Były znajomy Stefana W. zgodził się na rozmowę z „Super Expressem”, w której wyjawia, że morderca prezydenta Adamowicza zachowywał się agresywnie tuż po opuszczeniu więzienia. Groził też mężczyźnie śmiercią.
Gdy Stefan W. opuścił zakład karny w grudniu, rozpoczął poszukiwania Tobiasza Ł. z którym wspólnie dorastali i napadali na banki. Tobiasz został skazany na lata więzienia. Jak zapewnia, po odbyciu kary diametralnie zmienił swoje życie.
Niestety, stał się on pierwszym celem Stefana W., który nieustannie go nękał. Dawny znajomy trzykrotnie atakował jego dom, rzucając cegłami i kamieniami. Winił Tobiasza za swój los.
Chciał się na mnie zemścić, bo ubzdurał sobie, że jestem odpowiedzialny za to, co go spotkało. Byłem przygotowany na to, że jak go spotkam na ulicy to będziemy się bić– mówi w rozmowie z „Super Expressem”.
Nie tylko znajomi, ale też najbliżsi rodzina sprawcy informowała o zagrożeniu, jakie stwarza nieobliczalny mężczyzna. Rodzina Stefana W. wielokrotnie zgłaszała swoje obiekcje i obawy policji. Bezskutecznie.
Mówiłem, że Stefan rozpowiada, że mnie zabije i że mnie szuka – mówi Tobiasz.
Ostatni atak na jego dom nastąpił na krótko przed zabójstwem Pawła Adamowicza. Również i tym razem policja pozostała bezradna.
SUPER EXPRESS / NCZAS