Abp Józef Teodorowicz: Święty Paweł – Apostoł Narodów cz. I

Dodano   0
  LoadingDodaj do ulubionych!

I. Postać św. Pawła

1. Umysł Apostoła.

Kto czyta Listy św. Pawła, tego przede wszystkim uderza jego przebogata, głęboka, ogromnie wrażliwa, przenikliwa i bystra, a jakby wulkaniczna umysłowość i dusza. Sama już forma literacka Listów Pawłowych olśniewa nas swoją wprost zdumiewającą bujnością i rozmaitością. Tu krótkie, urwane zaklinania, apostrofy, ówdzie długie, zdawałoby się, przydługie okresy; tu wykład, jakby przeładowany antytezami, ideami i myślami, a tam znowu, jak np. w pierwszym Liście do Koryntian, wspaniała, chwytająca za serce, popularna retoryka; tu okresy zdają się być niby stado rozigranych koni. porwanych wirem energii i życia, a znowu za chwilę znać, jak jednak te, niby z podmuchu nastrojów dobyte, okresy, wiążą się ze sobą logicznie w organiczną całość. Tu cały aparat naukowy Pisma św. i wywodów, w których znać dawnego rabinistę i ucznia Gamaliela, a ówdzie znowu tyle się przewija uczucia, że mowa staje się wyrazem najsilniejszej i najczystszej namiętności, ożywiającej duszę piszącego, z której wieje dziwna bezpośredniość i życie. Tu nadmierna bujność myśli, która zda się aż przeładowywać tekst, a tam znów przemyślenie gruntowne, zdradzające się w całym układzie tekstu.

Z każdego Listu, nawet z każdego nieomal zdania, przeziera cały człowiek i cała dusza Pawłowa. Utkana jest ona i z rosy niebieskiej, jak i z miłości i wrażliwości na to, co ziemskie. Ponadto jeszcze zajmuje nas sposób, w jaki św. Paweł głosi Ewangelię w swych Listach, bo nie poprzestaje Apostoł bynajmniej na tym, iż wierni dowiadują się z katechez kościelnych szczegółów życia Chrystusowego, a więc przychodzą do poznania samej treści Ewangelii. On jeszcze ułatwia im powiązanie Ewangelii jej zasad, jej świateł z praktycznymi zagadnieniami życia, czy to osobistego, czy rodzinnego, czy też socjalnego i kościelnego. I do tego celu wszystko mu służy. Bieg wypadków, czy to wielkich, czy to małych, wśród gmin przez niego założonych, podobny jest wartkiemu strumieniowi, który wyrzuca w swym pędzie kamyczki na brzeg. Tymi kamyczkami są kwestie, są problemy pierwotnego Kościoła. Chociaż gminy chrześcijańskie mają Ewangelię w ręku i czytają ją, jednak niejednokrotnie nie umieją uzgodnić poszczególnych problemów życia z ewangelicznymi zasadami.

I wtedy to św. Paweł podejmuje skwapliwie każdy kamyczek, przez fale życia wyrzucany, ażeby go oszlifować i w oprawę ewangeliczną włożyć. To jest właśnie główne zadanie jego Listów. Nie pisał on ich, ani układał dla potomności; ale miał jedynie na oku, ażeby ze światłem Ewangelii, przetrawionym w umyśle swoim, dotrzeć i wniknąć do każdego problemu i do każdej kwestii, jaka się wyłaniała z potrzeb i życia kierowanych przez niego kościołów. Z takich to warunków i środowisk dobyły się te potężne idee, które światłem swym zasiliły wieki i stulecia.

Pod tym względem jest św. Paweł wzorem i modelem dla nas we wszelakiej akcji katolickiej, bo bylibyśmy w grubym błędzie, gdybyśmy sądzili, iż wystarczy dla naszego społeczeństwa znajomość pobieżna katechizmu i Ewangelii. Jeżeli nie wyjaśnimy i wyjaśniać nie będziemy środowisku, dla którego apostołujemy, związku ścisłego przeróżnych zagadnień tak skomplikowanego dzisiejszego życia socjalnego, politycznego z zasadami Ewangelii, to daremne i próżne będą wszelkie akcje, katolickie. Katolicy bowiem, nawet w dobrej wierze, ale wskutek religijnej ignorancji, iść będą na wędkę systemów nieraz najsprzeczniejszych z doktryną Kościoła. A więc uczmy się od Św. Pawła, iż akcja katolicka nie polega jedynie tylko na organizacyjnym czynie, ale, iż zadaniem jej jest poprzedzać czyn, niosąc pochodnię Ewangelii wysoko podniesioną i wyniesioną w górę.

Fiat lux! — Oto hasło nasze obowiązujące nas zawsze, ale zwłaszcza dziś, gdy poczynamy wytyczać drogi Chrystusowe i wyrębywać je w narodzie i Ojczyźnie, pośród tylu skłębionych chmur i ciemności.

2. Życie czynne.

