Policjanci z Gliwic wywieźli 17-latka na obrzeża miasta, po czym go pobili. Mundurowi nie przyznają się do winy.
Funkcjonariusze mieli wywieźć nastolatka obok ogródków działkowych w Sośnicy. Ofiara zeznała, że policjanci tam go pobili i grozili mu. Do ataku doszło w nocy z 6 na lutego 2016 roku, kiedy 17-latek świętował z kolegami swoje urodziny.
Impreza urodzina skończyła się nad ranem. Wtedy też doszło do bijatyki pomiędzy kibicami Piasta Gliwice i Górnika Zabrze. Chłopak relacjonował, że wraz z kolegami wyszli z klubu, aby obserwować zdarzenie. Monitoring potwierdza, że nastolatkowie nie brali udziału z bójce.
Okazało się jednak, że w pubie jeden z kolegów nastolatka zderzył się z jakimś mężczyzną i niechcący oblał go piwem. Tuż po zdarzeniu okazało się, że mężczyzna jest policjantem po służbie.
Godzinę później 17-latek postanowił wrócić do domu. Wyszedł wraz ze znajomym z klubu. Oblany policjant postanowił wezwać jednak dwóch funkcjonariuszy, którzy ruszyli za chłopakiem.
Policjanci z Gliwic wywieźli 17-latka na obrzeża miasta i tam pobili. Nastolatek twierdzi również, że mundurowi grozili mu m.in. zgwałceniem matki. Kiedy chłopak wrócił do domu i opowiedział co się stało, partner matki postanowił zgłosić sprawę pobicia.
Komenda w Gliwicach uznała jednak, że nie ma podstaw do wszczęcia śledztwa. Kiedy umorzono sprawę pobiciem zaintresowała się Prokuratura Okręgowa w Gliwicach, która przejęła śledztwo.
Funkcjonariusze zostali oskarżeni o przekroczenie uprawnień oraz naruszenie nietykalności 17-latka poprzez bicie i kopanie go po całym ciele. W naszej ocenie do bicia doszło zarówno w radiowozie, jak i poza pojazdem – informuje Joanna Smorczewska, rzecznik prasowa Prokuratury Okręgowej w Gliwicach.
Policjanci pomimo postawionych zarzutów nie przyznają się do winy. Pozostają nadal na swoich stanowiskach.