- Pod koniec sierpnia na Zgromadzeniu Ogólnym Organizacji Narodów Zjednoczonych ma zostać przyjęta niebezpieczna rezolucja ws. legalnej aborcji.
- Zwolennicy mordowania dzieci, chcą w ten sposób wymusić na reszcie świata zmiany krajowych praw w tym zakresie.
- Jak informują delegaci, którzy uczestniczyli w tzw. negocjacjach nad treścią rezolucji, głos przeciwników aborcji nie został wysłuchany.
- Przez ostatnie dwa miesiące przeciwnicy tzw. bezpiecznej aborcji usiłowali zablokować rezolucję, jednakże ta sztuka nie powiodła im się.
- Zobacz także: Światowe Forum Ekonomiczne o wszczepianiu dzieciom mikroczipów
Unia Europejska wraz ze Stanami Zjednoczonymi dążą do narzucenia narodom tzw. legalnej aborcji na życzenie. Zgromadzenie Ogólne Organizacji Narodów Zjednoczonych pod koniec sierpnia ma przyjąć w tej sprawie odpowiednią rezolucję, wymuszają nawet na sprzeciwiających się krajach odpowiednią zmianę prawa.
Przyjęcie tej rezolucji, włącznie z proponowanymi wyrażeniami, byłaby znaczącym zwycięstwem lobby proaborcyjnego w zakresie promocji praw aborcyjnych po latach stagnacji w podejmowaniu tej tematyki podczas debat ONZ. W efekcie dałaby ona jednoznaczny mandat agendom ONZ do promowania aborcji jako prawa człowieka.
W ciągu ostatniej dekady, podczas negocjacji na temat kolejnych rezolucji, sformułowanie o bezpiecznej aborcji zawsze było odrzucane. Obecnie wymuszenie włączenia tego nowego wyrażenia do rezolucji stało się priorytetem dla tzw. postępowych krajów Zachodu, w tym głównych potęg Unii Europejskiej i administracji prezydenta Joe Bidena.
Japoński dyplomata, który prowadził negocjacje, reprezentował twarde stanowisko, że delegaci nie mogą niczego usuwać ani dodawać do zaproponowanych sformułowań dotyczących aborcji, co w praktyce zamknęło możliwość jakichkolwiek ustaleń. Pomimo wielokrotnego zgłaszania sprzeciwów przez całe lato, język promujący aborcję pozostał w projekcie rezolucji bez zmian. Wielu delegatów było zdezorientowanych i rozczarowanych tym nieprzejednanym stanowiskiem i nawet kwestionowało dobrą wolę delegacji krajów.
Osoby z bliska obserwujące rozmowy, dotyczące ostatecznej wersji raportu, w wywiadzie dla C-Fam podkreślały, że ani jeden akapit całej rezolucji nie został w pełni uzgodniony z delegatami przed ostatecznym złożeniem projektu, co nastąpiło w bieżącym tygodniu. Jest to znaczące odejście od starej procedury, obowiązującej w przestrzeni dyplomatycznej, dotychczas stosowanej podczas negocjacji dotyczących raportów Zgromadzenia Ogólnego.
Czytaj więcej: Rosja od trzech miesięcy głównym dostawcą ropy do Chin
Nieskuteczna blokada niebezpiecznej rezolucji
Delegaci byli jeszcze bardziej zdezorientowani faktem, że Unia Europejska wydawała się manipulować negocjacjami. Kilka państw członkowskich UE, które są jednymi z głównych zwolenników rezolucji, prowadziło te rozmowy w bardzo agresywny sposób.
Nie jest to zwyczajnie stosowana procedura w negocjacjach Zgromadzenia Ogólnego. W normalnym postępowaniu główni wnioskodawcy nie są jednocześnie negocjatorami w sprawie zaakceptowania ich postulatów. Ich zadaniem są jedynie wyjaśnienia ułatwiające negocjacje.
Delegacje wielu krajów nie tylko sprzeciwiały się zawartym w rezolucji sformułowaniom dotyczącym aborcji, ale również wyrażały obawy odnośnie samego języka i nowych terminów, które mogłyby zostać użyte do wspierania polityki promującej homoseksualizm i transpłciowość pod pretekstem zajęcia się przemocą seksualną, której ofiarami są głównie kobiety.
Przyjęty tekst, dotyczący aborcji, sprzyja uznaniu jej za międzynarodowe prawo człowieka, ale nie całkowicie, ponieważ zawiera zastrzeżenie: “gdzie takie usługi są dozwolone przez prawo”. Ponadto konkretny termin bezpieczna aborcja nie uzyskał powszechnej akceptacji przez państwa członkowskie ONZ, gdyż język wiążący aborcję z prawami człowieka był przez wielu delegatów podczas negocjacji uznany za jeszcze bardziej kontrowersyjny.
Egipt, Bahrajn i Arabia Saudyjska w czerwcu zaproponowały poprawkę usuwającą termin bezpieczna aborcja z rezolucji Rady Praw Człowieka. Poparła go mniej więcej połowa głosujących członków Rady.
Wcześniej w dokumentach Zgromadzenia Ogólnego ONZ termin ten wywołał kontrowersje, gdy usiłowano go włączyć do dwuletniej rezolucji w sprawie przemocy wobec kobiet, wnioskowanej przez Francję i Holandię. Obie delegacje są zdeklarowanymi zwolennikami wprowadzenia międzynarodowego prawa do aborcji.
Promowanie dostępu do aborcji jako prawa człowieka jest szeroko rozumiane jako podważanie konsensusu, ustalonego w 1994 roku podczas Międzynarodowego Szczytu nt. Ludności i Rozwoju w Kairze, że aborcja jest kwestią rozstrzyganą w ustawodawstwie krajowym bez ingerencji z zewnątrz, a rządy powinny pomagać kobietom w unikaniu aborcji i dbać o dobrostan zarówno matki, jak i jej dziecka przed i po porodzie.
Tzw. postępowe kraje zachodnie przez prawie trzy dekady próbowały usunąć te zastrzeżenia poprzez propozycje różnych agend ONZ. Wiele z nich już rutynowo promuje pojęcie bezpiecznej aborcji pod hasłem “zdrowia i praw reprodukcyjnych”, zwłaszcza Światowa Organizacja Zdrowia, Fundusz Ludnościowy ONZ oraz agenda ONZ ds. Równości Płci i Uwłasnowolnienia Kobiet. Dotychczas robią to jednak w dużej mierze z własnej inicjatywy, bez mandatu Zgromadzenia Ogólnego opartego na międzynarodowym konsensusie.
Chcesz być na bieżąco? Czytaj codziennie MediaNarodowe.com
hli.org.pl