Gdy się tak wpatrujemy w obraz umysłowości Św. Pawła, pogrążającej się, jak w morzu jakim, w najgłębszej i najsubtelniejszej spekulacji, to się nam wydaje, że takiej duszy nigdy nie pociągnie ku sobie wartki, wrący prąd życia. Bo umysły poruszające się w głębokich filozoficznych, czy teologicznych ideach, chronić się zawsze zwykły pod skrzydła ciszy i skupienia. Skupienie jest im pancerzem ochronnym przeciwko wszystkim pociskom, godzącym ze strony świata i życia czynnego, w delikatną przędzę ich myśli. Wszystko, co ich odwołuje do pracy na zewnątrz i do czynu, godzi na nieprzerwany tok myśli, przerywa go i ognisko skupienia rozbija. Filozof i matematyk grecki, nawet wśród oblężenia miasta zajęty jest tak wyłącznie swoją umysłową pracą, że się ozwie do morderców, którzy wtargnęli do jego mieszkania: Nie chciejcie mi psuć moich rysunków. Tymczasem u Św. Pawła spotykają się ze sobą i w największej zgodzie wspólnie żyją w jego duszy: najbardziej oderwana spekulacja i najpełniejsze życie czynu, związane ze sobą do tego stopnia, iż gdybyśmy nie znali Listów Apostoła, to nigdy byśmy nie pomówili jego umysłu o tak oderwane i tak głębokie koncepcje. Można by powiedzieć, że się on nieomal przepala cały w niespożytej działalności. On to przygotowuje prace dla pierwszych soborów; buduje i tworzy kościoły; przepowiada Ewangelię i kształci ucznie dla posługi Chrystusowej, a mnoży się tak w swej działalności, że cały świat ówczesny znaczy ślady dróg jego. Dzieło św. Pawła jest rozpięte pomiędzy Europą a Azją, Rzymem a Efezem, Palestyną i Hiszpanią. On się tak ugina pod ciężarem i nawałem pracy, iż sam wyznaje, jaki to bezmiar wysiłków go tłoczy w ustawicznej trosce o wszystkie kościoły: przygniata go nieomal zupełnie ta troska, którą on zwie: Solicitudo omnium Ecclesiarum. A kiedy go dniem i nocą nadmiar trosk i prac wyczerpuje, wtedy to jeszcze kradnie sobie czas, ażeby tkactwem zarabiać na swe utrzymanie, gdyż nie chce zależeć od nikogo.

Cała zaś ta działalność Pawłowa najeżona jest kolcami i cierniami, i to jeszcze jakimi! Przejścia jego są tak tragiczne i wstrząsające, niebezpieczeństwa tak wielkie, że choćby jeden tylko taki kataklizm, jakich cały legion był tłem jego historii, już zdolny był powalić go i zmiażdżyć. Proszę posłuchać, ile to tragizmu jest w suchym, nieomal cyfrowym katalogu przejść, jakie św. Paweł opisuje; gdyby to nie była historia najautentyczniejsza, myślałby kto, że to jakaś opowieść z tysiąca i jednej nocy, o przejściach i przygodach Apostoła. Śmierć nie zadowoliła się tym, ażeby ustawicznie zaglądać mu w oczy, ale pastwiła się nad nim przez lata, niby zwierz drapieżny, który wpiwszy w swą ofiarę pazury, puszcza ją wolno, ażeby znowu jej dopaść, i tak śmierć powolną a okrutną na raty rozdzielić. Od Damaszku do mamertyńskiego więzienia, droga życia Pawłowego zasłana jest krwawymi widmami śmierci, wgryzającej się w jego ciało i duszę raz po raz. Pierwsza stacja jego nawrócenia — Damaszek, jest i pierwszą jego stacją krzyżową, bo już nienawiść żydów od pierwszej zaraz chwili godzi nań: Radę uczynili żydzi — pisze jego historyk Łukasz, ażeby go zabili.

Ledwo uniknął Paweł zasadzki i umknął do Jeruzalem, a już spiskowcy, czyhający na niego, tam są. I znowu Łukasz notuje: żydzi szukali, aby go zabić. W Antiochii rozjuszony tłum wyrzuca go z miasta- w Ikonium chcą go kamienować. Ale dotąd jeszcze były to tylko skrytobójcze usiłowania; lecz już w Listrze jest Paweł kamienowany i oprawcy tylko dlatego zaprzestają swego dzieła, gdyż sądzą, iż ich ofiara już nie żyje. W Filippach smagany jest rózgami, a potem wtrącony do więzienia. W Efezie złotnicy czując, że wpływ św. Pawła psuje im dochody z wyrobów statuetek Diany efeskiej, podburzają przeciwko niemu tłum. A potem znowu bity jest św. Paweł przez żydów w Jeruzalem. Niedokończone żniwo śmierci podejmuje na nowo przysięga żydów, że pokarmu nie tkną, póki nie zabiją Pawła; a potem ciągnie się jego krwawy szlak poprzez dwuletnie więzienie w Cezarei, podróż do Rzymu w okowach, rozbicie na morzu, aż wreszcie dosięgnie go ostatni etap męczeńskiego życia — mamertyńskie więzienie i śmierć pod rzymskim toporem. Cóż to za straszliwe martyrologium.

