Żona prezydenta Jacka Jaśkowiaka – Joanna, została ukarana przez sąd zachowanie na proaborcyjnej pikiecie organizowanej w Poznaniu.
Podczas przemowy poznańska prawniczka i żona prezydenta powiedziała m.in. “Jestem wk…wiona”. Słowa, które wypowiedziała 8 marca ub. roku zostały skierowane na policję. Jedna z osób, które słyszały wypowiedź poczuła się urażona wulgarnym słownictwem żony prezydenta Jaśkowiaka.
Joanna Jaśkowiak, żona Jacka #Jaśkowiak, prezydenta #Poznan została ukarana za przekleństwa na demonstracji proaborcyjnej. To oznacza, że normalność wraca do sądów #Zatrzymajaborcję @GodekKaja @gl_wielkopolski @CaritasPoznan @CityOfPoznan @codziennypoznan https://t.co/hONodkZrBG
— Isakowicz-Zaleski (@IsakowiczZalesk) 16 maja 2018
Sprawa ciągnie się od stycznia tego roku, kiedy Jaśkowiak została wezwana na przesłuchanie w charakterze osoby, co do której istnieje uzasadniona podstawa do skierowania wniosku w sprawie o wykroczenie z art. 141 kodeksu wykrocze”.
Artykuł 141 mówi, że kto w miejscu publicznym umieszcza nieprzyzwoite ogłoszenie, napis lub rysunek albo używa słów nieprzyzwoitych, podlega karze ograniczenia wolności, grzywny do 1,5 tys. zł albo karze nagany.
Żona prezydenta udzieliła wtedy wywiadu, w którym nie poczuwała się winy. Wyraziłam swoje uczucia i myślę, że wyraziłam również uczucia innych osób – mówiła mediom. Policja postanowiła wtedy, że sprawę skieruje do sądu, ponieważ wulgaryzmy Jaśkowiak były wypowiedziane “świadomie i premedytacją”.
Rozprawa w tej sprawie odbyła się w środę. Poznański sąd uznał ją za winną popełnienia wykroczenia i wymierzył jej karę grzywny w wysokości 1 tys. zł. Sędzia Marta Zaidlewicz zaznaczyła, że przeprowadzone postępowanie dowodowe niezbicie wykazało sprawstwo i winę obwinionej.
Choć normy obyczajowe zmieniają się, bez wątpienia nie w tym zakresie – te słowa nadal są wielce nieprzyzwoite i niezgodne z panującymi normami obyczajowymi, z etykietą. Nie sposób sobie wyobrazić powszechne używanie tych słów np. w wystąpieniach publicznych, urzędach, parlamencie, sądzie, w szkołach, w kancelarii notarialnej. Sąd nie miał żadnych wątpliwości, że słowa użyte przez obwinioną były nieprzyzwoite – podkreśliła sędzia.
gosc.pl