona w etniczności, rozumianej jako mit pochodzeniowy, przywiązanie do historii wspólnoty i ziemi. Tylko tyle i aż tyle. Musimy o tym pamiętać i musimy to przyznawać bez żadnych kompleksów, nie popadając ani w fałszywy biologizm, ani w destrukcyjne dla człowieka postmodernistyczne teorie.

WN

Dodano w Bez kategorii

POLECAMY