W czasie, gdy tłumy feministek, zwolenników aborcji napędzane przez polityków i działaczy skrajnej lewicy podniosły ręce na kościoły, Straż Narodowa powołana przez Roberta Bąkiewicza stanęła na straży świątyń. Prezes Rot Niepodległości stał się wtedy najważniejszym celem ataków środowisk, które za cel obrały sobie destrukcję wartości katolickich i narodowych.
Kobieta pobita przez Roberta Bąkiewicza? KŁAMSTWO!
Jednym ze sposobów lewicy na dyskredytację działaczy środowisk narodowych są pomówienia i prowokacje. Z jednym z takich incydentów zetknął się sam Bąkiewicz, którego lewicowo-liberalne media oskarżały o pobicie kobiety pod kościołem. Jest to oczywiste kłamstwo, obliczony na konkretny efekt propagandowy marketing medialny. Kobieta, którą rzekomo miał pobić prezes Stowarzyszenia Marsz Niepodległości to Angelika Domańska. W czasie ataku na kościół św. Krzyża w Warszawie 25 października 2020 kobieta w sposób skrajnie agresywny rzuciła się w kierunku strażników świątyni. Nerwową Domańską próbował uspokoić Robert Bąkiewicz, który delikatnie chwycił ją za ramię, jednak kobieta w sposób teatralny, schodząc ze schodów kościoła zaczęła się przewracać i symulować jakoby została pobita przez prezesa i towarzyszących mu członków Straży Narodowej. Sytuację momentalnie podchwyciły antypolskie media, które zrobiły z Domańskiej “ofiarę polskich faszystów”, a Bąkiewicza oskarżyły o pobicie kobiety. Każdy, kto był wtedy na miejscu wie, że do żadnej bójki ze strony polskich patriotów nie doszło.
Nasuwa się więc pytanie, kim jest osoba, która oskarża Roberta Bąkiewicza? Przeprowadziliśmy w tej sprawie krótkie śledztwo.
Próba wprowadzenia w błąd?
Na swoim profilu oraz plakacie wyborczym „Zielonych”, Domańska przedstawia się jako pochodząca z „PGR Nafty Gmina Godkowo”. Godkowo znajduje się w obecnym woj. warmińsko-mazurskim, w powiecie elbląskim. Nie ma i nie było czegoś takiego jak „PGR Nafty”, był PGR w miejscowości Nawty, więc albo mamy tutaj do czynienia z błędem ortograficznym, albo z prymitywną próbą wprowadzenia w błąd.
Nawty (dawniej Nauten) to wieś poniemiecka. Niemców wysiedlono, a w czasie akcji „Wisła” na ich miejsce sprowadzono Ukraińców i Łemków z południowo-wschodniej części Polski pojałtańskiej. To mocna poszlaka, że Domańska może mieć korzenie ukraińskie. Na tym nie koniec. Na swoim facebooku, dodaje, że w pewnym momencie przeniosła się z rodziną do Surowego w gminie Pasłęk. To kilka kilometrów dalej. W tej miejscowości również funkcjonował PGR.
Sprawa PGR jest kluczowa dla zrozumienia tej postaci. Każdy, kto zna osoby związane z tymi miejscami wie, że to naprawdę bardzo specyficzna społeczność. Wymyka się ona choćby klasyfikacji cywilizacyjnej Feliksa Konecznego.
PGRowska przeszłość
Domańska ma ok. 35 lat, mieszkała na poPGRowskim osiedlu przez większość swojego życia. Jak można przeczytać w artykule “Wewnętrzny Sybir czyli ballada o pegeerach” w wydawanym przez Instytut Psychologii Zdrowia czasopiśmie “Niebieska Linia” (numer 5/2004 r.), istnieje “specyficzna mentalność pegeerowca, o której pisano już w latach 70. (Ignar 1974)”.
