Chłopak, który w Charlottesville z flagą Konfederacji bronił pomnika generała Roberta E. Lee przed lewicowymi aktywistami został wyrzucony ze szkoły. Tak wygląda “wolność słowa” w Ameryce.
Niedawno w mediach głośno było o akcji lewicowych aktywistów z Charlottesville, którzy postanowili usunąć pomnik dowódcy wojsk Konfederacji, generała Roberta E. Lee. Przeciwko tej akcji protestowali zwolennicy prawicy.
Wśród protestujących zauważyć można było młodego chłopaka, który w obronie pomnika stanął naprzeciw lewicowym aktywistom. Został otoczony przez agresywnych lewicowców, którzy otoczyli go krzycząc i pokazując mu środkowe palce. Chłopak stał niewzruszony obelgami.
W rozmowie z dziennikarzem przyznał, że zrobił to dla swoich przodków, aby pokazać, że nie walczyli o niewolnictwo i opresję.
Chłopak za udział w proteście został usunięty ze szkoły w Pensacola Christian College. Zostałem zwolniony z mojej szkoły i nie będę mógł wrócić do college’u, aby ukończyć ostatni rok – przyznał w rozmowie.