O tym milczą. Polskie śmigłowce szturmowe od pięciu lat nie mają czym zwalczać czołgów. “Rakiety się skończyły”

Dodano   0
  LoadingDodaj do ulubionych!

/ fot. wikipedia

Wielkie i spektakularne plany modernizacyjne polskiej armii muszą robić wrażenie. Podobnie jak i stale wzrastający budżet, którego dysponentem jest Ministerstwo Obrony Narodowej.

MON nie żałuje środków na zakupy – polscy urzędnicy lekką ręką są w stanie przeznaczyć miliardy dolarów za niepowstałą jeszcze nową wersję rozwojową systemu “Patriot”. Resort obrony narodowej chwali się także Wojskami Obrony Terytorialnej i ich uzbrojeniem w “najnowocześniejszy sprzęt produkcji krajowej”. I bardzo dobrze, że wojsko jest w końcu dofinansowane. Niestety, to tylko jedna strona medalu. Okazuje się bowiem, że o ile MON nie szczędzi grosza na miliardowe inwestycje, które można obwieścić mediom jako “spektakularne zakupy”, o tyle wciąż jest kilka kompletnie zaniedbanych obszarów.
Przykładem może być śmigłowiec szturmowy Mi-24, użytkowany przez rodzime siły zbrojne. Jednym z jego podstawowych zadań jest atakowanie sił pancernych wroga. Niestety od pięciu lat polskie Mi-24 nie mają żadnych zapasów kierowanych rakiet przeciwpancernych, co oznacza, że… nie mogą spełniać swoich podstawowych założeń.
Oficer prasowy 49. Bazy Lotniczej w Pruszczu Gdańskim mjr Rafał Myrcik w rozmowie z portalem Trojmiasto.pl przyznał, że informacje te są prawdziwe:

– Rakiety zostały wystrzelane. Nie ma ich od 2012 roku – zaznaczył.

Oczywiście wielkie zakupy są polskiej armii niezbędne, ale może do czasu sfinalizowania tych długoletnich kontraktów warto byłoby zrobić remanent obecnego sprzętu?

 

Dodano w Bez kategorii

POLECAMY