Ową szczególną mentalność, w późniejszych latach nazywaną też syndromem pegeerowca (por. Tarkowska 2000), opisywano także w kategoriach psychologicznych, używając takich pojęć, jak postawa bierna lub roszczeniowa, albo wyuczona bezradność (np. Grzelak 1993). Zdaniem niektórych autorów taka mentalność i dobrowolny wybór takich warunków życia, jakie oferował pegeer, są nie tylko odmienne od wzorów tradycyjnej kultury chłopskiej, ale są wręcz poza kulturą europejską (Poniatowski 1966) – czytamy w artykule.
Jak wspomina informator Mediów Narodowych:
“Ja jako dziecko rolnika indywidualnego nigdy nie mogłem znaleźć wspólnego języka z tymi ludźmi i właściwie nadal zastanawiam się nad źródłem fenomenu mentalności burka pegierowskiego. Niby ten sam język, to samo państwo, nawet niektórzy do kościoła chodzą/chodzili ale jakby całkiem inny naród, autentycznie gorszy sort. Pamiętam takie proste fakty – podczas gdy „kułacy” jak ja nigdy nie dostawali zapomogi/zasiłku/stypendium bo mieliśmy pole na własność, burki zawsze miały wszystko, łącznie z koloniami letnimi fundowanymi przez państwo, bo oni są „biedni i pokrzywdzeni z PGR” i nawet pamiętam jak wybrzydzał jeden do drugiego, że nie chce mu się jechać na kolonie gdzieś tam, bo w tym miejscu był już dwa razy. A co ja miałem powiedzieć, skoro nigdy nie byłem?”
“Do tego dochodzi plaga donosicielstwa. Typowy burek pegierowski to prowokator i donosiciel, który dzwoni na policję o byle co – co wyniósł wprost z czasów komunistycznych. Dzwonią nawet jedne burki na drugich, bo między nimi też panuje zawiść i nie ma solidarności” – dodaje.
Patrząc na Domańską i profil jej działalności, widać właśnie takiego burka pegierowskiego, kombinatora, który kręci niezły interesik na hasełkach nowoczesno-komunistycznych. Kobieta nie widzi w Bąkiewiczu, narodowcach i katolikach wroga ideologicznego, ale po prostu tych, którzy są gorsi od niej, bo ona zakombinowała, a tamtym się nie udało.
Samotna matka
Kolejnym ciekawym faktem z życia Domańskiej wydaje się to, że jest tzw. „samotną matką”, czym wręcz się chwali, choć dla normalnej kobiety nie jest to żaden powód do chluby.
W przypadku macierzyństwa Domańskiej dodatkowo mogą wchodzić w grę kwestie ideologiczne, ale tego już nie można ustalić, czy najpierw została samotną matką (dwójka dzieci!) i potem zaangażowała się w tęczową sprawę, czy było wręcz na odwrót. W każdym razie zagadką pozostaje fakt, co dzieje się z dziećmi, gdy matka jeździ na lewackie spędy albo też siedzi w areszcie po wandalskich próbach niszczenia ogrodzenia na granicy.
Jak przedstawia Domańska, obecnie mieszka w Elblągu. Z tego artykułu dowiadujemy się, że Domanska z zawodu jest „pośrednikiem w obrocie nieruchomościami”. Niedokończyła magisterkę z geodezji. Ponadto ma być aktywistką „Obywateli RP”. Brak informacji żeby gdziekolwiek pracowała.
Startowała do sejmu z listy PO, w ramach partii „Zieloni”, której ma być rzekomo członkiem władz krajowych. Na plakacie wyborczym przedstawia się jako przedstawicielka „prekariatu”, co jest znamienne. Prekariat jest to (za wikipedią) potoczna nazwa grupy społecznej, którą cechuje niestabilność zatrudnienia, brak tożsamości zawodowej, konieczność wykonywania pracy poniżej poziomu wykształcenia, konieczność pracy także poza godzinami pracy zawodowej, utrudniony dostęp do świadczeń (emerytury, świadczenia chorobowe itp.). Innymi słowy Domańska gdzieś niby pracuje i pieniądze na utrzymanie ma, ale nie wiadomo skąd.
