[OPINIA] Gawenda: Czy promieniowanie 5G może być szkodliwe?

Dodano   0
  LoadingDodaj do ulubionych!

RAFAŁ GAWENDA || Zadano mi pytanie czy moim zdaniem technologia 5G jest szkodliwa? Otóż jest to źle postawione pytanie, bo moja opinia czy moje subiektywne zdanie jest tutaj absolutnie bez znaczenia. Liczą się fakty, a tych nie znam. Jeżeli jednak zadamy pytanie czy 5G może być szkodliwe, to już mamy jakiś punkt wyjścia do dalszych rozważań…

A rozważania zacznę od zarysu metodologii naukowej. Otóż podejście naukowe (obojętnie do czego) polega na sformułowaniu lub przyjęciu do wiadomości tezy i próbie jej zweryfikowania (potwierdzenia lub obalenia). Widzimy obecnie w internetowej debacie publicznej dwie grupy: pierwsza to zwolennicy teorii śmiercionośności 5G, którzy powoli zaczynają popadać w paranoję. Druga grupa to bezwzględni sceptycy, którzy każdą hipotezę potencjalnej szkodliwości 5G natychmiast nonszalancko odrzucają. W mojej opinii, bardziej poważną i racjonalną grupą są ci pierwsi komentatorzy, ponieważ zadają pytania i szukają na nie odpowiedzi. Natomiast w przypadku drugiej grupy, odrzucenie jakiejś hipotezy, argumentując „bo tak” lub „bo nie”, świadczy bardziej o zamkniętym umyśle niż zdroworozsądkowości czy racjonalnym myśleniu. Jest to na pewno podejście nienaukowe, bo nie jest nastawione na poszukiwanie, tylko na tkwienie w przyjętym z dawna dogmacie.

Jak zaznaczyłem na wstępie, nie wiem czy 5G jest szkodliwe. Jednak technologia ta jest tylko wycinkiem szerszego spektrum promieniowania elektromagnetycznego. Zwykliśmy to promieniowanie w języku polskim nazywać potocznie „falami radiowymi”. Oczywiście termin ten jest ściśle używany przeważnie co do fal FM (stacje radiowe) i UKF (radiostacje), jednak pojęcie radioaktywności nie wzięło się znikąd. W ramach „fal radiowych” mieszczą się strumienie telewizji satelitarnej, fale GSM, mikrofale, promienie Rentegena, ultrafiolet, podczerwień i jeszcze kilka innych typów fal, ze skutkami wybuchu bomby atomowej włącznie. Światło widzialne też jest „falą radiową”, czyli promieniowaniem elektromagnetycznym, dla odmiany jednak widzialnym dla naszego oka. Ogólny podział zakresów tych fal (schematycznie) wygląda następująco:

Źródło: https://www.europarl.europa.eu/RegData/etudes/BRIE/2020/646172/EPRS_BRI(2020)646172_PL.pdf

Na powyższej grafice zaznaczono, które fale są szkodliwe, które nie są, a które szkodliwe być mogą w określonych okolicznościach. 5G jest nową technologią i jej szkodliwości jeszcze nie możemy być pewni, jednak inne technologie bazujące na elektromagnetyce są z nami już od wielu dekad. Zastanówmy się zatem, czy/i w jakim zakresie, szkodliwe jest to, co już znamy. Kwestię szkodliwości promieni rentgena i promieniowania gamma pominę z oczywistych względów.

Światło dzienne

Ten rodzaj promieniowania elektromagnetycznego istnieje we wszechświecie na długo, zanim powstała Ziemia i nasz układ słoneczny. Co do zasady, światło widzialne nie jest szkodliwe. Wiemy jednak, że duże jego natężenie lub skupienie może powodować uszkodzenia oczu. Niby całkowicie nieszkodliwe światło, a jednak…

Zupełnie inną kwestią są zakresy niewidzialne światła dziennego, czyli podczerwień i ultrafiolet. Co do ich potencjalnej szkodliwości chyba nie muszę przekonywać. Podczerwień jest odczuwana przez nas jako ciepło, czyli możemy się nią poparzyć. W pewnym sensie możemy ją nawet zobaczyć gołym okiem, patrząc na rozgrzany do czerwoności kawałek stali. Emituje on tyle ciepła (promieniowania podczerwonego), że ta podczerwień aż „wchodzi w zakresy widzialne”. Oczywiście, tylko w pewnym sensie. Ultrafiolet natomiast – a ściślej UV typu C – działa destruktywnie na struktury molekularne. Dlatego na kolorowych napojach jest napis, żeby nie wystawiać ich na działanie promieni słonecznych. Szkodliwość dla skóry z oczywistych względów pominę.

Fale FM, UKF, CB i inne, znane nam od lat

Od niedawna po Facebooku krąży wycinek prasowy z 1929 roku, informujący o tym, że węgierscy chłopi zniszczyli anteny radiowe, oskarżając nową wówczas technologię o negatywny wpływ na pogodę oraz spowodowanie ostrej zimy. Wycinek ten ma być koronnym dowodem na kołtuństwo i nieuctwo przeciwników 5G, wskazując analogię do przedwojennych analfabetów.

