Zobacz także: Polski ksiądz w Charkowie: „Prosimy o pomoc” [NASZ WYWIAD]
Piotr Motyka: Jak wygląda obecnie sytuacja w Przemyślu, jeśli chodzi o pomoc uchodźcom i ile osób przekracza granicę dziennie?
Wojciech Bakun: Najbardziej miarodajne dane na ten temat posiada Straż Graniczna, ile osób przekracza granicę i przyjeżdzą pociągiem. My szacujemy, że to jest kilka tysięcy osób, może 3-4 tysiące. Te osoby kontynuują podróż. W tej chwili trochę inaczej jest oceniane, czy to są uchodźcy, czy to są osoby, które po prostu przyjeżdżają do Polski, bo przecież taki ruch z jakim mamy do czynienia w tej chwili, miał miejsce też przed wojną. W związku z tym część z tych osób to są turyści, część osób to są osoby, które być może prowadzą jakieś interesy w Polsce, część osób to są oczywiście uchodźcy. W naszym Centrum Pomocy Humanitarnej, w zasadzie co noc, z pomocy tego centrum korzysta od 150 do 200 osób. To są osoby, które zostają na noc, które spożywają tam jakieś posiłki, biorą prysznic, otrzymują pomoc i są kierowani do innych ośrodków, które już przyjmują ich na stałe.
Piotr Motyka: W minionym czasie Przemyśl odwiedziło wiele delegacji z całego świata na najwyższych szczeblach, jak to przełożyło się na realną pomoc w tej sytuacji kryzysowej?
Wojciech Bakun: Przede wszystkim bardzo mocno współpracowaliśmy z bardzo wieloma organizacjami pozarządowymi, z firmami, darczyńcami prywatnymi, w zasadzie ze wszystkich krajów, nie tylko Europy, ale i świata. Na szczeblu samorządowym, każde nasze miasto partnerskie za granicą było z nami w kontakcie.
Największej pomocy udzielało nam niemieckie miasto Paderborn, z którym mamy od 30 lat umowę partnerską, ale też włoskie Chivasso, które wysyłało do nas pomoc i było takim hubem, które organizowało pomoc na terenie Włoch, właśnie dla miasta Przemyśla. Można powiedzieć, że na szczeblu samorządowym, organizacji pozarządowych, ta pomoc wyglądała fantastycznie. Tym delegacjom, które przyjeżdżały, oprócz organizowania jakiejś pomocy dla Polski, Przemyśla czy uchodźców, chcieliśmy pokazywać, dając dostęp do tych miejsc, gdzie wszystko się działo, jak wygląda ten konflikt i cały kryzys uchodźczy, po to, by ludzie mieli świadomość. Kiedyś być może wykorzystają to przy podejmowaniu decyzji.
Pokazywaliśmy to, co realnie się dzieje, bez koloryzowania, bez opowiadania, bez wysyłania jakichś notatek prasowych. Każdy kto do nas się zgłosił, czy to była pani premier Belgii, czy to był pan premier Ekwadoru, czy minister spraw zagranicznych Hiszpanii, każdego przyjmowaliśmy, rozmawialiśmy, pokazywaliśmy, co robimy tutaj na miejscu, z jakim kryzysem tak naprawdę Polska się mierzy. Być może, dzięki temu też jakieś relacje na poziomie rządowym następowały, bo te osoby, przede wszystkim miały dostęp do informacji.
Piotr Motyka: Czyli na to wygląda, że w takich sytuacjach wiele zależy od postawy konkretnego człowieka, w danym rządzie, firmie, organizacji?
Wojciech Bakun: Mnóstwo przedstawicieli firm z całej Europy, czy w zasadzie z całego świata, ze Stanów Zjednoczonych, Kanady, Japonii były zaangażowane w pomoc i są, ponieważ często dalej pomagają. Chociażby niemiecka firma Festool, która zwróciła się do nas, że chce pomóc, kupiła nową karetkę do szpitala przemyskiego, który był obciążony. Firma Volkswagen, która udostępniła nam samochody razem z kartami paliwowymi. Podwykonawca części do Volkswagena, który również finansował środki transportu. Firma Strabag, która również przez kilkanaście tygodniu udostępniała kilka swoich busów do transportu uchodźców. Oczywiście angażowało się też wiele polskich firm.
