Doktorant zdecydował się pozwać Polskę do Europejskiego Trybunału Praw Człowieka. Twierdzi, że przez bezpodstawne oskarżenia złamano mu karierę. Domaga się zadośćuczynienia w kwocie 25 tys. euro oraz oczyszczenia go z zarzutów.
Doktorant pozwał Polskę tuż po tym jak zostal wydalony do Iraku. W 2017 roku Agencja Bezpieczeństwa Wewnętrznego złożyła wniosek o jego wydalenie ponieważ służby uznały, że zagraża bezpiczeństwu narodowemu. Mężczyzna do czasu procesu przebywał w areszcie dla cudzoziemców, w Strzeżonym Ośrodku dla Cudzoziemców Bieszczadzkiego Oddziału Straży Granicznej w Przemyślu.
ZOBACZ TAKŻE: Francuzi mają problem z antysemityzmem: “Zaczyna się zabijać Żydów, ponieważ są Żydami”
“Skierowaliśmy skargę do Europejskiego Trybunału Praw Człowieka, ponieważ uważamy, że proces w Polsce przeprowadzony był nierzetelnie, doktorant nie miał pełnego prawa do obrony i oczyszczenia się z postawionych mu zarzutów. że jest niebezpieczny dla państwa polskiego – nie udokumentowano tego zarzutu” – komentuje adwokat Izraelczyka.
“Twierdzono że znajduje się (zarzuty) w materiale tajnym, do którego podczas całego procesu nie dopuszczono ani mnie, jako jego adwokata, ani Ameera, co uważam za kuriozalne – mówił adwokat – To jest bardzo ciekawe, ktoś jest niebezpieczny, a nie przeprowadzają rewizji. Jak podkreśla “złamano mu karierę”.