W środowisku katolickim wielokrotnie możemy zasłyszeć westchnienia do przeszłych czasów, jakoby człowiek przeszłości miał większą siłę moralną oraz cielesną, natomiast przyczynę słabości ludzkiej widzi się we „współczesności”. Niewątpliwie wiele jest w tym prawdy, człowiek dogłębnie przesiąka wszechobecną filozofią i kulturą, która to w XXI wieku osiągnęła szczyt wypaczenia. Jednak ślepe patrzenie wstecz z westchnieniem „kiedyś było lepiej” jest niczym innym jak usprawiedliwieniem dla własnej słabości. Człowiek każdej z epok, zmagał się z tymi samymi namiętnościami, z jakimi zmaga się człowiek dzisiejszy. Zanim rozmarzymy się z utęsknieniem za wizją pięknych, przyzwoitych dam z wachlarzami i eleganckich dżentelmenów całujących w ręce wybranki swojego serca, zanim postawimy sobie za wzór bale pełne tańców, wspaniałej muzyki, z mnóstwem wyrafinowanych gestów, nim zaczniemy wzdychać do silnych rycerzy, z honorem oddających życie za ojczyznę, weźmy pod uwagę fakt, iż świat jednak czarno-biały nigdy nie był, a ludzie minionych lat miewali serca tak samo pełne pychy i próżności, co człowiek współczesny. Pod fasadami grzeczności i przyzwoitości często kryły się serca pełne brudu i niemoralności, postępujące pięknie jedynie ze względu na zagrażające im plotki i złe reputacje rodzin. Być może tym ludziom łatwiej było mieć czyste serca i silne charaktery, gdy tylko wierzyli w słuszność stawianych im ideałów, jednak dusze wielu z nich niezbyt różniły się od dzisiejszej „zepsutej młodzieży”, a nadmiar bogactw jakie posiadali, przysłaniał ich oczom godność człowieka ubogiego.
Nacjonalizm chrześcijański powinien czerpać wzór z tego co chwalebne w minionych wiekach – pobożność przodków, uniwersalizm filozofii chrześcijańskiej, wysoka kultura osobista i umiłowanie piękna wyrażane w sztuce, tradycyjny model wielodzietnej rodziny, organizacja życia społecznego. Natomiast fałszywą iluzję doskonałości minionych lat i przekleństwo współczesności należy odrzucić. Odrzucić należy utęsknienie za przeszłością, jak i życie duchem współczesności, przesiąkniętej dogłębnie bezbożnością i fałszywą wizją humanizmu.
My, zwykli ludzie, którym przyszło żyć w dzisiejszych czasach, stoimy przed wyzwaniem wyrwania ze swojej duszy wygodnictwa, lenistwa, pychy, próżności, niesprawiedliwości – plagi nie tylko współczesnych czasów, ale plagi słabości, która towarzyszy ludziom od niepamiętnych czasów. Te słabości nie są konsekwencją epoki w jakiej żyjemy, ale ludzkiej skłonności do grzechu. Te same słabości i pokusy stały niegdyś na drodze tych, których postawę dziś możemy stawiać sobie za autorytet. Filozofia doczesności nie widzi doskonałości w pobożności, skromności, służbie i poświęceniu, często musimy więc działać w osamotnieniu, dostrzegając u innych wzrok pełen niezrozumienia. Ten sam problem towarzyszył wyznawcom Chrystusa od początku istnienia chrześcijaństwa. Sam Chesterton pisał, iż „chrześcijaństwo jest zawsze niemodne, ponieważ jest zawsze rozsądne, a wszystkie mody to łagodna forma obłędu”. Prawdziwy katolik rozumie, że rozwiązanie nie leży w żadnej z minionych epok, choć warto czerpać z nich dobry wzór. Rozwiązanie leży w nas – tych, którzy chcą wziąć swój krzyż i iść przez niewydeptane ścieżki, krok po kroku porzucając namiętności, nie oglądając się na to co pomyślą inni, nie szukając w nich usprawiedliwienia, ani nie osądzając tych, którzy tego nie rozumieją. Powoli i starannie oddając się pracy nad sobą, zamiast narzekać na słabości współczesnego człowieka, należy człowieka zbudować od nowa. Zbudować od nowa siebie samego, wypracowując w sobie cnoty – umiarkowanie, sprawiedliwość, roztropność i męstwo. Nie próbujmy opornie zmieniać innych, nietaktownie ich pouczać, czy patrzeć na nich z pogardą. Najlepszym sposobem jakim możemy zmieniać swoje środowisko jest własna postawa. Sam Jezus powiedział do nas „Nie sądźcie, a nie będziecie sądzeni”. Nie szukajmy winy i słabości w innych, gdyż sami mamy całe ich mnóstwo.
Nacjonalizm polski stoi wyżej niż inne nurty szufladkowane po stronie „prawicy”, gdyż dostrzega ogromną wagę tradycji, inspiruje się systemem społecznym i cnotami średniowiecza, ale nie odrzuca teraźniejszości, gdyż wie, że świat należy do tych, którzy potrafią otrząsnąć się z brudów doczesności, niezależnie od tego w jakich czasach przyszło im żyć. Świat należy do ludzi odważnych, ale odwaga ta wyraża się w umiejętności służenia z pokorą i życia na przekór otaczającemu nas światu. Katolik więc, nie może być postępowcem płynącym z nurtem swoich czasów, ani też zapatrzonym w przeszłość piewcą bierności. Katolik zawsze musi podążać rzadko uczęszczaną drogą zdrowego rozsądku.
Agata Reczek