To wszystko pokazuje, że myśmy jakby tą pomoc agregowali, tutaj to organizowaliśmy, skupialiśmy wszystko, w jakiś sposób koordynowaliśmy całą działalność tych wszystkich podmiotów i stąd ten efekt. Natomiast jeżeli mówimy o środkach rządowych, które były do nas przekierowane, oczywiście one też były i są, ale jakbyśmy mogli powiedzieć, jakie to jest pokrycie procentowe tej całej pomocy, której udzieliliśmy, to spokojnie mogę powiedzieć, że pomoc, której udzieliliśmy była 20-krotnie większa, niż to co otrzymaliśmy od rządu. Myśmy każdą to pomoc absolutnie zmultiplikowali, bo oczywiście dostawaliśmy środki na transport, czy na opłaty za media, ale gigantyczna pomoc, jedzenie, picie, śpiwory, łóżka i dużo innych rzeczy zostały dostarczone i zorganizowane bezpośrednio przez nas.
Była cała masa organizacji i fundacji, które zrzucały się na tą całą pomoc. Fundacja Ronalda McDonalda wspierała nas poprzez udostępnienie mobilnej kliniki, jedną umieściliśmy w Przemyślu, a drugą w naszym mieście partnerskim, w Mościskach, po drugiej stronie granicy. Pomagały też, na przykład, fundacje banków: Alior Banku, PKO BP, Pekao SA, mBanku. Wielka Orkiestra Świątecznej Pomocy, również się zaangażowała w pomoc, kooperowaliśmy, kolejną karetkę, którą przekazaliśmy do szpitala, przekazała ona.
Oczywiście Caritas, który od absolutnie pierwszego dnia pomagał, zabezpieczał jedzenie. Zresztą, jakby zaczynając od samego początku, to na początku był chaos, a później za organizację pracy na dworcu PKP zabrało się miasto, straż pożarna i Caritas. To były te trzy podmioty, które tego pierwszego dnia stanęły i zaczęły działać. Miasto zajęło się kwestiami organizacyjnymi, straż pożarna i 40 kadetów ze szkoły pożarnictwa kwestią zabezpieczenia łóżek, a Caritas zaczął przygotowywać herbatę, kawę, zupki i zaczynało to się kręcić.
Piotr Motyka: Chciałem też zapytać o wizytę byłego wicepremiera Włoch Matteo Salviniego, któremu zdarzało się mieć happeningi z koszulkami z nadrukiem prezydenta Federacji Rosyjskiej, Władimira Putina. Czy nie jest tak, że tą wizytą, chciał zadośćuczynić za te sytuacje i spróbować pomóc?
Wojciech Bakun: To trzeba pytać pana Salviniego, co zrobił. Jeżeli miał czyste intencje i chciał pomagać, to myślę, że pomaga do tej pory. Jedyny efekt jego wizyty w Przemyślu, w mojej ocenie, również propagandowy, który się pojawił, było taki, że zorganizował pomoc dla 50 uchodźców w Przemyślu, organizując autokar. I chwała mu za to. Czy to zmywa jego winy i kierunek prowadzenie jego polityki na Rosję, to sądzę, że nie do końca. To dotyczy nie tylko pana Salviniego, ale wielu polityków europejskich, którzy w mojej ocenie, popełniali błąd.
Zresztą największy błąd ogólnie, de facto, popełniali, czy popełniają, nasi sąsiedzi Niemcy, przez lata uważając, że współpraca, rozwój kontaktów handlowych i tak dalej, pozwolą jako tako, Rosję ukierunkować na cywilizację zachodnią, a widać tylko, że jedyne do czego to doprowadziło, to do tego, że w momencie, kiedy Rosja poczuła, że dzięki nośnikom energii, ma Europę w szachu, to rozpoczęła pełnowywmiarową wojnę z Ukrainą. W tej chwili Niemcy borykają się z problemem, jak będą wyglądały dostawy gazu. Niczego innego nie osiągnęli, a stoją w wielkim rozkroku. Z jednej strony interes narodowy, związany z nośnikami energii, które muszą skądś pozyskać, a z drugiej strony wojna, na którą nie chcą się zgodzić. Jeżeli chodzi o kraje europejskie, Niemcy, mają chyba największy problem.