Aktywistka na rzecz klimatu, czy zawodowa prowokatorka?
Domańska uważa się za aktywistkę działającą na rzecz praw człowieka oraz ochrony klimatu, działa w tzw. „strajku kobiet”. Chwali się, że została przez Amnesty International wpisana do raportu jako osoba prześladowana z powodu poglądów politycznych.
10 maja 2017 Angelika Domańska podczas miesięcznicy smoleńskiej, stanęła na Krakowskim Przedmieściu naprzeciw Jarosława Kaczyńskiego i kiedy on mówił o białych różach jako symbolu nienawiści, w geście protestu podniosła w górę białą różę i rozłożyła przed przemawiającym flagę Strajku Kobiet. Rzekomo została poturbowana przez rozwścieczony tłum i za to została wpisana na listę represjonowanych przez Amnesty International.
To była oczywista prowokacja, tak samo jak wiadoma akcja z Bąkiewiczem pod kościołem. Chodziło o przedstawienie się jako ofiara, by w ten sposób dyskredytować drugą stronę, która ma być rzekomo agresywna i faszystowska. Stare metody prowokatorów. Więcej o tamtej akcji można przeczytać na portalu lewicowej szczujni OKOpress.
W artykule OKOpress nie ma słowa o krzyczeniu przez Domańską „kłamca” do Kaczyńskiego. To świetnie pokazuje skalę manipulacji i kłamstwa, podobnie jak ze sprawą rzekomego zrzucenia jej ze schodów przez Bąkiewicza.
Prowokacja na granicy
Najnowszą prowokacja Domańskiej jest akcja cięcia drutów na granicy z Białorusią. Została za to aresztowana. I teraz znów wraca pytanie – skąd środki na takie działania? Stać może za tym Bartosz Kramek z „Otwartego Dialogu” założonego przez Ludmiłę Kozłowską. Fundacja jest sowicie dotowana z funduszy państwowych oraz zagranicznych.
Oprócz Kramka, Domańska wchodzi w relacje z niejakim Tomaszem Sarosiekiem, współorganizatorem Homokomando. To kolejna instytucja o niejasnym finansowaniu.
“W latach 30. w wielu krajach Europy (w tym w II RP) działały legalne oraz nielegalne partie komunistyczne. Skupiały zwykłych idiotów, którzy uwierzyli w idee, ale kierownicze stanowiska zawsze zajmowali tzw. funkowie. Funk (skrót od funkcjonariusz) był to zawodowy aktywista, który pracował na etat i za stałe, miesięczne wynagrodzenie, które oczywiście nie było rozliczane z urzędem skarbowym kraju pochodzenia. Pracował dla moskiewskiego Kominternu i pensję wypłacał mu Komintern przez swoich kurierów. Zwierzchnicy organizowali mu też specjalne szkolenia itp. Takim człowiekiem był np. Władysław Gomułka. Moim zdaniem cały profil działalności Domańskiej to właśnie casus nowej odmiany Funka. Kobieta ta najprawdopodobniej jest zawodową aktywistką opłacaną comiesięcznie przez którąś z antypolskich fundacji. Jeździ po kraju i na rozkaz swoich przełożonych bierze udział w różnych prowokacjach.” – kontynuuje informator Mediów Narodowych.
W działaniach Domańskiej nie ma żadnej spontaniczności. Wszystko jest przemyślane i wyreżyserowane. Otrzymuje za to pieniądze, a dodatkowo może liczyć na pomoc lewackich mediów i zaprzyjaźnionych prawników. Pieniądze wypłacane są jej pod stołem lub na konto za markowane usługi, a ona sama tuszuje to, oficjalnie nazywając się przedstawicielką „prekariatu”.
Działalność aktywistki to materiał dla ABW, która powinna sprawdzić jej majątek, wypytać skąd go ma, sprawdzić przelewy na koncie, jeśli takowe są itp.