- Ze względu na nowe prawo unijne w sferze handlowej, gdzie firmy przewozowe ucierpią na nowych obciążeniach finansowych.
- Należy się więc spodziewać, że od przyszłego roku mogą stopniowo rosnąć ceny na półkach sklepowych za artykuły pierwszej potrzeby.
- To właśnie najpilniejsze towary będą najbardziej narażone na wzrost cen, gdyż to one będą w pierwszej kolejności transportowane do punktów handlowych.
- Istnieje ryzyko pustych półek sklepowych, jeżeli dojdzie do nadmiernego skupowania produktów lub ich blokady przez regulacje unijne.
- Zobacz także: SONDAŻ: Spadek notowań niemal wszystkich ugrupowań
W wyniku tego działalność przewoźników może być nierentowna. Nie da się ukryć, że ściśle powiązanemu organizmowi jakim jest handel zarówno przewoźnicy, producenci i pośrednicy, będą przerzucać koszty na nas konsumentów.
Tym bardziej problemy z przewozem żywności oraz innych artykułów będą coraz bardziej widoczne po cenach sklepowych. Szczególnie narażone na większe marże są artykuły pierwszej potrzeby, a następnie towary bardziej luksusowe. I choć ryzyko dostaw istnieje to żaden przedstawiciel z branży handlowej nie chce pozwolić sobie na utratę rozpoznawalności wśród klientów.
Dla handlu priorytetem będzie zapewnienie ciągłości dostaw produktów pierwszej potrzeby, przez co staną się one zdecydowanie droższe. W górę pójdą też artykuły luksusowe, które będą mniej dostępne dla klientów. Największe wzrosty cen czekają towary wymagające najdłuższych łańcuchów dostaw.
– czytamy.
Należy rozważyć również, czy pewne artykuły można kupić przy obecnych niskich cenach. Trzeba jednak pamiętać o tym, żeby nie powtórzyła się sytuacja jak na początku epidemii koronawirusa, gdy ludzie w nieuzasadnionej panice wykupowali cały towar z marketów powodując niepotrzebny zastój w przepływie dóbr.
Chcesz być na bieżąco? Czytaj codziennie MediaNarodowe.com
biznes.interia.pl