Piotr Motyka: Na czym teraz miasto Przemyśl koncentruje się, co jest najważniejsze, w kontekście tego kryzysu?
Wojciech Bakun: W tej chwili na bieżąco pomagamy, oczywiście w bardziej ograniczonym zakresie i przygtowujemy się na okres zimowy. Wiemy, że dostępność do nośników energii na Ukrainie będzie ograniczona, chcemy być gotowi, żeby znowu nie być zaskoczonymi, jakąś kolejną falą uchodźców, to jest dla nas w tej chwili najważniejsze, żeby miasto nie było zaskoczone tym, że uchodźcy się pojawiają, a miasto nie jest gotowe. To nie są jakieś działania, stricte, inwestycyjne, ale chociażby przygotowanie odpowiedniej ilości łóżek, ich relokacja po poszczególnych szkołach, gotowość, przygotowanie personelu, że w razie czego jesteśmy w stanie otworzyć kolejne szkoły, kolejne obiekty, które pozwolą nam zapewnić nocleg dla kilku tysięcy osób.
Piotr Motyka: Czy można powiedzieć, że Przemyśl stał się obecnie jednym z najbardziej znanych polskich miast na świecie?
Wojciech Bakun: Trochę tak. Rozmawiamy chociażby z wolontariuszami ze Stanów Zjednoczonych, którzy mówią, że tam znają trzy polskie miasta. To jest oczywiście stolica Warszawa, Kraków i Przemyśl. To są takie miasta, które kojarzą, gdzie są. Zresztą bardzo dużo wolontariuszy ze Stanów Zjednoczonych, współpracowało w ramach fundacji World Central Kitchen. Przyjeżdżali tutaj, gotowali przez kilka tygodni, czasami kilka miesięcy. Także tak, rozpoznawalność miasta Przemyśl w Europie i na świecie jest zdecydowanie większa, niż kiedyś.
Piotr Motyka: To można sobie jedynie życzyć, żeby obcokrajowcy, nie mieli problemów z wymówieniem słowa „Przemyśl”…
Wojciech Bakun: Z tym od początku były problemy, ale nie jest już tak źle.
Piotr Motyka: Wierząc, że te najtrudniejsze chwile konfliktu są za nami, co z perspektywy czasu, było największym wyzwaniem, który moment był najtrudniejszy?
Wojciech Bakun: Najcięższe było to, jak w trzecim tygodniu przez Przemyśl przechodziło, między 30 a 50 tysięcy osób. To był gigantycznie trudny proces. My te osoby nie tylko musieliśmy wysłać dalej, ale przede wszystkim zdiagnozować ich potrzeby tutaj na miejscu. Część osób była z niepełnosprawnościami, część osób nie mogła kontynuować podróży. W związku z tym, był to taki bardzo trudny proces wyławiania osób najbardziej potrzebujących z całego tłumu ludzi, którzy przez Przemyśl przejeżdżali.
Do tego organizacja transportu, proszę sobie wyobrazić, 50 tysięc osób codziennie, przyjeżdżających i odjeżdżających z miasta (Przemyśl zamieszkuje ok. 60 tys. mieszkańców – przyp. red.). To są dziesiątki pociągów, setki autobusów, które każdego dnia, jeden za drugim rozjeżdżały się, nie tylko w Polskę, ale w zasadzie po całej Europie, bo wysyłaliśmy ludzi autobusami do Włoch, Hiszpanii, Francji, Niemiec, Szwecji, Norwegii, Czech, jeszcze niedawno funkcjonowały pociągi do Chorwacji, więc właściwie do każdego państwa w Europie. Wszędzie tam, gdzie uchodźcy mieli możliwość się udać.
Piotr Motyka: Serdecznie dziękuję za ciekawy wywiad i poświęcenie w tym czasie, Bóg zapłać, życzę wszystkiego najlepszego!
Chcesz być na bieżąco? Czytaj codziennie MediaNarodowe.com