Rada Języka Polskiego (RJP) z niezadowoleniem odnotowuje upowszechnienie się terminu “lockdown”. – Jest wyrazem zapożyczonym, niezaadaptowanym graficznie do polszczyzny. Posługiwanie się nim przez media, polityków itd. może powodować wśród części użytkowników języka polskiego poczucie wykluczenia – jest to bowiem słowo nowe i mimo że używane już od kilku miesięcy, to wciąż dla wielu osób (szczególnie starszych) niezrozumiałe – stwierdziła przewodnicząca RJP prof. Katarzyna Kłosińska.
- Rada Języka Polskiego negatywnie odniosła się do upowszechnienia słowa “lockdown” w polskiej przestrzeni publicznej.
- By uniknąć tego zapożyczenia, należało zacząć używać innego słowa już przed rokiem – wskazała przewodnicząca RJP prof. Katarzyna Kłosińska.
- Obecnie znów słyszymy o lockdownie, a jednak sytuacja jest zupełnie różna od tej przed rokiem, gdy w ogóle nie mogliśmy wychodzić na ulice – zauważyła.
- Zobacz także: Aktywność fizyczna wpływa na przebieg COVID-19
Mimo negatywnej opinii, Rada Języka Polskiego zauważyła, że słowo “lockdown” upowszechniło się już tak mocno w Polsce, że niemożliwe jest odwrócenie tego procesu. – Można ubolewać nad tym, że gdy zaistniała potrzeba nazwania zjawiska polegającego na “zamknięciu” kraju (czyli zakazie wychodzenia z domu, zaprzestaniu działalności przez wiele instytucji itd.), nie stworzono lub nie “odświeżono” wyrazu, który odnosiłby się do niego w bardziej zrozumiały sposób – zaznaczyła prof. Kłosińska. – To słowo weszło do obiegu, a wiele osób zdążyło się do niego przyzwyczaić. Wprowadzenie nowego słowa mogłoby więc spowodować kłopoty komunikacyjne. By uniknąć tego zapożyczenia, należało zacząć używać innego słowa już przed rokiem – wskazała.
– Niestety, Rada Języka Polskiego nie ma wpływu na język używany przez polityków i urzędników państwowych – z zalem stwierdziła przewodnicząca tej instytucji. Zauważyla jednocześnie, ze lockdown lockdownowi nierówny. – Dla części społeczeństwa to słowo jest zupełnie niezrozumiałe, a dla części niejasne. Ja sama zaliczam się do tej drugiej kategorii, bo obecnie znów słyszymy o lockdownie, a jednak sytuacja jest zupełnie różna od tej przed rokiem, gdy w ogóle nie mogliśmy wychodzić na ulice – zaznaczyła.