- W rządzie trwa dyskusja nad nadchodzącym okresem grzewczym, który może być bardzo trudny dla Polaków.
- W radzie ministrów ścierają się dwie frakcje, premiera Mateusza Morawieckiego i wicepremiera Jacka Sasina.
- Ludzie z otoczenia ministra aktywów państwowych ostrzegają przed brakiem nawet 4 mln ton węgla.
- Przedstawiciele premiera wskazują, że spółki państwowe mogłyby zakontraktować i sprzedawać węgiel indywidualnym odbiorcom.
- Zobacz także: Polska zmuszona do zamykania kopalni? Sałek: “Nie mamy wyboru”
Diagnoza, że węgla na tegoroczny sezon grzewczy może zabraknąć, jest jedynym wspólnym mianownikiem, jaki pojawia się w rozmowach ze współpracownikami premiera Mateusza Morawieckiego oraz z przedstawicielami frakcji Jacka Sasina, szefa resortu aktywów państwowych. Obie strony jak do tej pory stanęły na wzajemnych oskarżeniach. Obecnie trwają pilne poszukiwania możliwości zdobycia węgla dla odbiorców indywidualnych.
Sytuacja jest fatalna. Spółki energetyczne i węglowe są kompletnie nieprzygotowane. Może zabraknąć 3–4 mln ton węgla, to połowa zapotrzebowania gospodarstw domowych
– ocenił anonimowy rozmówca portalu “dziennik.pl” z kancelarii premiera.
Wewnątrz rządu, pojawiły się pomysły, by firmy należące do Skarbu Państwa zakontraktowały i potem sprzedały węgiel klientom indywidualnym, przedstawiciele przedsiębiorstw często zasłaniają się Kodeksem spółek handlowych, który zakazuje działania na niekorzyść spółek, czyli w tym przypadku handlowania węglem po kosztach.
Można jednak to robić z minimalną marżą, podjąć jakieś ryzyko. Nie może być tak, że nasze „srebra rodowe” nie mogą nic zrobić
– podkreślił z irytacją w głosie.
Chcesz być na bieżąco? Czytaj codziennie MediaNarodowe.com
dziennik.pl