Profesor Sławomir Cenckiewicz w bardzo krytycznych słowach wypowiedział się w mediach społecznościowych na temat filmu “Czerwone Maki” w reżyserii Krzysztofa Łukaszewicza.
Prof. Cenckiewicz nie ma najlepszej opinii o robieniu w Polsce filmów historycznych. Polacy nie potrafią i nie powinni robić filmów historycznych. Zwyczajnie nie potrafią! Albo patos, albo ckliwość, albo dziecinada lub wymiennie: opowieść romantyczna bądź antypolska, i prawie zawsze w obu przypadkach z pogwałceniem historii. „Czerwone Maki” należą do kategorii pierwszej.
Dalej we wpisie prof. Cenckiewicza zamieszczonym na Facebooku, jest już tylko mocniej i ostrzej: To film tragiczny pod każdym względem – scenariusza, fabuły, gry aktorskiej, podejścia do historycznych realiów i rekonstrukcji historycznych postaci (Andersa, Sulima, Ducha czy Wańkowicza).
Prof. Cenckiewicz postanowił skazać na jeden, ale jego zdaniem istotny element, pokazujący nonszalancję, a może nawet arogancję wobec przedstawiania historycznych realiów: Nie będę tu pisał recenzji o kompletnym dnie tego filmu. Skupię się jedynie na tym co jest detalem lecz ukazującym stosunek reżyserów takich filmów, oraz ich historycznych konsultantów, do historii, jako takiej, pamięci i zrozumienia kontekstu historycznego. To umiejętność operowania detalem i szczegółem historycznym – jakże obca polskiemu kinu.
Posłużę się tylko jednym symbolicznym przykładem by ukazać całość tej filmowej porażki. Chodzi o fragment dotyczący mszy św. odprawianej w bazie II Korpusu. (,,,) Mamy więc rok 1944 a abp Gawlina, który zresztą umarł w 1964 r. czyli zanim nowa liturgia stała się obowiązującą, celebruje Novus Ordo Missae wg wytycznych Synodu i Pawła VI z lat 1969-1970! Czyli bez tradycyjnego ołtarza, orientacji „ku Panu”, z kapłanem za stołem, przodem do wiernych i z dwiema świeczkami na stole ofiarnym, krzyżykiem ustawionym z boku. Wszystko na co było stać konsultantów to manipularz na lewej ręce kapłana (usunięty po 1970 r. z szat liturgicznych) i polskie modlitwy mszalne z NOM (ówczesnym językiem liturgii dla obrządku rzymskiego była łacina).
Prof. Cenckiewicz nieco złośliwie do tego dodaje: To – jak rozumiem efekt polityki historycznej MKiDN oraz PISF (obie instytucje finansowały film) – z okresu rządów prawicy.
Prof. Cenckiewicz kończy swoją recenzje filmu “Czerwone Maki” podając przykład filmu “Szeregowiec Ryan”. To według profesora Cenckiewicza pokazuje różnicę w podejściu do faktów historycznych. Porównajcie „Czerwone Maki” do „Szeregowca Ryana” (także porównajcie sceny dotyczące duszpasterstwa zwłaszcza z lądowania aliantów na plaży w Normandii)! I nie mówcie, że to różnica budżetów, bo wiecie że to nieprawda, bo przecież takie błędy są wynikiem niewiedzy a nie pieniędzy!
A na sam koniec pojawia się apel ze strony profesora: Polacy, nie róbcie filmów historycznych! Szkodzicie polskiej historii i edukacji historycznej!