Publikujemy cały komentarz Pawła Wyrzykowskiego, który w swoim wpisie nie pomija również narodowców, których obwinia za różne sprawy. Publikujemy ponieważ autor tego komentarza od ponad dekady był mocno zaangażowany w działalność polityczną związaną z partiami na których czele stał Janusz Korwin Mikke. Warto więc wsłuchać się również w taki krytyczny głos.
Komentarz Pawła Wyrzykowskiego
Wypowiem się jako osoba, która mimo licznych wyrzeczeń i poświęceń razem ze swoim prężnym i od kilkunastu lat zaangażowanym okręgiem została bardzo źle potraktowana zarówno przez jedną jak i przez drugą stronę, więc będę obiektywny:
Przypomnijmy sobie rok 2014 i rozłam w KNP. Kto wtedy zbudował partię p. Januszowi po rozłamie i w trakcie kampanii prezydencko-parlamentarnej? Idąc największymi okręgami: Wipler (tak, to on zorganizował większość pod hasłem “przy Tobie Królu stoimy i stać chcemy” – gdzie wtedy byli ci, co dziś go atakują? Jak wtedy pomogliście?), drugi: Robert Grzechnik, na trzecim miejscu ja, a jeszcze jako czwarty Kraków z Agatą Banasik na czele. Dalsze okręgi były już znacznie mniejsze. Do tego takie osoby jak Ewa Zajączkowska i wielu innych, których nazwisk nie wymienię, bo po drodze zrezygnowali i już nie wrócą do polityki.
Jak ktoś się łudzi, że powstanie jakaś nowa partia to niech policzy szable i niech zastanowi się kto z wymienionych wyżej osób zechce powtórzyć ten wyczyn. Albo kto ze “świeżaków” da radę coś takiego zbudować mając konkurencję w ławach sejmowych o ten sam elektorat.
Wtedy JKM wygrał, bo miał czym licytować i dysponował drużyną politycznych komandosów. Był europosłem i jeszcze jako tako brał pod uwagę zdanie swoich najwierniejszych ludzi. Jego rywale w PE byli praktycznie niezauważalni i nie inwestowali w struktury. Natomiast dziś na ewentualnym rozłamie nie zyska nikt, nie zyska też idea. Nie rozumiem jak można podjudzać do rozłamu jednocześnie nie oferując żadnego konkretu organizacyjnego i nie prezentując mocnej alternatywy strukturalnej bazując jedynie na podsycaniu negatywnych emocji i obelgach. W 2014 mogliśmy zrobić rozłam, bo mieliśmy ludzi i wiedzę jak to zrobić oraz zaangażowanie, by zrobić to szybko i skutecznie. Efektem było zatopienie KNP i dalsze funkcjonowanie jako KORWiN. A wy co? A wy chcecie wywołać Powstanie Warszawskie.
Wypowiem się jako osoba, która mimo licznych wyrzeczeń i poświęceń razem ze swoim prężnym i od kilkunastu lat zaangażowanym okręgiem została bardzo źle potraktowana zarówno przez jedną jak i przez drugą stronę, więc będę obiektywny:
— Paweł Wyrzykowski (@WyrzykowskiP) October 28, 2023
Przypomnijmy sobie rok 2014 i rozłam w KNP.… pic.twitter.com/8VVRKjHsP8
Ktoś kto gra w brydża i w szachy wie, że gra odbywa się wieloma kartami i wieloma figurami, które – choć wyglądają i poruszają się inaczej – to muszą wspólnie grać na osiągnięcie celu i wedle planu. Nawet jeśli plan polega na gambicie. I decyzja o planie leży w rękach osoby za to odpowiedzialnej, a nie “jak mi się wydaje”. Wówczas można rozliczać za zły plan, a nie dawać pola do rozliczania za wyłamanie się. I mówię to ja, który wyłamując się przez (wymuszony przez narodowców) start z osobnego komitetu do Senatu jednocześnie nie wyłamałem się z planu wyborczego, bo nadal byłem, jestem i będę utożsamiany z Konfederacją i gdybym miał taki kaprys to mógłbym jej zaszkodzić tak samo jakbym był na listach sejmowych. Samemu korzystając, innym szkodząc. Innym, którzy poza X-em zaangażowali się ładując grube pieniądze w kampanię, poświęcając życie zawodowe, rodzinne etc.
W obronie sytuacji z Patriarchatem JKM podaje anegdotę o uniwersytecie w Stanford. Ale jeśli na takim wykładzie, gdzie z mównicy padają słowa o eksterminacji ludzkości, nie byłoby 100 anonimowych ludzi tylko kandydat w wyborach, to wtedy analogia do spotkania Patriarchatu byłaby logiczna. A nie jest. Wyobraźmy sobie co by było w TVP (i na naszych tablicach!) gdyby na wykładzie w Stanford na widowni siedział sobie taki Trzaskowski. I tak, racja JKMa w tym, że nie stracilibyśmy aż tyle gdyby poszedł pozew w trybie wyborczym i gdyby zamiast przepraszać wskazywać na ewidentną manipulację. Ale to jest kwestia gaszenia już roznieconego pożaru:
I tu strażacka konkluzja: jeśli w okolicy ktoś – choćby nieumyślnie – podpalił dom, a przybyła straż pożarna nie dałaby rady go ugasić, to kto jest winny? Straż pożarna czy ten kto podpalił?
W efekcie za porażkę w wyborach obwiniana jest Nowa Nadzieja, która przeżywa widmo kolejnego już rozłamu, a narodowcy siedzą cichutko skrobiąc nas po trochu z każdej strony i licząc po cichu, że do kolejnego rozłamu dojdzie, co umożliwi dalsze nieproporcjonalne rozpychanie się w Konfederacji. Pora więc stłumić emocje, estrogeny itp. i ogarnąć co tu jest naprawdę grane!