Z własnych obserwacji wiem, że wieże nadawcze stawiane w latach 2010+ zostały w dość osobliwy sposób zauważone przez seniorów. Otóż ludzie starsi z mojej okolicy skarżyli się na wzmożone bóle reumatyczne, takie jak przy zmianie pogody, tylko trwające ciągle i niezależnie od warunków atmosferycznych. Pikanterii dodaje fakt, że te ciągłe „pogodowe” dolegliwości zaczęły się w momencie ukończenia budowy wieży w danej okolicy. Może węgierscy chłopi też zaczęli odczuwać podobne bóle stawów, które później skojarzyli z wieżami radiowymi? Tego nie wiemy. Wiemy natomiast, że jeżeli promieniowanie radiowe rzeczywiście powoduje takie dolegliwości, to z całą pewnością nie możemy nazwać go nieszkodliwym.

Promieniowanie mikrofalowe

Tutaj zaczyna się już robić ciekawie. Wiemy doskonale, że promieniowanie radarowe jest szkodliwe. W czasach PRLu prawdziwą zmorą zasadniczej służby wojskowej była służba „na radarach”. Już wówczas zdawano sobie sprawę, że taką służbę żołnierz rezerwy może przypłacić bezpłodnością. To właśnie szkodliwość instalacji radarowych jest jednym z głównych powodów, dla których były one budowane tak daleko od osiedli ludzkich.

Promieniowanie z kuchenek mikrofalowych jest podobne do radarowego. Producenci mikrofalówek tłumaczą jednak, że ich produkty działają jak klatka Faradaya. I rzeczywiście, nowoczesne mikrofalówki, a zwłaszcza te, które mają szybkę z metalową siatką, mogą w istocie blokować wydostawanie się promieniowania poza urządzenie. Jednak warto zwrócić uwagę, że urządzenia tego typu nie ogrzewają potraw a je napromieniowują. Dzieje się tak, ponieważ nie emitują promieniowania podczerwonego a mikrofalowe. Czyli my dotykiem czujemy gorąco (niektórzy czują nawet „inny rodzaj” gorąca, demaskując jedzenie z „mikrofali”), ale gdybyśmy spojrzeli na taką potrawę przez noktowizor lub termowizor (oba pracują na podczerwieni), mogłoby się okazać, że jej nie widać. Nie próbowałem nigdy przeprowadzić takiego doświadczenia, ale jeśli rzeczywiście danie z mikrofalówki byłoby niewidoczne dla noktowizora, to mocno bym się zastanowił, czy chcę to zjeść.

Technologia Wi-fi

Powszechnie wiemy, że promieniowanie typu wi-fi jest nieszkodliwe. Jednak widziałem kiedyś filmik, na którym grupa uczniów ze Stanów Zjednoczonych przeprowadzała eksperyment z wpływem promieniowania wi-fi na wzrost rzeżuchy. Niestety, nie próbowałem przeprowadzać tego doświadczenia na własną rękę. Jeżeli ktoś ma warunki i czas, to zachęcam, by takie doświadczenie zrobił i podzielił się wynikami.

Jednak nie rzeżucha jest tutaj najistotniejsza. Czytałem kiedyś artykuł, w którym była mowa o badaniach jakiegoś amerykańskiego uniwersytetu (przepraszam, ale szukałem ich później wielokrotnie i nie znalazłem) z których wynikało, że promieniowanie wi-fi może niszczyć lub mocno uszkadzać komórki jajowe płodów żeńskich. Dorosłym kobietom miały nie szkodzić, ale nienarodzonym dziewczynkom już tak. O potencjalnych skutkach dowiemy się dopiero za kilka-kilkanaście lat, gdy pokolenie dziewczynek donoszonych „w chmurze”, będzie chciało mieć własne dzieci, a nie będą mogły. Oczywiście z racji, że nie mogę poprzeć tego wywodu źródłem, zdaję sobie sprawę, że brzmi nierealnie i nieprawdopodobnie. Uznałem jednak, że nie mogę go pominąć. Wiarę lub niewiarę pozostawiam decyzji czytelnika.

