Do bardzo tajemniczej śmierci doszło w Lipsku (woj. mazowieckie). Skuty kajdankami mężczyzna miał w radiowozie wyrwać broń jednemu z policjantów i strzelić sobie w plecy…
Do tragedii doszło w poniedziałkowy wieczór. Policjanci komendy w Lipsku pojechali do domu Łukasza K. (23 lata). Mężczyzna odbywał karę ośmiu miesięcy pozbawienia wolności za kierowanie pojazdów mechanicznych pod wpływem alkoholu. W ramach kary pracował również społecznie. W poniedziałek miał się ponownie stawić w zakładzie karnym, ale tego nie zrobił.
Policja potraktowała zachowania skazanego jako ucieczkę od odbywania kary. Pojechała więc do jego domu, gdzie znalazła Łukasza K. Mężczyzna został skuty kajdankami i wepchnięty do radiowozu. Tam doszło do tragedii.
Jak powiedzieli policjanci, którzy zeznawali w tej sprawie, na zakręcie kilkadziesiąt metrów przed komisariatem mężczyzna przechylił się i wyciągnął broń jednemu z funkcjonariuszy, z bardzo długim stażem pracy. Następnie miał oddać do siebie strzał w plecy. Łukasza K. nie udało się uratować.
Rodzina Łukasza K. nie wierzy w taki rozwój wypadków.
“Nic mi nie zwróci syna. Nie wyobrażam sobie, żeby mogło dojść do tak nieprawdopodobnego wypadku. Ta sprawa musi zostać niezwłocznie wyjaśniona” – powiedziała matka mężczyzny, cytowana przez serwis sledczy24.pl.
Wersja przedstawiona przez policjantów rodzi bardzo dużo pytań. Jak to możliwe, że skuty kajdankami więzień jest w stanie wyjąć z kabury broń doświadczonemu funkcjonariuszowi, a następnie tak nią operować, aby strzelić sobie w plecy? Sprawę bada prokuratura.