Całe życie apostolskie św. Pawła przewija się po krawędzi między życiem a śmiercią, tak, że zawołać on może o sobie: quotidie morior; śmierć ustawicznie igra z jego życiem, a pośród straszliwych jej igrzysk, on ku niej wyciągać będzie ręce i wołać: Umrzeć mi jest zysk, Mihi enim mori lucrum est . Ale niechaj nas raczej wyręczy w tej ponurej opowieści sam Paweł Św., który ułożył katalog liczbowy swych straszliwych przejść. Oto są te nagie fakty, podane przez niego, które wyglądają na jakieś streszczenie sumaryczne dzienniczka jego misyjnych podróży: W trudach bez liczby, w ciemnicach bez końca, w chłostach bez miary, w niebezpieczeństwach śmierci bardzo częstych. Od żydów wziąłem pięć razy po czterdzieści plag bez jednej. Trzykroć byłem smagany rózgami, raz byłem kamienowany, trzykroć doznałem rozbicia się okrętu; cały dzień i noc całą byłem na głębi morskiej; w podróżach częstokroć, w niebezpieczeństwach na rzekach, w niebezpieczeństwach od zbójów, w niebezpieczeń­stwach od własnego narodu, w niebezpieczeństwach od pogan, w niebezpieczeństwach w mieście, w niebezpieczeństwach na pustyni, w niebezpieczeństwach na morzu, w niebezpieczeństwach między fałszywymi braćmi: w pracy i umęczeniu, w czuwaniach nocnych, częstokroć w głodzie i w pragnieniu, w postach częstokroć, w zimie i nagości. I pomyśleć dopiero, że żadnemu z tych niebezpieczeństw i przejść św. Paweł nie ustępował z drogi, owszem, sam ich szukał nieraz i na nie się narażał, staczając walkę z własnym tkliwym i wrażliwym sercem.

Oto jeden z licznych przykładów. Wybiera się on w drogę do Jeruzalem, tak mu nienawistnej, tak wrogiej, tak ustawicznie dybiącej na niego i na życie jego i odzywa się wówczas do swoich: A oto teraz ja, gnany Duchem, udaję się do Jerozolimy, nie wiedząc, co mnie tam czeka, z tym wyjątkiem, że Duch św. w każdym mieście mi zaświadcza, mówiąc, że więzy i utrapienia czekają mnie w Jerozolimie. Ale za nic sobie tego nie ważę, ani życia swego wyżej nad siebie nie cenię, bylebym tylko dokonał biegu mego i posługi słowa, które otrzymałem od Pana Jezusa, by głosić Ewangelię Łaski Bożej. Autor Dziejów Apostolskich dodaje do tej sceny jeszcze inną niezmiernie rzewną i wzruszającą. Jest to scena pożegnania najbliższych przyjaciół św. Pawła , którym on powiedział, że już więcej oblicza jego oglądać nie będą. Jednak grono jego najbliższe dowiaduje się od proroka, że ich najdroższego Mistrza mają w Jeruzalem spętać i poganom oddać; wtedy uczniowie jego poczną św. Pawła zaklinać, ażeby poniechał swego planu podróży do Jeruzalem i tam się nie wybierał. W odpowiedzi, jaką daje św. Paweł swym przyjaciołom, znać jego całą duszę. Odmalował on siebie samego w swym czułym i wrażliwym sercu na płacz i zaklinania przyjaciół, ale i w swej nieugiętej woli, która z walki z własnym sercem wychodzi zwycięsko.

Pisze autor Dziejów: Paweł odezwał się wtedy i rzekł: Co czynicie? Czemu płaczem rozdzieracie mi serce? Ja bowiem dla imienia Pana Jezusa gotów jestem nie tylko na więzy, ale i na śmierć w Jerozolimie. Ale św. Paweł sam nam poddaje motto i hasło swego życia wewnętrznego w przedziwnej równowadze wszystko odczuwającego serca i niezłomnej woli; pisze on do Koryntian: We wszystkim ucisk cierpimy, ale na duchu nie upadamy; bywamy w biedzie, ale nie rozpaczamy; prześladowanie znosimy, ale nie jesteśmy opuszczeni; bywamy powaleni, ale nie giniemy. I dochodzi on do tego stanu duszy, w którym przeciwności i cierpienia, zamiast pomnażać mu smutku, przymnażają mu tylko wesela. Wesele zaś to wewnętrzne jest u niego tak obfite, że jeszcze innych nim obdziela: Lecz gdybym i krew moją przelał w dodatku do ofiary i do świętej służby wiary waszej, — pisze on do Filipian, — cieszę się z tego .. A i wy… radujcie się razem ze mną.

I kto wczytał się w jego Listy, temu się udziela z tych kart tchnienie przebogate wesela, które się nieraz kojarzy u św. Pawła z dobrotliwym humorem i dowcipem. Oto są najwyższe już trofea nieugiętości i męstwa, które nie ostawiając nic w sercu jego z lęku, czy małoduszności, zapaliły tę duszę żądzą cierpień, a przepełniły ją w Krzyżu radością i szczęściem.

Dodano w Bez kategorii

POLECAMY