I jeszcze w ramach ciekawostki: niektórzy producenci routerów wi-fi umieszczają na opakowaniach informację, że promieniowanie to może być szkodliwe. Niektórzy…

GSM

Dochodzimy do tego co, w świetle postawionego pytania, nas najbardziej interesuje. Jestem z tego pokolenia, które pamięta proces wchodzenia na rynek telefonów komórkowych. I odkąd pamiętam, pouczano nas, by nie trzymać telefonów w kieszeniach, blisko narządów rozrodczych, bo promieniowanie GSM może mieć negatywny wpływ zarówno na płodność jak i potencję. Później reklamowano jakieś specjalne anteny i wbudowane odpromienniki, które miały czynić telefony bezpieczniejszymi. Czy faktycznie są bezpieczniejsze – nie wiem. W końcu jest to to samo GSM co dawniej. Wiem natomiast, że po dwugodzinnej rozmowie telefonicznej z aparatem przyłożonym do skroni, czuję ból głowy i to niezależnie od tego czy rozmowa była przyjemna czy nie. Nie jest to ból całej głowy a tylko jednej strony (telefon mam zawsze przy lewym uchu). Czy zatem promieniowanie GSM jest szkodliwe czy nie, każdy może w łatwy sposób sprawdzić sam.

Warto tutaj dodać, że lekarze neurolodzy odradzają długie rozmowy telefoniczne osobom po udarach czy wylewach. Dlaczego? Bo promieniowanie GSM mieści się w tej samej grupie co promieniowanie radarowe – są to mikrofale. 5G natomiast to skrót od GSM 5-tej generacji.

Omówiliśmy już pobieżnie potencjalną szkodliwość promieniowania elektromagnetycznego jako takiego. Potencjalną, bo jest to oczywiście tylko wiedza „potoczna”, dostępna każdemu, kto tylko chce po nią sięgnąć. Wracając do naszego pytania przewodniego, czy 5G może być szkodliwe? W świetle omówionych wyżej kwestii, moja odpowiedź brzmi: nie wiem, ale się domyślam. Czym jednak różni się 5G od poprzednich generacji GSM? Główna różnica jest taka, że nadajniki starego typu emitują swoje fale w sposób stały, ciągły i obszarowy, czyli obejmując jakiś określony (zależny od mocy urządzenia) obszar. To czy byliśmy w obszarze wysokiego natężenia fal GSM czy też niskiego, mogliśmy sprawdzić sami patrząc na wskaźnik „zasięgu” w naszych telefonach – im więcej kresek, tym większe natężenie promieniowania. 5G działa trochę inaczej.

anteny.png
Źródło: https://radio-waves.orange.com/pl/sieci-i-anteny/5g/

5G nie działa obszarowo a kierunkowo. Oznacza to, że jeżeli będziemy mieli wyłączoną transmisję danych komórkowych, to teoretycznie nie będziemy „przyciągać uwagi” nadajnika. Jeśli będziemy korzystać z telefonu 5G w typowy sposób (telefony 4G dalej będą korzystać z pola obszarowego), to wtedy antena nas namierzy i wystrzeli w naszym kierunku strumień fal, odpowiednio wielki, aby „udźwignąć” rozmowę lub smsa. Jeżeli natomiast będziemy na telefonie oglądać film w jakości full hd 4k, to strumień wystrzelony w naszą stronę z anteny będzie kilka tysięcy razy silniejszy, niż promieniowanie potrzebne do zwykłej rozmowy. Prześmiewczy, ironiczny argument sceptyków szkodliwości, że „5G upiecze Wam mózgi” nie jest do końca bezzasadny. W końcu długotrwała rozmowa telefoniczna z użyciem technologii 2, 3 czy 4G właśnie to nam robiła. I to w sposób podobny, jak czynią to kuchenki mikrofalowe. Natomiast oglądanie filmu będzie narażało nas na nieporównywalnie większą ekspozycję na promieniowania niż zwykła rozmowa telefoniczna. Wnioski nasuwają się same…

Jestem zdania, że kwestia szkodliwości lub nieszkodliwości 5G powinna być szeroko omawiana w środowiskach akademickich, a nie przez nieznających się na rzeczy amatorów z jednej czy drugiej strony sporu. W końcu profesorowie, którzy poświęcili życie na badanie fizyki elektromagnetycznej czy też wojskowi naukowcy, specjalizujący się w technologii radarowej i bezprzewodowej, najlepiej się na tym znają. Problem polega na tym, że media nie chcą z nimi rozmawiać, a samozwańczy internetowi eksperci lub racjonaliści często ich nie chcą słuchać. A przecież zdrowie publiczne to nie przelewki. W tym temacie należy dyskutować profesjonalnie i śmiertelnie poważnie.

Ewentualna szkodliwość na pewno się nie objawi natychmiast po włączeniu anten. Bo w końcu papierosy też nie zabijają od razu. Zachęcam jednak obie strony sporu do zachowania zdrowego rozsądku w dyskusji. Rozsądku, którego nagminnie brakuje, bo pierwsi reagując emocjonalnie przyjmują każdy argument jako pewnik, a drudzy bezmyślnie każdy argument odrzucają. W taki sposób dojdziemy donikąd.

Natomiast w ramach prowokowania dyskusji publicznej, zachęcam do zapoznania się z tym materiałem:

Dopuśćmy w końcu do głosu naukowców, bo ich spory i dociekania będą dużo bardziej wartościowe i merytoryczne niż nasze.

Dodano w Bez kategorii

POLECAMY