- Fundacja Pro-Prawo do życia przekazała, że właściciel działki w Świdnicy otrzymał pismo z urzędu.
- Tam, urzędnicy straszą mężczyznę odpowiedzialnością karną za użyczenie fundacji miejsca pod antyaborcyjny plakat.
- Działacze pro-life postanowili odpowiedzieć na groźby urzędników, wyjaśniając ich niekonsekwencję.
- Powołując się na inny przypadek, wytłumaczyli, że plakat nie wpływa na bezpieczeństwo ruchu drogowego.
- Podkreślili oni również, że na świecie z powodu aborcji umiera rocznie blisko 40 mln nienarodzonych dzieci.
- Zobacz także: Wstrząsające nagranie z frontu. Rosyjski żołnierz zamierza uniknąć śmierci [+NAGRANIE]
Wzywam Pana do natychmiastowego (nie później niż w terminie 3 dni od daty otrzymania niniejszego pisma) demontażu billboardów, w przeciwnym razie sprawa zostanie przekazana Policji
– taką groźbę z urzędu Gminy Świdnica otrzymał właściciel działki, gdzie wisi plakat antyaborcyjny.
Mężczyzna udostępnił grunt przy drodze krajowej nr 27 na potrzeby kampanii społecznej prowadzonej przez Fundację Pro-Prawo do życia, w ramach której na wielkoformatowych billboardach pokazywane są skutki i konsekwencje aborcji.
Zdaniem urzędników, informowanie Polaków czym jest i jak wygląda aborcja wywołuje traumę wśród dzieci, zakłóca spokój i stanowi zgorszenie w miejscu publicznym, a także może przyczynić się do stwarzania niebezpieczeństwa na drodze.
Czytaj więcej: Niemieccy eksperci ubolewają nad rosyjskim gazem. “Polacy mądrze się zabezpieczyli”
Fundacja Pro-Prawo do życia broni właściciela działki
List sygnowany przez wójta gminy świdnica został napisany przez Annę Kościukiewicz, dlatego działacze Fundacji Pro-Prawo do życia kierują swoje słowa prosto do niej. Działacze pro-life zauważyli, że zdjęcia mordowanych są tak samo drastyczne, jak ujęcia z wojny na Ukrainie.
Co roku na całym świecie ginie ok. 40 milionów małych ludzi, jest to główna przyczyna zgonów na świecie, a co czwarte poczęte na naszym globie dziecko nie ma szansy urodzić się żywe. Fundacja działa od 2005 r. Od tamtej pory jeszcze nikt nie przyprowadził nam dziecka, które miałoby jakąkolwiek traumę z powodu zobaczenia tych zdjęć. Śmiemy wątpić, aby Pani stosowała podobne zarzuty i groźby wobec tych, którzy głoszą o okropieństwach wojen np. o tej trwającej na Ukrainie
– czytamy w odpowiedzi fundacji.
Chybiony jest też Pani argument odnośnie bezpieczeństwa na drodze. Od lutego 2019 r. wynajmujemy dużo większy billboard, o podobnej treści, przy autostradzie A4 pod Opolem. Nie zanotowano żadnej kolizji drogowej z powodu zobaczenia tych zdjęć. Natomiast dziennie przez A4 przejeżdża 37 477 pojazdów
– wyjaśnili działacze, odbijając nietrafione zarzuty Anny Kościukiewicz.
Fundacja przypomina także o wyroku Sądu Najwyższego z dnia 20.10.2021 roku dotyczącego właśnie kwestii rzekomego zgorszenia wywoływanego przez billboardy pokazujące jak wygląda aborcja. Sąd Najwyższy wyraźnie stwierdził, że antyaborcyjne billboardy nie wywierają złego i demoralizującego wpływu na otoczenie i uniewinnił wolontariusza Fundacji Bawera Aondo-Akaa. Zarzuty Gminy Świdnica są więc bezprzedmiotowe.
W piśmie używa Pani zwrotów ogólnych, bez konkretnych przykładów, a forma i treść listu wskazują na chęć zastraszenia adresata. Po doświadczeniach wielu lat działania w Fundacji podejrzewamy, że na szczeblach władzy mogą być ludzie złej woli, którzy w imię morderczej ideologii chcieliby zakazać głoszenia prawdy o aborcji
– podkreśliła fundacja.
Fundacja zamierza kontynuować akcję billboardową pomimo gróźb ze strony urzędników. Podobne billboardy, ostrzegające przed skutkami aborcji, wiszą w wielu ruchliwych miejscach w Polsce. Fundacja organizuje także uliczne akcje informacyjne na temat aborcji oraz przejazdy furgonetek wyposażonych w plakaty obrazujące konsekwencje zabijania dzieci w łonach matek.
Chcesz być na bieżąco? Czytaj codziennie MediaNarodowe.com
stronazycia.pl